- Cholerny elf, z koleżkami to był cwany, a sam, to widzicie jak skończył. Psia jego mać. - Gaurim trącił lekko nogą truchło długouchego. Widać było grymas niezadowolenia na twarzy brodacza, zapewne przez fakt, że ani nie dobiegł do bandyty, a ten już wybrał się na spotkanie z Morrem.
Brodacz nie wiele się zastanawiając zabrał się za ograbianie trupa. Pieniędzmi podzielili się od razu, dla siebie natomiast zabrał jeden z mieczy, ten miał zamiar w późniejszym czasie oddać kupcowi, za wszelkie niedogodności i za wypożyczenie magicznego kija. Buty średnio go interesowały, nie był przecie hieną cmentarna, co to zmarłych z resztek dobytku ograbia, poza tym wróg czy nie, to jakiś szacunek dla zmarłego się należy, tego został nauczony i tego się trzymał. - Ej kurwa, a gdzie jest Jean i ten drugi jak mu tam... Cholera zawsze jak są kłopoty, to ani jednego ani drugiego. Z resztą nie ważne trzeba sprawdzić co skrywa ta rudera. - wskazał palcem na dom przed, którym to stoczyli walkę.
W chacie podczas przeszukiwań Gaurim natkną się na pewien specyficzny list. Opisywał, miast uczuć i cierpienia, miejsce, a opis był na tyle dokładny, że na jego podstawie łatwo było by doń trafić. Nie było sensu niczego zatajać przed ekipą, wszyscy i tak już byli po same uszy w tej kabale, podał więc pożółkłe karty Leonardowi.
- Tass ma racje, chodźmy się pod kurować, potem można wypytać dryblasa o kilka spraw, a i przy okazji napić się piwa, w końcu należy nam się.
W drzwiach karczmy przywitał wszystkich Avro. - Choć jedna przyjazna mordka na całym tym zadupiu. - pomyślał khazad i ruszył za niziołkiem. |