Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2011, 20:42   #33
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Maksymilian pędził, a im był dalej tym adrenalina szybciej opadała. Wraz z jej spadkiem nasilał się ból w barku. Mimo to, ledwie łapiąc dech, stalker biegł. Coraz wolniej i wolniej, aż wreszcie musiał się zatrzymać na chwilę. Oparł się plecami o jakieś drzewo i odetchnął kilka razy głęboko. Gdy serce przestało niemalże wyrywać się z piersi ruszył dalej truchtem. Zdawało mu się, że słyszy strzały, że ktoś go goni, lecz kiedy odwracał się nie było nikogo. Gdy przystawał przez kilka sekund słyszał jeszcze jakby ktoś biegł i zatrzymywał się za nim. Nie wypatrzył jednak nikogo. Będąc na granicy Doliny usłyszał gdzieś w oddali dźwięk wojskowego helikoptera. Leciał w kierunku z którego przybiegł Maks. Ten jednak nie mógł sobie zaprzątać głowy takimi rzeczami. Zawył z bólu, lecz szedł dalej. Było już niedaleko, w oddali rysował się zarys bramy, a przy niej ludzie z Powinności. Chmury na niebie ciemniały, zanosiło się na deszcz. Powietrze było takie jak przed burzą. Duszność nie sprzyjała oddychaniu przy ranach. Brak opatrunku sprawił, że na ciuchach stalkera pełno było krwi. Złapał jeszcze jeden silny chaust powietrza i rzucił się ostatnimi siłami do przodu. Później już jak przez mgłę widział, że strażnicy z posterunku biegną do niego. Padł na ziemię bez sił, z myślą tyko by oddychać. Ktoś co chwila powtarzał mu, by nie zasypiać. Każda sekunda zdawała siębyć godziną, a powieki cięższe niż kiedykolwiek. Ktoś wyrwał Maksymilianowi RPG, zdjął z pleców ciężar broni. Ranny usłyszał gdzieś jakby w oddali
- Ranny, a sprzętu się trzyma jak nie wiem ...
Przed oczami znów zrobiło się ciemno. I nagle wszystko się skończyło. Teraz biegł przez jakąś halę pełną skrzyń, słyszał za sobą krzyki ludzi. Pędził do wyjścia, czół w barku rwący mimo iż nie widział rany. Widział już cel swej ucieczki - drzwi prowadzące do wyjścia. Były zamknięte, ale stalker czół, że za nimi jest wolność. Jednak im szybciej biegł, tym cel oddalał się bardziej. W końcu jednak udało się, jeszcze pięć metrów, jeszcze trzy, jeszcze dwa .. już jest, dopada ich i ciągnie z całej siły za klamkę. Chce postawić krok na zewnątrz, czując na twarzy powiew świeżego wiatru ale coś mu nie pozwala tego zrobić. Ktoś stoi w drzwiach, tarasuje mu drogę. Tym kimś okazuje się Łukasz. Z przeraźliwie wesołym wyrazem twarzy mierzy w Maksa z pistoletu. Stalker chce rzucić się za skrzynki, ale nie może. Pada strzał, kula przechodzi przez bark na wylot. Ranny wrzeszczy z bólu i otwiera oczy.

Leżał na polowym łóżku w czymś co kiedyś było przyczepą albo wagonem. Siedział przy nim jakiś człowiek, na stoliku obok leżała mała, staowa miska.
- Obudziłeś się ? Śpij, wyjąłem kulę.
Maks chciał pytać, dowiedzieć się gdzie jest, co z jego sprzętem, gdzie Łukasz ale nie miał siły. Zakręciło mu się w głowie, przeszedł go dreszcz i opadł na miękką (jak mu się zdawało, w rzeczywistości nie była tak miękka) poduszkę.

Kiedy znów otworzył oczy okropnego bólu po ranie postrzałowej nie było. Wprawdzie kiedy chciał się podnieść poczuł rwanie w barku, ale udało mu się wstać. Górna część jego ubrania leżała w rogu podłużnego pomieszczenia. Stało tutaj łózko, kilka półek, coś na kształt nocnej szafki i miska z wodą. Stalker opłukał spoconą twarz i przejrzał się w nadtłuczonym lusterku. Wyglądał fatalnie. Blady, nieogolony, wyglądał jakby spotkał przed chwilą śmierć. Wyjrzał przez niewielkie, zakratowane okienko w połowie zakryte dyktą i zobaczył, że jest w wagonie obok bramy przed drogą do baru. Najwyraźniej uratował go ktoś z Powinności. Tam gdzie była rana znajdował się teraz świeży opatrunek. Zaopiekowali się nim dobrze ... ciekawe ile będą za to chcieli ? Pewnie nie mało, lecz ktoś spisał się świetnie. Nie było wręcz możliwe żeby rana tak zagoiła się w jeden dzień. Maks stracił przecież wiele krwi, był wykończony. Mimo to wszystko było na swoim miejscu, nawet ilość pieniędzy się zgadzała. Gdy stalker ubrał się i usiadł na łóżku myśląc nad tym co dalej, do wagonu wszedł jakiś siwy, starszy człowiek w niebiesko-szpitalnym płaszczu. Nad kieszonką na dokumenty była naszywka wojsk chemicznych. Spod płaszcza widać było tylko ochronne, skórzane buty. Na dłoniach miał czarne rękawiczki, patrzył na Maksa sponad okularów.
- Wyglądasz już lepiej. Miałeś sporo szczęścia, jeszcze z dziesięć minut i nawet Gerlak na nic by się zdał.
- Co na nic by się zdało ? - Maks nie ukrywał zdziwienia.
- Ach, ty pewnie nie jesteś tu zbyt długo, nie ? - Mężczyzna usiadł obok Maksa na łóżku i wyciągnął się.
- Gerlak to substancja lecznikcza, którą produkujemy dla Powinności z artefaktów, jakie tworzy "Galareta". Posmarowałem toją ranę Gerlakiem z Ślimaka. - Lekarz zaśmiał się, a było to spowodowane najpewniej śmiesznym wydźwiękiem ostatnich słów.
 
__________________
Także tego

Ostatnio edytowane przez Arsene : 13-01-2011 o 20:54.
Arsene jest offline