Cichy
Nie lubił narażać karku kiedy nie było trzeba i mimo że żałował cholernie przegapionej bitki do następnej wcale nie chciał czekać. Na szybko nakreślił towarzyszom najbliższe punkty za którymi mogliby "zniknąć z horyzontu", jakieś linie zarośli i kępy drzew, niewielki wąwóz z którego konny pewnie i tak od ramion w górę by wystawał i kilka innych mniej bezpiecznych kierunków. Mimo tego tak na prawdę nie potrafił powiedzieć który był najlepszy, więc ogólne stwierdzenie "spieprzamy" oznaczało po prostu "dokładnie w drugą stronę niż tamci".
Metzger był w opłakanym stanie i chyba zaczynał już majaczyć. "Nie bez kozery w powiedzeniu jest przecież określenie 'pierdolić jak potłuczony'" - Pomyślał z uśmiechem cichy. - Spieprzajcie, ja i tak daleko nie ujadę. Zostawcie mi drugą kusze, to przywitam się z nimi. - Pojebało Cię, co? Za dużo juch wyleciało z tego worka mięsa i zaczynasz pierdolić. Jak będzie trzeba to Cię przywiążemy do konia żebyś nie spadł. Jak masz kipnąć to wolny, kiedy już stąd spierdolimy.
Spojrzał na resztę towarzyszy i pytającym wzrokiem zlustrował zmęczone twarze. Wszyscy byli poturbowani mniej lub bardziej, a on sam jedynie obolały od złamanego w burdelu żebra, mógł chyba mówić o zdrowiu idealnym w porównaniu z resztą. - Chyba że wolicie go tutaj zostawić po tym jak przelał swoją krew za wasze dupy ... |