Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2011, 12:27   #201
Harard
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Jechał szybko i pewnie, w końcu był mistrzem dynamicznej jazdy w swojej jednostce. Chuj tam z pogodą, trochę lało, damy radę. Nie takie rzeczy ze szwagrem po pijaku… Książe, Księżniczka, Królowa Matka. Korowód dziwactw, może dobrze by było usiąść i popatrzeć jak wyżynają się nawzajem? Gdzie nam maluczkim do królewskich spraw się pchać. Łyknął z piersiówki i uśmiechnął się lekko. W końcu jechali wreszcie do prawdziwej roboty, nie znów na herbatkę i pogaduszki o niczym. Portfel Crushera ciążył mu miło w kieszeni, żałował tylko że to jednak nie on zapoznał go z paroma srebrnymi kulami. Tak czy inaczej spotkanie z Blondi było za nimi i choć ta jedna korzyść z tego wynikła. Humor psuł mu niepokój o CG, nie miała powodów by kłamać, zresztą krótkie nóżki by to wszystko miało. W co ona się wpakowała. Na miejscu w MRze pospieszał Kopaczkę jak mógł, by zorganizowała im wsparcie chłopaków z GSRów w wycieczce do najpopularniejszej knajpy sezonu.

Po chwili jechali już na miejsce. Znowu do „Sztolni”, skrzywił się mimo woli na wspomnienie zdechlaczego szału, który tam wybuchł. Czemu ona wyrwała tam sama? Miał tylko nadzieję że zdążą na czas. Transporter z GSRami stał przed bramą, nie mógł podjechać bliżej bez rozpieprzenia przejazdu w drobny mak. Chłopaki wyskakiwali już z jego wnętrza w czekające strugi deszczu. Maski i broń długa połyskiwała od spływającej wody. Gary wysiadł z samochodu i ruszył za nimi, spoglądając tylko na Lolę przez ramię. Latynoska stukała obcasami biegnąc za nimi.
Nawet on to czuł, to co dopiero siostrzyczka. Aura syfu, śmierci i niebezpieczeństwa krążyła falami wydzierając się z wnętrza Sztolni. Już z daleka usłyszeli strzały i ryki. W środku najwyraźniej gotowało się. Prowadzący grupę szturmową dał znak ręką, stanęli na chwilę i przeładowali broń. Lock and load. Co się tam działo w środku, do ciężkiej cholery. Przyspieszył do nadświetlnej, subordynacja nie była nigdy jego mocną stroną, niepokój o CG gnał go do środka. Minął szturmowców i wpadł do baru omiatając okolicę coltem. Jeden z naszych walczył w zwarciu z rozszalałym łakiem.

Gary nie miał możliwości oddania strzału. Poruszali się błyskawicznie. Przyskoczył z boku i uderzył kolbą, starając się odrzucić bestię od siepacza. To że facet też był egzekutorem nie dało się przeoczyć, jego ruchy rozmazywały się wręcz gdy unikał kłów i pazurów. Loup-garou poznaczył jego ciało w kilku miejscach, zwierzęca furia walczyła o lepsze z szybkością, siłą i bronią palną. Nagle, gdy łak ryknął draśnięty przez wystrzelony pocisk w ramię, Triskett ze zgrozą zrozumiał z kim walczyli. Mike! Zgadzało się, nie wyczuł go od razu bo zmysły egzekutorskie szalały tak, że nie było z nich większego pożytku. To że nie jest to najbezpieczniejsze miejsce na ziemi było jasne już z odległości kilometra. Lola wbiegając do środka zorientowała się od razu. Vudu uderzyło w Mike’a ostro, sądząc po jego skowycie i niepewnym cofaniu się.
- Czekaj kurwa! – Triskett wrzasnął i podbił do góry rękę siepacza składającego się już do strzału – To nasz! Zdenerwował się trochę, ale już mu przechodzi.
Strzał huknął w sufit, a siepacz popatrzył na niego z wściekłością.
- Rzucił się na mnie, mało brakło by…
- To przez to pierdolone miejsce, Nieżywym ostro tu wali na dekiel. To samo było wczoraj.
- Zaatakował funkcjonariusza… -
nie poddawał się siepacz, ale Gary nie dawał mu dojść do słowa. Wszedł pomiędzy niego a Mike’a. – On też jest z MRu, nie słyszysz co mówię do ciebie?
Adrenalina huczała w żyłach, rozmowy nie były ulubionym zajęciem nabuzowanych po dziurki w nosie facetów. Kurwa, ale naszego lupka wzięło. Triskett popatrzył na dziurę w ścianie wybitą podczas wczorajszej zadymy. Jeśli Hartman ma mieć jakąś szansę, musi spieprzać stąd jak najszybciej. GSRy przed głównym wejściem rozpylą go jak tylko będzie chciał wiać tamtędy. A w każdym razie będą próbować. Łak szarpał się ale Lola podkręcała kurek i przypierała go do ściany. Gary niemalże czuł falę mocy bijącą od niej. Przyskoczył do łaka i zaczął go spychać w kierunku wybitej w cegłach drogi ucieczki. Wielka bestia kłapnęła zębiskami i rzuciła się na niego. Ledwo zdążył z unikiem, próbował rąbnąć go w głowę, by choć trochę oszołomić i osłabić jego szał. Loup-garu walczył jednak z całych sił. Gary odskoczył i spróbował jeszcze raz, Lola pomagała jak mogła, jednak Mike w swojej zwierzęcej skórze wymykał się ciągle. Skoczył znowu, zwalając Trisketta z nóg. Zakrzywione pazury przejechały powierzchownie po ramieniu, egzekutor krzyknął z bólu. Zerwał się na nogi i zaatakował znowu. Tracili cenny czas, a Lola swoją moc. Musieli wyrwać Mike’a z tego przeklętego miejsca i zacząć szukać CG. W końcu udało się zagnać łaka w pobliże dziury, Dolores uderzyła z nową siłą, Hartman zaskowyczał i rzucił się do ucieczki. Gary wszedł w nadświetlną i stanął w wyrwie blokując sobą wylot, bo siepacz i kilku GSRów już podnosiło broń do strzału widząc jak łak ucieka.

Pot spływał z niego grubymi kroplami, dyszał ciężko. Zmysły szalały, każde włókno i cząsteczka w jego ciele krzyczała „uciekaj stąd idioto!”. Nigdzie nie widział CG, rzucił się do drugiej sali i kibli, w kilka sekund z grubsza sprawdził lokal. Wszystko prócz zaplecza. Instynktownie już od wczoraj omijał to miejsce, choć podświadomie wiedział że właśnie tam będzie gwóźdź programu. Siepacz podniósł rękę do góry, Gary widział jak krew z głębokiej, szarpanej rany spływa strumykiem na ziemię. Wokół zaczęło się coś dziać, nowa fala ostrzeżenia uderzyła go jak obuchem. Widział kątem oka jak wokół zaczynają powstawać i wyłaniać się z podłogi jakieś zamazane, widmowe postacie. Niektóre niewyraźne, półprzezroczyste jak pieprzone firanki powiewające na wietrze. W kilku jednak rozpoznał znajome osoby. Gothka z wczoraj napalona na Mike’a, facet stojący przy barze, wielki pieprzony Meksykanin, brat bliźniak Danny’ego Trejo. Zerknął niepewnie na Lolę, on jedynie mógł zjawom pomachać ręką. Na razie tylko stały, patrzyły na niego, kiedy ostrożnie wycofał się do wejścia, przegrupować z GSRami. Szturmowcy stali, gotowi do działań. Jeden z nich ściągnął maskę i rękawice aby udzielić pomocy rannemu siepaczowi. Gary założył maskę, widząc że jest połączona z końcówką radia i krzyknął do niego wywołują transporter aby nie zaczęli grzać do uciekającego Hartmana. Zaraz potem kiwnął ręką na czterech chłopaków i ruszyli biegiem na zaplecze. Gary włączył warp 7 i wjechał z buta w drzwi, które posypały się w drzazgi. Szybkie rozpoznanie i zabezpieczenie pierwszego pomieszczenia, laserowe celowniki na karabinkach szturmowych kreśliły linie w zakurzonym i zatęchłym powietrzu. Znowu pusto, zbiegli na dół. CG, co z tobą…
 
Harard jest offline