Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-01-2011, 13:49   #51
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Najlepszym wyjściem byłoby chyba stworzenie dwóch portali i wysłanie kochanego rodzeństwa na kraniec świata. Oczywiście w taki sposób, by każde z nich trafiło na inny kraniec. Byliby w tym momencie dostatecznie daleko od siebie, by nie zrobić sobie krzywdy...
Co napadło Kaldora? Był w takim szale bojowym, że nie wiedział, kogo chce zabić? Ale jak na szaleńca zachowywał się dość spokojnie. Czyżby zatem należał do kategorii tych najgorszych - na pozór opanowanych i spokojnych, a w rzeczywistości zdolnych do zamienienia się w sadystyczną bestię w mgnieniu oka i bez żadnej przyczyny?
Kaldorowi już w dzieciństwie zdarzały się działania niezgodne z zasadą ‘najpierw pomyśl, potem rób’, ale dzisiejszy wyczyn przebił wszystko.

Pierwszy trup miał przebarwioną od działania chmury skórę i fachowo poderżnięte gardło. W kieszeniach miał trzy sztuki złota a za pasem różdżkę, która trafiła do kieszeni Celryna. Z ubrania, podniszczonego nieco, wyglądał na typowego poszukiwacza przygód, z wyglądu - na mieszkańca okolic Anauroch. Tylko co syn pustyni robił w tym miejscu? Trudno sądzić, by się tu zabłąkał w poszukiwaniu wielbłąda.
Interesujący był także pewien ozdobnik.
- Aurayo? Możesz tu przyjść na moment? - poprosił.
Elfka westchnąwszy teatralnie ruszyła niechętnie w stronę pochylonego nad trupem, Celryna.
Odsunąwszy na bok długie, spłowiałe od słońca włosy nieboszczyka Celryn wskazał siostrze niewielki tatuaż, widniejący na szyi, tuż pod uchem.


- Widziałaś kiedyś coś takiego? - spytał. - Tatuaż plemienny? Ale to się nosi w innym miejscu.
Auraya przez chwilę przyglądała się znakowi.
- Nie jestem pewna... Wydaje mi się że kiedyś już miałam styczność z kimś noszącym taki symbol jednak musiało to być dawno temu lub przez krótką chwilę. Myślisz że mogło im chodzić o coś więcej niż nasze sakiewki?
- Od niego się nie dowiem - odparł Celryn. - Ktoś za szybko go zabił, a wywoływanie duchów to nie moja specjalność/
- Skoro nie byłam to ja zostaje tylko jedna możliwość. Powiedz mi proszę, czy nasz braciszek zawsze był takie bezmyślny czy to tylko odkąd ponownie jesteśmy razem?
Celryn udał, że się zastanawia.
- Sama dobrze wiesz, jak czasem dawniej bywało - powiedział. - Do najbystrzejszych, trzeba przyznać, nigdy nie należał. Może po katastrofie mu się jeszcze pogorszyło?
- Najwyraźniej. - Na wspomnienie katastrofy lekko przybladła.
- Sprawdzisz pozostałych?
Celryn skinął głową.

Jak się okazało, leżąca w zaroślach ofiara czaru miała identyczny tatuaż, podobnie jak i jeden z goblinów, chociaż ten ostatni miał w środku dodatkową, żółtą kropkę. Jak wyglądała sprawa z ogrem trudno było ocenić, bowiem ogień alchemiczny spowodował zbyt wiele zmian w jego urodzie.
- Jeszcze dwóch takich - powiedział, po zakończeniu oględzin. - Moda jakaś, czy co... A tak w ogóle to zarobiliśmy trochę złota. Starczy na twoje wino, nawet gdybyś chciała się w nim wykąpać.
- Wykąpać tak. Wino jednak preferuję w kielichu, ewentualnie w karafce.
- Skoro skończyłeś oględziny to może dołączymy do naszego mistrza w myśleniu zanim znowu sobie coś ubzdura i zacznie wbijać sztylety w szyje rosnących przed nim drzew?
Celryn uśmiechnął się, chociaż w tym uśmiechu nie było radości, i skinął głową.
Dosiedli wierzchowców i ruszyli.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-01-2011, 19:32   #52
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Co się z nimi podziało? Czy wystarczyło by opuścili mury cywilizacji by natychmiast zdziczeć? Auraya musiała niechętnie przyznać że sama nie była bez winy. Mimo iż gniew na Kaldroa wciąż płonął w jej żyłach to jednak nie takim ogniem, który przysłoniłby jej udział w całym zamieszaniu. Wszak mogła poczekać aż wszyscy uspokoją się po przeprawie z napastnikami i zwyczajnie zapytać brata o co mu chodziło. Życie nauczyło ją jednak że gdy ktoś raz przystawi sztylet do szyi nie powinno się zwlekać z zabraniem mu tej możliwości na zawsze. W innym wypadku sytuacja mogła się powtórzyć, a szczęście niekoniecznie dopisać.

Ruszyli w dalszą drogę. Wiodła ich ona w serce lasu, który z każdą chwilą stawał się mniej przyjazny trójce wędrowców. Nauczeni doświadczeniem zwracali szczególne baczenie na gęste zarośla zarastające pobocze i stanowiące idealne miejsce na kryjówkę. Na słuchu polegać nie mogli. Deszcz, który wciąż strugami spływał z nieba, zagłuszał wszelkie inne odgłosy. Również wzrok na niewiele im się zdawał w mroku panującym pod kopułami wiekowych drzew. Zostawał więc instynkt i nadzieja na to, że czulsze zmysły zwierząt ostrzegą ich o ewentualnym niebezpieczeństwie.

Elfka starała trzymać się z tyłu. Nie tyle dla samego bezpieczeństwa co dla uniknięcia ewentualnej sprzeczki z Kaldorem, która mogła wybuchnąć nawet w tak niesprzyjających warunkach. Również z Celrynem nie miała ochoty teraz rozmawiać. Niby nie powiedział niczego jednak miała wrażenie że żałuje złożonej im propozycji wspólnej wyprawy. Cóż jednak by się stało gdyby tego nie zrobił, gdyby się wcale nie spotkali. Z nią i Kaldorem sprawa wyglądała dość prosto. W którymś momencie jedno z nich padłoby ofiarą powierzonego im zadania. W ciemnej uliczce, nie rozpoznając się nawzajem. Za jakiś czas znalazłby się zabójca, który otrzymałby zadanie zgładzenia “szczęśliwca” który przeżyłby to starcie. Celryn..? On podróżowałby dalej oddając się swoim tajemniczym zadaniom i praktykując magię. Nigdy nie dowiedziałby się, że był tak blisko odzyskania rodziny. Kto wie, może tak byłoby lepiej?


Coraz mniej kropel spadało na liście i ich głowy. Szum przycichł, odpłynął, a może to oni od niego uciekli. Burza która zdawała się tylko czekać by rozpiąć nad nimi skrzydła swej potęgi, odeszła pozostawiając im jedynie jej przedsmak. Zmarznięci, zmęczeni zmaganiem się z żywiołem natury i tym, szalejącym w nich samych, podążali rozmokłym traktem. Z początku niepewny, z czasem coraz śmielszy księżyc, rozbłysł pełnią swego blasku. Zalani jego światłem mogli bez zbytniego ryzyka przyspieszyć wierzchowce. Gdzieś tam czekało na nich ciepło kominka i kielich wina podany do talerza parującego gulaszu. Czekało też zadanie.


Nim ją ujrzeli, poczuli dym. Od głównego traktu odbijała nieco węższa dróżka prowadząca pod same drzwi rozświetlonego przybytku. Do czułych uszu przybyłych dotarły okrzyki rozweselonych gości którzy schronili się w Jabłku przed gniewną pogoda. W nozdrza uderzył zapach gotowanego jadła.
Po raz pierwszy od dłuższego już czasu, na ustach Aurayi zagościł uśmiech.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 22-01-2011, 00:55   #53
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Cała sytuacja w której się znaleźli była... nużąca. Kaldor nie miał zamiaru przepraszać Aurayi, czy Celryna, jednak w trakcie tej walki "coś" się wydarzyć musiało - przecież ta dwójka nie domagałaby się wyjaśnień ot tak...
A może... faktycznie nic się nie stało, a oni chcieli po prostu...
To też nie miało sensu. Tak jak to, że prawa ręka znów go bolała - a dokładniej ten dziwny tatuaż...

Cholerna wyprawa, nie powinien się na nią godzić. Jedynym plusem było oddalenie się od Jego Pierdolonej Wysokości Resoły, ale i w Luskan dałby sobie z nim radę.
W dalszej części wyprawy Auraya zdawała się go unikać. I bardzo dobrze, nie chciał teraz z nią rozmawiać. Z "braciszkiem" zresztą też nie.

Tak... właśnie... Celryn i ta jego magia. Najpierw magiczne wierzchowce, potem strzały, a na koniec ściany mocy. Kaldor widział "wielce szanownych" magów, którzy potrafili mniej. Cóż takiego jego brat robił przez te wszystkie lata?
Nieważne. Jeśli przyjdzie czas i potrzeba, elf miał pewną tajną broń przeciw magom - nie znał się na czarach za dobrze, ale wiedział że do ich rzucenia potrzeba koncentracji. Jeśli ktoś nie może się skupić, to z czarowania nici.

Nim się zorientował, było już ciemno i musieli znaleźć schronienie. W tym celu zboczyli z głównej drogi i dość szybko znaleźli niewielki przybytek który już z daleka tętnił życiem.
Uradowany Kaldor ponaglił wierzchowca, by szybciej znaleźć się w ciepłej izbie z gorącą strawą.
Zsiadł z konia, rzucił stajennemu dwa srebrniaki na zachętę dobrego traktowania zwierzęcia i wszedł wraz z rodzeństwem do środka.
A tam... było spokojnie. Pot, śpiewy, rozmowy, piwo i różne pieczenie urozmaicały atmosferę wewnątrz izby dzięki czemu zabójca czuł się... swojsko.

Z pokojami i strawą dla nich nie było problemów, jednak...
- Psze pana, pan jest elf prawda? - spytał dziwnie piskliwy głos obok niego, kiedy usiedli przy stole. Odwróciwszy się, ujrzał człowieczka mikrej postury, z dziwnym blaskiem w oczach. Był młody, nawet wedle ludzkiej miary.

Kaldor często wykorzystywał takich jak oni - wszystko wszędzie widzieli, jednak ich nikt nie dostrzegał. Nie to, że umieli magicznie stawać się niewidzialni - po prostu nikt na nich nie zwracał uwagi. Jednak mimo całej tej użyteczności, zabójca miał do takich osób wyłącznie pogardę i być może nienawiść. Za bardzo przypominali mu jego samego, kiedy kilkanaście lat wcześniej dopiero co przybył do Luskan. Ech... złe czasy.
- Odczep się. - zbył chłopaka, który jednak nie dawał za wygraną.
- Bo ja słyszałem, że elfy są piękne i pełne gracji. To wiem, że ta pani - wskazał palcem na Aurayę. - na pewno jest elfką. Ale pan to jakiś dziwny jest...
- Idź męczyć kogo innego, co? - Kaldor zdusił kotłującą się w nim wściekłość. - Albo sprawdź czy nie ma cię za drzwiami.
- Wszyscy mi to powtarzają! - wyżalił się chłopak. - Ale co to w ogóle znaczy? Przecież teraz mnie tam nie ma, a jak tam pójdę to będę... więc po co tam iść?

Tym razem zabójca nie wytrzymał. Złapał człowieczka za fraki i bez wysiłku podniósł z ziemi samemu wstając.
Z takim wrzeszczącym i wyrywającym się chłopakiem przeszedł od ich stolika, do drzwi, które otworzył i najzwyczajniej w świecie wyrzucił człowieczka na zewnątrz.
- O, zobacz. Jednak jesteś za drzwiami. - prychnął zabójca, po czym je zamknął.

- Panie... jak to tak, chłopaka wyrzucać za drzwi na mróz? - oburzył się gospodarz.
- Gdyby mnie słuchał, to by tam nie wylądował. Nie powtarzajcie jego błędów dobrodzieju. - zabójca prześwidrował karczmarza wzrokiem i ten momentalnie uznał, że czyszczenie kufli brudną szmatą jest o wiele lepszym zajęciem, niż dyskutowanie z elfem.

- To na czym skończyliśmy? - spytał jakby nigdy nic przysiadając się z powrotem do stolika. - Coś o jutrzejszym dniu chyba mówiliście?
 
Gettor jest offline  
Stary 05-02-2011, 11:58   #54
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
"Czerwone Jabłko" okazało się owocem jakby nieco podgniłym. I nie chodziło tu bynajmniej o stopień nadwyrężenia ścian, lecz - przede wszystkim - o jakość obsługi i jakość serwowanych potraw.
Oczywiście dla kogoś, kto spędził kilka miesięcy w dziczy, byłoby to uosobienie wszystkich luksusów, ale, na swoje nieszczęście, Celryn niedawno jeszcze bawił w dużo lepszym lokalu i miał skalę porównawczą.
Trzy obsługujące gości panienki wyglądały na nieco... zużyte, a ich wdzięki na nadgryzione zębem czasu lub nadmiernie intensywnym życiem towarzyskim. Wygląd fartucha barmana mógłby sugerować, że ostatnio służył jako ścierka do podłogi, jednak podłoga z kolei wyglądała, jakby takiej ścierki nie widziała od paru tygodni. Wlewające się z kuchni zapachy świadczyły o tym, że szef kuchni nie przejmował się zbytnio żołądkami klientów. Ci ostatni zaś, mniej czy bardziej licznie zgromadzeni przy stołach, zdawali się nie dostrzegać licznych mankamentów tego miejsca, pochłaniali z zapałem potrawy i trunki oraz panienki z obsługi. Wzrokiem oczywiście, chociaż znaczna część usiłowała przejść od spojrzeń, do czynów i wyciągali ręce, by poklepać lub podszczypnąć przechodzącą obok 'okazję'. Te z kolei wywijały się zręcznie, a co bardziej natrętny oberwał ścierką.
'Nic za darmo', zdawała się brzmieć dewiza zakładu, o czym szybko przekonał się jeden z gości, który zaczął się nachalnie dobierać do biustu jednej z dziewczyn. Nim zdążył się obejrzeć zbudowany jak szafa ochroniarz otworzył nim drzwi, co spotkało się z radosnymi gwizdami i okrzykami aprobaty.
Sposób, w jaki Kaldor pozbył się zaczepiającego go natręta nie wywołał również niczyjego sprzeciwu. Z wyjątkiem barmana, ale z jego strony był to chyba odruch, bowiem nie podjął dalszej dyskusji z Kaldorem.

- Co podać?
Dziewoja, która zadała to pytanie, pochyliła się nieco w stronę Kaldora, prezentując znaczną część swych wdzięków tudzież uśmiech.
- Zamów co chcesz - powiedział Celryn. - Ja zamienię parę słów z barmanem.
- Weźmiemy dziczyznę
- odparł pewnie Kaldor odpytając kobietę od siebie dłonią. W miarę delikatnie. - I trochę piwa, o ile nie ma nic innego. Pasuje? - spytał na koniec swoją “rodzinkę”.
- Z dziczyzny jest sarnina, dzik i zając. - Z twarzy dziewczyny uśmiech nie zniknął, nawet jeśli poczuła się dotknięta. - Wino też mamy - dodała z dumą.
- To dla mnie dzik i trochę wina pod tego dzika - powiedział Celryn wstając z miejsca.
- Więc ja wezmę zająca i wina - odparł zabójca. - A ty, siostro?


Celryn nie czekał, aż Auraya skończy składać zamówienie. Trzeba było jak najszybciej załatwić swoje sprawy, a potem najwyżej zadbać o przyjemności dla ciała.
- Szukam pana Andodulin - powiedział do barmana. Zagadnięty odłożył pucowany kufel i spojrzał na Celryna. - Muszę mu przekazać wieści od Baatusa. Pilne wieści.
Mówią, że każdego można kupić. Barman wyglądał na takiego, co za sztukę złota sprzedałby nie tylko matkę-staruszkę, ale i siostrę na dodatek. Jednak Celryn wolał nie uciekać się do przekupstwa. Mały czar sprawił, że barman natychmiast uwierzył w te słowa.
- Pan Andodulin czeka na te informacje - powiedział. - Jest na piętrze, w pokoju po prawej stronie. Ale... ma gości - dodał. - Bardzo ważnych. I prosił, by mu nie przeszkadzać.
- Te wieści są jeszcze ważniejsze
- stwierdził z całym przekonaniem Celryn. I barman bez problemów uwierzył.

Drzwi nie były na tyle solidne, by wytłumić dochodzące ze środka odgłosy. A te otwarcie mówiły o tym, czym zajmują się Allacard Andodulin i jego goście. Zgodnie z oczekiwaniami Zgniłe Jabłuszko dostarczało swym gościom rozrywek wszelkiego rodzaju.
Sztuka przebierania się nie była Celrynowi obca, zaś wspomagana magią potrafiła sprawiać prawdziwe cuda. Po sekundzie przed drzwiami pokoju stał - wypisz, wymaluj - Baatus.

W ostatniej chwili Celryn powstrzymał się przed naciśnięciem na klamkę. Intuicja?
Drzwi były zabezpieczone zaklęciem, o czym poinformował go pospiesznie rzucony czar. Imć Andodulin nie był widocznie taki głupi, chociaż korzystał z usług mało rozgarniętych pomocników.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-02-2011, 13:17   #55
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
- Poproszę sarninę i wina. - Uśmiechając się do dziewczyny składała zamówienie jednocześnie rozglądając się wokoło.
- Widzę, że trochę tu marudnie. - Głośny śmiech i stuk kufla o kufel, dość wyraźnie przeczył jej stwierdzeniu. - Muzyki by się trochę przydało. Czy nie macie tu jakiegoś grajka?

Dziewoja wyprostowała się, wzrokiem przeczesała salę po czym zwróciła swe spojrzenie na elfkę.
- Swojego nie mamy, ale jest tu dwóch co instrumenty ze sobą mają. Tyle, że ja ich jeszcze nie słyszałam grających jeno jednego z nich latającego - skinęła w stronę Kaldora - z lekką pomocą towarzysza panienki. Drugi jak zasiadł przy kominku tak siedzi i tylko wino żłopie, a przynajmniej znika ono z jego kielicha, bo żeby do ust szkło przykładał to żem jeszcze nie widziała.

Skłoniła się i czym prędzej do swych zajęć powróciła ponaglana ostrym spojrzeniem karczmarza. Auraya z miejsca o niej zapomniała, śledząc wzrokiem Celryna, który kroki swe skierował w stronę schodów na piętro prowadzących. Najwyraźniej braciszkowi bardziej na wykonaniu zadania niż na jej wygodach, zależało. W przeciwnym bowiem razie pozwoliłby najpierw zjeść i kąpieli zaznać by siły nadwyrężone walką i podróżą zregenerować. Kto wie kiedy następna ku temu okazja się trafi?

- Powiedz mi Kaldorze, czy nasz brat zawsze był w gorącej wodzie kąpany gdy szło o jakieś zadanie? - Zapytała siedzącego obok elfa, jednak ani myślała czekać na jego odpowiedź.

Chwyciła w dłoń lutnie, lekko trąciła jej struny. Dźwięk czysty poszybował ku powale, pomruk zadowolenia z jej piersi wydobywając. Była niemal pewna, że się Celrynowi na górze nie przyda, a co najwyżej przeszkodzić mu może. Nie wiedziała jakie dokładnie ma plany gdyż czasu na rozmowę o nich jakoś brakło. W razie jednak gdyby do przepychanek doszło, a wśród ciżby tłoczącej się w sali byli Andodulina towarzysze, dobrze by było gdyby nie byli w stanie na pomoc ruszyć. Sposobów na to było kilka. Jednym z nich burdy wszczęcie było, jednak ani na to ochoty nie miała ani pewności co do skuteczności. Mogła też karczmarza wypytać którzy to i nieco kobiecymi walorami czujność ich i wierność towarzyszowi przytłumić. Na ten sposób jednak czasu było trzeba, a nie wiedząc ile go posiada nie chciała zbytecznie ryzykować.

Po raz kolejny zwinnych palców pieszczotą lutnię do życia przywróciła. Był to dźwięk krótki jak poprzedni, jednak niosący z sobą zawołanie. Spójrz na mnie, uszu nadstaw, umysł otwórz. Korzystała z tej metody od chwili gdy dotarło do niej, że talent który posiada ma też inną, przydatną w jej drugim życiu, stronę.

- Będzie lepiej bracie gdy uszy zatkasz lub do Celryna dołączysz.

Nie chciała tego mówić. Kaldor wciąż znajdował się na liście osób, którym nie należy ufać. Był jednak jej bratem, a to stawiało go nieco wyżej niż zebrane w karczmie moczymordy. Niewiele wyżej, ale zawsze.
Po raz trzeci instrument obudził się do życia. Tym jednak razem dźwięk jaki się z niego wydobył nie przeminął po chwili, lecz trwał wypełniając swą mocą cztery ściany głównej sali w Czerwonym Jabłku. Snuł opowieść o smutnym losie młodych kochanków. Wdzierał się w serca i umysły na nowo budząc ich do życia by po raz kolejny kochali, tęsknili i cierpieli. Milkły śmiechy i pijackie okrzyki. Dziewczęta porzuciwszy swą pracę siadały przy stołach. Karczmarz zasłuchany w melodię, coraz wolniej pocierał brudną ścierką równie brudny kufel. Nawet mysz, która odważnie wychyliła swój ciekawski nosek z bezpiecznego mroku dziury za kominkiem, przysiadła by swymi małymi uszami łowić bardzi czar.

Mimo iż opowieść należała do tych, które darzyła specjalnymi względami i chętnie dźwięki instrumentu własnym głosem okraszała to jednak tym razem z jej ust nie padło ani jedno słowo. Zamiast tego w całości skupiła się na mocy w niej drzemiącej i właściwym jej pokierowaniu. Razem z melodią podążała do tych dusz i serc. Widziała ich smutki, radości i nie spełnione nadzieje. Kosztowała drzemiącą w uczuciach energię spijając ją by własne nadwątlone siły zregenerować. Nie brała zbyt wiele, ot tyle by czuli dzień który przeminął i noc w tym przybytku spędzoną. By ich powieki obciążone piaskiem czasu opadły, dając wytchnienie oczom i ciału, gdy moc muzyki wreszcie władzę nad nimi przejęła. Usypiali jeden po drugim tam gdzie siedzieli, kładąc głowy na stołach lub opierając je o ściany przybytku.
Wszyscy z wyjątkiem jednego.

Uniosła powieki by spojrzeć w jego stronę. Siedział przy kominku, skryty w jego cieniu, przyczajony. Ubranie które miał na sobie, nosiło ślady długich podróży i licznych przygód. Szare obecnie, w czasach swej świetności pysznić się musiało soczystą czernią. Sploty jasnych, niemal białych włosów sięgały do ramion i błagały by je przyciąć i ewentualnie umyć. Jednak nie to przykuło jej uwagę. Tym co skupiło jej uwagę była dłoń nieznajomego kreśląca znaki na brudnym blacie. Czyżby ochrona przed jej czarami? Nim jednak zdążyła wymyślić co w takim razie powinna uczynić, mężczyzna pochylił przesunął się nieznacznie by po coś sięgnąć. Auraya przerwała grę. Znała go, a raczej widziała kilka razy. W karczmach, w których występowała, w miastach które mijała. Zawsze gdzieś na obrzeżu tłumu, w kącie, w cieniu... Przyczajony...

- Pozwolisz milady, że się przyłączę? - Aksamitny głos wyrwał ją z odmętów przeszłości.

- Słucham? - Zapytała niezbyt przytomnie, zastanawiając się jednocześnie gdzie są bracia i ile im zajmie przyjście na pomoc gdyby tego potrzebowała.

- Do twej gry, milady. - Uśmiech jaki rozjaśnił jego przystojną twarz zachęcał do grzechu, jednak nie sięgał czarnych oczu, które uważnie śledziły jej ruchy.

W dłoni trzymał niezbyt długi, drewniany przedmiot. Flet, podpowiedział głos w jej głowie. To tylko flet. Z tym, że jej lutnia też wyglądała na tylko lutnię. Niezdecydowana ale i zaciekawiona, odpowiedziała podobnym do jego, uśmiechem.

- Skoro nalegasz, panie... - Trąciła struny.

- To dla mnie zaszczyt, milady. - Rzekł unosząc instrument do ust.

Zaczęła grać. Melodia była dość znana i popularna. Zazwyczaj towarzyszyły jej słowa opiewające przygody ludzkiej pani rozkochanej w urokach młodych, męskich ciał i ich przydatności w jej łożu. Tym razem musiało się bez nich obejść, co jak stwierdziła po chwili, było zbawienne. Zamiast bowiem karczemnej pieśni, w Czerwonym Jabłku rozbrzmiała melodia która byłaby w stanie rozgrzać serce umarłego. Odgrodzeni od świata, złączeni spojrzeniami, pogrążyli się w otchłani czarów.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 17-02-2011, 22:11   #56
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
- Będzie lepiej bracie gdy uszy zatkasz lub do Celryna dołączysz. - powiedziała Auraya, co było dla Kaldora bardzo niespodziewane. Nikt jeszcze go z sali nie wyprosił, a tym bardziej nie nakazał zatkania uszu...
Elf zdecydował się na to pierwsze, z oczywistych powodów. Właściwie było mu to na rękę - idąc schodami na górę uśmiechnął się kącikiem ust i rozwinął malutką karteczkę, którą mu "ktoś" wręczył ukradkiem.

O dołączeniu do swojego brata nie myślał ani przez chwilę. Zresztą, nigdzie go na piętrze nawet nie widział - był tam tylko jakiś człowiek, jakich wiele było tamtego wieczora w zajeździe.
Widząc treść wiadomości, oczy elfa rozbłysły szmaragdowym blaskiem. Zamknął się w pokoju i przygotował do spotkania z nadawcą wiadomości. Odłożył jednak sztylety na łóżko - nieużywana broń wisząca swobodnie u pasa bardzo by mu przeszkadzała, a ukrytych noży w ubraniu miał aż nadto.

Zamiast tego wyciągnął z plecaka gruby, acz krótki metalowy pręt.
- Ileż ja się naczekałem, żeby cię wreszcie wypróbować. - wymamrotał pod nosem, łamiąc przy tym kolejną magiczną gałązkę.

* * *

Plan był doskonały. Hrabia Resoła i, co ważniejsze, gildia zabójców hojnie go wynagrodzą. Jego, Anawelda, za schwytanie Cykady. Po prostu nie mogło się nie udać.
Wiadomość-wabik, jaką "podesłał" elfowi była tak przyjazna i obiecująca, że ten po prostu przyjdzie do pokoju i... to będzie jego koniec.

Może i Cykada był dobrym skrytobójcą, ale raczej nie wojownikiem. A nawet gdyby był, to dwóm wielkim, umięśnionym orkom, którzy czekali po obu stronach drzwi, raczej nie da rady.

Nadeszła chwila prawdy - drzwi otworzyły się... powoli... do zewnątrz...
Ale nikogo za nimi nie było.
- Może wiatr wziął i otwarł, czy co? - odezwał się jeden z osiłków zaglądając na korytarz.
- Jaki wiatr, ty matole! - Anaweld skrzywił się. Fałszywy alarm... - Zamknij te drzwi, ośle. Czekamy dalej.

Jak tylko ork puścił klamkę, zaryczał wściekle łapiąc się za pierś z której niespodziewanie trysnęła krew prosto na boczną ścianę i drugiego z osiłków. Który zresztą również zaczął przeraźliwie wrzeszczeć chwilę później, zalewając cały pokój gęstą posoką.
Sęk w tym, że część krwi wydawała się lewitować w powietrzu.

- Mam cię, skurwielu! - krzyknął tryumfalnie Anaweld. Jednocześnie wyciągnął różdżkę zza pazuchy i wymówił słowo-wyzwalacz.
Gęsta i z pewnością lepka sieć wystrzeliła z jej czubka, by powędrować w kierunku krwi stojącej w powietrzu i trafić... w barierę ochronną w kształcie ogromnego walca, która stała się widoczna tylko na krótką chwilę.
Jednak atak był wystarczający, by rozproszyć niewidzialność i oczom czarodzieja ukazała się zakapturzona, zakrwawiona postać, dzierżąca długą włócznię o dwóch ostrzach.


- Dzięki. - powiedział nieoczekiwanie Cykada, podchodząc do człowieka. - Byłem ciekaw, czy amulet działa.
Następnie szybkim ruchem, od niechcenia, wytrącił mu różdżkę z ręki i przygwoździł włócznią do ściany, dusząc go przy okazji.
- A skoro już tak sobie stoimy i rozmawiamy twarzą w twarz, odpowiesz mi na kilka pytań. - zakończył zabójca, puszczając czarodzieja i wbijając mu ostrze w stopę.

W pokoju, i z pewnością nie tylko, rozległ się krzyk bólu. A wkrótce potem również i agonii.
 
Gettor jest offline  
Stary 19-02-2011, 23:34   #57
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Gdy zamilkły instrumenty cisza, która spowiła izbę stała się niemal bolesna. Jednak nie przerwali jej od razu. Trwali w niej zatopieni we własnych spojrzeniach. Zniewoleni na własne życzenie, otuleni czarem który wyrwał się ich zamysłom i uformował za pomocą pragnień. Przyspieszony oddech elfki, ogień w oczach mężczyzny. Ich ciała błagające o wzajemny dotyk, chwilę pieszczoty, muśnięcie oddechu, słodki pocałunek szkarłatnych ust.

- Pani … - Schrypnięty głos nieznajomego pierwszy przerwał ciszę.

Drżąca dłoń ujęła kielich z winem, które w chwilę później znikło w wysuszonym gardle. Auraya nie była pewna czy głos, który wydobył by się z jej nabrzmiałych warg, nie zabrzmiałby podobnie. Czuła się dziwnie osłabiona, a jednocześnie pełna siły. Kimkolwiek był jej towarzysz, posiadać musiał kunszt, który śmiało mógł równać się z jej własnym. Czy tylko w kwestii martwego instrumentu? Czy te same dłonie dotykające jej rozpalonego ciała byłyby w stanie wydobyć z niej melodię godną harfy erosa? Była niemal pewna, że byłby w stanie tego dokonać. Wtargnąć w nią, wykraść krzyk rozkoszy, zniewolić.

- Pani? - Tym razem jego głos brzmiał pewnie.

Odgrodziła się od własnych fantazji by wstać i trzymając przed sobą lutnię, całkiem jak tarczę, powiedziała.

- Racz wybacz, jestem zmęczona. Muszę już iść do... - No tak, pokoju jeszcze nie wynajęli.

Czując się nagle dziwnie bezbronna spojrzała bezradnie na schody po czym słysząc zbliżające się do niej kroki, na flecistę.

- Nie masz gdzie pójść, prawda? Twój czar uśpił gospodarza, który nie zdążył wam wynająć pokoju. Twoi bracia są zajęci własnymi sprawami, a ty, moja pani, zostałaś porzucona i zdana na własne towarzystwo. Pozwól ... - chwycił jej dłoń, delikatnie, a zarazem na tyle mocno by nie mogła jej wyrwać. - że zaproponuję ci swoją gościnę.

Czując jego dotyk na swojej skórze, mimowolnie zadrżała.

- Zimno ci? - Zapytał z błyskiem w czarnych oczach.

- Nie... To znaczy tak, trochę tu zimno. - Wydukała niczym podlotek co to po raz pierwszy spod matczynych skrzydeł został wypuszczony.

Odwróciła się z zamiarem haniebnego odwrotu i skrycia się za plecami Celryna.

- Chodź, nie sprzeciwiaj się. Przecież nie możesz tu zostać sama. - Kuszące słowa, wypowiedziane tuż przy jej uchu. Ciepły oddech owionął delikatną skórę szyi. Wprawnym ruchem uniósł jej gęste, czarne włosy.
- Zaopiekuję się tobą. Zaufaj mi, moja pani. Czekałem na ciebie.. Czekałem tak długo, że niemal straciłem nadzieję. - Suche, gorące usta musnęły czułe miejsce tuż pod linią włosów.

Westchnęła czując jak jej nogi odmawiają posłuszeństwa. Oparła się o twardą niczym skała, klatkę piersiową nieznajomego.

- Poddaj się. Zaprzestań walki. Zaufaj swemu ciału, ono wie lepiej. - Szeptał jednocześnie odbierając jej lutnię i kładąc ją na stole.
- Od tej chwili należysz do nas. - Powiedział biorąc ją na ręce, a ona ze zdziwieniem doszła do wniosku, że niczego bardziej nie pragnie jak tego by należeć do....

- Nas? - Zapytała głosem, w którym pobrzmiewało senne lenistwo.

- Wkrótce zrozumiesz.

Oczywiście miał rację, a ona jak głupia próbowała się bronić. Pora zacząć zachowywać się jak na odpowiedzialną dziewczynę przystało. Zarzuciła mu ręce na szyję i wtuliła się w muskularne ciało, które tak przyjemnie chroniło przed chłodem nocy gdy opuścili rozjaśnioną izbę karczmy pod Czerwonym Jabłkiem.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 20-02-2011, 12:19   #58
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Aby widzieć coś na odległość nie jest potrzebna kryształowa kula. Nawet najbardziej nierozgarnięty adept sztuki magicznej potrafi szpiegować na odległość swą ofiarę. Ale są też magiczne urządzenia, popularne zwłaszcza w Wschodzie, wśród tych, którym nie chce się marnować magicznej energii na dość trywialne sprawy.
Powiadają, że niektóre magiczne zwierciadła potrafią przekazywać nie tylko obraz czy dźwięk, ale nawet zapach. W porównaniu z nimi to, którym dysponował Celryn było, prawdę mówiąc, zwykłą zabaweczką. Ale w zupełności wystarczającą do celów, w jakich było wykorzystywane.
Celryn oparł się wygodnie o ścianę, a następnie wyjął z torby niewielkie lustereczko, swobodnie mieszczące się w dłoni. A potem wystarczyło wypowiedzieć imię.

Powierzchnia lustra pokryła się mgłą, potem przebiegły przez nią drgania, wreszcie obraz rozjaśnił się.
Odgłosy dochodzące zza drzwi nie kłamały. Allacard Andodulin był zajęty i to bardzo. Przebywające w pokoju panie starały się umilić mu życie, zaś Celrynowi było niemal przykro, że musi przerwać tę sielankę. Ale żywot ludzki nie składa się z samych przyjemności...

Odgłosy rzezi, jaka miała miejsce w jednym z sąsiednich pokojów były zbyt ciche, by zakłócić przebieg erotycznych igraszek, ale wrzask mordowanego człowieka już nie.
Celryn schował lusterko w momencie, gdy jedna z panienek, pospiesznie owinąwszy się w prześcieradło, wyjrzała na korytarz by sprawdzić źródło hałasu. Czar, przed chwilą jeszcze blokujący drzwi, zniknął zanim dziewczyna chwyciła za klamkę, tym samym oczyszczając drogę dla Celryna.
- Tu nie wolno... - zaczęła panienka, gdy Celryn, dość bezczelnie, przecisnął się obok niej do środka pokoju.
Allacard okazał się prawdziwym zawodowcem, który interesy przedkładał nad wszystko, nawet nad rozkosze łoża. Ledwo ujrzał ‘Baatusa’ odsunął od siebie zajmujące się nim panienki i usiadł.
- Załatwione? - spytał.
Celryn-Baatus skinął głową.
- Tak - zapewnił.
Dobre przebranie zapewnia i identyczny wygląd, i identyczny głos. W ten sposób można zwieść każdego, nawet własną żonę i kochankę.
- Już was tu nie ma!
Allacard rzucił dziewczynom kilka monet, a potem ponaglającym gestem wygonił je z pokoju. Wybiegły tak jak stały, przyciskając do gołych piersi zwinięte w kłąb suknie.
Fałszywy Baatus rzucił na stół sakiewkę, ze znanym wszystkim ‘znakiem’ Celryna, przedstawiającym bogato zdobioną literę C.


Oczy Allacarda zrobiły się wielkie jak spodki.
- Tarrakam ibn Manhor mnie ozłoci - powiedział. Zerwał się z łoża i tak jak stał ruszył w stronę stołu.

Gdyby tu była Auraya, to z pewnością doceniłaby piękno jego ciała. Celryn nie miał takich inklinacji. Poza tym nie miał zamiaru czekać, aż Allacard sprawdzi zawartość sakiewki.
W nocy należy spać, więc południowiec legł na podłodze, zmożony nagłym napadem snu, co umożliwiło Celrynowi, sprawcy owej nagłej senności, zajęcie się nie tylko Allacardem, ale i jego ekwipunkiem.
Ściągał właśnie z palca śpiącego mężczyzny ozdobny pierścień, gdy skrzypnięcie drzwi oznajmiło przybycie niespodziewanego gościa.
 
Kerm jest offline  
Stary 21-02-2011, 14:49   #59
Konto usunięte
 
Midnight's Avatar
 
Reputacja: 1 Midnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputacjęMidnight ma wspaniałą reputację
Obudzila się sama w ogromnym łożu. Zdezorientowana powiodła spojrzeniem po kamiennych ścianach, podłodze i masywnych, drewnianych drzwiach wzmocnionych żelaznymi sztabami. Jedynym źródłem światła było słońce, którego promienie wpadały przez maleńkie okienko umieszczone pod wysokim sufitem. Czując jak strach zaciska swe zimne palce na jej gardle, zerwała się z łoża. Chłód ciągnący od posadzki niczym ostre szpilki wbił się w jej nagie stopy. Zamiast ubrania w którym podróżowała miała na sobie jakąś zwiewną, półprzezroczystą szatę w kolorze nieba o poranku. Zdecydowanie nie był to strój będący jej własnością. Nie przypominała sobie również żeby coś takiego na siebie wkładała. Mało tego, nie pamiętała nawet w jaki sposób znalazła się w tej celi, bo nie dało się ukryć, że było to miejsce do przetrzymywania osób wbrew ich woli. Skoro jednak była więźniem to co, do diabła, robiło tu to wielkie łoże. Nie mówiąc już o tym, że w życiu nie słyszała aby więźniów ubierano w takie zwiewne szatki. No, o ile nie są to kobiety przeznaczone do łożnicy jakiegoś bogatego jegomościa. Wyglądało na to, że właśnie taki los miał ją spotkać. Co za idiota mógł wytypować ją do takiej roli? Bezmuzgowiec jeden... Czy ona wygląda na bezbronną panienkę co to sobie pozwoli używać na jej własnym ciele? Gdzie podział się Celryn z Kaldorem? Gdzie jej lutnia, sztylety... Zerknęła na dłonie. Przynajmniej pierścień jej zostawiono.

Nie zwarzając na zimno, zaczęła krążyc po owalnym pomieszczeniu niczym dzikie zwierze. Komnata znajdowała się więc w wieży. Wspaniale! Zawsze chciała zostać księżniczką zamkniętą w wieży i uratowaną przez księcia na białym koniu. Niech go szlag trafi... Gniew był całkiem dobrą bronią do walki ze strachem. Spróbowała otworzyć drzwi - zamknięte. Wspinaczka w stronę okna też na niewiele się zdała poza paskudnym skaleczeniem na wewnętrznej stronie dłoni. Właśnie zabierała się za przeszukanie łóżka gdy dźwięk klucza poruszającego się w zamku, zmusił ją do porzucenia palnów. Starając się nie hałasować, co było banalnie proste wziąwszy pod uwagę brak jakichkolwiek przeszkód na jej drodze, stanęła tuż za drzwiami. O ile osoba, pragnąca dostać się do środka nie trzaśnie nimi i nie zrobi z niej cieniutkiego placka, powinno się jej udać obezwładnić drania. Kto wie, może będzie miał przy sobie sztylet lub inna broń. Może nawet pęk kluczy dzięki któremu będzie mogła otworzyć pozostałe drzwi, bo z całą pewnością jeszcze jakieś drzwi musiały w tej wieży być. Ewentualnie może biedaka rozebrać i wejść w jego skórę. Kto wie, może stanie się cud i będzie miał na sobie gustowną tunikę, damskie spodnie i ewentualnie kubraczek podbity futerkiem.

Skrzypnęły zawiasy wprawiając jej ciało i umysł w stan najwyższej gotowości. Drzwi zostały otwarte, na szczęście nie całkiem. Pierwsza pojawiła się taca, srebrna, kunsztownie zdobiona. Wraz z nią dzban pełen czerwonego płynu oraz talerz z chlebem i plastrami szynki. Tacę trzymały dłonie odziane w nabijane ćwiekami rękawice. Zaczyna być interesująco - stwierdziła w myślach. Za nimi podążyła reszta, zdecydowanie męska i odziana w skórzaną zbroję. Jej spojrzenie natychmiast wyłowiło rękojeść sztyletu lśniącą zapraszająco w pochwie przy pasie. Zapewne służył do krojenia chleba, ale jej to zbytnio nie przeszkadzało.

Otoczona krótko przyciętymi, brązowymi włosami głowa, zaczęła się obracać wraz ze wzrokiem, którym mężczyzna zaczął przeczesywać pomieszczenie. Odczekała, aż dojdzie do wniosku, że więzień ukryć się musiał za łóżkiem. Dzięki temu stawał plecami do niej umożliwiając atak z zaskoczenia. Jeszcze tylko chwila, jeden cichy krok w jego stronę. Uderzyła wyrywając sztylet i zadając szybki cios w szyję. Delikatnie jej to nie wyszło. Ostrze zamiast zagłębić się w ciało, przecięło je tylko, aczkolwiek dość głęboko. Odgłos naczyń zderzających się z twardą podłogą dołączył do wrzasku który wydobył się z gardła jej ofiary. Próbując jedna dłonią zatamować krew, a drugą wydobyć miecz, obrócił się w stronę z której nadszedł atak. Byłaby głupia gdyby tam została. Gdy nieznajomy skierował uwagę na drzwi, Auraya zadała kolejny cios, tym razem celny, wbijając sztylet w jego gardło aż po rękojeść. Nie udało się jej wyrwać go, więc po raz kolejny odstąpiła od mężczyzny na bezpieczną odległość nasłuchując jednocześnie czy zamieszanie jakie spowodowała nie ściągnęło dodatkowych kłopotów w postaci bystrzejszych przeciwników. Jednak jedynym dźwiękiem jaki dotarł do jej uszu był odgłos krztuszącego się własną krwią, mężczyzny.

- Mam cię nie nauczyła, że się kobiety wbrew jej woli nie przetrzymuje? - Warknęła w jego stronę siłą woli powstrzymując się przed kopnięciem leżącego.

Podeszła do łóżka i otarła ręce oraz twarz, na których były trochę krwi. Spojrzała na umierającego. Jego zbroja zdecydowanie się nie nadawała. Postanowiła, że odczeka jeszcze chwilę, aż upływ krwi całkiem go osłabi po czym zabierze jego pas wraz z mieczem i sztyletem.


Ostrożnie pokonując dość strome i nieco zaniedbane schody, starała się robić jak najmniej hałasu. Trzymany w pogotowiu miecz, ciążył jej w dłoni. Nie była przyzwyczajona do jego ciężaru ani wielkości. Jednak wedle starego przysłowia - darowanemu koniowi w pysk się nie zagląda - nie miała zamiaru narzekać. Dwa razy omal nie spadła. Krwawiące stopy, poranione drobnymi kamieniami będącymi zapewne fragmentami ścian, coraz bardziej dawały się jej we znaki. Klnąc w myślach na czym świat stoi obmyślała rodzaje śmierci, której zakosztuje sprawca jej cierpień.

Wreszcie dostrzegła światło. Blask padający na ścianę zdawał się drgać przybierając coraz to nowe formy. Ogień. Nie czuła dymu więc musiał płonąć w kominku lub zostać stworzonym przy użyciu magii. Z pierwszym nie było problemu. Z drugim problemów było aż za dużo.
Ostrożnie, by za wcześnie nie zdradzić swojej obecności, wyjrzała zza zakrętu. Schody kończyły się dużą salą. Ze zdziwieniem zauważyła, że nie ma w niej okien, a przynajmniej żadnego nie widziała. Kamienne ściany, bardzo podobne do tych w jej celi, pokrywały zdobne gobeliny przedstawiające sielskie sceny na łonie natury. Przynajmniej dwa z nich ukazywały pary będące w trakcie miłosnych uniesień. Połowę sali zajmował masywny stół z ciemnego drewna. Stało przy nim trzynaście pustych obecnie, krzeseł. Była to jedna tylko jedna część sali. Drugą zajmował ogromny kominek przy którym postawiono dwa, wyglądające na wygodne, fotele. Pomiędzy nimi stał stolik, a na nim karafka oraz dwa puchary.

- Już mnie opuszczasz, Aurayo Andulvar? - Omal nie podskoczyła słysząc męski głos dobiegający z fotela stojącego tyłem do schodów.

Była pewna dwóch rzeczy. Tego, że w sali jeszcze chwilę temu nie było nikogo oraz tego, że zna ten głos. Gdzieś z mroków pamięci wypłynęły obietnice, kuszące zapewnienia.

- Kim jesteś? - Zapytała robiąc dwa niepewne kroki w stronę kominka.
 
__________________
[B]poza tym minął już jakiś czas, odkąd ludzie wierzyli w Diabła na tyle mocno, by mu zaprzedawać dusze[/B]
Midnight jest offline  
Stary 28-02-2011, 11:59   #60
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Przeklinając własną bezmyślność i niezamknięcie drzwi ‘Baatus’ spojrzał na nowo przybyłego. A raczej nowo przybyłą, bowiem w drzwiach stała, z otwartymi do krzyku ustami, postawna blondynka.
- Wabak kutu! - rzucił szybko Celryn i potencjalny krzyk zamienił się w przeraźliwy pisk, gdy wokół niewiasty zakłębił się tłum czarnych żuczków, siadających gdzie popadnie i włażących w oczy, uszy, usta i pod ubranie.
Pisk umilkł natychmiast, zaś kobieta zaczęła zdzierać z siebie suknię, chcąc jak najszybciej strącić z siebie oblegającą ją chmarę owadów. Walka była (o czym Celryn nie zamierzał jej informować) z góry skazana na przegranie, bo choć kobieta zrzucała z siebie szatki szybciej, niż tancerka z Ormpuru i wymachiwała rozpaczliwie trzymanymi elementami odzienia, żuczki nie ustępowały. Wprost przeciwnie - korzystając z coraz łatwiejszego dostępu do ciepłego ciała oblepiały ją coraz szczelniejszą, czarną warstwą. Miejscami, tam, gdzie żuczków gromadziło się za dużo, odrywały się pod własnym ciężarem, zostawiając kawałek białego ciała, stający się miejscem lądowania kolejnych skrzydlatych ‘napastników’.
Czarno-białe widowisko skończyło się nagle, gdy kobieta, przytłoczona nadmiarem wrażeń, zemdlała.

Celryn wciągnął ją do pokoju i zamknął starannie drzwi. Kolejny gość - to już by była przesada. Aż dziw, że pisk niewiasty nikogo nie sprowadził mu na kark. Z drugiej strony... “Czerwone Jabłko” zapewne widziało i słyszało dużo ciekawsze rzeczy...

Po chwili żuczki zniknęły, a Celryn miał w torbie najwartościowsze rzeczy z dobytku Allacarda oraz dwoje golasów na podłodze.
Gdyby miał dobre serce, to zostawiłby ich tutaj. Jego - po to, by mógł się pocieszyć w ramionach ponętnej blondynki. Ją - by podczas upojnego seksu mogła zapomnieć o napadzie strasznych owadów. Ale cóż... Nie miał dobrego serca. Przynajmniej nie na tyle dobrego, by zostawić Allacarda całego i zdrowego.
Są tacy, którzy potępiają zemstę jako taką i, czasami, Celryn mógł się z takim podejściem do zagadnienia zgodzić. Tym razem jednak nie chodziło o jakąś tam zemstę, ale o coś, co zwało się dbałością o bezpieczeństwo. A jedna z zasad obowiązujących w tej dziedzinie głosiła, by nie zostawiać za sobą kogoś, kto dybał na twoje życie.
Bardzo mądra zasada i Celryn, w miarę możliwości, stosował się do niej.

Błysnął portal i po chwili Allacard, wraz z ubraniem i wschodnią szablą, znalazł się w samym sercu chultańskiej dżungli. Żywy co prawda, ale jego szanse na ocalenie były równe tym, jakie miała skwarka na rozpalonej patelni.
Stale pozostawał drugi problem... Co prawda Celryn mógł posłać blondynkę w ślad za Allacardem. Może przypadłaby do gustu jakiemuś kacykowi Tabaxi... albo któremuś z wielkich gadów, władców tamtejszej dżungli.

Miał chyba zbyt miękkie serce.
Czar niewidzialności sprawił, że kobieta zniknęła z oczu zwykłych śmiertelników. W chwilę później znalazła się w pustym pokoju, w towarzystwie paru monet z sakiewki Allacarda. Co zrobi jutro? To już była jej sprawa.
Celryn zamknął drzwi od zewnątrz, a potem ruszył do głównej sali.
 
Kerm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:09.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172