Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2011, 19:14   #48
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Ta twarz, te oczy. Jess stała przez chwile jak sparaliżowana. Co on sobie zrobił. Widziała już ludzi w takim stanie psychicznym, kiedy miała praktyki w szpitalu. Czasami z tego wychodzili, po długich godzinach terapii i stosie odpowiednio dobranych leków. Ksiądz Voor nie miał tutaj opieki medycznej. Kościół owszem opiekował się swoimi owieczkami, ale ukrywał ich istnienie przed światem.

- Czy te wszystkie malunki wykonał Ksiadz Voore? - zwróciła się do brata który stał kawałek za nią - Mogę je sfotografować. Jestem psychologiem policyjnym, może uda mi się coś z nich wyczytać. Może co chce nam przekazać.

- Tak, to jego dzieło. Proszę, jeśli to pani pomoże w pracy – w głosie wyczuła nutkę powątpiewania. Zakładał że ksiądz nie wyjdzie już z tego stanu i pozostanie tu aż do swojej śmierci.

- Mogę z nim posiedzieć przez chwile?

- Myślę że tak. Nie jest groźny - zapewnił ponownie – będę w biurze na końcu korytarza.
- Dziękuję.

Jess usiadła na krześle stojącym pod ścianą i wyjęła notatnik. Zapisała najpierw cytaty którymi ksiądz się do niej zwrócił, póki miała je jeszcze w pamięci.
1) " Tak mów do Aarona. Ktokolwiek z potomków twoich według ich przyszłych pokoleń będzie miał jakąś skazę, nie będzie mógł się zbliżyć, aby ofiarować pokarm swego Boga. Żaden człowiek, który ma skazę, nie może się zbliżać - ani niewidomy, ani chromy, ani mający zniekształconą twarz, ani kaleka, ani ten, który ma złamaną nogę albo rękę, ani garbaty, ani niedorozwinięty, ani ten, kto ma bielmo na oku, ani chory na świerzb, ani okryty liszajami, ani ten, kto ma zgniecione jądra. Żaden z potomków kapłana Aarona, mający jakąś skazę, nie będzie się zbliżał, aby złożyć spalaną ofiarę Panu. On ma skazę - nie będzie się zbliżał, aby ofiarować pokarm swego Boga. Jednakże wolno mu jeść pokarm swego Boga, zarówno święty, jak i najświętszy. Tylko nie będzie podchodził do zasłony i nie będzie się zbliżał do ołtarza, bo ma skazę. Nie będzie bezcześcił moich świętości, bo Ja, Pan, jestem tym, który je uświęca!"
2) „Dlatego też jak przez jednego człowieka grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli...”

Co to do cholery może oznaczać. Okaleczył się bo nie chciał stanąć przed Bogiem, czy nie chciał być wykorzystywany przez jego sługi. A może został okaleczony przez nich, żeby go ukarać za wtrącanie się w śledztwo i pomoc.
Chwilę przyglądała się temu co zapisała, później jej wzrok przeniósł się na kolejne cytaty wypisane na ścianie.
I bądź tu człowieku mądrym i pisz wiersze. Jess nie była zbyt religijna. Wychowana w wierze protestanckiej, ale jej kontakt z kościołem ograniczył się do szkółki niedzielnej i mszy w dzieciństwie. Nie była w kościele od śmierci rodziców. Wtedy był to wyraz buntu i złości na Boga że pozwolił by taka zbrodnia się wydarzyła. Potem nie czuła już gniewu, ale nie czuła też potrzeby, ani więzi z kościołem.



Wyjęła telefon i zaczęła fotografować znaki i cytaty wypisane przez Voora na ścianie.
On sam siedział na łóżku nie zwracając na nią uwagi.

Podeszła do rysunku drzwi które sama widziała we śnie. Delikatnie dotknęła dłonią malunku, jakby bała się że nagle może coś z nich wyjść.

- Znam te drzwi, widziałam je we śnie. On znowu zaatakował. Tym razem wybrał sobie dzieci za cel. Jedno z nich Ksiadz znał – odwróciła się w ręku trzymając zdjęcie Jima Talbota - Pamięta go ksiądz, był pana podopiecznym w szpitalu, a teraz nie żyje.

Voor nie zwrócił uwagi na zdjęcie, wpatrywał się w nią. Miała wrażenie że swoim zdrowym okiem chce ją przewiercić na wylot.

- "Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku! On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci".

Jess odruchowo włączyła dyktafon w komórce.

- "Kiedy was wydadzą, nie martwcie się o to, jak ani co macie mówić. W owej bowiem godzinie będzie wam poddane, co macie mówić, gdyż nie wy będziecie mówili, lecz Duch Ojca waszego będzie mówił przez was. Brat wyda brata na śmierć i ojciec syna; dzieci powstaną przeciw rodzicom i o śmierć ich przyprawią. Będziecie w nienawiści u wszystkich z powodu mego imienia. Lecz kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony."

Po tych słowach odwrócił się w stronę okna i zastygł w bezruchu. Jess wiedziała że niczego się od niego nie dowie. Nie kiedy znajdował się w takim stanie. Czy kiedykolwiek z tego wyjdzie, nie miała pojęcia.
Położyła zdjęcie Jima na biurku, zabrała swoje rzeczy i wyszła.
- Do widzenia – odwróciła się jeszcze w drzwiach
Odpowiedziała jej grobowa cisza.

Zakonnika znalazła w biurze, przeglądał jakieś papiery.
- I co udało się pani do niego dotrzeć – zapytał chyba nawet z nadzieją w głosie. Wyglądał na sympatycznego staruszka, który w życiu wiele już widział. Miał mądre i współczujące oczy.
- Niestety, nie chciał ze mną rozmawiać. Długo jest w takim stanie?
- Trafił tu jakieś dwa miesiące temu, od tamtej pory praktycznie z nikim nie rozmawia. Siedzi wpatrując się w okno, albo malując coś na ścianie. Czasami krzyczy w nocy. Odzywa się jednak tylko wyrwanymi cytatami z biblii.
- Bardzo proszę o kontakt, gdyby jego stan się zmienił – Jess wyjęła wizytówkę i podała zakonnikowi.
- Oczywiście, ale proszę nie robić sobie nadziei.

Staruszek odprowadził ją do furtki.
- Do widzenia,
- Do widzenia, będę się za Panią modlił – drzwi furtki się zatrzasnęły.
Jess stała jeszcze przez chwilę wpatrując się w zamknięte drzwi, to standardowe pożegnanie, czy miało coś oznaczać.
Z zamyślenia wyrwało ją krakanie wron zrywających się do lotu z pobliskich drzew. Wzdrygnęła się i ruszyła do samochodu. Spojrzała na zegarek, czas zadzwonić i się zameldować.
Wyjęła komórkę i wybrała numer Cohena.
- Co tam Jess? – usłyszała po drugim dzwonku.
W skrócie opisała Patrickowi stan Voora.
- Spisałam to co mówił i sfotografowałam malunki na ścianie, chce je porównać z tym co mamy. Namalował też drzwi z mojego snu – westchnęła z rezygnacją – wracam.
- Ok, wracaj na komisariat. – rozłączył się.

Jess odpaliła bez problemu samochód i zawróciła w stronę miasta.


****************************************

Kiedy wróciła na komisariat Cohena już nie było, ani pozostałych członków zespołu.
Najpierw ruszyła do archiwum dowodów i wyciągnęła zeszyt „Cesarza”, była pewna że widziała już kiedyś te znaki.

Zgrała na komputer zdjęcia z komórki i zrobiła wydruki. Rozesłała kopie do wszystkich członków zespołu.
Zaczęła porównywać znaki kartka po kartce. Zeszyt; zdjęcia; zeszyt; zdjęcia. Zbieżnych znaków było całe mnóstwo.
Zeskanowała najczęściej pojawiające się znaki i wrzuciła do wyszukiwarki w celu porównania ze znanymi znakami w poszukiwaniu ich interpretacji.
Brakowało jej w tym momencie Marlona i jego magicznych palców na klawiaturze, potrafił jak nikt czarować internet i bazy danych szukając odpowiedzi.
Poszukiwania Jess dały wynik negatywny, najprawdopodobniej źle zadała pytanie i komputer nie potrafił go zinterpretować.
Maszyna jest tak mądra jak osoba która ja programuje - mawiał Marlon. W tym przypadku Jess zasługiwała na miano „blondynki”.

Postanowiła zacząć poszukiwania od innej strony. Osobą która najlepiej by się w tym czuła był Alvaro, ale nie wiedziała w jaki sposób miał im obecnie pomóc i jak się z nim kontaktować, tą sprawę Cohen miał dopiero wyjaśnić. Sama postanowiła się udać do kogoś o podobnej profesji jak Alvaro. Biegły policyjny od spraw sekt.
Umówiła się telefonicznie na spotkanie. Zanim wyszła zadzwoniła jeszcze do Patricka.
- Jess, to nie jest dobry.
- Ok., sekundę, jadę do eksperta od sekt, może on coś powie na temat znaków rysowanych przez Voora, sporo się powtarza w zeszycie „Cesarza”, mogą być ważne.
- Ok, wrzuć mi kopię tych znaków na skrzynkę, też mam kogoś, kto może na to rzucić okiem.
- Już to zrobiłam. Mamy na myśli tą samą osobę?
- Tak właśnie ten ktoś. Dobra, widzimy się później. Uważaj na siebie.
- Dobrze, ty też. – rozłączyła się.

Wysłała dodatkowo do Cohena skany znaków które się powtarzają i cytaty z biblii którymi zwracał się do niej Voor.


*********************************

Biuro eksperta policyjnego do spraw walki z sektami.

Jess wprowadzona przez sekretarkę weszła do przytulnie urządzonego biura. Na ścianach wisiały obrazy o tematyce sakralnej. Za biurkiem stojącym na środku pokoju siedział starszy łysiejący mężczyzna przeglądający jakieś papiery.

- Dzień Dobry
- Dzień Dobry, w czym mogę pomóc – spojrzał na nią znad okularów.
- Byłam umówiona. Nazywam się det. Jessica Kingston. Pracuje w wydziale
specjalnym.
- A tak słucham – odłożył papiery do szuflady.
- W jednej z prowadzonych spraw natrafiliśmy na nieznane znaki najprawdopodobniej okultystyczne. Potrzebuje pomocy w interpretacji tych
znaków. Nie znalazłam żadnych informacji o nich w systemie. Powtarzają się one w różnych miejscach. – Jess podała mu wydruki.
Przez dłuższą chwilę przyglądał się im uważnie.

- Są to typowe znaki okultystyczne; elfia gwiazda, oktagram, pentakl, znaki aniołów i chyba nawet fragmenty ich pisma. Ogólnie bez sensu kompletnie.

- Czy zna pan jakieś sekty posługujące się takimi, lub podobnymi znakami?

- Wiele sekt wykorzystuje niektóre spośród nich. To byłaby niezwykle długa lista. Czy ma pani jakieś konkretniejsze informacje? Z tym, co pani mi dostarczyła, równie dobrze mogę panią odesłać do "Spisu sekt świata".

- Na razie niestety nie. A może powiedzą panu coś te cytaty z biblii.
Jess podała mu kartkę z wypisanymi cytatami.
Przeczytał je uważnie.

- Raczej nie. Cytaty zawsze dotyczą konkretnych sytuacji, jak przypowieści. Nie można ich analizować wyrywkowo. A te, które pani mi pokazała są dość wyrwane z kontekstu.


- A może potrafi pan podać interpretację tych cytatów.

- Oczywiście. Dotyczą różnych kwestii. Posług kapłańskich…….
Jess wysłuchała długiego i nudnego wykładu o tolerancji, prawach kapłańskich, męczennictwie, alegorycznym traktowaniu wybranych fragmentów z którego nic nie wynika.

- Potrzebuje bardziej konkretnych dowodów żeby móc pani pomóc.
- Dziękuje bardzo, jak coś będę miała to zgłoszę się do pana. Na razie dziekuję za poświęcenie mi czasu – Jess z westchnięciem zebrała papiery – Do widzenia.
- Do widzenia – uśmiechnął się i odprowadził Jess do drzwi – powodzenia.

Jess wyszła na ulicę. Na razie był to dla niej ślepy zaułek. Nie wiedziała z której strony zacząć i czy w ogóle pójście tą drogą da jakieś rezultaty w tej sprawie. Po drodze na komisariat wstąpiła do księgarni i kupiła Biblię.
Kiedy wróciła wpisała do wyszukiwarki hasło:
„Interpretacja pisma świętego”
Wyskoczyło sporo stron zajmujących się tym tematem. Jess zaczęła czytać.

Po jakimś czasie odezwał się sygnał nadejścia wiadomości.

"Spotkanie grupy "Tarociarz", dziś 16:30, Spring Str 53 na Soho, WSZYSCY bez wyjątku, musimy pogadać, mam wam sporo do przekazania - Cohen"


Spojrzała na zegarek, miała jeszcze chwile czasu.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)
Suriel jest offline