Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2011, 12:25   #212
Irmfryd
 
Irmfryd's Avatar
 
Reputacja: 1 Irmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie cośIrmfryd ma w sobie coś
Nieee, on nie mógł tego zrobić. To nie mogło się stać. Arwid nie spuszczał wzroku z zamkniętych drzwi oddzielających salę spotkań od krótkiego korytarza prowadzącego do schodów a dalej wyżej do skryptorium. Liczył na to, że drzwi otworzą się i pojawi się w nich Lutfryd.

- Sigmarze pomóż mu, nie odwracaj się od niego, spraw by demony oszczędziły go, daj mu siłę do walki, do ucieczki … Sigmarze błagam … oszczędź go … - szeptał starzec.

Cisza … zbawienna, gdyby nie okoliczności. Cisza, w której złe myśli przytłaczały. Cisza, w której ciemność, ból i rozpacz rozrywały ciało Mistrza Daree.
Ból … wypływający ze środka … palący trzewia … powodujący ucisk w piersiach i w gardle. Ból, podsycany każdą upływającą chwilą, kiedy stało się pewne, że Lutfryd nie żyje. Ból … ból dyszy, którego nic nie jest w stanie przytłumić.
I rozpacz … łzy starego człowieka spływające po policzkach. Szloch skulonego na kamiennej posadzce Mistrza Daree.

Był dla niego niczym syn. Łączyło go z Lutfrydem coś innego niż więzy krwi ale podobnie jak one nierozerwalnego. Był jego uczniem, opiekunem, oczami, dłońmi. Był najbliższą mu osobą. Wiązał z nim plany … pisarskie, chciał jak najwięcej przekazać temu zdolnemu młodzianowi. Pragnął oddać mu majątek, chciał by pomógł mu odszukać dzieci.

Dlaczego przyjechali do tego piekielnego zamku, czemu przyjął propozycję Kaisera. Karl Franz ten, który mienił się jego przyjacielem, a teraz nawet nie odpowiedział mu na list zawieziony przez Vautrina. I Vautrin … szara eminencja zamczyska. Morderca Jaspera i zapewne Melisandre … nie to Jasper zabił Melisandre … nie nikt jej nie zabił. Aravia odeszła z zamku śmiertelnie raniona, przekuta nożem … zostawiając krwawe ślady …

On nie powinien zginąć. Dlaczego Lutfryd … niewinna ofiara naszej pychy. Jeśli już dlaczego nie wzięły mnie … Tyle razy prosiłem o śmierć. Takkk to Twoja wina. Nie ukryjesz niczego pod arystokratycznymi manierami. To Ty słuchający podszeptów Vereny ... Twój symbol to brama, tylko dlaczego trzymasz ją zamkniętą dla mnie … cóżem Ci zrobił … skoro tyle razy ode mnie się odwróciłeś … zabrałeś wszystkich, których kochałem … ale Tobie było mało … gardzisz mną a zabierasz niewinnego człowieka. Dlaczego? Bo przyniósł łuk, od którego zginął kruk … Twoja zwierzęca forma. A jego szczątki? Kto będzie ich pilnował … o tym nie pomyślałeś … podarowałeś je demonom do zbezczeszczenia … co z jego spokojem po śmierci …

Nagle Stary Mistrz zerwał się na nogi. Decyzja została podjęta. Do drzwi dzielących ich od sali spotkań miał tylko kilka kroków. Korytarz wirował, brakowało powietrza … ale nie zatrzymany przez Liselotte Arwid dopadł do drewnianych ciężkich drzwi. Wysoko umieszczona mosiężna klamka … dłoń Mistrza naciskająca, szarpiąca … mimo to zamek nie puścił, ani drgnął, nawet nie zaskrzypiał. Zrozpaczony Arwid zaczął dobijać się do drzwi, uderzał zaciśniętymi pięściami, a gdy sił brakło opadł na kolana i cicho łkał.

- Przeklinam Cię … - szept połączony z charkotem wydobył się z jego ust.
 
Irmfryd jest offline