Wiadomości nie napawały radością - zielony smok. Podświadomie Sinthel wiedział, że będą musieli przejść coś w rodzaju inicjacji, jednak to miejsce było tak wspaniałe, że nie dopuszczał do siebie takich myśli. Ale żeby od razu smok? Tropiciela ta wiadomość wcale nie ucieszyła, w przeciwieństwie do krasnoluda. -To nie będzie spacerek, kolejna walka z goblinami. Zielone smoki są bardzo agresywne. To urodzeni wojownicy i zabójcy. Najprawdopodobniej zaatakuje, gdy tylko podejdziemy odpowiednio blisko. A mówię tylko o smoku. Nic nie wiemy o istotach, które upodobały sobie okolice jego legowiska, lub którymi włada.
Tropiciel zamyślił się na dłuższą chwilę. Nie przepadał za zabijaniem, ale czasem nie było innego wyjścia. -Obawiam się droga Ravrath, że nie będziemy mieli innego wyjścia. Szanse na dogadanie się z nim są raczej znikome.
Jedno było pewne. Musieli się dobrze do tego przygotować, bo jeżeli dojdzie do walki, to będzie to najcięższa potyczka w jego życiu. Legendy o smokach, może i przesadzone, z czegoś wynikają. A on wolał się przygotować na legendy, niż zostawić swoje kości w jego żołądku.
__________________ Drink up me hearties, yo ho... |