Wątek: C E L A
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-01-2011, 22:55   #78
emilski
 
emilski's Avatar
 
Reputacja: 1 emilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodzeemilski jest na bardzo dobrej drodze
Post autorstwa Liliel, Hararda i Emilskiego

Christopher chodził niespokojnie po pomieszczeniu: -Coś wam powiem: nie wiem, co się z wami działo, gdy Lechner posłał mnie na wycieczkę pełną zwidów, ale wiem jedno: nie chcę jeszcze raz tego przeżywać.

Był wyraźnie roztrzęsiony. Nie mógł się uspokoić. Kontynuował podniesionym głosem: -Nie interesują mnie nowe prezenty, czy zagadki od niego - Torg pokazywał ręką gablotę z pociskiem. W końcu nerwy mu puściły i wykrzyczał: -Jedyne, co chcę, to iść prosto do niego i rozpierdolić mu ten pojebany łeb!!!! Rozumiecie?!!!

W amoku zamachnął się na gablotkę i z całej siły uderzył w nią rękojeścią noża.

- Spokojnie Chris - Jill nieznacznie skinęła głową. - Masz rację, pora iść po Lechnera. Bez amunicji nasze szanse są mizerne. Doktorek na pewno nie jest sam. Nici też z zaskoczenia skoro kamery śledzą każdy nasz ruch. Ale nic to - uśmiechnęła się niezrażona. - Musimy nadrobić... animuszem. Zabijmy skurwiela, nawet jeśli ma to być ostatnia rzecz jakiej za życia dokonamy.

Josh nie odzywał się odkąd powrócił do żywych z wycieczki zafundowanej przez Sumienie. Cały czas czuł, że to jeszcze nie koniec, i że wystarczy chwila, by znów świat zapłonął wokół Ogniem i zaczął trawić jego skórę i ciało. Szedł za siostrą jak bezwolny golem. Przypatrywał się raz po raz swoim rękom, przed chwilą jeszcze czarnym, pokrytym bąblami oparzelin, zwęglonym. Jednocześnie wrzało w nim, niczego innego nie pragnął jak dorwać skurwiela, który wszystko mu to zaangażował. Spojrzał na Chrisa, zdaje się że obaj odczuwali podobnie.

- Racja. Koniec gierek, to tylko osłabia nas, a jemu daje szansę na powtórkę... tego. - Odwrócił wzrok do ściany, ale zaraz spojrzał na Jill. - Zabić go to mało. Ja bym pana doktora podłączył do kroplówki Sumienia i przykuł do siatki w tym korytarzu. No, ale ostatecznie... wasz sposób też dobry.

- Co on... - Jill zerkała to na Chrisa to na Josha. - Co wam zrobił? Te wizje musiały was bardzo wkurwić. I chyba wpłynęły na was realnie - ujęła dłonie brata na których widać było ślady poparzeń. - Chciał w ten sposób rozbudzić wasze sumienie? Ogień, który zawsze ci służył jak wierny pies teraz zaczął kąsać? - zbliżyła usta do zaczerwienionej, upstrzonej bąblami skóry brata i złożyła na niej kilka delikatnych pocałunków. - Wskórał coś zsyłając na was te majaki? Nie czujecie chyba... wyrzutów, co?

-To było... -Chris zaczął mówić, patrząc to na Jil, to na Josha. Głos mu się trząsł. -Nie wiem, co to było. Nie, nie czuję żadnych wyrzutów sumienia - niby z jakiej racji, ale to było coś tak przeraźliwie bolesnego... Wiem, że to może dziwnie zabrzmieć, ale czułem, jakby wszystko, co istnieje... łącznie ze mną... gwałciło mnie! Rozumiecie? Ten człowiek przegiął pałę, doigrał się! Mamy wystarczająco dużo, żeby go zabić. - Mówiąc to wyciągnął przed siebie dłonie. W jednej trzymał nóż. -Z nożem, czy bez, te dwie dłonie wystarczą, żeby zajebać tego skurwysyna... wycisnąć z niego wszystkie soki... - po chwili się opamiętał i zatrzymał dłużej wzrok na Jill: -Ty... nic nie widziałaś...? Wyglądasz tak jakoś... normalnie.

- Nie widziałam nic co mogłoby mną poruszyć - Jill podeszłą teraz dla odmiany do Chrisa i poczęła gładzić go wierzchem dłoni po twarzy. - Spotkałam kogoś... Ale to były tylko majaki, słyszysz? U was również. Nic ci się nie stało, Chris. Ból to tylko urojone wspomnienie. Rozumiem, że w was buzuje, ale gniew nie jest wskazany. Musimy trzeźwo myśleć, skupić się. Przechytrzyć tego skurwiela a za wszystko zapłaci wam z nawiązką. Josh będzie mógł go przypalić, ja sobie pokroję, a ty Chris... - zrobiła minę niewiniątka. - Zrobisz co tam uznasz za stosowne...

Przestań Jill się ze mną drażnić - zareagował na jej ostatnie słowa Torg. -Nie zamierzam ukrywać za co tutaj siedzę, ale nie myślicie chyba, że to są rzeczy, za które wsadza się człowieka na całe życie do więzienia? Zobaczcie choćby Stellę. Co w tym, kurwa, złego? Niech mówi, co chce, jakby żyła, ale miała odlot, że hej. Sama mnie o to prosiła. One wszystkie o to proszą, a później, kurwa, płaczą. Jezu, jak ja już nic z tego nie rozumiem. - wyglądało to tak, jakby Torg miał kolejną chwilę słabości i miał się rozkleić. Jakby to wszystko zaczęło go nagle przerastać. Myśl o Jill przywołał go jednak do porządku. "Ona tu stoi i patrzy na ciebie, palancie". -Masz rację, Jill. Zróbmy to na spokojnie.

Josh zacisnął usta w poziomą kreskę, mięśnie twarzy zadrżały, oczy zmrużył. Jill od razu poznała, że wściekłość buzuje w nim i tylko czeka na uwolnienie. Jej delikatny dotyk i czułość pomagały tylko na chwilę, zaraz wspomnienia piekielnego ognia powracały. Pokiwał głową na słowa Chrisa, ale nie powiedział nic. Dla niego ból był zbyt... prywatny. Wiedział, ze siostra ma rację. To tylko majaki, ale ta wiedza nie powodowała, że to co zafundowało mu Sumienie było mniej realne i bolesne. Tylko tyle. Ból, nic więcej, pokaz jego siły. Mówią że ogień oczyszcza, może i tak. Dla Josha zabijał, tu nic się nie zmieniło. Chciał się podzielić tym doświadczeniem z doktorem. Tak bardzo tego chciał. Pokazać mu, że nie różni się od nich. Jest takim samym chorym skurwysynem.
- Mamy broń - błysnął swoim skalpelem - po prostu chodźmy tam. Bez przystanków, rozmów z duchami, rozpraszania się. On i tak wszystko widzi, nie zaskoczymy go niczym. Po prostu chodźmy tam.
 
__________________
You don't have to be weird, to be weird.
emilski jest offline