Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2011, 22:37   #20
bartzo
 
bartzo's Avatar
 
Reputacja: 1 bartzo nie jest za bardzo znany
Gęsty las nie był bezpiecznym miejscem dla samotnego jeźdźca, a zwłaszcza w taką pogodę. Varian jechał powoli na swym koniu. Nie czuł się pewnie w tak gęstej mgle, a wydarzenia ostatnich dni nie napawały go optymizmem. Gdzieś tu mogli czaić się bandyci, a on byłby idealnym celem. Pierwszy raz zaatakowaliby samotnego wędrowca? Wystarczająco dobrze znał ich taktyki, żeby to wiedzieć. Jedyną rzeczą jaka go uspokajała był fakt, że taką mgłę można by ciąć mieczem, więc ewentualni wrogowie mogli go nie zauważyć. "Trzeba było siedzieć w karczmie! Najpierw ten przeklęty deszcz, teraz ta mgła! Na Sigmara! Mógłbym teraz grzać się, pić wino razem z tą niewiastą! Ja i ten mój niewyparzony jęzor!" Nagle przeszedł go dreszcz. Wiele razy czuł się równie źle i zwykle nie bez przyczyny. Spróbował popędzić swojego kompana, ale ten uparcie stawiał opór.
-No, żwawiej! Eh... szybciej byłoby pieszo!
Nagle coś usłyszał. Tak charakterystycznego dźwięku nie dało się pomylić z żadnym innym. Ktoś był ranny. Popędził konia w stronę, z której dochodził dźwięk. Nie potrafił tego wyjaśnić, ale coś kazało mu podążać w tamtą stronę. "W co ja się znowu pcham?!" Z mgły wyłoniły się dwa zarysy. Podjechał bliżej. Pierwszą postacią była piękna, młoda kobieta. Gdy przyjrzał się dokładniej, zauważył, ze jest ranna. Obok niej leżało ciało stwora. Był brzydki, a urody nie dodawał mu jego stan. Szybko zrozumiał, że to ona tak go urządziła.
-Obóz, pomoc, więcej.
Chciał poprosić, aby powtórzyła, ale najwyraźniej straciła przytomność. Zeskoczył z konia, żeby ją podnieść. Chwycił kobietę i wsadził na konia. Po tym co ostatnio przeszedł nawet to było dla niego dużym wysiłkiem. Wskoczył na swojego wierzchowca, a ten sam ruszył w stronę obozu.

Po chwili byli na miejscu. Na ziemi leżało kilka ciał, które z pewnością były potworami. Zeskoczył z konia, a następnie ściągnął swoją pasażerkę. Szybkim krokiem ruszył w stronę ostatniego żywego stwora, dobywając przy tym miecza. Martwe były obrzydliwe, ale ten żywy był najgorszy. Teraz jedyną rzeczą jaką czuł były mdłości. Nagle rzucił się do biegu. Gdy przeciwnik był w zasięgu jego ataku, wziął zamach i ciął od dołu. Odciął nogę, a krew trysnęła mu w twarz. Rozejrzał się po okolicy, żeby sprawdzić, czy nie przegapił żadnego.

Gdy wyruszyli zaproponował, że sprawdzi co jest przed nimi. Pogonił swojego konia. Mgła nie była już tak gęsta, więc lepiej widział co jest dookoła. Rozglądał się, ale nic nie przykuwało jego uwagi. Nieliczne małe zwierzęta czasem wybiegały na drogę, a ptaki śpiewały w koronach drzew. To był dobry znak. Gdyby ktoś lub coś tu było to zapanowałaby tu cisza. Przejechał jeszcze kilkadziesiąt metrów po czym zawrócił.

W karczmie było ciepło, a muzyka sprawiała, że wreszcie przestał się denerwować. Teraz mógł odpocząć i dowiedzieć się czegoś o swoich towarzyszach. Dopiero w tym momencie dotarło do niego, że podróżował oraz walczył u boku osób, o których nic nie wie. Zauważył wychodzącego karczmarza.
-To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?
-Jeden dla mnie, drogi panie.
 
bartzo jest offline