Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-01-2011, 23:21   #14
Imuviel
 
Imuviel's Avatar
 
Reputacja: 1 Imuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwuImuviel jest godny podziwu
Gdy Boris skończył swoją wartę, akurat udało mi się zasnąć. Druga część nocnej straży była najgorsza. Przed świtem... Na pierwszej to jakby się człowiek zasiedział przy kufelku, ale, tak jak się spodziewałem, po dniu pełnym wrażeń niełatwo było zamknąć oczy i pogrążyć się we śnie.


Dorzuciłem do ognia i oparłem się o drzewo.
Dziwiło mnie jak szybko znalazłem sobie nowych towarzyszy. Trzeba by się tego Beckera zapytać czy aby nie ma między nimi jakowyś należności, bo twarz miał faktycznie znajomą. Oby nie chodziło o dług!
Dziewczyna, dość cicha, zdaje się nie jedna z tych pannic, które to na jej miejscu najpewniej by mnie wykorzystały jako podnóżek. Spała dość daleko, tak więc przy sprawdzaniu czy wszystko w porządku, korzystałem z okazji rozprostowania nóg.
Od strony tańcujących cieni dochodziło pochrapywanie. Skulony Kapelusznik spał sobie w najlepsze, szczęściarz jeden. I Gabriel, cudak, co to się chyba znalazł w niewłaściwym miejscu i czasie... Środek lasu, ba, na dodatek przy tej pogodzie potrafił nabawić cykora, szczególnie gdy ma się list od człowieka aresztowanego przez inkwizycję.
By nie usnąć przejrzałem ekwipunek, to co się dało osuszyłem, siebie samego również.
Raz coś czmychnęło niedaleko, pewnie jakiś ptak czy inny zwierz.


Gdy się rozjaśniło sprawy nie miały się lepiej niż poprzedniego wieczoru.
Mgła unosząca się wszędzie wokół była tak gęsta, że można by ją pokroić.
Poszedłem się odlać, a gdy wróciłem towarzystwo powoli się rozbudzało.
Przycupnąłem przy imć Gabrielu, utytłanym błockiem niczym pierwszorzędny prosiak jak mawiała moja matula na widok pociech powracających z wiosennych obrządków.
- Przynajmniej nie pada – rzuciłem raźnie.
- Nie widzę specjalnej różnicy.
Widząc, że sobie z nim nie pogadam, zerknąłem tylko ku ognisku. Uuu, pichcą śniadanko!
Wszystko zdawało się być normalne... No, nie licząc, że wczoraj jakiś łachudra zabił moich kompanierów i chlebodawcę, a ja sam goniłem z jakąś bandą cudaków po lasach.
Wtem skądś dobiegł rechot jakiegoś ptaka. Szmer, szelest, wszyscy spięli się.
Dziewczyna dobyła broni, Hans jak na złość gdzieś się zapodział, a Gabriel coś wyszeptał.
Również chwyciłem rękojeść i wyszarpnąłem z pochwy miecz.
Na co oni czekają? Aż bełty Tęgiego Oskara wyskoczą z tej mgły?
Stawiam pięć sztuk złota, że pietramy się przed niczym...
NA CO ONI CZEKAJĄ?!
Z przyzwyczajenia jednak nie opuszczałem gardy.
Cholera, żaden z towarzyszy nie zdawał się być wojownikiem... ani nikim pożytecznym.
Psiakrew, pan każe sługa musi, pomyślałem w duchu i przypomniałem sobie jak nie raz potrafiliśmy całą noc przewarować gdy chodziło o bezpieczeństwo pana Kauze...
Może wspomną mnie kiedyś przy kufelku nie pierwszego lepszego cienkusza?
Nie spiesząc się, skierowałem się ku źródłu odgłosu.
 
__________________
moja postać =/= ja // Tak, jestem kobietą.
Imuviel jest offline