Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2011, 15:58   #15
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Argena nie była zachwycona tym co sie stało. Zwykle bardzo bawiło ją ludzkie nieszczęście, jeśli nie oznaczało śmierci albo trwałego kalectwa. Jednak ten przypadek był inny. Kobieta nie chciała, aby jej młodemu przystojniakowi stała się krzywda i wyjątkowo nie wyśmiała Dergusia, jak to zrobiły jej chochliki. Nie mogła jednak ich winić za, tak zrozumiałe dla niej, podejście do sprawy.
- Tak! Jeszcze ja! - odpowiedziała Argena, gdy ich leśny złodziej zaczął się stawiać. Mówiąc to dobyła już swego dwuręcznego miecza i szybko przemieszczała się w stronę ich nieproszonego gościa.
Mimo iż chochliki nadal były rozbawione przestały się śmiać z ciekawością obserwując bieg wydarzeń. Nawet te małe pokraki posiadały skromną broń, ale w walce zawsze chowały się, dając swojej Pani pełne pole do popisu.

Argena niezwykle szybko podeszła do złodzieja. Owszem, ten przed chwilą w efektowny sposób przywalił jej pomagierowi, ale ona była osobą zdecydowanie wyższego kalibru i nie obawaiała się go - do walki przystąpiła w przekonaniu, że to on powinien obawiać sie jej.
Z mieczem oburęcznym w dłoniach rzuciła się na złodzieja. Ten usiłował dokonać sprawdzonego już manewru i używając skradzionej sakwy niczym maczugi chciał powalić kobietę na ziemię. Argena, jednak sprawnie uniknęła jego ciosu, z gracją odsuwając się o krok na bok i balansując ciężarem swego ciała. Natychmiast dokonała też kontrataku. Nocną cieszę przerwał głuchy odgłos uderzenia metalu o broń leśnego zbója. Przeciwnik z wielkim trudem sparował cios swoją bronią i ledwo utrzymał ją w dłoni. Był wyraźnie zaskoczony niezwykłą siłą kobiety i cofnął się o trzy kroki. Argena chciała aby się jej wystraszył, zanim na dobre zaczną walczyć i najwidoczniej jej się to udało.
W miedzyczasie Dergo pozbierał się już z ziemi, i choć rówwnież był zaskoczony sukcesem swojej Pani, to dziarsko przyłączył się do walki atakując przeciwnika z lewej flanki.
Złodziej słusznie oszacował ich siły i skupił większość swojej uwagi na Argenie. Jednek mimo iż niebieskooki nie był w stanie mu zagrozić, to jak na swoje umiejętności początkującego młodzieńca, rozpraszał go całkiem nieźle.
Nie musieli się długo meczyć ze złodziejem i wystarczyło do tego kilka zwinnych ruchów.
Unik, natarcie i mylące przeciwnika uniesienie wysoko miecza, odskok i atak z boku. Już po chwili napastnik głośno ryknął z bólu, gdy ostrze Argeny ugodziło go w brzuch. Kobieta znała się na rzeczy i po efekcie ciosu wyczuła, że jej miecz przebił się przez, najprawdopodobniej skórzany, słabej jakości pancerz i zranił przeciwnika, odbierając mu wolę do walki.
Ranny złodziej, upuścił albo oddał sakwę i trzymając się za brzuch rzucił się do ucieczki. Argena mogła go gonić, albo posłać za nim kilka pocisków, jednak uznała to za zbędne. Ktoś musi rozsiewać plotki jaka to ona jest potężna, a martwi zazwyczaj tego nie robią. No i oczywiście dochodziła do tego kwestia Dergo - jej towarzysz miał już dość niespodzianek na jeden wieczór. Zaskoczy go swoimi umiejętnościami innym razem... A ich niedoszły złodziej pewnie i tak za parę dni zdechnie gdzieś w leśnej głuszy albo innym miejscu.

- A tak się stawiał! Niedojda! - powiedziała głośno Argena. Była zadowolona z efektów walki i uśmiech nie znikał z jej twarzy.
- Wspaniale walczysz - zaczął Dergo, a Argena spojrzała na niego uważnie - moja Pani - dokończył młodzieniec.
Kobieta uśmiechnęła się do niego.
- I to takim mieczem. Jesteś naprawdę... - zaczął, ale brakło mu słów.
- No już nie podlizuj się tak. Weź ten worek i wracaj spać - powiedziała. - Zobaczysz, jeszcze nie raz cię zaskoczę - dodała szybko.
Oboje wrócili do obozowiska, gdzie chochliki przywitały ich podskakując z radości i cicho bijąc im brawo. Argena nie zwróciła na maluchy szczególnej uwagi, a jedynie rzuciła im swój miecz. Nie musiała nic mówić, a same skończyły wiwaty i zabrały się za czyszczenie własności swej Pani z krwi leśnego złodzieja. Cała czwórka zajmowała się tym samym, ale nie kłucili się i nie przepychali, wspólnie wykonując swoje obowiązki.
- Nie wiedziałem, że aż tak dobrze walczysz moja Pani. Sądziłem, że będę cię bronił, a tymczasem możesz dawać mi lekcje - powiedział Dergo z wyraźnym podziwem w głosie, siadając przy dogasającym powoli ognisku.
- Innym razem. Idź już spać, ruszamy przed świtem - powiedziała Argena, a Dergo pokiwał głową na znak zgody... Coś mu jednak nie dawało spokoju.
- A jeśli wróci z posiłkami? - spytał chłopak, rzucając spojrzenie na otaczający ich, pogrążony w mroku nocy las.
- Nie martw się. Damy sobie radę - odparła z uśmiechem Argena. - Na pewno nas nie zaskoczą, będę czuwać i usłysze ich gdy będą kilometr stąd - dodała, delikatnie bawiąc się swoim kolczykiem.
Młodzieniec nie wiedział, że Argena nie wymaga snu tak jak zwykli ludzie. Nie wiedział też, że jej magiczne kolczyki ZNACZNIE poprawiają jej słuch... Wiedział jednak coś innego - z poleceniami Pani Argeny się nie dyskutuje!
Ukłonił się jej z uśmiechem i nie tracąc czasu udał się na spoczynek.
Krótko potem chochliki zakończyły czyszczenie jej miecza i spakowały go do skórzanego pokrowca. Następnie po dorzuceniu do ognia odrobiny drewna, pozwijały się w kłębeki zasypiając zmęczone po całym dniu.

Argena siedziała i czuwała. Wpatrując się w ogień, który swą potęgą pochłaniał ofiarowane mu drewno.


Rozmyślała o nurtujących ją kwestiach... O tajemniczym kulcie i zabójstwie Silo, o celu jej wyprawy, o jej nowym pomocniku Dergusiu, oraz o wielu innych sprawach...

Nie spała już tej nocy, a gdy ciemne niebo zaczynało przybierać szary kolor, a gwiazdy zaczęły znikać zwiastując nadchodzący świt, obudziła wszystkich i zarządziła szybkie śniadanie, po którym ruszyli w dalszą drogę.
 
Mekow jest offline