Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2011, 10:49   #21
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Obejrzał dokładnie pompkę. Wyglądała na sprawną i pewnie taka była jeśli mechanizm nie pordzewiał. Tylko jeden napis zdobił kolbę.

„NORINCO Beijing, China”.

- China... - mruknął z wyrazem malującej się na jego twarzy oczywistości. Nikt kogo znał nie miał zielonego pojęcia co to za miejsce. Może rząd, kult, jakaś organizacja? Zapewne poszczęści się temu, który dostanie się tam i dorwie do całej masy sprzętu jaką tam znajdzie. Bo w Chinie chyba nigdy niczego nie brakowało. Większość artefaktów ze starej epoki jaka wpadała mu w ręce nosiła jej napis. Zresztą kto to kurwa wie? Może China nadal istnieje? Albo Elysium się tak kiedyś nazywało? Chuj z tym...
Mniej ufał amunicji, ale nie był to ani czas ani miejsce na sprawdzanie jej. Dmuchnął w komorę magazynka, by pozbyć się kurzu i załadował do środka pięć losowo wybranych nabojów. Kawałkiem żyłki z plecaka dorobił zżarty widocznie przez czas pasek i całość przerzucił sobie przez ramię.

***

Laboratorium i skala na jaką pracował ten pierdolnięty naukowiec niespecjalnie zaskoczyły Niklasa. Wierzył, że pod sraczem Elysium mogą wyrastać naprawdę niemożliwe do przewidzenia twory. A tacy odszczepieńcy łatwo mogli znaleźć w Unterstadt schronienie. To co jednak sobie wyrył w pamięci to ów „!” na mapie doktora. Brillenglotzer w notatkach o podziemiach, poza swoim „domem” wspomniał tylko o jakimś kompleksie... Była spora szansa, że się nie myli w przypuszczeniach...

Szklane kolby z odczynnikami, prymitywne zestawy do badań, porozwieszane na ścianach tablice z jakimiś danymi naukowymi, podejrzanie mało śmierdzący kawał mięsa na rzeźnickim stole... i notatki. Orgia porozpieprzanych wszędzie zapisanych kartek papieru. Jakby gość miał potrzebę spisywania wszystkiego co pomyśli. Nawet tego że idzie się wysrać. Poważnie jak widać traktował swoją chorą misję w życiu. Jeszcze jeden szaleniec...
Niklas drgnął gdy usłyszał znajomy już głos doktorka. Palcem na ustach pokazał pozostałej trójce, by byli możliwie cicho, a Nadii skinął głową, że to głos „doktora”. Odpiął jeden z noży przypiętych do kurtki i bacznie wypatrując każdego ruchu przeszedł do kolejnych pomieszczeń.

Widok kombinezonów antyradiacyjnych przypominał mu o głupocie jaką popełnił. W kanałach to takiego znaczenia nie miało, bo były zbyt często odwiedzane przez ludzi, ale tu... Tu powinien był sprawdzać to na bieżąco. Wyciągnął swój licznik i włączył go nasłuchując trzasków trzeszczenie powietrza i oblepionej ściany. Jego urządzenie było odrobinę zmodyfikowane w porównaniu do pozostałych. Ale to było wymuszonym efektem prowadzonych od setek lat postępów w dziedzinie destrukcji atomowej i energetyki. Tym samym Niklas był w stanie sprawdzić obecność nie tylko promieniowania gamma, ale i bliskość bardziej zaawansowanych technologii nuklearnych, których zazwyczaj nie znajdowało się na pustkowiach, czy tez bezpańsko leżących w Unterstadt.
Znaleziona instrukcja wskazywała na to, że „doktor” właśnie taką technologią dysponował.

***

Kolejne pomieszczenie skrywało samego „doktora”. Dość duża sala jak i poprzednie przypominająca laboratorium. Nie zdążyli jednak wiele uczynić gdy nie na żarty wystraszony ich pojawieniem się naukowiec, uruchomił jakiś mechanizm i jeden z tych kopulastych słojów zawieszonych u sufitu zjebał się na betonową podłogę pracowni. Szkło pękło na tysiące kawałków, a znajdująca się w środku maź zbryzgała pobliskie stoły ukazując skryte w niej dziecko zwyrodnialca. Mutant.
Chłopak, który przylazł tu za Nadią wrzasnął i rzucił się do ucieczki. Bestandiger już odruchowo obserwował ruchy stwora. Coś mu podpowiadało, że powinien się przejąć tym co za chwilę się stanie, może spróbować złapać chłopaka... Ale z drugiej strony coś innego mówiło mu głośno i wyraźnie by obserwował. Dokładnie obserwował jeśli ma przeżyć.
- Szybkie bydlę... - mruknął widząc jak mimo pozornie nieporadnego wyglądu, mutant błyskawicznie dopada Sariana - Nie zwiejemy - rzucił do młodego i Nadii - Na boki! - krzyknął do obojga gdy bestia jeszcze rajcowała się resztkami chłopaka - Trzeba się dostać do tego ustrojstwa...
Średnio się znał na technice więc stwierdził, że lepiej będzie jeśli ktoś inny zdoła dorwać to wunderwaffe.
- Jak powiem „już” to niech któreś z was wali po rękawicę - Odwróciwszy w dłoni ostrze noża, cisnął nim celując w jedną z guzowatych narośli przypominających czaszki. Stwor ryknął gdy ostrze wbiło się w ciało tuż obok narośli. Niklas zaklął, a mutant spojrzał tym czymkolwiek mógł dokładnie na niego. Trzy pary ust zazgrzytały krzywymi, umazanymi krwią Sariana zębami i bydlę postąpiło o krok do przodu mając jednak cały czas na widoku pozostałą dwójkę.

- No chodź jebańcu. Chodź... - Drugi nóż nie chybił. Wbił się z mokrym odgłosem pękającej skorupy jajka w lewą guzowatą narośl. Ryk tym razem był inny. Pojawiła się w nim nuta bólu. Przez twarz Niklasa przeszedł grymas uśmiechu - Witaj w Elysium.
Z kopniaka przewalił jeden ze stołów tak by stanowił prowizoryczną i bardziej psychologiczną niż faktyczną przeszkodę między nim, a bestią, która postąpiła w jego kierunku o kolejny krok. Jeszcze tylko z metr, dwa i...
- Nie! Jeszcze nie!
Nadia skoczyła. Dorwała rękawicy. Zakłada. Mutant jest przy niej. Niklas przeskakuje stół. Biegnie na bestię. W dłoni miga długi nóż bojowy. Dziewczyna ledwo unika cięcia szponiastego odnóża. Ledwo, bo nie całkiem. Jej krzyk zagłusza na chwilę ryk stwora. Mutant odwija się słysząc napastnika z tyłu. Niklas przelatuje nad jednym ze stołów strącając z niego sobą wszystkie fiolki, kolby i przyrządy. Upada z głuchym jęknięciem na mieszaninę, szkła i dymiących chemikaliów widząc jak dziewczyna unosi dłoń i... zatrzymuje mutanta w obłoku czasowym.
- Młody! - Niklas spróbował wstać - Trzeba go spalić!
Czując ból żeber rozejrzał się po baniakach z odczynnikami za znajomym piktogramem łatwopalności...

***

- Ech... Miało być jak powiem "już" - mruknął przyglądając się dość brzydkiej ranie szarpanej jaką otrzymała Nadia - Leż spokojnie.
Sięgnął po stojącą na półce szafki butelkę opisaną etykietą "etanol techniczny cz.d a". Odkręcił, powąchał... dla bezpieczeństwa spróbował i wypluł od razu.
- Będzie boleć...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin

Ostatnio edytowane przez Marrrt : 14-01-2011 o 11:47.
Marrrt jest offline