Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2011, 03:55   #13
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Poranek przed spotkaniem w Pagodzie.

Nogi Saite uderzały głośno o drewniane deski jednego z mostów w klasztorze. Od jego wspaniałego, złocistego yoroi odbijały się promienie słonica, które wzeszło kilka chwil wcześniej. Siwe obłoki przesłaniały twarz mężczyzny przy każdym oddechu. Mimo słonecznego poranka zima nawet na chwilę nie dawała o sobie zapomnieć, a sam samuraj z doświadczenia wiedział, że pogoda najprawdopodobniej się pogorszy.
Włosy Saite upięte były w prosty kok na czubku jego głowy. Był mężczyzną przeciętnego wzrostu, o szerokich barkach jak przystało na wojownika. Spod gęstych brwi na świat spoglądały ciemne, pełne spokoju oczy. Całość wizerunku dopełniała zadbana, przycięta odpowiednio broda.

Poprawił rękojeści daisho wciśniętego za pas oraz poluzował nieco węzeł , do którego uczepiony był jego tessen - symbol wysokiej pozycji w szeregach Sekty Himaru. Saite przybył do klasztoru dwa dni wcześniej, wraz z grupą czternastu wojowników sekty oczyszczając drogę tutaj dla Shouri'ego oraz Następcy.
W Miyako był szanowanym członkiem Himaru. Doświadczonym wojownikiem naznaczonym przez błędy młodości - tak jak większość samurai wstępujących do Himaru. Zapewne tak jak pozostali szukał swojego miejsca na świecie, odcinając się od dawnych zaszczytów jak i porażek. Każdy członek sekty otrzymywał nowe imię zrywając raz na zawsze ze swoimi szlachetnymi często korzeniami. Saite w młodości nosił imię Uesugi Tokuhei i był jednym z pomniejszych wasali klanu Uchikatsu.
Saite przeszedł most i ruszył w kierunku kolejnego mijając drewniany, porośnięty mchem chram. Przez chwilę rozważał czy nie zatrzymać się na kilka chwil i w skupieniu oddać cześć zamieszkującemu to miejsce kami - czas jednak naglił. W każdej chwili spodziewali się Seishina wraz z Yasuke-sama.
Przeszedł przez kolejny most, po czym skinął głowa mnichowi wypoczywającemu w niewielkiej pagodzie naprzeciwko. Jeden z mnichów zawsze przebywał w tym miejscu pilnując by nikt nieproszony nie zakłócił spokoju leciwego opata klasztoru, którego osobisty pawilon znajdował się nieopodal.
- Chciałem porozmawiać z Yoitomo-san'em. Czy jest to teraz możliwe ?- zapytał młodego mnicha.
- Yoitomo-sama wyczekiwał aż zechcesz go odwiedzić , Panie. Naturalnie, podejrzewam , że Cię oczekuje.
Słysząc to, Saite śmiało ruszył w kierunku domostwa. W środku panował półmrok, wszędzie unosiła się delikatna woń kadzideł i maści ziołowych. Miejsce zdawało się mało przyjazne.
- Saite-kun ?Czy to ty ? Wejdź , jestem tutaj.- dobiegł głos z pokoju nieopodal wejścia. Samuraj rozsunął stare, rozlatujące się shouji , za którymi ujrzał starego mnicha. Siedział przy lekko uchylonej okiennicy,jakby przyglądając się drzewom otaczającym klasztor. W pomieszczeniu próżno było szukać jakiegokolwiek przejawu "wygody". Drewniana podłoga była zniszczona, co zapewne wynikało z zaniedbania. Na środku pokoju stal nieduży stolik , na którym znajdowało się otwarte pudełko z laki. Przyjemna woń słodkich kulek ryżowych szybko dotarła do nozdrzy Saite. Samuraj uśmiechnął się lekko.
- Yoitomo-san, widzę , że przekazano Ci podarunek ode mnie ? Pamiętam, ze zawsze maiłeś do nich słabość.
- Słabości to rzecz ludzka...
- powiedział mnich kłaniając się odpowiednio z szerokim uśmiechem na ustach. Jego oczy były ślepe, przesłonięte bielą. Twarz silnie pomarszczona , głos miał jednak pełen wigoru i energii.
- Nie miałem okazji zjeść czegoś tak wspaniałego przez długi czas. Dziękuję Ci za pamięć.
- Czemu nie zjadłeś wszystkich ? Niedługo będą do niczego, Yoi-san.
- Ta rozmowa staje się powoli rytuałem, czyż nie ?
- zażartował mnich- Każdy ma słabości, jednak rolą mnicha jest by stąpać ścieżkami, je od nas odsuwającymi. Zjadłem jedną. Wystarczająco by radować się smakiem kulki ryżowej przez kolejnych dziesięć lat. Wybacz staremu człowiekowi jego dziwactwa. Cieszę się widząc Cię całego i zdrowego. Ile to już lat ?
- Ostatnim razem byłem tutaj razem z Dakai-sama, ne ? Cztery lata temu. Kami były dla Ciebie szczodre, Yoi-san. Wyglądasz na zdrowego...
- Karma. Mój czas jeszcze nie nadszedł. Chociaż wyczekuję już dnia, kiedy zjednoczę się z Wielką Pustką.

- Przyszedłem do Ciebie Yoi-san, gdyż potrzebuję rozmowy... Jednej z tych, które nie raz już ze sobą prowadziliśmy.
- Coś zaburza twoją harmonię, Saite-kun ?

Samuraj przyklęknął obok stolika, przed tym odkładając miecze na bok.
- Pomogłeś mi cztery lata temu wyzbyć się dręczących mnie myśli. Wszystko ponownie powróciło. Ponownie zawiodłem. Dotarły do Ciebie smutne wieści, które Inute-san otrzymał od Dakai-sama ? Cesarz został odesłany w Pustkę. Zdradzony.
- Czujesz , iż nie zrobiłeś wszystkiego co było w Twojej mocy by do tego nie dopuścić,Saite-kun ?
- Tak jak dawniej splamiłem nazwisko swego ojca, tak teraz czuję , że okryłem hańbą wszystkie ideały Himaru. Mieliśmy strzec Cesarza, tymczasem byłem bezsilny.
- Czy wstępując do Himaru nie obiecałeś wyzbyć się całej próżnej dumy spoczywającej w sercu każdego samuraja ? Czujesz rozgoryczenie, Saite-kun. Jednak tak Dakai-san jak i Ty zrobiliście co mogliście. Czy nie siedzisz teraz przede mną właśnie z Tego powodu ? Udało się ocalić wam Następce.
- To nie Himaru wyrwał go ze szponów wrogów cesarstwa. Nie ja.
- Karma, Saite-kun. Widocznie nie było Ci to pisane. Ale każdy posiada swoją rolę na tym padole łez. Tak jak Twój dawny pan, Uchikatsu-sama, posiadał swoje przeznaczenie i odszedł z tego świata, tak Twoją było trafić do Himaru i teraz bronić kogoś innego swym żelazem, ne ? Czego tak naprawdę lęka się Twoje serce ?
- Porażki, Yoi-san. Raz zawiodłem jako samuraj, a teraz mogę zawieść jako Himaru.
- Obawiasz się śmierci, Saite-kun ?
- Nie obawiam się. Człowiek , którym byłem zmarł dawno temu. Teraz jestem jedynie narzędziem i staram się właściwie wywiązywać się z tej roli. Jednak...
- Porażkę odnosisz w momencie, kiedy jej na to pozwolisz. Jednak nie pozwalając sobie na odniesienie porażki, na pewno jej doświadczysz. Musisz przygotować swoje serce na to, że kiedyś nadejdzie prawdziwa , nieodwołalna. Człowiek , który nie lęka się swojej karmy jest w stanie umykać niepowodzeniom, w rzeczywistości wcale przed nimi nie uciekając.

Samuraj lekko pokiwał głową, jednak nie rozumiał wszystkich słów mnicha.
- Jednak śmierć nie jest porażką, ne ? Bardziej obawiam się ...
- Kiedy mówisz, wydaje mi się jakbym słyszał od Słońca "Odchodzę co wieczór, gdyż boję się ciemności". Lęki tworzymy sobie sami, Saite-kun. Płyń razem z prądem, z pokorą przyjmuj prezenty od losu - tak dobre, jak i złe. Traktując je tak samo zrozumiesz, że różnicę pomiędzy nimi sam od zawsze tworzyłeś. Zapomnij o rzeczach, o które obawiałeś się jako samuraj. Sam wiesz , że w Twoim życiu nie mają one żadnej wartości. Pamiętaj - jesteś Himaru. Broń cesarza i jego rodziny tak jak bronić potrafisz. I pamiętaj, że żaden Himaru nie będzie wymagał od Ciebie więcej niż w rzeczywistości jesteś w stanie zrobić. Już stoisz w miejscu, gdzie niejeden lękał by się stanąć. Czy to niewystarczający dowód, że wywiązujesz się ze swoich obowiązków ? Reszta to pył.
- Muszę więcej pracować nad sobą, ne ? Mój umysł dalej nie jest wolny od przeszłości. Dziękuję Ci , że zechciałeś wysłuchać mnie i doradzić. Na zawsze pozostanę Twoim dłużnikiem, Yoi-san.
- Nie mów tak, Saite-kun. Nie jesteś mi nic winien. Dziękuję Ci jeszcze raz za słodkości.
- uśmiechnął się życzliwie starzec.

Kilka chwil później Saite maszerował w kierunku kwater przybyłych do klasztoru gości. Zgodnie z zaleceniami opata, odsunął od siebie myśli zaburzające jego niepokój... Albo po prostu pozwolił im przepływać przez jego umysł, swobodnie, nie poddając ich ocenom. Dzięki temu nie budziły w nim niepotrzebnych mu teraz emocji.
- Taichou.- ze wspominania słów Yoitomo, wyrwał Saite głos jego zastępcy - Setai'a. Jego twarz od czoła aż do brody pokrywał biały tatuaż. Bez problemu można było stwierdzić , że Setai dawniej nosił nazwisko Shinobu. Był niższy od swojego dowódcy, drobniejszej postury o ochrypłym , niemiłym dla ucha głosie. Jego prawe oko przecinała stara blizna. Odziany był w równie wspaniałe yoroi co swój dowodzący, wzbogacone o imponujące kabuto.
- Setai-san. Mów.
- Odszyfrowałem pozostałe wiadomości z Miyako od Dakai-sama. Wynika z nich, że Dakai-sama chce byś został na czas naszej misji yojimbo Chou-hime. - Tak się stanie.
- odpowiedział natychmiast. Zdawał sobie sprawę, że odsuwa go to nieco od centrum nadchodzących wydarzeń ale i również od odpowiedzialności. Teraz jego najważniejszym zdaniem miało być chronienie córki cesarza. Na barki Setai'a spadało brzemię prowadzenia pozostałych Himaru do boju.
- Wyznaczyłem dwóch ludzi by pilnowali Yasuke-sama w czasie narady.
-Narady ?
- Ach, przybył Seishin Shouri-sama. Kilka chwil temu. Inute-san przekazał mi wiadomość, że Seishin-sama chce spotkać się ze swoimi towarzyszami. Wybacz, że nie wspomniałem o tym na początku...
- Setai-san, musisz być bardziej rozsądny. Nie brakuje Ci doświadczenia w boju, ale teraz będzie nam potrzebne coś więcej niż miecz i zbroje. Używaj częściej rozumu.
- głos Saite, mimo ostrej jak na niego reprymendy , pozostał cały czas spokojny. Setai został już dawno wyznaczony przez Dakai'a na jego zastępcę. Saite jednak nie potrafił zaufać mu w pełni. Często popełniał pomyłki, podobnej to tej przed chwilą. Udowodnił , że jest wspaniałym szermierzem, brak mu jednak umiejętności planowania, przewidywania jak i samej rzetelności.
- Poślij do Yasuke-sama czterech, a nie dwóch ludzi. Pozostałych weź ze sobą i przygotuj straż w pobliżu miejsca , w którym ma odbyć się narada.
- Pagoda, nieopoda...
- W takim razie czterech ludzi stanie na wyspie po stronie pagody. Weźmiesz pozostałych i zaczaisz się w pobliżu głównego pawilonu na centralnej wyspie. Bądźcie w pogotowiu przez cały czas.
- A ty, Saite-taichou ?
- Zostałem yojimbo, czy tak ? Musze towarzyszyć Chou-hime na owej naradzie. Poza tym, również ja mówię tutaj za całe Himaru, ne ? Czy Yuji otrzymał od Inute-san'a plan świątyni ?
-Tak, oto on.
- mężczyzna szybko wydobył zza pasa zwój papieru i go rozłożył.
- Wspaniale. Udaj się tutaj... To cmentarz, tak ?- Saite oderwał spojrzenie od papieru, zerkając w kierunku wskazanego miejsca.- Powiedz Inute-san'owi aby przygotował w tamtym miejscu łódź i ją zamaskował. W razie problemów będziemy wycofywać się w to miejsce , dlatego stawiaj tam warty.
- Trzech bushi ?
- W nocy. Za dnia wystarczy jedna osoba, aby nie zwracać uwagi na to miejsce. Pytania ?
- Iie, taichou. Wszystko zrozumiałem. Uketamawarimashita.
- Wspaniale. Idę powiadomić Chou-hime o prośbie Dakai-sama. Zajmij się wszystkim.


Córkę cesarza zdołał odnaleźć, kiedy zmierzała już wraz z Seishinem w kierunku pagody. Obserwował ich dyskretnie z dystansu, stojących nieopodal wierzby. Dopiero kiedy opuścili to miejsce zbliżył się do nich.
- Seishin-sama, Chou-sama witajcie. - ukłonił się odpowiednio.- Wybaczcie mi niegrzeczność, przynoszę jednak ważną wiadomość od Dakai-sama. Prosi byś zgodziła się pani, abym w najbliższym czasie osobiście dopilnował Twego bezpieczeństwa.
Para odwzajemniła jego ukłon, a usłyszawszy słowa bushi Chou uśmiechnęła się delikatnie.
- Oczywiście , Saite-san. Chociaż w pobliżu Seishin Shouri-san'a chyba również nie grozi mi nic, czyż nie ?
- Naturalnie, Pani. Nalegam jednak byś pozwoliła mi wykonać polecenie mojego przełożonego. Onegai shimasu.
- Z wdzięcznością przyjmuję dar jakim bez wątpienia jest Twoja służba, Saite-san.
- W takim razie udajmy się już do moich gości. Nie wypada, by musieli dalej na mnie czekać. Przyłącz się do nas, Saite-san.



Shouri z poważną miną wkroczył do wnętrza pagody, kłaniając się następnie głęboko.
- Witajcie przyjaciele. Wybaczcie mi, że zmusiłem was do czekania. - przyjrzał się kolejno każdemu z gości, na głos wypowiadając jego imię i ponownie się kłaniając. Wraz z nim zrobiła to Chou i Saite. Przy Ayano zatrzymał się na chwilę. Widok tak młodej osoby poruszył go... "Czy Yuusha Isami zabrakło odwagi ? Wysłał swoja córkę na wojnę ?" - przeszło mu przez myśl. Wiedział, że w osobie ojca Ayano ma silnego i pewnego sojusznika. Nie spodziewał się jednak... "Trafiłaś w miejsce, gdzie nietrudno stracić życie Ayano-san. Jesteś młoda i niedoświadczona, wróg jednak nie będzie się tym przejmował. Oby kami Cię strzegły."
- Zapewne wszyscy wiecie kim jest dama obok mnie, Chou-hime. Córka Cesarza Konomashi'ego. A to Saite-san. Głównodowodzący obecnymi w klasztorze wojownikami sekty Himaru. Teraz również yojimbo Chou-hime.
- Hajimemashite. Saite desu.

Shouri odłożył swój miecz na przygotowany stojak. Robiąc to uśmiechnął się do Tokoyogi'ego.
- Twój miecz dalej mi służy, Tokoyogi-sensei. Wspaniałe dzieło.
Wraz z Chou i Saite zajęli miejsca, tak by każdego widzieć w równie dobrym stopniu. Gdzieś za ich plecami zasiadł Inute, który oczekiwał ich przybycia od dłuższego czasu.
- Skoro jesteśmy już wszyscy... Mogę zacząć - westchnął ciężko - Aby odpowiednio wam wszystko przedstawić, swoją opowieść muszę zacząć od wydarzeń sprzed trzech dni. A dokładniej od wizyty, którą złożył mi Dakai-sensei. To co powiedział tamtego dnia, głęboko mnie poruszyło. Nie, przeraziło. Chyba to właśnie czuje człowiek, którego świat w jednej chwili rozpada się na cząstki, niczym przekwitający kwiat sakury? - spojrzał an twarz Chou, która słuchała go w całkowitym skupieniu. Jej spojrzenie wbite było w podłogę pagody. Nie oczekiwała kolejnych słów. Wydawało się, że jest skupiona jedynie na tym, by nie dać ponieść się emocją budzonym przez słowa Shouriego.
- Mistrz Dakai zdradził mi straszną prawdę o planach mego ojca i innych wielkich daimyo. O intrydze i przewrocie, który zaplanowali. Skierowali swe ostrza przeciwko Cesarzowi Konomashiemu. Oczywiście - nie mogłem w to łatwo uwierzyć. Dakai-sensei jest mi bliższy niż ojciec. Był moim mentorem, szkolił mnie od piątego roku życia. I choć moje serce błagało by tym razem się mylił, rozum szybko przyjął jego słowa jako fakt - Shouri spuścił spojrzenie ku ziemi - Ostrzegł mnie o planowanym zamachu na Cesarza. Miało do niego dojść na uroczystości w siedzibie rodu Shinobu w Miyako. Mistrz poprosił mnie bym udał się tam i ostrzegł Cesarza. Chronił go i dziedzica tronu - dłoń chłopaka, która spoczywała na jego kolanie, zacisnęła się na materiale kimona - Było jednak zbyt późno. Dotarłem do posiadłości w ostatniej chwili. Udało mi się jednak wyrwać z ramion zamachowców czcigodnego syna Cesarza. Nie mogłem dotrzeć do samego Konomashiego, gdyż znajdował się w otoczeniu trzech daimyo... Byłbym bez żadnych szans. Zgodnie ze wskazówkami mistrza, wraz z chłopcem, umknąłem. Nie obyło się jednak bez walki - Shouri ukłonił się w kierunku swojego przyjaciela z klanu Shinobu - Składam Ci najszczersze kondolencję z powodu śmierci Shinobu Ori-sana. Wiedz jednak, że nie było innego wyjścia. Wierzę, że jak każdy samurai był gotów na śmierć, stając na drodze innego wojownika - wyprostował się i kontynuował - Wieści, które otrzymałem za pośrednictwem Inute-san wstrząsnęły mną jeszcze bardziej - jego głos na chwilę zadrżał - Okaleczone ciało Cesarza Konomashiego zostało odnalezione na ulicach miasta. Zrujnowane otoczenie świadczy o tym, iż doszło do walki między Cesarzem a zamachowcami... Nasz Pan poległ - spauzował, biorąc głęboki wdech - To jednak nie koniec złych wieści... Stałem się częścią wielkiej intrygi daimyo. Wielka Rada oskarżyła mnie o zamordowanie Cesarza oraz porwanie jego syna i córki. Musicie być świadomi, że stając po mojej stronie nie będzie dla was drogi powrotnej. Staniecie wraz ze mną na drodze, która zaprowadzi nas do zwycięstwa i chwały bądź niechybnej śmierci. Droga ta nie będzie prosta... Jednak mam plan. Jedyny, który daję nam nadzieje. Garstka ludzi o szlachetnym sercu nie pokona armii uzbrojonej w zimne jak serca zdrajców ostrza. Dlatego musimy nakłonić do pomocy nam ludzi, którzy już od dawna walczyli przeciwko władzy naszych rodzin. Mam na myśli Nanpou no Ronin - Roninów z południa. Bandę, która od wielu miesięcy sieje chaos na południu kraju...
- Seishin-sama! To... To niemożliwe - Inute podniósł głos wyraźnie oburzony tym pomysłem - Mówi się, że ich przywódcą jest dwumetrowy gigant, owłosiony niczym niedźwiedź, pozbawiony serca... Ponoć spija krew swych ofiar z ludzkiej czaszki!
- To opowieści stworzone przez wybujałą wyobraźnię przestraszonych dworzan, Inute-san. Kamakiri - jak mówi się o przywódcy owej bandy, nigdy nie był przez nikogo opisany. Nie wiadomo jak wygląda, skąd pochodzi. Stoją za nim jednak tak i szlachetnie urodzeni, których własne rodziny wygnały, jak i wygnani ze swych ziem przez biedę czy prawo chłopi. Gdzie indziej możemy szukać pomocy? Musimy znaleźć sojuszników... I ukryć Yasuke-sama przed jego wrogami. Wielka Rada będzie chciała go odzyskać. Teraz oni skupiają całą władzę w swych dłoniach, wątpię by chcieli ją oddać w ręce potomka Konomashiego oraz Katsuryukiego - Shouri oderwał swoje spojrzenie od nieprzekonanego Inute. Wzrok pełen nadziei skierował ku przybyłym -Jednak to nie wszystko. Chcę również odnaleźć człowieka znanego jako Hamoku Ryuusei.
- Seishin-sama! Chyba nie sądzisz, że odnajdziesz tego człowieka?! To graniczy z cudem, zapewne już od dawna żyje jako Kami wśród duchów - Inute ponownie wtrącił się do dyskusji.
- Ludziom takim jak Hamoku-san, na rękę jest by sądzono, iż dawno odeszli z tego świata - Shouri zerknął w kierunku starca, po czym powrócił spojrzeniem do swych towarzyszy - Zapewne nikt z was nie słyszał wcześniej tego nazwiska. Hamoku Ryuusei jest członkiem sekty Himaru. Organizacji, która współpracowała z Katsuryoki-sama nim ten został jeszcze Cesarzem. Jego osoba jest niemal legendarna wśród członków Himaru. Był szpiegiem, jednym z najzdolniejszych jaki narodził się w Cesarstwie Wa. Jednak kiedy służba oferowana przez sektę straciła na znaczeniu, przeszedł w stan spoczynku. Plotki głoszą, iż zajął się szkoleniem jemu podobnych wojowników. Chce go odnaleźć gdyż jest mistrzem walki partyzanckiej, potrafi dowodzić garstka bushi w taki sposób , by rzucała na kolana tysiące. Ważne są również jego umiejętności szpiegowskie...-skupił swoje spojrzenie na Misute- Jesteś bez wątpienia jednym z najlepiej wyszkolonych ludzi w cesarstwie jeśli chodzi o tę sztukę, Misute-san. Dlatego musisz rozumieć jak trudnym może być dla nas wślizgnięcie się do Miyako, a przecież prędzej czy później będziemy zmuszeni tam wrócić. Nie znamy naszej karmy, zatem nie jest wiadomym czy w towarzystwie armii czy garstki ludzi. - popatrzył po twarzach zgromadzonych sojuszników raz jeszcze, po czym zastygł w głębokim ukłonie.
-Czy jesteście gotowi chwycić ze mną za miecz w tej słusznej sprawie?

-+-+-+-+-+-+-+-+-
Legenda do mapki:
1- Pagoda Porannej Rosy
2- Główny kompleks świątynny wraz z największym pawilonem
3- Cmentarz klasztorny
4- Pawilon , w którym przebywa Yasuke
5- Pawilon, w którym znajdują się wasze kwatery
6- Łaźnia
7- Domostwo opata klasztoru Shousen
8- Część mieszkalna przeznaczona dla mnichów z klasztoru.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 11-01-2011 o 04:08.
Mizuki jest offline