Tass z radością przyglądał się jak bełt przebija bebechy teamu zabójcy. Gdy elf padł martwy niziołek wyraźnie odetchnął ulgą. Podziękował za opatrzenie rany Leonardowi i z wysiłkiem zwlókł się z ziemi. Podszedł do trupa i wyrwał z niego bełt, to samo zrobił z trupem Ćwikła. Spojrzał na łupy. Spojrzał na medalion rzezimieszka i zerwał go z szyi elfa.
- Mogę to wziąć?
Spojrzał na towarzyszy, podniósł jeszcze noże do rzucania, nikt z jego kamratów i tak nie umiał by zrobić z nich pożytku. Pieniędzy, butów czy magicznej broni nie chciał. Jego były bardzo dobre i wygodne, z mieczy nie umiał by korzystać. A złoto należało się chłopakom. Za to, że mogli przez niego zginąć.
W środku budynku, gdy reszta czytała listy i pamiętnik, Tass zauważył coś dziwnego i malutkiego na półce. Podniósł medalik i otworzył go, przyjrzał się uważnie portretowi w środku i gdy Leonardo i Gaurim skończyli przeszukiwać mieszkanie rzucił propozycję.
- Znam jedno miejsce gdzie może wylizać rany i się pod kurować. Jestem pewien, że pomoc ta zostanie udzielona nam całkowicie za darmo. Musimy tylko iść do karczmy.
W wyjściu przywitał go Avro merdając zabawnie ogonem i wywalając ogromny jęzor na zewnątrz. Niziołek pogłaskał psa i na uginających się nogach ruszył w dół, starając się z całych sił nie pokazywać jak wiele krwi stracił. Obraz przed oczami lekko mu się zamazywał.