Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2011, 15:37   #22
Araks3
 
Araks3's Avatar
 
Reputacja: 1 Araks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie cośAraks3 ma w sobie coś
Boże, czy od tej chwili już zawsze będzie tylko spotykał "martwych" ludzi? Zastanawiało go, w którym momencie jego mózg przekroczy delikatną granicę mówiącą "Dobra Pawełku, na dzisiaj już wystarczy! Idę sobie strzelić szklaneczkę zimnego piwa, a ty sobie radź sam". Coś tam słyszał, że kiedyś istniała taka nauka jak "psylologia, czy tam psychotronomia". Nawet widział okładkę takiej książki w starawej biblioteczce swego ojca. Cóż, powoli zaczynał uważać, że jeszcze trochę, a owa psylologia mogłaby się zająć jego pokaleczoną psychiką.

Zgodnie z radą Niklasa, nie puścił nawet pary z ust, kiedy w grobowej ciszy przeszukiwali laboratorium, zasypane przez wszelkiego rodzaju kartki i odręcznie spisywane notatki. Jak gdyby kuźwa doktorek nie miał co robić, albo jego mózg lawirował tak gwałtownie pomiędzy nowymi pomysłami, iż karteczki pomagały mu powrócić do poprzednich ustaleń. Lufą pistoletu ciągle kierował przed siebie, bo stara zasada wielokrotnie mówiła, iż w miejscach tak paskudnych jak to, niebezpieczeństwo czekało tylko aby chwycić cię swoimi mackami. Czekało też na opuszczenie lufy pistoletu, co Jankowski nie miał zamiaru uczynić za wszelkie skarby. Umówili się, że nie będą strzelać do doktorka. Tyle że... nie był pewien, czy palec nie omsknie mu się przypadkiem na spuście. Może trafi tam gdzie najbardziej boli? Może nie skończy tylko na nodze, ale i wpakuje kilka dodatkowych w rękę? Gnida zasługiwała na długą i powolną śmierć. Nie było tutaj żadnych wielkich rozpraw moralnych.
- Matko, ile bym dał aby dostać takie cudeńko w ręce. - Mruknął z podziwem, przeglądając notatki o czasowej rękawicy doktorka. Cholera, nie docenił go, ale wychodziło na to, iż łeb miał zaprawdę tęgi. Być może był nawet inteligentniejszy od niego, chociaż to jemu zawsze powtarzali, iż jest "złotym dzieckiem". Przynajmniej twierdził tak ojciec, w przerwach kiedy nie był zajęty pracą bądź pierdoleniem tych swoich bio - kobiet.

Kolejne pomieszczenie, które nie odbiegało zbytnio standardem od poprzedniego. Znów jeden wielki burdel, fiolki i naczynia z tkankami, tyle że doszło kilka kolejnych, jakże niepokojących elementów. Wrzeszczący doktor, sufit jak z marnej przybudówki i pękate słoje, przypięte łańcuchami. W środku ciągle coś się poruszało, jak gdyby tkanki były dokładnie świadome swojego istnienia i ze wszystkich sił starały się pokonać szklaną barierę, dzielącą je od wolności oraz cieplutkiej ludzkiej krwi.
- To skurwiel... - Syknął pod nosem, dostrzegając doktorka wciskającego gorączkowo klawisze laptopa. Uniósł broń, po czym strzelił dwa razy w kierunku uciekającego popaprańca. Trudno, może uda się go trafić, a może nie. W drugim wypadku skurwiel ma naprawdę bardzo dużo szczęścia. Przyjdzie w końcu na niego czas, tyle że kropelki krwi znacząco ułatwiłby im tropienie.
Dźwięk tłuczonego szkła, wrzask mutanta i odgłos rozdzieranego ciała. Oho, mózg Sariana zrobił sobie właśnie wolne! I to z jakim niemiłym skutkiem! Wszystko działo się zbyt szybko, aby mógł przemyśleć całą sprawę. Najważniejszym było: a) napierdalać tą odrażająca kreaturę, b) przeżyć, c) nie pozwolić aby rękawica wpadła w zakrzywione łapska mutanta.
Nadia ruszała właśnie w kierunku rękawicy, a Nikals rzucił się z nożem na Pana "nieprzyjemnego". Kurwa, z nożem! Tym ludziom chyba naprawdę odbiło, ale czy miał inny wybór jak brnąć dalej w to gówno? Oczywiście że miał. Mógł skończyć tak samo jak Sarian.
Nie trzeba było zbyt długo czekać, aby laboratorium wypełniły kolejne odgłosy strzałów z M9. Plan był prosty, opróżnić niemal cały magazynek w tym niedorozwiniętym łbie... albo łbach. Magazynek - 15 naboi, 2 wystrzelił wcześniej w stronę doktorka, tak więc pozostało niemal 13 kulek, aby stwór zmarł na ciężkie zatrucie ołowiem. Miał jednak spory problem, aby nie trafić swoich tak więc kiedy Niklas wyskoczył z nożem, odpuścił sobie władowanie całego magazynka. Nie chciał ranić swoich.
- Nie skurwiel płonie! - Rzucił błyskawicznie do Niklasa, przyglądając się sylwetce mutanta w czasowym obłoku. Taka technologia! Ja pierdolę! Przyjdzie jeszcze jednak czas na podziwy i oddawanie pokłonów. Paweł łapie w dłoń najbliższe próbówki i ciska nimi w stwora, w nadziei, że trafi na tą właściwą, czyli żrącą albo też łatwopalną.
 
Araks3 jest offline