Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2011, 15:30   #15
one_worm
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=9DwmkMGdWJg[/MEDIA]
Nagle strzała wleciała w miejsce koło ogniska wbijając się w jedzenie. Sama strzała strąciła resztki tego co zostało nad ogniskiem i wszystko to spadło do resztki ognia. Resztki tłuszczu w mięsie podsyciły resztkę ledwo tlącego się ogniska, które to ponownie urodziło tańczące płomienie. Ostatni zryw ognia podpalił strzałę, jej krzywy, czarny trzon palił się niebieskim płomieniem tylko po to, by za chwilę przejść w najzwyklejszy w świecie ogień, który to pochłonął strzałę. Po chwili usłyszeliście ryk, ryk jakiegoś zwierzęcia i z mgły zaczęły wyjawiać się kształty. Kształty przypominały wielkich rozmiarów zwierzęta, tylko po to by ujawnić się waszym oczom w przeraźliwe kształty zwierząt zmieszanych z ludzkimi. Wszyscy byliście przestraszeni. Przy każdym z was stał zwierzoczłek i rozpoczęła się walka.
Przy [/b]Bertym[/b] znalazł się zwierzoczłek z ludzkim korpusem i nogami oraz głową konia posiadając na wyproszeniu miecz jednoręczny w prawej, a tarczę w lewej ręce
Berty krzyknął w przerażeniu, jednak dzięki temu, iż dobył miecz, pierwsze co zrobił to naparł na stwora, uderzając z lewej do prawej, cofając się o krok. Trafił w korpus, przecinając pancerz stwora, stwór zawył tylko, a czarna posoka zaczęła toczyć się z rany i to dość obficie. Stwór zawył coś w swym bólu, być może w jakimś języku, być może było to zwykłe wycie z bólu. Tak czy inaczej, stwór nie pozostał dłużny i uderzył Bartyego w prawą rękę. To był błąd dla Bartyego, iż pozostawił odsłoniętą prawą stronę, rana nie była groźna czy głęboka, po prostu bolała. Barty ponownie natarł na oponenta. Pierwsze co zrobił to cofną się da kroki, chcąc zasztychować przeciwnika, ten jednakże skoczył do Bartyego, więc ten z braku lepszego pomysłu wyprowadził cięcie ku górze… pozbawiając zwierzoczłek całej prawej ręki. Z dzikim okrzykiem bojowym, bezlitosnym. Przez chwilę dało wyczuć się potęgę płynącą z jego głosu. Zwierzoczłek o głowie konia osunął się na kolana, trzymając lewą ręką za to co została z jego prawej kończyny. Kikut smętnie zwisał toczony konwulsjami poruszając się przez chwile w swym plugawym tańcu. Po chwili całe miejsce wokół niego zostało zbrukane czarną krwią, sam stwór leżał martwy w kałuży swej krwi. Barty rozejrzał się tylko zamglonym wzrokiem.

Boris za przeciwnika posiadał potwora z głową konia, rogami i kopytami. Potwór dzierżył tylko topór jednoręczny. Sam Boris wydawał się zachować zimną krew, tak jakby to była nie pierwszyzna. Stanął i nagle natarł na przeciwnika, ten wykonał piruet, chcąc uderzyć człowieka w szyję i pozbawić go głowy, wykorzystując bezwładność oręża. To był błąd, zwierzoczłek nie docenił szybkości swego oponenta, a Boris to wykorzystał, odsuwając się na pół kroku od niego i tnąc z połowy zamachu jego prawą rękę. Zwierzoczłek dokończył wyjąc z bólu swój cios, jednak przesiekał tylko powietrze. Znowu stanęli twarzą w twarz, zwierzoczłek postanowił zrobić wyskok i rozpłatać człowieka w pół swym toporkiem, jednak, miecz Borisa już był w miejscu w którym, jak się spodziewał, powinna znaleźć się głowa tej istoty, przez co zwierzoczłek sam się nadział na nią. Boris zrobił dwa kroki w tył pozwalając prawu grawitacji pociągnąć swój miecz ku ziemi i ześlizgnąć się martwemu ścierwu z jego ostrza.

Przy Elyn stała bestia z kopytami i głową kozła, dzierżyła topór dwuręczny. Wrzeszczała jak opętana, rozjuszając tym samym stwora. Nadal krzycząc zaatakowała stwora tnąc bardziej na oślep niż wykazując się sztuką wojenną. Stwór, tylko zameczał odsuwając się od miecza tuż przed jego ostrzem. Zwierzoczłek nagle poderwał topór, i zakręcił nim młynka najpierw z lewej strony, później siłą rozpędu wykręcił identyczny młynek z prawej strony i nagle opuścił topór na miecz dziewczyny. Topór jechał niesiony siła bezwładności po jej mieczy, wprost na jelec… który się odłamał i pozwolił toporowi wjechać w przedramię bardzo głęboko. Stwór szybko wyszarpnął topór i uniósł go ku górze chcąc wyprowadzić cios, na szczęście, ciężka broń nie pozwoliła mu na szybkie działanie, a dziewczyna pod wpływem adrenaliny zaczęła uciekać z obozowiska. Stwór, który posmakował jej krwi, prychnął w powietrzu i zaczął za nim iść. Szedł powoli za swą zdobyczą, za swym obiadem, w myślach rozrywając jej świeże i delikatne mięso, delektując się wątrobą, siorbiąc jej szpik kostny… Szedł powoli we mgle. Szedł powoli… A Elyn biegła. Wtedy zaświtał jej pomysł, żeby zajść go od tyłu i wykończyć jednym precyzyjnym cięciem. Tak też zrobiła. Zatoczyła koło starając się zachowywać jak najciszej i nasłuchiwała. Po chwili widziała ciemną sylwetkę we mgle, która szła powoli w kierunku jej wcześniejszego biegu. Dziewczyna po cichu idąc między krzakami zaufała swemu instynktowi wylatując z nich z mieczem skierowanym prosto w szyję stwora. Miecz wbił się do połowy, przebijając szyję przeciwnika z której obficie buchnęła czarna posoka, wtedy Elyn szarpnęła z całej siły w prawo tym samym odcinając do połowy głowę stwora. Nagle ciężko dysząc nad truchłem tej istoty, padła na kolana łapiąc się za prawą rękę. Za chwilę przyszedł do niej ogromny ładunek bólu. Z przestrachem spojrzała się w tamtym kierunku. Widziała kość, widziała mięso, każdą żyłkę. Oczy jej zaszły łzami, szybko owinęła kawałkiem ubrania rękę, żeby zatamować krwawienie. Wtedy usłyszała, że coś się zbliża. Szelest liści, tak jak wtedy… Nagle z mgły zaczął wyłaniać się kształt…

Hans także miał problem, stał koło niego potężny osobnik z głową orła, tułowiem kozy i o szponiastych nogach. Posiadał broń szermierczą, szpadę jakąś oraz lewak. Z iście upiornym szlacheckim obyczajem stanął wyprostowany, oddał honor przystawiając wyprostowane ostrze do twarzy, po czym zamaszystym ruchem zjechał ręką w prawo ku ziemi i przyjął pozycję szermierczą. Mężczyzna tylko skinął głową w kierunku stwora i przeniósł ciężar ciała na prawą nogę, chcąc zasztychować swego oponenta, jednak ten odsunął się… nadziewając się na miecz ręką i piszcząc z bólu. Najgorsze było to, że pisk był piskiem orła, istoty która symbolizowała męstwo, waleczność, honor i czystość… Bestia zrobiła pchnięcie szpadą, jednak Hans tylko odsunął się w lewo, zbijając szpadę ziemię, wtedy wykonując krok w tył wycofał rękę i puścił ja jak sprężyna na wprost, przed siebie trafiając stwora w oko, wyciągnął miecz i gdy tylko zwierzoczłek złapał się za dziurę w czaszce po oku, Hans wykonał jedno proste cięcie skierowane w głowę, jednak ciął za wysoko i zamiast pozbawić go głowy, pozbawił go jedynie jej połowy, przez co z czaszki wypłynął mózg, szara papka, otoczona błękitno czarną krwią. Człowiek szybko zaczął przeładowywać pistolety rozglądając się po obozowisku.

Do Gabriela doskoczyła istota posiadająca ciało byka, jednak głowę człowieka, wygiętą jakby w grymasie bólu, z czerwonymi oczami wypełnioną rządzą mordu. Istota ta, dzierżyła miecz dwuręczny. Istota chciała wykonać zamach i podniosła miecz nad głowę, jednak Gabriel wyciągnąwszy sztylet podciął jej mięśnie. Istota ta zawyła z bólu i pozwoliła opaść mieczowi za plecy. Zwierzoczłek stanął plecami do swego celu, zostawiając miecz w miejscu i wykonał w nagłym zrywie piruet. Jednak miecz poszybował zbyt wysoko, a ty trochę ukucnąłeś i rzuciłeś się na tę istotę zagłębiając swój sztylet w jej trzewiach. Istota ta, opuściła miecz, chcąc trafić ciebie co jej nie wyszło…

Varian jechałeś przez las we mgle, gubiąc trakt dawno temu. Wtedy, jadąc lasem usłyszałeś wycie z bólu, pojechał w tamto miejsce. Zauważyłeś młodą, piękną kobietę, która kurczowo trzymała się za krwawiącą rękę. Obok niej leżał stwór z niemalże całkowicie odrąbaną głową. Głowa leżała smętnie, a czarna maź przypominająca krew wypływała z ciepłego jeszcze ciała. Zrozumiałeś, że kobieta walczyła z tym czymś i odniosła spore obrażenia w walce. Gdy Ciebie zauważyła zdążyła wypowiedzieć tylko “ Obóz, pomoc, więcej”. Szybko wziąłeś ją na koń i ruszyliście na wprost, po kilku raptem chwilach przyjechałeś na miejsce i zeskoczyłeś z konia. Zauważyłeś, jakiegoś człowieka, który dźgał stwora sztyletem, błyskawicznie dobyłeś miecza i rzuciłeś się na to stworzenie, chcąc pomóc temu człowiekowi.... Szybko podbiegłeś i w okolicach kolan tego potwora przełożyłeś miecz i tnąc do góry półkolem odciąłeś temu zwierzoczłekowi nogę. Leżał martwy.

Patrzyliście się na siebie. Nie widzieliście kim jest nieznajomy ale pomógł Gabrielowi i przywiózł Elyn do obozu. Ta tylko zamroczona powtarzała coś co brzmiało jakby „dajcie mi mój plecak, tam są narzędzia, dajcie mi wódki.” Podaliście jej narzędzie, z wódką było gorzej. Wtedy usłyszeliście śmiech dobiegający spomiędzy mgły. Gdzieś w oddali, pełen grozy, a zarazem pełen rozkoszy. Tak czy inaczej, zauważyliście, iż kobieta mimo ran nalała sobie wody na ranę sycząc z bólu:
- Jedziemy dalej, przy najbliższej okazji zdezynfekuje ją wódką, bo wątpię, żeby ktoś miał i zrobiła coś czego się nie spodziewaliście. Wzięła do ręki gałąź, wcisnęła sobie do ust i zaczęła… szyć. Widzieliście jak łzy lecą jej po policzkach, a wy sparaliżowani całą sceną staliście jak te kołki. Gdy skończyła resztkami sił wstała i chwiejąc się, podeszła do Hansa:
-Daj mi trochę prochu swojego…z pistoletów…- Gdy tylko mężczyzna spełnił jej prośbę ta posypała sobie rany w miejscach, gdzie najbardziej krwawiły i podeszła do tlącego się ogniska, wygrzebała trochę żaru i rzuciła ten żar w miejsce, gdzie wysypała proch. Krzyknęła z bólu i osunęła się na ziemie jak kłoda. Założyliście ją na konia i ruszyliście powoli w stronę drogi, a przynajmniej miejsca, gdzie być powinna. Szliście powoli nasłuchując szelestu liści czy niepokojących odgłosów. Co jakiś czas zmienialiście opatrunek, który coraz mniej krwawił oraz okłady, żeby zwalczyć gorączkę…


Jechaliście wolno, mgła z czasem się przerzedziła, jednak niebo pozostało pochmurne. Na wieczór dotarliście do karczmy. Widzieliście, że jest to budynek w miarę bezpieczny, o ile was nikt nie ściga. Na zewnątrz słyszeliście, muzykę…

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=_3_S1Q40HZo[/MEDIA]
Była mało osób i najwidoczniej jakaś grupa trubadurów zatrzymała się na nocleg, gdyż zabawiała tych nielicznych gości swymi śpiewami. Wnętrze karczmy było urządzone z gustem, na ścianach trofea myśliwskie nim zdążyliście zamknąć drzwi, karczmarz przywitał was:
- Witajcie, podróżnicy! Witajcie w „Pikniku”, na skraju drogi, jednak nadal widocznej karczmie. Wita- Tutaj zamarł mu serdeczny ton, gdy zobaczył w jakim stanie jest Elyn,- Za mną, do pokoju…. Ruszyliście. Wbiegliście po wąskich schodach na piętra. Nim zdążyliście się zorientować wszyscy byliście razem stłoczeni w pokoju. Karczmarz was przegonił na korytarz, samemu uchylając okno, a później nalewając trochę wody do czarki i wyszedł.
- Niech leży na łóżku, paskudna rana, zaraz zdezynfekujemy odrobiną wódki. po kilku chwilach, nim zdążyliście coś powiedzieć Karczmarz wrócił z wódką i wszedł do pokoju po to tylko, by zdezynfekować ranę. Elyn krzyknęła z bólu i padła, zlana potem na pościel. Karczmarz z troską przykrył ją i zmienił opatrunek na ręce wyszedł, po cichu zamykając drzwi, a do was uśmiechając się przyjaźnie:
- To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline