Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-01-2011, 21:21   #8
BoYos
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Dzień zapowiadał się całkiem ciekawie. Słońce wisiało wysoko nad Magnolią, oświetlając miasteczko swoimi promieniami. Na niebie nie było widać ani jednej chmury.
Ulice aż tętniły życiem. Mieszkańcy wychodzili na spacery, na zakupy, czy też tylko po to, by poplotkować z sąsiadką z domu naprzeciwko.
Magnolia słynęła przede wszystkim z jednej rzeczy. W samym jej centrum znajdowała się najpopularniejsza gildia magów, do której wielu chciało się dołączyć.
- Jesteśmy blisko Fairy Tail! - krzyknął radośnie chłopak, podskakując wokół idącej obok niego dziewczyny. Był od niej niższy, choć dla niewprawionego oka ciężko było to stwierdzić, gdyż zawsze był w ruchu i nijak dało się tę dwójkę wtedy porównać.
Dziewczyna przystanęła. Westchnęła głośno i opuściła rączkę od wózka. Miała za sobą pokaźny zielony wózek, załadowany po brzegi. Były to tylko jej rzeczy. Fluffy nie potrzebował dodatkowych bagaży. Wszystko, co było mu niezbędne, nosił przy sobie.
- Zachowuj się normalnie i nie niszcz wszystkiego - powiedziała na wstępie. Złapała ponownie za wózek i zaczęła go ciągnąć.
- Czy ty zawsze musisz być taka drętwa? - mruknął, przestając skakać i wpatrując się w Anette swoimi zielonymi oczami. W tych oczach było coś szczególnego. Jego źrenice nie były okrągłe, jak u ludzi. Były wydłużone, wąskie i pionowe, jak u kota. Po chwili wyszczerzył szeroko zęby w uśmiechu. - Myślisz, że będą mieli tam ryby? - spytał, doskakując do dziewczyny, by móc się z nią zrównać.
- Jak im zdemolujesz gildię i będziesz chciał każdego polizać, to nie. Ale mam informacje o tutejszych rybakach, którzy potrafią wyciągać taaaaaakie ryby. - Na słowo "taaakie", rozciągnęła jedną wolną rękę jak najdalej mogła. Nie miała żadnych informacji, lecz fakt, że może go pocieszyć w ich długiej nudnej wyprawie sprawił, że raz mogła skłamać.
Oczy Fluffy'ego zalśniły, a usta jeszcze bardziej, jeśli to w ogóle możliwe, wygięły się w uśmiechu. Oczami wyobraźni widział tłumy mężczyzn w kaloszach, stojących nad rzeką z wędkami w rękach. Każdy po kolei wyciągał z wody ogromnych rozmiarów, porównywalnych wielkością do wielorybów, rybę i wręczał ją osobiście właśnie jemu.
- Kyaa! - wykrzyknął jedynie, podskakując w miejscu z nogi na nogę.
- Tylko wiesz, co się robi przed posiłkiem? Żebym nie musiała Ci przypominać. Pamietaj, że jesteś dobrze wychowany - przypomniała mu, choć ten wcale jej nie słuchał. Czuł jak żołądek domaga się posiłku i nie myślał już o niczym innym, jak o...
- RYBY, RYBY, RYBY! - krzyczał rozradowany, chwytając towarzyszkę podróży za rękę i ciągnąc ją wzdłuż uliczki. Przechadzający się tamtędy ludzie spoglądali na niego z lekkim przerażeniem, przyspieszając kroku.
Uścisnęła jego dłoń i mocnym szarpnięciem przyciągnęła do siebie na bliską odległość, patrząc mu okiem w jego oczy. "Przerażające", przeszło mu przez myśl.
- Co masz zrobić przed posiłkiem? - spytała poważnym tonem. Kiedy przybierała taki ton głosu, nikomu nie przychodziło na myśl, by sobie zażartować. Nikomu, prócz Fluffy'ego.
- Zapytać kogoś czy nie chciałby się dołączyć? - zapytał, znów szczerząc zęby.
Ścisnęła mocniej i zmrużyła oko. Chłopak prychnął z wyrzutem, próbując się wyswobodzić z uścisku.
- Pomodlić się i podziękować bogu za posiłek - powiedział zrezygnowanym tonem, a jego zapał do jedzenia zniknął równie szybko, jak się pojawił.
Jej oko zmieniło się na zadowolone.
- Zuch chłopak. W nagrodę...- powiedziała i puściła jego rękę w tym samym momencie. Obeszła dookoła wózek i sięgnęła po coś do torby. Jego kocie uszy wychwyciły dokładnie szelesty i podrapywania. Po chwili wyszła i w ręku trzymała czerwoną wełnianą kulkę.
- Jesteś tym zainteresowany? - zapytała. Wąskie źrenice chłopaka w mgnieniu oka rozszerzyły się na widok przedmiotu. - Chyba nie... Może rzucę to sobie... O tam, może ktoś weźmie? - powiedziała nie czekając dłużej i rzuciła przed siebie kulkę.
Fluffy powędrował wzrokiem za przedmiotem, odwrócił się ostrożnie na piętach i ciągle mając na 'celowniku' wełniany kłębek, ruszył powoli w jego kierunku. W połowie drogi kucnął i skoncentrował się na swojej 'ofierze'. Jego źrenice osiągnęły swój maksymalny rozmiar, a usta wygięły się w zawadiackim uśmiechu. Nie czekając dłużej, rzucił się na kłębek wełny, co przeraziło jakąś kobietę, obok której przeleciał chłopak. Ten zaś zignorował ją totalnie, zajęty swoją zdobyczą.

Wkrótce potem ruszyli w dalszą drogę. Fluffy, pełny entuzjazmu i energii, podskakiwał wokół Anette i ciągniętego przez nią wózka. Od czasu do czasu gdzieś znikał z pola widzenia, zmierzając w tylko sobie znanym kierunku. Prawdopodobnie coś intrygującego zwróciło jego uwagę.
W końcu jednak dotarli do kresu swojej długiej wędrówki. Stanęli przed monumentalnym budynkiem gildii Fairy Tail, mieszczącej się w samym centrum Magnolii. Ze środka dochodziło mnóstwo dźwięków. Okrzyki, kłótnie, tłuczone szkło, śmiechy. Fluffy wpatrywał się w budynek rozmarzonym spojrzeniem. Jego kocie uszy, zarówno prawe jak i lewe, co jakiś czas podnosiły się i opadały, wychwytując każdy dźwięk, jaki dochodził z tego budynku.
- Jesteś pewny, że chcesz akurat do tej gildii? - zapytała nagle Anette, zatrzymując się przed budynkiem.
- A czemu nie? - odpowiedział pytaniem, odwracając ku niej głowę i szczerząc swoje śnieżnobiałe zęby. Delikatny podmuch wiatru rozwiał jego brązowe włosy, a dzwonki przypięte do białego sznura zaczęły podzwaniać.
- To jest bardzo nietypowa gildia. Słyszałeś, co mówił nasz ostatni mistrz o niej. Na pewno chcesz akurat tutaj? Są potężniejsze gildie...W których możesz zdobyć prawdziwą moc - powiedziała.
Wspomnienia o Deadly Hollows napłynęły do głowy kotoczłeka, niczym fala tsunami. Spuścił wzrok na swoją nagą klatkę piersiową, gdzie wytatuowane było logo owej mrocznej gildii.
Fluffy sięgnął do swojego pasa. Kilka kocich dzwonków przypiętych doń zadzwoniło. W końcu chłopak wyciągnął porcelanową maskę przedstawiającą kocią mordkę. Miała obojętny wyraz twarzy. Nałożył ją ostrożnie i odwrócił głowę w stronę Anette.
- Rób jak chcesz - odezwał się zza kamiennej miny. - Ja dołączam do Fairy Tail - dodał, po czym ruszył powoli w stronę bramy.
- I jeśli się odwrócę, ty pójdziesz przed siebie, tak? - zapytała, stojąc w miejscu, jakby chciała się upewnić.
Chłopak nic nie odpowiedział. Jego ogon jedynie falował beztrosko, kreśląc w powietrzu esy floresy, kiedy jego właściciel szedł powolnym krokiem w stronę gildii.
Dziewczyna westchnęła i spuściła wzrok na ziemię. Rączka od wózka uderzyła o bruk z cichym brzdękiem. Anette ruszyła za przyjacielem.
Jedno ucho lekko drgnęło. Fluffy ściągnął maskę z twarzy i odwrócił się na piętach. Po chwili już biegł z radością w oczach ku Anette, by się na nią rzucić.
- Ale będzie zabawa! - uradował się, zwalając dziewczynę z nóg.
Ta tylko odwróciła głowę na bok.
- Nie myślałam, że porzucisz naszą znajomość dla zachcianki - powiedziała cicho. Zagryzła wargę i zepchnęła go z siebie.
- Skoro tak bardzo chcesz do tej gildii należeć, to co tu jeszcze robimy? Wchodźmy - dodałą już normalnym tonem.
- Znowu połknęła kij od szczotki - mruknął sam do siebie, podnosząc się i ruszając za dziewczyną. Któż by pomyślał, że tak jej zależało na przyjaźni z nim? Jeszcze trzy lata temu, kiedy się poznali, chciała go zabić. "Cóż, nie pachniało wtedy od niej zbyt ładnie", przypomniał sobie i uśmiechnął sam do siebie.
Anette podeszła do wielkich drzwi jako pierwsza. Spojrzała na nie. Musiała być mocno zdenerwowana, bo postanowiła przejść przez nie nieco niekonwencjonalnym sposobem. Zrobiła to "na Sparte".

[media]http://www.youtube.com/watch?v=eZeYVIWz99I[/media]

W tym momencie, gdy spotkanie noga-drzwi nastąpiło, rozległ się huk. Z tylko jej znanych przyczyn krzyknęła "NIECH CIĘ!". Wtedy stało się coś nietypowego. Deska w drzwiach pękła na pół, drzwi były nieruszone, a jej noga znajdowała się w środku pomieszczenia. Nastąpiła chwilowa cisza. Pomału odwróciła głowę, przedstawiając taką minę :




Gdy weszli do środka, starała się udawać, że to nie ona zniszczyła drzwi. Wszyscy bardziej patrzyli się jednak na Fluffiego, niż na nią. Jeśli w ogóle się patrzyli. Wszystko latało, kufle, bronie, ktoś używał magii. Ogólnie demolka. Dziewczyna zmarszczyła brwi i ruszyła przed siebie. Mimo, że posiadała tylko oko odsłonięte, podeszła do blatu. Siedząca Mira popatrzyła na nią i spytała.
- Ty jesteś...? - nie dokończyła.
- Anette. - odparła szybko.
Mira nie czekając wręczyła jej klucze. Ta machnęła tylko ręką i pokierowała się na górę.

Rzeczy ze swojego wózka wzięła na raty. Po trzech kursach wszystko znalazło się w pokoju jednak nie wypakowywała niczego. Pierwsze co zrobiła, to wzięła prysznic. Po prysznicu, poszła się przespać.

Gdy rano zeszła na dół, mało kto był. Drzwi otworzyły się z hukiem. Stała w nich dziewczyna. Możnaby rzecz nawet, kobieta. Nie wiadomo dokładnie w jakim wieku była. Miała na twarzy chustę, która zasłaniała na skos pół twarzy. Odsłonięte miała jedno oko i część ust. Widać było na jej szyi zawieszony jakiś naszyjnik. Gdy drzwi otwierały się, ta stała z wyprostowanymi rękoma. Rozmowy umilkły i to ona stała się chwilowym centrum uwagi. Stała tak przez chwilę, w półwykroku nie ruszając rąk z miejsca. Widać było jej źrenice biegnące po całym pomieszczeniu, szukające pewnego punktu. Nagle zatrzymała się na jednym, tym którym szukała.
- Fluffyyyyyy! - wydarła się, lub krzyknęła. Ktokolwiek by to ocenił, stwierdziłby, że miała mimo podniesionego głosu, łagodną barwę wypowiadanych słów.
Patrzyła się twardo w koto-człowieka. Stanęła wyprostowana, jednak drzwi, jakby bały się za nią zamknąć, również zostały w bezruchu. Ubrana była spódniczkę białą do kolan, na górze założone miała coś w stylu kimona . Posiadała dodatkowo szal okrywający część jej twarzy. Na włosach widać było niebieski tulipan.
Fluffy’emu drgnęły uszy. Następnie jego spojrzenie powoli powędrowało w kierunku drzwi wejściowych. Gdy tylko zobaczył swoją przyjaciółkę, wyszczerzył szeroko zęby.
- Anette! - krzyknął radośnie, przeskakując ladę, by po kilku zgrabnych kocich ruchach znaleźć się przed dziewczyną. - Dostaliśmy swoją pierwszą misję od tej gildii! - oznajmił wesoło, a jego źrenice powiększyły się znacznie, kiedy zauważył kwiat we włosach Anette. Korciło go, żeby sięgnąć po niego dłonią, ale się powstrzymał. Jedynie wpatrywał się w niego z ciekawością, jakby czekając na jeden fałszywy ruch.
Anette spojarzała na niego i przymrużyła oczy. Wiedziała o co mu chodzi. Na jej barku widać było znak Fairy Tail. Westchnęła głośno i sięgnęła ręką do głowy. Wypięła kwiat i podała mu, przed tym jednak mówiąc:
- Tylko mi go nie zepsuj. Coś ciekawego się dowiedziałeś? Zorganizowałeś nam miejsce na niedzielę? - zapytała go.
Koto-człek nic nie odpowiadał przez chwilę, wpatrując się we wręczony mu przedmiot. Podrzucił go raz, podrzucił go drugi raz. Prychnął kilka razy, zmrużył oczy, by na końcu przybliżyć kwiat do oczu, zezując na niego, i oddał właścicielce, z zawiedzioną miną.
- Powinniśmy wyruszyć, bo pociąg niedługo odjeżdża - odparł obojętnie, wzruszając ramionami. Sięgnął do swojego pasa i wyciągnął, nie wiadomo skąd, porcelanową maskę przedstawiającą głowę kota ze smutną miną. Założył ją na twarz.
Spojarzała na jego maskę i jej mina spoważniała.
- Pytałam o miejscę na niedzielę. Trzeba podziękować Bogu za cały tydzień. - powiedziała przekonująco.
Nie odpowiedział nic. Na Anette patrzyła kamienna, smutna mina kociej mordki.
Jej oczy zamieniły się na czerwone kropki, tło stało się czarne, a jej postać powiększyła się parokrotnie, uśmiech wygiął w nienaturalnym kształcie
- Chcesz powiedzieć, że nie załatwiłeś niczego...?
- … - kamienna twarz milczała, wpatrując się w dziewczynę.
Anette nachyliła się do niego patrząc mu głęboko w oczy.
- Nie odpuszczę. Godzinę w tygodniu możesz poświęcić Panu Bogu.
Powiedziała matczynym głosem.
Fluffy uniósł jedynie rękę ku górze, machając dziewczynie tuńczykiem przed twarzą. Drugą dłonią zsunął maskę i ukazała się jego pocieszna twarz z szerokim uśmiechem. Chwycił rybę w zęby i bez słowa wyszedł drzwiami. Po chwili jednak zatrzymał się w pół kroku, obrócił na jednej nodze i wrócił radosnym krokiem do Anette.
- Na ladżie leszy zfój sz miszją - powiedział, przeżuwając rybę. Na końcu wyrzucił gdzieś sam jej ‘szkielet’ i uśmiechnął się do dziewczyny. - Musimy wyruszyć w góry, żeby... - Podrapał się po głowie. - Coś tam zrobić! - dodał radośnie.
- Zwój.? - Powiedziała dziewczyna, zaciągając na końcu jednak nutę pytającą.
- Czekaj tu chwilę. - dodała i ruszyła do lady. Był to już nieźle wyswistany kawałek papieru. Każdy zdążył go odpowiednio wymacać. Dziewczyna kiwnęła głową do Miry, oznajmując jej po swojemu szacunek, jednak nie odzywała się przy tym. Odkrytym okiem przeczytała pomału treść. Gdy skończyła zwinęła go i odłożyła na blat. Odwróciła się na pięcie i pomału wróciła do Fluffy’iego.
- Banał. - powiedziała krótko.
- Mamy tą misję na nas tylko? Będziemy mieli na dom. Gildiowe pokoje to śmiech na sali.
- Nie - zaprzeczył, kręcąc głową. - Wszyscy razem, znaczy my razem z resztą nowych, musimy wykonać tą misję, żeby się poznać. Kryształy będą podzielone... Czyli nie dostanę zbyt wielu ryb za swój przydział - mruknął, spuszczając wzrok.
- Przepraszam bardzo... - przerwał im nieśmiały głos idącego po omacku chłopca z białymi włosami. Czy są tu gdzieś koty? Czuję je... Oczy mi przez nie łzawią. - wskazał palcem zaczerwienione białka.
- Nowych? - spytała. Z rozmowy wyrwał ją głos. Odwróciła głowę i spojarzała na idącego po omacku chłopaka. W pierwszej chwili zaniemówiła. Zrobiło się jej go żal, jednak nie mogła go ani prowadzić, ani w żaden sposób mu pomóc.
- Czy potrzebujesz pomocy jakiejś? - zapytała niepewnie, odwracając się całym ciałem, a gestem ręki pokazując Fluffiemu by nic nie mówił.
- Nie, nie, nic z tych rzeczy. - odparł beztrosko. Pomyślałem tylko... lubię koty...- przymknął powieki. Nawet jeśli mam na nie uczulenie... - dodał smutno.
Fluffy spojrzał na chłopaka, a jego źrenice powoli powiększały się, jak to miały w zwyczaju w pewnych sytuacjach. Ignorując stojącą obok Anette i uczulenie niewidomego, rzucił się do przodu, by wyściskać białowłosego.
- Miękki. - wydusił ściskany chłopiec. Zupełnie jak kotek.. - także się przytulił, kładąc dłoń na głowie Fluffiego i drapiąc go za uchem.
W pierwszy momencie zaniemówiła. Miał uczulenie, jednak nie rzucał się zbyt mocno na kotołaka, na co była przygotowana. Gdy chwilę nic większego się nie działo, zawinęła do drzwi.
- Nie spóźniej się na pociąg. - powiedziała machając dwoma biletami.
Sama dotarła do pociągu, gdzie zajęła miejsce siedzące w jednym z pustych przedziałów. Wyciągnęła różaniec i czekając na resztę, oddała się modlitwie.
 
BoYos jest offline