Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 15-01-2011, 23:20   #130
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=X1G4Jdg8n7s[/MEDIA]

Stary dom w biednej dzielnicy Minas’dril stawiał dzielny opór silnemu wiatrowi i potężnym kroplą deszczu. Wichura uderzała w stare okna, a woda wdzierała się przez dziury w dachu. Jednak dom który od dawien dawna nie był zamieszkany tego wieczoru tętnił życiem. Lecz nie był to dobry znak, bowiem te stare ściany dawały tym razem ochronę stworzeniom, które nigdy nie powinny się tu znaleźć. Przy stole siedziało sześć postaci, najwyższa z nich wszystkich zajmowała miejsce u szczytu starego mebla. Świece oświetlały ich twarze, oblicza upadłych. Ten który siedział na najważniejszym miejscu miał długie czarne przetłuszczone włosy które opadały mu na ramiona. Twarz miał bladą, a zielone oczy podkrążone, jego lico było kościste jak gdyby nie jadł od wielu dni. Cała budowa jego ciała przywodziła na myśl chodzącego dwumetrowego szkieleta. Jego szare skrzydła wyglądały jak gdyby były chore, zmęczone i nie mające już sensu by dalej wznosić swego właściciela do nieba, w przestworza gdzie miały latać anioły a nie diabły. Dłonie które trzymał splecione na stole były równie blade co jego twarz i wyglądały jak kości obleczone jedynie w skórę. Na wskazującym palcu prawej dłoni znajdował się srebrny pierścień który osobnik odruchowo pocierał drugą dłonią.
Pozostali patrzyli na niego wyczekując czegoś wyraźnie. W końcu mężczyzna uniósł wzrok i odezwał się.
- Kameleon dowiedział się że ten którego szukamy został zabrany do amfiteatru tancerzy ze wschodniej dzielnicy... – jego głos był zachrypnięty i cichy. Jednak pozostali siedzieli w całkowitym milczeniu, a na ich twarzach widać było, że w pewnym sensie obawiają się tego głosu. Bardziej niż głosu zaś bali się jego właściciela.- Nie możemy zaatakować otwarcie, bowiem chłopak jest pod stałą obserwacją. Po za tym wtedy Springwater dowiedziałby się o naszej obecności tutaj. – powiedziawszy to potarł bardziej nerwowo pierścień. – Musimy czekać, czekać na okazję bowiem on musi umrzeć! – mówiąc to czarnowłosy uderzył dłonią w drewniany blat. W tym też momencie jeden z osobników odkaszlnął.
Był o wiele niższy od bladego przywódcy, a jego twarz zakrywała maska. Maska nie miała wyrazu, była to zwykła biała zasłona z wycięciami na oczy. Każdy skrawek ciała tego osobnika który wystawał spod czarnego płaszcza pokryty był bandażami. Opatrunki wyglądały na stare i dawno nie zmieniane, jednak osobnikowi chyba to nie przeszkadzało. Nie wiadomo czy osobnik był łysy czy nie bowiem na głowie również miał zawiązany swój stary bandaż. Oparł się wygodnie na krześle, co mógł zrobić dzięki temu, że jego skrzydła były zdematerializowane. Zarzuciwszy nogi na stół spojrzał na bladolicego, a spod maski błysnęło spojrzenie czerwonych oczu.
- Po co czekać... – powiedział piskliwym głosikiem i zachichotał niczym wariat. – Mogę tam wejść i wykończyć gówniarza jeszcze dziś. – po tych słowach zaśmiał się na całe gardło, dziecięcym cienkim głosem.- Zabije go, wyrwę skrzydełka, połamie palce, przybije jego martwe sponiewierane ciało do ściany. – mówił nie przerywając szaleńczego chichotu. – Będę kąpał się w jego krwi!! –krzyknął unosząc ręce ku niebu jak gdyby doznał objawienia.
Czarnowłosy spojrzał na niego zimno, co sprawiło że zamaskowany od razu się uciszył.
- Nie wejdziesz tam teraz, gdy jest pod taką obserwacją Kameleonie. A po za tym nie sądzę byś dostał spinkę zaburzenia by nie zostać wykrytym przez ochronną tarczę. Więc jak powiedziałem trzeba czekać. A po za tym... – czarnowłosy uśmiechnął się złowieszczo. – chce być przy tym jak ten chłopak będzie umierał. Chce widzieć jak cierpi. Niech żyje, niech wie co znaczy cierpienie życia!- bladolicy zaczął śmiać się ochrypłym głosem.
- Koniec na dziś, sprawdź to miejsce, ale już.- powiedział i spojrzał na osobnika który jako jedyny siedział ukryty w cieniu. Ten uniósł do góry dłoń i coś w niej błysnęło. Czerwony blask rozlał się po pomieszczeniu by po chwili zniknąć.
- Czysto... – odpowiedział cichy głosik.

- A teraz rozejść się!- zarządził bladolicy i wstał od stołu kierując swe kroki w stronę dawnych sypialni tego domostwa.

~*~

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=YRGGsR4ioII&feature=player_embedded[/MEDIA]

Szajel uśmiechnął się perliście unosząc w powietrze zaskoczoną dziewczynę. Pochylił sie i szepnął jej do ucha.
- Rozłóż skrzydła zaczynamy tańczyć. - po czym zaśmiał się wesoło i wypuścił ją z objęć, jednocześnie chwytając jej dłoń swoją. Teraz wszystko zależało od tego czy dziewczyna na czas rozłoży skrzydła.
Nie czekała zbyt długo z reakcją. Jej skrzydła w mgnieniu okra rozłożyły się, a dziewczyna wzleciała delikatnie ku górze. Przymknęła na moment oczy, skupiając się tylko na jednym - na muzyce, która powoli wypełniała cały jej umysł i duszę. Czuła, jak wygrywana przez orkiestrę melodia przepływa przez całe jej ciało, powodując przyjemne dreszcze i chęć do falowania w rytm muzyki.
Otworzyła swoje brązowe oczy, które błysnęły radośnie, zaśmiała się wesoło i dała się ponieść chwili.
Szajel z radością w oczach pociągnął rękę dziewczyny ku górze jednocześnie wprawiając jej ciało w dynamiczny obrót w okół własnej osi. W tym momencie puścił dłoń dziewczyny pozwalając jej swobodnie wirować, a sam zawisnął w powietrzu wyginając ciało niczym bicz w rytm muzyki. Opadając przy tym lekko ku dołowi podsunął swoje dłonie pod buty dziewczyny i wkładając w tą czynność sporą siłę podrzucił swoja partnerkę jeszcze wyżej.
Chichiro, po wybiciu się w powietrze, rozpostarła swoje skrzydła i ręce, tworząc ze swojego ciała znak krzyża wygiętego niczym łuk. Co ciekawe, mogło się wydawać, że zatrzymała się w tej pozycji na jakąś chwilę, po czym dokończyła saltem i zrównała się z Szajelem. By dodać charakteru akrobacji, wyjęła z włosów spinkę, a te rozsypały się po jej plecach i ramionach.
Szajel złapał jej rękę płynnie jak, gdyby ćwiczyli ten manewr wiele razy, po czym błyskawicznie nadał jej ciału rotację i odsunął dziewczynę na wysokość wyciągniętego ramienia. Chichiro zawirowała w powietrzu jak szalona a jej niebieskie włosy stworzyły piękny widok. Jednak Szajel nie dał jej odetchnąć bowiem niczym błyskawica przyciągnął ją z powrotem do siebie oraz przenosząc dłonie na jej talie wyrzucił ją ponownie do góry.
Nieskończona ponownie wybiła się ku sklepieniu, całkowicie pochłonięta muzyką, z którą już tworzyła jedność. Oplotła się skrzydłami, obracając się powoli wokół własnej osi, a gdy zaczynała już spadać w dół, ponownie je rozpostarła, wpadając w ramiona Tancerza.
Szajel zatrzepotał wesoło swoimi różnymi skrzydłami i spojrzał dziewczynie w oczy. Po czym delikatnie podrzucił dziewczynę by nadać jej ciału odpowiedni pęd. Ponownie pochwycił spadającą tkaczkę pieśni tylko że tym razem dynamicznie przełożył całe jej ciało między swymi nogami błyskawicznie łapiąc ją od tyłu i unosząc ku górze tak że zasiadła nogami na jego barkach. Jednak nie zagrzała tam miejsca bowiem tancerz ponownie pociągnął ją w dół i puścił kobietę wznosząc się wyżej. W rytm muzyki zaczął poruszać się w powietrzu tworząc zgraną całość z rytmem. Jednocześnie gestem dłoni który idealnie pasował do jego ruchów zachęcił dziewczynę by zbliżyła się do niego.
Chichiro, choć wszystkiego była świadoma i uczestniczyła w tańcu całą sobą, duszą była jakby w zupełnie innym miejscu. Zachęcona gestem, zbliżyła się do Nieskończonego. Nie zwracała kompletnie uwagi na znajdujące się pod nimi elfy i innych gości. Wszystko, poza muzyką i Szajelem, przestało istnieć dla Chichiro. Była całkowicie pochłonięta muzyką i tańcem.
Szajel objął dziewczynę w pasie i delikatnie się poruszając zaczął wraz z nią opadać na ziemię nie zrywając kontaktu wzrokowego ze swoja partnerką. Gdy tylko jego stopy dotknęły ziemi jego zielone oczy błysnęły pełne radości a on przycisnął Chichiro do siebie jeszcze mocniej i wykonując szybki obrót pochylił się nad nią. Po czym szybko wyprostował wirując z nią szaleńczo.
Dziewczyna, tanecznym krokiem, odsunęła się od Szajela, lecz ciągle patrzyła mu głęboko w oczy. Kołysząc biodrami w rytm muzyki, odrzuciła kokieteryjnie niebieskie włosy, po czym ruszyła w stronę Tancerza szybkim krokiem.
Szajel wykonał szybko obrót na jednej nodze po czym wysunął ręcę w stronę dziewczyny która była już całkiem blisko. Chichiro delikatnie odbiła się nogami od ziemi co sprawiło, że jej włosy rozwiały się niczym na wietrze, a biust zafalował kusząco . Zielonooki tancerz jak gdyby tylko na to czekał bowiem położył dłonie na jej biodrach i uniósł wyprostowaną Chichiro nad swoją głowę i tak na chwilę przystanął obserwowany przez krąg zachwyconych elfów.
Chichiro rozłożyła wtedy swoje skrzydła i zatrzepotała nimi kilka razy, po czym zgrabnie powróciła na twardy grunt, tuż przed Szajelem. Uśmiechnęła się do niego, po czym chwyciła jego dłoń i porwała z powrotem do tańca, kierowana muzyką wypełniającą każdą komórkę jej ciała.
Szajel z chęcią powrócił do tańca splatając swoje palce z palcami dziewczyny. Jego oczy błyszczały radośnie gdy wirował z nią po parkiecie. Prowadził ją poprzez kręte taneczne drogi. Chichrio na szczęście dzielnie dawała sobie radę, prawie tak dobrze jak Ariel. Przytulony do swej partnerki patrzył jej w oczy nie zdając sobie sprawy iż jego ciało zaczyna promieniować różowym blaskiem. Obracał się z nią tak jak gdyby robili to już od wielu lat.
Gdyby tego było jeszcze mało, panna Hope również zaczynała promieniować, z tym wyjątkiem, że niebieskim blaskiem. Choć nie zdawała sobie z tego sprawy, ich widownia wpatrywała się w to przedstawienie z zapartym tchem.
Różowa aura uformowała na plecach Szajela jak gdyby drugą parę skrzydeł, tylko że te należały do motyla. Gentz nie był świadom swego blasku, ani blasku panienki z rodu Hope. Teraz liczyły się tylko oczy Chichiro i muzyka która przeszywała jego ciało. Orkiestra powoli kończyła utwór ale różowo-włosy nie zwracał na to uwagi. Podciągnął lekko dziewczynę w górę, a ona wykonała szpagat w powietrzu. Szajel pewnie trzymał ją za boki i zaczął powoli się obracać z Chichiro trzymaną w powietrzu.
Niebieska aura z każdą sekundą stawała się coraz bardziej intensywna, co z pewnością obrazowało emocje ogarniające młodą Tkaczkę Pieśni. I choć rzeczywiście muzyka powoli dobiegała ku końcowi, ani ona, ani Szajel zdawali się nie zwracać na to większej uwagi. Pochłonięci tańcem, muzyką i swoim towarzystwem, spojrzeniami.
Szajel opuścił dziewczynę na ziemię, a gdy jej stopy dotknęły parkietu objął ją na powrót w pasie. Ozdóbki w jego włosach cichutko obijały się o siebie jak gdyby bały się że wkroczą w przestrzeń między tancerzem a dziewczyną. Nawet Rozi zeskoczyła z tobołka Szajela i wielkimi oczami przypatrywała się temu zjawisku siedząc na głowie jakiejś elfki. Gentz zaś delikatnie zaczął podskakiwać stukając piętami o siebie, bowiem zaraz miały rozbrzmieć ostatnie akordy muzyki.
Hope okrążyła tanecznym krokiem podskakującego w miejscu Szajela, a gdy znalazła się po jego prawej stronie, spojrzała na niego i kiedy tylko orkiestra zakończyła swój występ, Szajel i Chichiro w tym samym momencie stuknęli obcasami swoich butów o parkiet. Taniec dobiegł końca. Wokół dwójki Nieskończonych rozległy się gromkie brawa i okrzyki radości. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie, puszczając oczko do różowowłosego przyjaciela.
Szajel ukłonił się dziewczynie z gracją i uśmiechnął się do niej promiennie.
- Bardzo dobrze tańczysz! Niemal jak Ariel! - pochwalił ją. - To co teraz robimy? - spytał podchodząc do niebieskowłosej a Rozi w tym czasie znowu wdrapała się na jego ramię z zazdrością patrząc na Chichiro .
- Dziękuję - odparła, również kłaniając się w odpowiedzi. Spojrzała na Rozi, która obrzuciła ją nieprzychylnym spojrzeniem. – Może... Może się czegoś napijemy? - zaproponowała, odwracając wzrok od małej istotki.
Szajel spojrzał na swoją roślinną towarzyszkę i drapiąc ją po podbródku spytał pieszczotliwie.- A coś ty taka nie w humorze?- w odpowiedzi otrzymał tylko ciche naburmuszone "Pii" po czym Rozi schowała się do tobołka tancerza obmyślać jakiś chytry plan zemsty. Szajel tylko się uśmiechnął i spojrzał na Tkaczkę pieśni.
- Chętnie tylko daj mi chwilkę... - powiedział po czym zamknął oczy, a jego strój błysnął olśniewającym różowym blaskiem. Po chwili Gentz znowu ubrany był w swój czarny elegancki frak.
- A więc chodźmy! - powiedział i z całą wrodzoną sobie naturalnością podsunął dziewczynię ramię by ta się na nim wsparła.
Chichiro uśmiechnęła się w odpowiedzi, chwyciła Nieskończonego pod ramię i ruszyli oboje przed siebie.
 
Ajas jest offline