Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2011, 01:09   #13
Campo Viejo
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację




Ostatnia Karczma, Marzec 251 roku



Obiad nietypowa trójka śledczych zjadła w pustym barze przy jednym stole. Reszta gości, czyli trupa posilała się na górze w swoich pokojach, których do wyjaśnienia zagadki mieli nie opuszczać.

Endymion gryzł sie w sobie czując, że nie do końca jest przekonany, że ujawnienie swojej profesji pomaga w królewskiej misji zbierania informacji w Rhundaurze. Miał nadzieję, że rozwiązanie zagadki i pojmanie sprawy, który niewątpliwie przebywał z nim pod jednym dachem wynagrodzi rozterki i opłaci się na dłuższą metę. Nie do końca też był pewien czy umywanie rąk od ewidentnych śladów zbrodni w toku mieściło się w jego przysiędze stania na straży bezpieczeństwa w Zjednoczonym Królestwie.

Kh’aadz wcale nie krył rozgoryczenia i zniesmaczenia. Jeśli zawód aktora jest domeną ludzi i elfów, bynajmniej pasuje do natury krasnoluda. Wystarczyło spojrzeć na zacięte usta pod ruszającym się nerwowo wąsem by widzieć, że Khazaad w kotka i myszkę nie lubi sie bawić, preferując zabawę w otwarte rąbanie prosto z mostu, tak słowem jak toporem. W głębi prostego, lecz nie prostackiego i gorącego choć nie kochliwego serca czuł, że cała sytuacja wisi czarną chmurą nad ich głowami zapowiadając wielki deszcz, mimo jak by sie zdawać mogło dotychczasowego srania much.

Andaras w zniesmaczonym spojrzeniu krasnoluda musiał sie przejrzeć stwierdzając, że dobrze się bawi w roli stróża prawa. Przyzwyczaił się, że ludzie w większości przypadków z wielkim szacunkiem i niemal dziecinnym oddaniem szukają u niego niemal ojcowskiej pociechy i ratunku, czy to w podjęciu trudnej decyzji czy uleczeniu z chorób. Podejrzewał, że działo się tak dzięki głębokiej przyjaźni jaka zrodziła się między ludźmi Zjednoczonego Królestwa i ostatnimi potomkami Elfów, którzy rezygnując z wyprawy na Najdalszy Zachód, wybrali Środziemie jak swoją ojczyznę. Niewątpliwie zasługą takiego stanu relacji było również miłościwe panowanie Arwen u boku legendarnego Króla Aragorna oraz miłość ludu do ich syna Eldariona. Współczesnym Elfy były natchnieniem artystów i wzorem cnót, niedoścignionym ideałem słabszej i jakże często skorumpowanej natury człowieka.

Informacja Kh’aadza o lustrze, w odbiciu którego wyraźnie widać otwierające się na ścianę z kominkiem drzwi, okazała się niepodważalnie prawdziwa, co Elf przyjął ze zdziwieniem dlaczego to nie on odkrył pierwszy taką oczywistość i udanym zaskoczeniem Endymiona, który choć wyuczonym nawykiem psa gończego dawno to odkrył, to jako as w rękawie, postanowił trzymać w tajemnicy. Cóż, człowiek wiedział gdzie szukać, krasnolud przetrząsnął uparcie do góry nogami komnatę Aldika, a elf oparł się na rozmowach z ludźmi i dedukcji. Dzięki temu wspólnymi siłami zdołali odkryć co nieco i zawęzić krąg podejrzanych. Elf potwierdził odkryty przez Endymiona romans między karłem Maklisem a starą panną Syvią, co wykluczyło ich udział w planowanej zbrodni, jako że nie mieli motywu przy niepodważalnym jak dotąd alibi. Co ważniejsze Andaras intuicyjnie wierzył spowiedzi Humberta i choć nadal pozostawał głównym podejrzanym, to elf uparcie szukał gdzie indziej klucza do rozwiązania zagadki. Krasnolud z kolei nie wierzył nikomu i czuł w kościach, że lepiej dla zabójcy niedojdy, żeby szybko się znalazł, nie wystawiając niebezpiecznie krasnoludzkiego temperamentu na pokusy i próby, bo nie ręczy za siebie i swoją jak bochen chleba grabę. Kiedy elf wyraźnie dał do zrozumienia Endymionowi, to Strażnik ma pociągać za sznurki, człowiek wiedział, ze sprawy zostawić już nie może. Pewny siebie ruszył po obiedzie przesłuchać resztę trupy. Krasnolud z elfem podążyli.

Amiola uprzejmie odpowiadała na pytania zadawane jej przez człowieka i elfa. Na bąknięcia krasnoluda o szczegóły w kilku miejscach znacznie chłodniej i oschle udzieliła odpowiedzi. Nie dało się nie zauważyć, że temperament i oblicze Kh’aadza irytowało młodą aktorkę.




Młodziutka tancerka była piękna. Jeśli Endymion widział kiedykolwiek bardziej śliczną niewiastę, to musiał być niechybnie pijany, bo nie pamiętał. Młody Strażnik nigdy nie miał problemu z kobietami i nawet jako włóczęga mimo dość przeciętnego uroku i charyzmy wabił płeć przeciwną siłą charakteru, opanowaniem i cierpliwością. Był również bardzo pewny siebie, co bardzo często kruszyło serca niewieście, które kochają się w mężczyznach, którzy wiedzą czego chcą i nie mają kompleksów. Niemniej w oczach Amioli już w pierwszym dniu, gdy zawiesił na niej wzrok przekonał się, że poza uprzejmością, a od wczoraj szacunkiem niczego więcej dla siebie w oczach anielskiej dziewczyny nie znajdzie. Podobne wrażenie odniósł Andaras, którego uroda zazwyczaj sprawiała, że gorsety pięknych dam na jego widok same puszczały w szwach a majteczki luzowały się od temperatury łona. Nie była to w sumie pierwsza kobieta, którą spotkał elf na swojej drodze, u której wiedział, że przy wszystkich dobrodziejstwach przymiotów urody jaką obdarzyła go hojnie natura, prócz grzeczności nie znajdzie nic więcej.

Amiola wytłumaczyła, że w nocy była w pokoju, którego nie opuszczała od czasu zakończenia biesiady, aż do zajścia w pokoju obok. Na bezceremonialne pytanie krasnoluda czy była w pokoju sama, po dłuższym namyśle odpowiedziała niechętnie, ze tak, gdyż jej przyjaciółka Syvia miała spędzić noc razem z kochankiem Maklisem, czego zabroniła śledczym zdradzać przed resztą trupy, bo starsza koleżanka nie kochała karła a tylko zaspokajała potrzeby gorącego temperamentu ciała licząc na poznanie przyszłego męża w trasie lub choćby oświadczyny Humberta, który byłby lepszym mężem niż nikt.

Trójka mężczyzn widząc, że wiele więcej od tancerki wiadomości nie uzyska udała się na rozmowę z Makhlerem.

Impresario jak zwykle szalenie uprzejmy i wyperfumowany niczym fircyk dworski dwoił się i troił w grzecznościach, co schlebiało elfowi trochę z początku, lecz wkrótce i jego zaczęło irytować. Krasnolud zdążył kilkakrotnie kichnąć od drażniącego nos zapachu a Endymion znalazł siebie po wymianie kilku zdań z impresario tłumaczącego, że jest Strażnikiem a nie bywalcem dworu i że w takim zawodzie nie ma czasu na przyjemności. Widocznie Makhler nie szczędził chwili na przerwę w pracy, bo widać było, że chciał wykorzystać obecność kogoś kto być może zna i samego Króla, i któremu mógłby, jeśli nie sam to za pośrednictwem osób trzecich, szepnąć dobre słówko w temacie trupy, co otworzyłoby być może drogę na występy na dworze, o czym trupa od lat marzyła. W czasach swojej świetności „Wesołe Bractwo” było stałymi bywalcami salonów lordowskich co większych miast, bawiąc repertuarem wysokie kręgi arystokracji. Niemniej nigdy nie występowali przed samym królem.

Makhler wyjaśnił, że podczas zajścia w pokoju Aldika szykował się do spania. Po biesiadowaniu jakiś czas jeszcze ślęczał nad rachunkami, kredytami i planowaniem trasy trupy, a kiedy usłyszał zamieszanie na korytarzu pojawił się chyba ostatni, bo musiał się ubrać. Stało to w prawdzie ze spostrzeżeniem niektórych śledczych, którzy rzeczywiście byli na miejscu niedoszłej zbrodni pierwsi od impresario. Faktem też było, że mimo wielotygodniowego obcowania z mężczyzną pod jednym dachem tawerny, nie udało się żadnemu z nich zauważyć Makhlera w stroju lub wyglądzie, który nie uchodziłby w oczach największego pedanta za nienaganny. Pytany o finanse trupy i kłótnie pomiędzy aktorami, odpowiadał spokojnie i flegmatycznie tłumacząc, że maja za sobą ciężki okres, któremu nie pomogła sroga zima i przerwanie trasy. Zapewnił, że jednak bywało gorzej i że są na dobrej drodze do odzyskania świetności sławy, bo zakontraktowane występy w Tharbardzie i Umbarze spełnią ich marzenia i nagrodzą ciężką pracę. W sprawie waśni Humberta i Aldika miał wyrobione zdanie, z którego wynikało, że mały i gruby aktor stawal się na stare lata paranoikiem, a szpakowaty jegomość bardziej znał się na kunszcie aktorskim jak menażerskim, stąd posądzenia Aldika o kradzież części zysków uważał za nonsens, którego nie był w stanie wybić z głowy, rozsądnemu jakby się mogło zdawać Humbertowi.

Rozmowy z aktorami przeciągnęły się aż do kolacji, po której Endymion zarządził przerwę. Musieli przemyśleć wszystkie fakty na spokojnie i szukać luk, bo nic nie wskazywało na to, aby mieli do czynienia ze zbrodnią doskonałą. Niewątpliwie ktoś kłamał. Tylko kto? Co do tego, że Aldik cyganił w zeznaniach, że nie widział napastnika, do momentu zdania ciosów, byli zgodni.

Nim wszyscy udali się na spoczynek złożyli ostatnią tego dnia wizytę Aldikowi, który postawiony pod murem krzyżowych pytań w szedł w zaparte, że mówi prawdę. Kto wie, który jeśli w ogóle któryś z przesłuchujących go mężczyzn mógł wierzyć w zapewnienia aktora. Elf z krasnoludem mogli tylko sobie wyobrażać, jak wyraźnie widzą pijani ludzie przy blasku świecy, niemniej Andaras nie wierzył za grosz w każde słowo ofiary. Endymion starał się usilnie przypomnieć sobie jak bardzo Aldik rzeczywiście był pijany tamtej nocy i stwierdził w pamięci, że jednak aktor miał dość mocno w czubie. Jeśli również nie wierzył grubemu aktorowi, to świetnie to ukrywał pod maską opanowania. Ranny był wyraźnie oburzony, że mimo niezbitych dowodów wciąż go dręczą zamiast zakuć Humberta w kajdany. Na koniec przesłuchania prosił o odpoczynek tłumacząc się bólem ran i ogólnym wyczerpaniem po dość gorących wrażeniach ostatniej doby, na co trójka pozwoliła, na odchodne zapewniając go, że jeśli czegoś sobie do rana nie przypomni, na jego własne życzenie zakują w kajdany Humberta i de facto zamkną sprawę, tym samym kto wie, czy nie wystawiając życia aktora na kolejne niebezpieczeństwo z rąk zamachowca, jeśli miało się okazać, że szpakowaty kolega po fachu był jednak niewinny.








Gdzieś...


Leżąca nieruchomo na kamiennej płycie postać oddychała miarowo. Spod zamkniętych oczu czarne rzęsy omiatała czerwona poświata, a powieki wyraźnie pulsowały takim samym kolorem jakby podświetlone od środka. Na bladej twarzy człowieka o wysmukłych niegdyś rysach pojawił się rosnący na sile dreszcz rozkoszy. Nagle mężczyzna poderwał tułowie do pozycji siedzącej otwierając oczy, w których wylała się blaskiem w otaczającą ciszę mroku krwista, ognista, czerwień.








Ostatnia Karczma, Marzec 251 roku



Andaras obudził się siedząc na łóżku. Nie potrzebował wiele snu żeby się zregenerować, jednak leżąc na posłaniu musiał zapaść w lekką drzemkę. Wyraźnie pamiętał sen. A może to nie był sen? Ból piersi był znajomo nieprzyjemny. Starał się zrozumieć znaczenie tego co zobaczył kolejny raz w życiu, gdy po jakimś czasie usłyszał rozdzierający noc krzyk.

Endymion leżąc po prześcieradłem odprowadzał wzrokiem dziewczynę, która nago stąpając w kierunku drzwi, tuż przed wyjściem na korytarz zarzuciła sobie przez głowę białą nocną koszulę. Zastanawiał się czy dobrze robi dalej sypiając z dziewczyną, kiedy usłyszał jej przerażony wrzask.

Kh’aadz chrapał gromkim basem a wąsy podskakiwały w rytmie oddechu. Obudził go piskliwy wrzask, który stadal się trwać w nieskończoność, jakby jego właścicielka wpadła w obłęd lub niewypowiedziany szok.

Krasnolud i elf śpiący w ubraniach pojawili się pierwsi na korytarzu. Krzyk dobiegał z dołu.Z mieszkania karczmarza lub baru. Po chwili pędzili po schodach na dół. Endymion wskakując w spodnie wyrwał Maklisowi świecznik z ręki i głosem nie znoszących sprzeciwu kazał obecnym na korytarzu członkom trupy na nieopuszczanie pokojów. Maklis, Syvia i Humbert wymieniając zafrasowane spojrzenia zamknęli posłusznie za sobą drzwi.

Andaras przybył do kuchni pierwszy widząc niecodzienną scenę. Na ziemi leżała matka dziewczyny, którą starał się ocucić Gybon. Przed otwartymi drzwiami do spiżarki stała Amea, cała zapłakana, krztusząca się powietrzem i łzami. Elf pierwsze kroki skierował ku rozciągniętej na ziemi matce dziewczyny stwierdzając, ze kobieta omdlała. Dopiero wtedy udał się pod spiżarkę, gdzie wystraszona córka karczmarza rzuciła się z płaczem na niego, przerażona wypłakując się na ramieniu elfa. Kh’aadz stanął obok i bezwładnie opuścił wzdłuż nogi podniesiony w topór kiedy ujrzał to co reszta. Endymion nadbiegł zanim Amea zdołała wydusić z siebie słowo.

- Zna...zna...lazłam ją.... buuuu......... – łkała zasmarkana.

Pod wysokim sklepieniem spiżarki na którego belce uwiązana była lina, dyndała dwa łokcie nad ziemią Amiola. Piękna twarz wykrzywiał grymas, z delikatnych ust wystawał język, niewidzące, naturalnie duże oczy niemal wyskakiwały z orbit w szpetnym wytrzeszczu. Do piersi miała przyczepioną kartkę, na której dużymi literami skreślone były słowa, wyraźne umiejącym czytać świadkom.



Cytat:
To ja chciałam zabić Aldika. Z nieszczęśliwej miłości. Nie porafię i nie chę żyć bez niego!
Amiola


Trup Amioli dyndał się delikatnie nad przewróconym drewnianym wiadrem przy akompaniamencie skrzypiącej belki i zduszonego w ramieniu Andarasa płaczu Amei.

- Przynajmniej problem mordercy z głowy... - z cicha odezwał się smutny karczmarz.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 16-01-2011 o 08:50. Powód: literówki
Campo Viejo jest offline