Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-01-2011, 22:56   #21
Miccu
 
Reputacja: 1 Miccu nie jest za bardzo znany
Wszyscy stali w gotowości. Nagle z mgły wyłoniła się strzała która trafiła w resztki jedzenia i wpadła wraz z nimi w resztkę ledwo tlącego się ogniska .Zobaczyłem jak strzała najpierw zapala się od ogniska innym kolorem płomienia, po czym już normalnym. Nie miałem pojęcia dlaczego, coś było nie tak. Po strzale z mgły zaczęły wyłaniać się jakieś groteskowe postacie, z każdą chwilą zmniejszały swój dystans. Przede mną pojawiał się coraz wyraźniejszy kształt czegoś co przypominało człowiek jednak miało głowę konia, rogi i kopyta. Zbliżał się coraz szybciej. W końcu ukazał się w całej swojej okazałości. Pomimo przerażającego wyglądu istoty postanowiłem nie zwlekać i wykonałem pierwszy atak. Nie udało się. Zwierzoczłek w odpowiedzi wykonał piruet i przeszedł do kontrataku, jednak udało mi się wykorzystać sytuację i odsuwając się na pół kroku zamachnąłem się i trafiłem w jego prawą rękę. Usłyszałem krzyk jego bólu. Poczwara dokończyła jednak swój atak, tnąc jedynie powietrze, wpadła w szał. Wyskoczył gwałtownie na mnie chcąc wykonać ostateczny cios, widząć to wystawiłem niezgrabnie miecz mając nadzieję, że istota się na niego nadzieje. Udało się! Zwierzoczłowiek nadział się na mój miecz. Zrobiłem szybko dwa kroki w tył i pozwoliłem, aby jego ciało ześlizgnęło się na ziemie pod moimi stopami. Szybko się odsunąłem szukając kolejnych wrogów, ale dobiegł mnie przeraźliwy krzyk. Był to krzyk Elyn. Nie zwlekając pobiegłem w miejsce z którego rozchodził się dźwięk po drodze błądząc z powodu wszechobecnej mgły. Kiedy dotarłem na miejsce zobaczyłem poważnie ranną Elyn która jakimś cudem była jeszcze w stanie opatrzyć swoje rany. Stałem i patrzyłem jak głupi. Dziewczyna przeraźliwie krzyczała z bólu, a ja nie mogłem nic zrobić… W końcu zemdlała.
Nieznajomy który prawdopodobnie ją ocalił wziął ją na konia i ruszyliśmy w stronę drogi.

***

Dotarliśmy do karczmy, na miejscu zajął się nią karczmarz tyle na ile mógł.

- To co? Pokój dla panów jak rozumiem? Bo biedactwo nie wygląda na zdolne do dalszej podróży. Co wam w ogóle się stało?
- Zbójcy, dobrodzieju. Zbójcy. Odpoczęlibyśmy z miłą chęcią, i przydałaby się też czysta woda i kawałek jakieś starej szmaty
– odpowiedział mu Berty.
Ja tylko coś mruknąłem i zszedłem na dół. Zająłem stolik i postanowiłem przemyśleć sobie to i owo topiąc jednocześnie to co się wydarzyło w alkoholu. Wtedy… gdy słyszałem krzyk bólu wroga, czułem dziwną radość, czerpałem przyjemność z jego bólu. Nigdy nie czułem takiej satysfakcji jak wtedy gdy jego ciało zsuwało się z mojego miecza.... Postanowiłem jednak na razie więcej o tym nie myśleć. Nie byłem też w nastroju na jakiekolwiek rozmowy. Słuchałem już tylko trubadurów i piłem wódkę…
 
Miccu jest offline