Stanął nad górną częścią martwego potwora. Śmieć go prawie zaskoczył, co było rzeczą niedopuszczalną - prawie zginął. Kiedyś to rozwaliłby to, nim byłoby w stanie w ogóle go dostrzec... Czy nadszedł czas na emeryturę? Głos Burzy Wyzwolony zaklął siarczyście i kopnął demona w twarz z taką mocą, że ten spadł z murów ze zdruzgotaną czaszką. Teraz byli kwita.
Schodząc po murach, schował miecze do pochew, nie zatrzymując się przy pełzającym demonie (tym samym, którego zrzucił z muru). Doskonale zdawał sobie sprawę, że złamał mu kręgosłup. Nie znał jednak poziomu regeneracyjnego tej kasty, więc dla pewności nadepnął mu na krtań, miażdżąc przy okazji kark. Splunął na zwłoki i nie zwracając uwagi na straty, podszedł do swojej nowej nowej klaczy. Ta oczywiście nie dała się dotknąć od razu. Cholera, czy wszystkie konie muszą tak reagować na lykantropy? - przeszło mu przez myśl. On naprawdę lubił konie. Nawet w swojej kudłatszej formie.
---
W końcu gdy udało mu się ugłaskać konia i wyruszyć z fortu, obrócił głowę, by spojrzeć na wspaniałą twierdzę, która mogłaby być ostatnim bastionem ludzkości w tej wojnie. Bastionie, który w rzeczywistości mógłby być zwykłą glinianką, bo nawet on nie powstrzymał demona przed przebiciem się do środka.
- Kolejny rozdział w życiu tych ludzi się kończy...
Powiedział poetycko, ni to do konia, ni to do towarzyszy. Trzymał się z tyłu, nie chciał bowiem dodatkowo stresować Heagave. Nie próbował nawet nawiązywać żadnych stosunków z pozostałymi członkami drużyny. Tym samym chciał sobie oszczędzić stresu, gdy ktoś z obecnych zginie... A co ostatnio działo się dość często. Cholerna wojna.
Niby jego przygoda z wojną się nie rozpoczęła, a on już miał dość.
__________________ Somebody owes me some money, Bob. Somebody whose name rhymes with... What rhymes with 'Norman Osborn? - Deadpool |