Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-01-2011, 23:11   #67
merill
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Rybka z zawrotną prędkością zanurkowała ku miejscu desantu. Cała ich trója stała gotowa i skupiona, podtrzymując się na siatkach wiszących na ścianach luku ładowniczego. Evros machinalnie sprawdzał i poprawiał broń, sprawdził czy rękojeść monomiecza jest na swoim miejscu.

Gdy luk opuszczał się ku dołowi, odciągnął zamek komory nabojowej lekkiego karabinu maszynowego, pięknej roboty rodu Jahnisaków. Uznał, że przyda się im nieco cięższe wsparcie. Ruszył biegiem za akolitą Bractwa.

Początkowo przywitał ich spokój, wynikający głównie z zaskoczenia piratów. Nie trwało to długo i wkrótce nad ich głowami rozpętało się pandemonium ognia prowadzonego z pokładu Rybki. Piraci zaczęli się odgryzać. Szybko przemierzyli plażę, na chwilę zatrzymali się przyduszenie do ziemi ogniem działa większego kalibru.

Ich celem była drewniana chatka, będąca według raportu Kano, kluczem do więzień niewolników. Najprawdopodobniej tam było miejsce gdzie, przetrzymywali jeńców. Były żołnierz cesarskiej Gwardii, ogniem ciągłym z karabinu zasypywał dobrze okopanego pirata, który odcinał im drogę ku celowi.

Albert w tym czasie zaszedł go z boku i zneutralizował. Z góry z pokładu ich statku, Soren wykańczał zapewne większe gniazda oporu . Kilkanaście metrów terenu i huku wystrzałów i znaleźli się pod ścianą chatki. Podał braciakowi granat i sam zatkał uszy. To był jego wyrób i wiedział czego się spodziewać. Kiedy nastąpiła eksplozja wstał i wycelował karabin w okno, z drugiej strony Albert zrobił to samo. Pomieszczenie było czyste.

- Masz ładunki wybuchowe? – zapytał mnich.
- Mam coś lepszego – wyciągnął rękojeść monomiecza i ostrze zamigotało w półmroku domku.

Trzy precyzyjne cięcia i drzwi, które do tej pory ich zatrzymywały były otwarte. Evors wyjął pistolet maszynowy i ruszył pierwszy w ciemność korytarza. Trzymał się przy ścianie, starając się iść cicho. Stanął dając znak reszcie.

Przed nimi w małym okienku, stał wycelowany w korytarz ciężki karabin maszynowy. Komandos zadziała szybko, granat burzący poszybował przez korytarz, wpadając przez otwór bunkra obsługi ckm – u. Celowo odliczył do trzech, zanim rzucił, po to by wrogowie, gdyby któryś miał na tyle odwagi, nie odrzucili granatu na zewnątrz.

Przed wyłączonym już z gry, gniazdem karabinu, korytarz zakręcał pod kątem prostym w prawo. Słabe oświetlenie, nie pozwalało ocenić , za bardzo co jest dalej. Kilka metrów przed nimi, korytarz rozchodził się w prawo i w lewo. Co było na wprost nie potrafili dojrzeć.
Pomieszczenie na lewo wyglądało na coś w rodzaju magazynu, po prawej zarejestrował jakiś ruch. „Wróg”. Gestami nakazał Deanowi iść w stronę magazynu. Sam z Albertem ruszyli za uciekającym. Posuwali się ostrożnie, nie chcąc wpaść w zasadzkę. Korytarz kończył się wejściem do małej kanciapy.

Widocznie było to jakieś pomieszczenie wypoczynkowe dla straży albo coś w tym stylu. Ruszyli dalej, niczym dwie czarne pantery, doskonałe maszyny do zabijania, wykute w setkach godzin treningów i misji.
Pomieszczenie było puste… szli więc dalej. Przed nimi na końcu korytarza zamajaczyły drzwi. Evros zbliżył się ostrożnie i wychylił się. Strzał przerwał ciszę, a on uchylając się ocalił życie. Kula odłupała kawał tynku kilka centymetrów wyżej.

Zdążył tylko zauważyć wywrócone stoły na środku obszernej stołówki. Piraci byli tam dobrze osłonięci. – Osłaniaj mnie ogniem. Spróbuję dorzucić tam granatem.

Mnich tylko skinął głową i przeładował karabin. Komandos wychylił się i rzucił granat, ale jak mówiło stare, żołnierskie przysłowie: „Nie poszło mu jak kurwie w deszcz”. Pocisk odbił się od barykady i poturlał się w stronę drzwi. Evros, który był bliżej drzwi został rzucony podmuchem eksplozji. Z trudem wstał, ale był cały. Solidna drzazga z framugi wbijała mu się w przedramię. Z sykiem wyrwał zadrę, rana piekielnie piekła, ale po chwili w jego oczach zabłysły ognie gniewu. Jednocześnie oboje w swoich skrzekotkach usłyszeli wołanie Deana. Był pod ciężkim ostrzałem.

Zabarykadowali drzwi do stołówki. Skoro nie mogli wyczyścić tego pomieszczenia postanowili je tymczasowo odciąć. Hazat dodatkowo podłożył pod drzwi odbezpieczony granat. Gdyby ktoś próbował wyjść, łyżka wypięła by się z zawiasu, forsujący barykadę wrogowie będą mieli niemiłą niespodziankę.

Kiedy dotarli do Deana, przywitał ich ciężki ostrzał karabinowy… a ich towarzysz leżał za stertą beczek i odstrzeliwał się piratom.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline