Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2011, 19:29   #15
Fielus
 
Fielus's Avatar
 
Reputacja: 1 Fielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodzeFielus jest na bardzo dobrej drodze
[w miarę tekstu wypowiadają się Uchikatsu Tokoyogi, Yuusha Mizunoko, Shirase Kenbatsu, Shinobu Misute, Seishin Shouri i Saite]

Pierwszy odezwał się Uchikatsu. Był wyraźnie zamyślony, lecz patrząc po nim, najmniej też wydawał się wstrząśnięty. Wiedział? Kiedy mówił, mówił cicho, powoli:
- Shouri-kun, jeśli można, na zewnątrz jest dwu naszych strażników, których przywiodłem tu z sobą. Poproś tego z nich, który jest z Uchikatsu, by wziął ze sobą jeszcze trzech z naszych ludzi i wzmocnił straż przy Młodym Cesarzu.

Przeniósłszy spojrzenie na Himaru, skłonił się mu i zapytał:
- Czy jest tam ktoś, pod kogo rozkazy chcesz oddać panie, moich uczniów? Dobrze, by dowódca był jeden, zatem póki nie wyłonimy najlepszego z nas wszystkich, jestem skłonny nakazać im słuchanie Twego rekomendowanego. Jeśli takiego posiadasz panie.

Kiedy ta kwestia została zamknięta, Uchikatsu nawiązał do tej, która była tematem rozmowy:
- Panowie, rozważacie coś bardzo sprytnego. Wątpię, by wielu było wśród kuchiyosesha ludzi mogących stanąć z moim teściem w szranki. Ale mam inne pytanie. Moje dzieci raz zdołały wprowadzić mnie na taki cmentarz. Nie bez trudu, zapewne mniej kłopotliwie, bom ich rodzicem, możliwe też, że tamto ‘miejsce Shirase’ było inne i o wiele słabsze niż to, które znasz Ty, Shirase-sama. Jednak warto się zastanowić, czy faktycznie to niezdobyta kryjówka. Wszak Shirase Kumo gotów będzie poświęcić setkę swoich uczniów, byle sforsować jej mury a ilości niestety, zdarza się zatriumfować nad jakością. Jeśli - z oka Tokoyogiego spłynęła łza - Cesarz Yasuke - samuraj przełknął, wyraźnie starając się zapanować nad emocjami - ma przeżyć, jeśli ma odzyskać to, co jest jego, musimy być silni i mądrzy. Jeśli ukryjemy Jego Promienistość, dla nas samych potrzebujemy wiedzy, że to niezawodna kryjówka. Inaczej troska o Jego Osobę osłabi nas. Jeśli zaś nie uczynimy tego, musimy wymyślić jak przyjdzie nam wszystkim podróżować razem. Proszę więc o bardzo krytyczne przyjrzenie się pomysłowi, lecz nie wypowiadam się przeciwko niemu. Jednocześnie rekomenduję, by niezależnie od wybranej drogi, pomyśleć o kagemusha. Jeśli zostawiamy Yasuke-heika w kryjówce, niech taki kagemusha podróżuje z nami. Najbardziej zaś z Shouri-dono. - Przenosząc wzrok na ucznia, Uchikatsu rzekł równym i namyślonym głosem - Zawsze to szansa, że niektórzy nie będą szukać, a myśl, że kurczowo trzymasz Yasuke-heika przy sobie bojąc się z nim rozstać wielu przyjmie za prawdę.

- Twe słowa napełniają mnie wielkim smutkiem, Shouri-san. Jakże pragnąłbym, byś mnie okłamywał. Wiem jednak, że Twe usta wyrzekły prawdę i tym bardziej me serce krwawi. Przyjmij moje kondolencje Chou-hime. Całe Cesarstwo pogrąża się w żałobie po Twym ojcu.
- Możesz być pewien, Shouri-san, że ja stanę przy Tobie i przy Dziedzicu. Moje życie oddaję na Twe usługi. Jestem pewien, że znajdziesz w rodzie Yuusha jeszcze wielu wiernych, którzy darzyć Cię będą wielką życzliwością i wszelką możliwą pomocą w dziele, którego się podejmujesz.
- Co zaś do Ciebie, Shirase-kun, to wiedz, że nie cofnę się z drogi, którą powziąłem. Czynię to zaś z miłości do Cesarza, z wierności Cesarstwu i umiłowania honoru, nie zaś z lęku przed Tobą. Ufam, że groźba, którą ośmieliłeś się wypowiedzieć w tym towarzystwie była tak pierwszą, jak i ostatnią
- rzekł cały czas tym samym spokojnym, cichym głosem co zawsze.
- Co zaś się tyczy ukrycia Syna Niebios, to muszę się zgodzić z Uchikatsu-sama. Nie wierzę w istnienie miejsca dość ukrytego, czy też dość warownego, żeby odpowiednio zdesperowana osoba nie mogła się tam dostać. A nasi wrogowie niewątpliwie są zdesperowani. Śmierć Yasuke-heika oznaczałaby ich zwycięstwo i nie spoczną dopóki do niej nie doprowadzą. Wierzą zatem, że raczej pozostawanie w ruchu i nieliczna, lecz silna i wierna gwardia jest kluczem do ocalenia Jego Cesarskiej Mości.
- Wspomniałeś o Roninach z Południa. Nie ufałbym tym ludziom. Są wrogami Cesarstwa, dlaczego mieliby nam pomóc? Sprowadzanie ich do pomocy, to jak sprzątanie domu przy użyciu ognia.


Shirase w milczeniu wysłuchiwał najpierw słów Tokoyogi, a następnie Mizunoko.
- Żadne miejsce nie jest na tyle bezpieczne, by młody Cesarz mógł przeczekać zawieruchę - oznajmił - Lecz podróżowanie z nim również wiąże się z wielkim ryzykiem. Wszak nie wiemy kto stanie jeszcze po naszej stronie. Nieprzyjaciela możemy mieć nie tylko wśród kasty samurajskiej, ale i wśród zwykłego chłopstwa, czy mnichów. Poza tym - dodał, zwracajac się tym razem do Misute - Shinobu-san może potwierdzić moje przypuszczenia, co do możliwości wywiadowczych, jakie posiada klan Shinobu. Nasza siła nie jest wystarczająca, by stanąć twarzą w twarz z przeciwnikiem. Tym bardziej, że mamy tego świadomość, iż przez ostatnie lata wszyscy daimyo mobilizowali swoje wojska do wojny. Czy możecie mi więc dać słowo, iż podróż przez obojętnie jakie ziemie, gdzie nastąpiła mobilizacja armii, jest bezpieczne? Pod tym względem jedynie ziemie Shirase wydają mi się dość bezpieczne. Nasz klan jest nieliczny, głównie specjalizujący się w maho. Nie spotkamy na tych ziemiach zbyt wielu partoli mego brata, a wszelka inna armia nie śmie wkroczyć tam, gdzie burzą się przodkowie.

- Zgadzam się z tobą, Shirase Kenbatsu-san.-
Milczący dotąd Misute zaszeptał szybko.- Przeciwnicy nasi mogą objawić się w dowolnej postaci, a wywiadowcy Shinobu są tylko małą częścią tego co spotkamy na swojej drodze. Jeśli zlekceważymy choćby małą i nic nie znaczącą ewentualność - przegramy tą potyczkę.-
Siedzący do tej pory na piętach shinobi powstał.- Nie mogę powiedzieć, bym nie ufał Shirase-sanowi w kwestii ukrycia Yasuke-heika, jednak nie mogę również powiedzieć, że darzę go zaufaniem całkowitym.-

Shirase uśmiechnął się, słysząc te słowa, jednak pozwolił kontynuować Misute.

- W tej kwestii nikomu nie możemy zaufać całkowicie, jestem przekonany że wszyscy czujecie tak samo. Tak samo niebezpieczna może okazać się podróż z Następcą, bowiem - ty Shouri-san wiesz to najlepiej, bowiem widziałeś to nieraz w moim wykonaniu - wspomniani już, moi kuzyni i kuzynki mogą pojawić się z nikąd i zniknąć nigdzie... a raczej gdziekolwiek... Pamiętam, że ty również zetknąłeś się z tym, Tokoyogi-san: Shinobu zespolony z cieniem... Tak, to doskonały przykład.- Misute umilkł.

Saite ukłonił się w kierunku Uchikatsu:
- Pozostawiłem przy Yasuke-sama czterech doświadczonych bushi z Himaru. Jeśli pragniesz panie, by Twoi ludzie dołączyli do nich niech udadzą się do pawilonu na północnej wyspie i odnajdą Yuji-san’a. Pozostał tam jako dowódca warty. Jego umiejętności jako wojownika jestem pewny.

Następnie odezwał się Seishin, kierując swoje spojrzenie na sensei’a.
- Żadne miejsce nie będzie pewną kryjówką dla naszego pana, Tokoyogi-sensei. Pokładam jednak wielkie zaufanie w umiejętności Kenbatsu-san’a i chyba w obecnej chwili nie jestem w stanie wybrać lepszego miejsca na schronienie Yasuke-sama. Podróżowanie z nami jest zbyt niebezpieczne. Jestem pewien , że przyjdzie nam nie raz chwycić za miecz w trakcie tej podróży . A Yasuke-sama, choć jest potomkiem wielkiego Katsuryokiego - mimowolnie zerknął w tej chwili w kierunku Ayano- Jest wciąż dzieckiem. Odnalezienie kagemusha może okazać się w tej chwili zbyt czasochłonne. Jest jeszcze jedno miejsce... - zawahał się- W mieście Tachiba, na północy ziem Sankaku przebywa moja nieoficjalna konkubina , która również... Była, jest moim szpiegiem na terenach tego klanu. - Shouri spuścił spojrzenie ku ziemi. Widać było , iż wydanie tej wstydliwej dla samuraja tajemnicy, nie przyszło mu łatwo - Prowadzi jedną z herbaciarni w dzielnicy uciech. Miejsce to nieraz było bezpiecznym schronieniem dla szp... agentów Himaru. Jednak mój ojciec, ani żaden inny Seishin nie są świadomi tego faktu. Tachiba od początku do końca było jedynie moim przedsięwzięciem. Dzielnice Rozkoszy są miejscem wyjętym spod prawa i rządzą się własnymi zasadami zaaprobowanymi przez Cesarstwo... Pomysł na wykorzystanie umiejętności i wiedzy Kenbatsu-san’a wydaje mi się jednak dużo pewniejszy, choć wierności Juukiko-san, mojej konkubiny jestem pewien.
Seishin spauzował na chwilę, po czym przeniósl spojrzenie na Mizunoko
- Ten dom trzeba spalić i wybudować nowy, Mizunoko-san. Pojawiła się w nim bowiem zaraza. Kim teraz jesteś dla Yuusha Chikurin-sama, jeśli właśnie nie roninem niegodnym zaufania? Z tego punktu widzenia byli do tej pory przedstawiani nam buntownicy z południa. Również nie pokładam w nich zaufania, jednak w tej chwili jest to logiczne. Nie znam tych ludzi i nie wiem czy zechcą poprzeć Cesarza. Gdzie jednak szukać wystarczająco liczebnej armii, która zechciałaby nas poprzeć? Są roninami, nie mają więc niczego do stracenia a jeśli naszym udziałem stanie się zwycięstwo - mogą wiele zyskać. I chyba jedynie tym możemy ich przekonać. Możemy również być pewni, że nie zdradzą nas na korzyść daimyo. Nienawidzą ich, a sami daimyo nie ukorzyliby się by pertraktować z nimi. W takich miejscach właśnie pomocy powinniśmy szukać, przynajmniej tak uważam.

- Oczywiście, należy również wziąć pod uwagę sprawę dosyć ważką - co uczynimy, Shouri-san, jeżeli ronini z południa nie zechcą... opuścić granic Cesarstwa? Sprowadzimy kolejną wielką armię spoza granic, czy też może sprzymierzymy się z dopiero co zwalczonymi daimyo? A jeżeli to drugie, to czy jeśli utracimy popierającą nas armię, nie znajdziemy się powtórnie w sytuacji takiej jak teraz? Oczywiście, możemy wierzyć, że potyczki z roninami zaspokoją głód wojny daimyo, ale czy możemy być tego pewni?-

- Nowatorskie pomysły wymagają nowatorskich rozwiązań, Misute-san - powiedział Kenbatsu - Być może ciężko w to uwierzyć, lecz nastaje nowy świt dla Cesarstwa. A to przyniesie zmiany.
Shirase spojrzał na Seishina.
- Na co mogą skusić się ronini? - spytał retorycznie - Na to, co każdy samuraj - chwała, zaszczyty i przywileje. Czemu więc nie uczynić tak, jak zrobił to niegdyś Wielki Cesarz? Marchewką dla nich będzie ułaskawienie. Być może - zamyślił się - stworzenie własnego klanu? To już moje skromne przymyślenia, lecz owe precedensy miały miejsce na samym początku istnienia Wa. Co się zaś stanie, gdy przegramy? Wojna na skalę, jakiej jeszcze nie było. Daimyo nie odpuszczą sobie tego, iż przygotowując się do walki z Zao, mają nagle sobie darować. Zbyt dużo koku ryzu zostało zmarnowane. A jeśli nie ruszą na Zao, być może będą chcieli raz na zawsze pozbyć się zagrożenia, jakie stanowi Kamakiri i jego banda uchodźców. To również może zmusić ich do działania.
Shirase wyprostował się i podłożył rękę, na którą wskoczył Tsukashi.
- Pozostaje jedynie pytanie, kiedy możemy udać się do stolicy i czy sam młody Cesarz będzie mógł odpowiadać za siebie? Fakt faktem, mimo Boskiej krwi, to wciąż jeszcze dziecko.

- Wobec tego, kto zabierze głos w jego imieniu? Moi drodzy, nie chcę wyglądać w waszych oczach na marudnego, zwłaszcza że każde z was ma oczu o połowę więcej, jednak... To sprawa dość nie bagatelna. Może się również okazać, że żadne plany z pośród tych omówionych tutaj nie doczekają się zrealizowania. Jesteśmy teraz królikiem, ukrytym w swojej norze przed lisem, lub przed sforą psów.-
W tej chwili, gdyby twarz Shinobu była widoczna, z pewnością mrugnąłby do wszystkich porozumiewawczo.- Czyż nie tak? Interesuje mnie, kiedy nasza ‘nora’ zostanie rozkopana przez drapieżców.-

Misute przespacerował się po pagodzie. Jego świszczący oddech jakimś cudem wkomponowywał się w chwilowo zapadłą ciszę, nie mącąc jej, ani nie pozwalając jej zapanować do końca we wnętrzu pagody.

Kenbatsu nie obserwował ruchów Shinobu. Leżacy obok niego Ikushi był w zasięgu dłoni, a Tsukashi zaś pełnił rolę obserwatora, śledząc swoimi paciorkowatymi oczami ruch Misute, by w razie niebezpieczeństwa uprzedzić swego opiekuna. Tak jak powiedział Shinobu, że nie ma zaufania do Shirase, tak i Kenbatsu nie ufał nikomu. Prócz Shouri i Tokoyogi.
- Każda ‘nora’ jak zechciałeś to określić, Misute-san - mówił Shirase, spokojnie spogladając na środek pagody - może zostać odkryta. Lecz to już od nas zależy, czy ułatwimy mu to, czy wręcz utrudnimy.

- Istotnie.- Stwierdził lakonicznie Misute, odwracając się twarzą do maga śmierci.- Zadziwia mnie talent tresera, który kształcił twojego ptaka. Odkąd stoję, nie spuścił jeszcze ze mnie wzroku nawet na moment. Podlatywał nawet chwilami, by określić moją pozycję gdy ktoś mnie zasłaniał. Czyżbyś obawiał się ataku z mojej strony, Kenbatsu- san?-
Shinobu znowu usiadł, mniej więcej w tym samym miejscu co poprzednio.
- Nie musisz kłopotać się odpowiedzią. Nie ufając mi, budzisz we mnie tylko szacunek do swojej osoby. Zechciałeś powiedzieć wcześniej, że każdy kto stanie przeciw Shouri-sanowi spotka się z twoim niezmierzonym gniewem. Nie będę oponował, a przyłaczę się tylko do twoich słów: Shouri Seishin jest moim przyjacielem. Każdy człowiek, każde zwierze, każda istota, żywa lub martwa - wszystkich zobaczę i wciągnę w pułapkę swoich sztuk shinobi-no mono.-
 
__________________
" - Elfy! Do mnie elfy! Do mnie bracia! Genasi mają kłopoty! Do mnie, wy psy bez krzty osobowości! Na wroga!"
~Sulfelg, elfi czarodziej. "Powołanie Strażnika".

Ostatnio edytowane przez Fielus : 13-01-2011 o 19:36.
Fielus jest offline