Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-01-2011, 18:44   #204
Merigold
 
Merigold's Avatar
 
Reputacja: 1 Merigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skałMerigold jest jak klejnot wśród skał
Bane. No tak. Bane.
Zombiaczka którą KaMate uratował przed atakiem loup garou w noc gdy ścigały tą przeklętą wiedźmę, Nasturcję. Bardzo specyficzna zombiaczka. Taka która się nie psuje, a nawet przeciwnie; potrafi się regenerować i mimo upływu czasu wciąż wygląda jak pieprzona gwiazda filmowa. Podejrzenie o nekrofagię na podstawie którego została zatrzymana można było wsadzić sobie w dupę. Dziewczyna była czysta. Zombie my ass. Taka z niej zombiaczka jak ze mnie królowa.
Lecz jeśli nie zombie to co?
Byt do tej pory jeszcze nie sklasyfikowany, o istnieniu którego nie mieli najmniejszego pojęcia, a może inaczej, wiedzieli o tym od dawna, tak dawna, że wiedzę tą wrzucili między bajki, produkcje Disneya i filmy Jacksona z początków stulecia ?Taki jak Mythos, Królowa Elfów, wróżki… do diabła, ktoś zakpił sobie z nich przednio robiąc z nich wszystkich totalnych głupców. Jeśli to wszystko prawda to czy może mieć choćby taką ciut malutką nadzieję że Hellboy jest też prawdziwy i stoi po ich stronie?

Wracając do wątku „Who the fuck is Bane?”
Jej akta są czyste. Naprawdę nazywa się Lilla O’Braien. Wiedźma. Zginęła na skutek potrącenia przez samochód dwa lata temu. Wróciła jako twór zombie – podobny. Przejawia zachowania autystyczne. Nie ma z nią kontaktu, nic nie mówi, nie reaguje… za wyjątkiem tych nielicznych chwil gdy wprawia wszystkich w osłupienie komunikując na przykład coś w stylu: „Mythos wrócił”.

No dobra, to było interesujące.
Podsumowując. Wiedźma, „nie-zombie”. Według informacji o niej zebranych przez Tima i Helen niezwykle utalentowana wiedźma, wyróżniająca się nawet jeszcze przed Fenomenem Noworocznym. Zdolności: prekognicja, telekineza, nawet telepatia. Fakt, Bane jest fenomenem sama w sobie.

Rodzina O’Braienów to już całkiem inna para kaloszy. Stary ród, od pokoleń zamieszkujący mocno nadgryzioną przez czas willę pod Londynem i jeśli wierzyć pogłoskom nie tylko dom dziedziczący z dziada na pradziada. Trzymają się razem, spokojni, nie łamią prawa. Potencjał magiczny. Okultyści. Druidyczne, legalne zebrania. Brak wzmianek o innych „nieumarłych” członkach rodziny. Zadnych więcej zombie, loup-garou czy innego tałatajstwa.
Coś tu śmierdziało.
Tim i Helen samotnie odwiedzili ród okultystów kopiąc wokół pochodzenia Bane a teraz obydwoje leżą w stanie śpiączki potraktowani silną klątwą. Przypadek? Cholera, mało wiarygodny.
Według słów Ka Mate mało wskazywało na to by ich „nie-zombiaczka” była częstym gościem w rodowym gnieździe. Skoro jednak tam nie mieszkała to gdzie, albo inaczej, u kogo?

Kolejna zagadka; Elisa Bond, barmanka w „Kotle Moiry” twierdziła że loup garou przed którym Ka Mate uratował Bane, wrócił. Potem, w drodze powrotnej z posiadłości O’Braienów jej zespół ledwo uszedł z życiem po ataku jakiegoś loup-garou. Kolejny, niewiarygodny przypadek.
Dobra, warto przyjrzeć się dokładniej tej rodzince. Zaczynając od Bane.

Po sforsowaniu kilku punktów kontrolnych, próbach srebra, inwokacji i wody święconej wreszcie została dopuszczona do panny O’Braien. Ładna, platynowa blondynka o intensywnie zielonych oczach siedziała nieruchomo na pryczy w kącie celi. Nic nie wskazywało na to by zauważyła jej przybycie. Zero reakcji. Mogła być powietrzem.

- Dzień dobry, nazywam się Audrey Masters, pracuję razem z funkcjonariuszem Timothym Mac Douglasem – „ …czy raczej pracowałam zanim ktoś, całkiem możliwe że z twojej zdegenerowanej rodzinki nie rzucił na niego klątwy…” – Chciałabym zadać pani parę pytań – kontynuowała wchodząc do celi i siadając na krześle obok dziewczyny.

Równie dobrze mogła mówić do ściany. Efekt byłby podobny. Zielonooka siedziała bez ruchu nie zdradzając swoim zachowaniem jakiegokolwiek zainteresowania światem zewnętrznym.

„No tak Masters, chciałaś, sprawdziłaś, już wiesz. Autyzm. Jakbyś nie wiedziała. Tak wygląda autyzm. Jakieś jeszcze pomysły?”

W akcie desperacji, nie mając lepszego pomysłu jak dotrzeć do świata dziewczyny podała jej swój rysownik.

- Bane…

Bingo! Dziewczyna zareagowała. Przyciągnęła do siebie rysownik i ściskając mocno ołówek zaczęła szkicować w szybkim tempie. Audrey z zainteresowaniem przyglądała się wyłaniającej spod jej ręki podobiźnie. Humanoidalnej pociągłej twarzy o ostrych rysach i długich białych włosach. Widziała już to oblicze i to nie tak całkiem dawno. Na innej podobiźnie pokazanej jej przez Kopacz.

- Mythos… - usłyszała szept Bane

Jasne

- Powiedziałaś że on wrócił… - zaczęła ostrożnie

- Ziarno. Wzrasta. Idź.

- Wiesz czego chce?

- Królowa.

- Jak go zatrzymać?

- SynAeris.

No tak, już to gdzieś słyszała.

- Po co mu dzieci?

- Idź.

- Gdzie? – to byłoby bardzo pomocne

- Idź.

Super. Adresu chyba raczej nie wyciągnie. Pieprzona nieprecyzyjność wieszczb… No dobra, zostało jeszcze jedno.

- Znasz może tego człowieka? – podała Bane swoją podobiznę mordercy trojaczek – Wiesz kim on jest?

- Idź.

To chyba byłoby na tyle. „Ziarno wzrasta, musi iść gdzieś, cholera wie gdzie, może do diabła, cokolwiek”

Pozostawała wciąż ostatnia kwestia. Nie mieli podstaw by trzymać tu dalej dziewczynę. To co usłyszała nie wystarczało. To było nic. Dziewczyna wieszczyła, i co z tego? Raczej nie była powiązana z działalnością Mythosa, a co za tym idzie jej sprawą. Inna rzecz to jej bezpieczeństwo. Tutaj, w lochach MR raczej nic jej nie powinno dopaść, żaden loup-garou który uparcie nie chce opuścić tego ziemskiego padołu, ani jej podejrzana kazirodcza rodzinka ukrywająca bóg wie co pod zakurzonym dywanem. Gdyby poprosiła o ochronę ministerstwa to co innego, lecz w jej przypadku to byłby cud…

- Pani O’Braien.. – kim ona była by nie wierzyć w cuda… Gorsze rzeczy zdarzają się na tym świecie bezustannie – Garou który panią zaatakował… którego zastrzelił funkcjonariusz MacDouglas… Mamy informacje że pani napastnik wrócił…

Cisza. Brak cienia reakcji.

- … W tej sytuacji może być pani bezpieczniejsza tutaj… - „kto nie marzyłby o milutkiej, zacisznej celi w lochach MR?” – Pani rodzina domaga się pani powrotu, a my nie możemy pani przetrzymywać wbrew woli…

Nic.

- Jeśli nie chce pani tam wracać… obawia się pani o swoje bezpieczeństwo… wystarczy poprosić o ochronę…

Cisza. Mówiła do ściany. Wpatrzone w nią zielone oczy miały taki sam poziom zrozumienia. „Moment” minął, sesja dobiegła końca. Audrey zostawiła Bane rysownik i wróciła do biura.

Asystent Kopacz poinformował ją że szefowa jest w tej chwili na ważnym spotkaniu w Rządzie. Przekaże jej wszystkie papiery jak tylko wróci. No dobrze. Papiery.

Sporządziła listę miejsc w których byli. Nie było tego wiele.

Wszyscy razem pojechali na miejsce zbrodni, morderstwa trojaczek.

Potem, po zamachach, już tylko Tim z Helen odwiedzili:

- Mieszkanie Nasturcji, wiedźmy od poltergheista.
-„Kocioł Moiry”, Elisa Bond, barmanka, przyjaciółka Nasturcji. Zmiennokształtna miała też motyw, no i miała z nimi kontakt.
- Siedziba rodu O’Braienów, Rodzina zatrzymanej Bane. Okultyści domagający się powrotu zatrzymanej przez nich krewnej. Dziewczyny która wieszczyła o Mythosie, padła ofiarą ataku loup garou, podobnego do tego jaki dzień później zaatakował samochód Tima i Helen nieopodal domu O’Braienów. Zbyt dużo podejrzeń wskazuje na nich.

Kolejny punkt dotyczył już tylko samego MacDouglasa, który w pojedynkę zmierzył się z demonem, Andrealfusem i cudem wyszedł z tego cało. Pomijając fakt że takie spotkanie mogło po stokroć zakończyć się dla niego śmiertelnie, nie tłumaczyło jednak tego czemu Helen również padła ofiarą klątwy.

Ostatni punkt to mieszkanie Daisy Waith, miejsce gdzie klątwa uaktywniła się. Byli tam w trójkę. Plus to że ona wciąż cieszy się doskonałym zdrowiem.

Podkreśliła notatkę o O’Braienach dodając iż w świetle powyższych podejrzeń wolałaby zatrzymać Bane pod ochroną Ministerstwa.
Tak sporządzoną listę przekazała asystentowi Kopacz, po czy zabrała się za kolejną sprawę. Telefony. Do terenowych oddziałów MR, funkcjonariuszy pilnujących siostry Daisy Waith ustalające że wszystko jest pod kontrolą i dostali podobiznę mordercy trojaczek.
Jak na razie spokój. Tam. Tutaj wprost przeciwnie. Informacja o ataku demona na funkcjonariuszy ochraniających jeszcze inną grupę trojaczek była jak uderzenie obuchem. Grupa „Rzeźnia” znalazła następne trojaczki i w obstawie GSR pojechała by sprowadzić je do MR. Właśnie stracono kontakt z GSRami którzy mieli obstawiać adres. Ostatni meldunek gdy jeszcze mieli łączność mówił o ataku demona…

Szlag!

Wykonała pośpieszny telefon do Firebridge’a z informacją o ataku i silną sugestią by jak najszybciej zbierał się z podopieczną do MR, po czym nie myśląc dużo, uzbrojona po zęby we wszystko co tylko wiedźma na usługach MR mieć powinna, biegiem ruszyła na parking gdzie właśnie załadowywała się ruszająca na odsiecz grupa uderzeniowa.
 

Ostatnio edytowane przez Merigold : 16-01-2011 o 19:55.
Merigold jest offline