Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2011, 00:41   #9
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Apollo

Ziemia popękała pod twymi stopami, a ty już mknąłeś wiele kilometrów dalej. Minęło kilka sekund, a ty zatrzymałeś się zostawiając Magnolię daleko za sobą. Spojrzawszy na mapę oceniłeś swoje położenie i ponownie wykorzystując swa magię posłałeś swoje ciało do przodu. Taka sytuacja powtórzyła się kilka razy, gdyż wolałeś dokładnie ustalić kierunek swej podróży. Minęło jakieś dziesięć minut, a ty po raz ostatni wystrzeliłeś w obranym przez siebie kierunku.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=wacyMhxIOd0[/MEDIA]

Twoje gołe stopy dotknęły zimnego puchu, biała pierzyna była wszędzie dookoła. Wylądowałeś na skraju małego lasku, a mroźny wiatr uderzył w twoją skórę niczym bicz. Na początku mróz był bardzo dotkliwy, zwłaszcza, że miałeś na sobie tylko spodnie jednak po chwili do twego umysłu zaczęło coś napływać, wspomnienia...
Przypomniałeś sobie grupkę ludzi, kroczących tylko w lekkich spodniach przez grube warstwy pokrywy śnieżnej. Ich włosy zaplecione były w fryzury przypominające grzywy lwów, a skóra blada, jak gdyby stworzona z wielkiego bloku śnieżnego. Szliście razem, bo ty też tam byłeś... a może to nie byłeś ty? Nie, to musiałeś być ty! Ten mały przestraszony chłopiec trzymający płaczącą kobietę za rękę. Za wami zaś płonął ogień, ale co to był za ogień? Co to byli za ludzie i dokąd szli? Tego już nie zdołałeś sobie przypomnieć, przypływ myśli skończył się tak nagle jak się zaczął.
Teraz jednak chłód nie był już dotkliwy, smagany zimnym wiatrem czułeś się jak w domu... w domu którego nie pamiętałeś.
Rozejrzawszy się dostrzegłeś niedaleko jakieś miasteczko do którego prowadziły tory kolejowe, bez wątpienia to miejsce było celem twojej wyprawy. Mieściło się ono nad małą rzeczką, na skraju kolejnego skwerku, bowiem malutkie lasy były tu gęsto rozsiane.




Powoli ruszyłeś w tamta stronę, jednocześnie poczułeś niezwykłe zmęczenie, zużyłeś bowiem bardzo dużo swojej energii magicznej. Spojrzałeś na niebo, jednak przysłaniały je szare chmury, wyglądające niczym kurtyna, zasłona nie pozwalająca promieniom słonecznym przebić się do tej zimnej krainy. Wiedziałeś, że czeka Cię długi odpoczynek zanim cała twoja moc się zregeneruje. Jednak miałeś na to czas, w końcu reszta będzie tu dopiero za dwa dni!
Ponad kwadrans spokojnego marszu doprowadził Cię przed miejską bramę, a zimny wiatr zaczął się wzmagać porywając ze sobą płatki śniegu które gromadami wirowały w powietrzu. Rzuciłeś wzrokiem na tabliczkę która głosiła „Witamy w Berm!” i wkroczyłeś do miasta pewnym krokiem, w końcu musiałeś dowiedzieć się czegoś więcej o tej misji. Jednak główna ulica była opustoszała, a przynajmniej tak zdawało się na pierwszy rzut oka, bowiem po chwili usłyszałeś okrzyk gdzieś z pobliskiego domostwa.
- Ludziee!!! Ludzie!!! Duchhh! Duchhh wszedł do miasta!!!- był to ochrypły dźwięk, nie było mowy ażeby taki głos posiadała młoda osoba.
Podniosłeś głowę by zlokalizować źródło dźwięku i ujrzałeś staruszkę wystawiającą głowę przez okno i wydzierającą się w niebo głosy. Było to dość dziwne bowiem żadnego ducha nie widziałeś, rozejrzałeś się na wszelki wypadek i wtedy zorientowałeś się, że to Tobie przyczepiono łatkę ducha!
- Spokój babo jedna!! Nie widzisz, że to chłopak jakiś!? – krzyknął staruszek z domostwa naprzeciwko kobiety. Zwrócił w twoją stronę pomarszczoną twarz i znowu wydarł się na całe gardło jak gdybyś był głuchy. – Idź na główny plac młodzieńcze!!! Zawołam tam burmistrza i resztę rady!! – po czym trzasnął okiennicami.
Nie było po co sprzeciwiać się dziadkowi toteż ruszyłeś przed siebie i stanąłeś na dużym okrągłym placu pokrytym śniegiem. Chwila czekania i bacznego rozglądania się dała efekty bowiem z jednej z uliczek wyłoniła się grupka osób. A właściwie wykuśtykała się pojękując głośno i narzekając na artretyzm. Bowiem delegacja składała się z trzech osób w wieku mocno starczym.



Poruszali się powolnym tempem w twoją stronę, gdy nagle rozległ się zza nich silny acz zachrypnięty głos.
- Ruszcie no te stare tyłki, przepuście mnie, no przepuście burmistrza!- na te słowa delegacja skostniałych staruszków rozstąpiła się przepuszczając... kolejnego siwego człowieka. Ubrany był w rozpięty ciepły płaszcz, oraz czerwoną czapeczkę. Pod paltem miał zarzuconą kolorystycznie pasującą do nakrycia głowy kamizelkę oraz brązową koszule. Z wesołym uśmiechem poruszył kilka razy pokaźnym wąsem by zrzucić z niego płatki śniegu, a palcami przeczesał długa brodę związaną u dołu czerwoną kokardką
.


Podszedł do ciebie żywym krokiem i złapał twoją rękę energicznie ją potrząsając. Jednocześnie wesołym głosem oznajmił.
- Witaj młodzieńcze jestem, Touru burmistrz tego miasteczka. Powiedz co Cię do nas sprowadza?


Dworzec

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=415j42hR8sc[/MEDIA]

Na dworcu stawiła się was szóstka. Apollo bowiem jak to powiedział miał czekać na was już na miejscu, a kapelusznik przedstawiający się jako Andher postanowił zostać w gildii by znaleźć sobie inną pracę. Najwidoczniej tajemniczemu jegomościowi nie zależało na poznawaniu reszty, a może odrzucała go wizja podziału łupów?
Wasz pociąg czekał już na peronie, a tłumy ludzi pchały się do niego prawdziwym tabunem.



Od konduktora dowiedzieliście się, że do Berm ( tak bowiem nazywała się wioska gdzie mieliście pozbyć się duchów) jedzie się dwa dni. Wasze bilety zagwarantowały wam posiłki w pociągu jak i miejsce w wagonie noclegowym toteż nie musieliście się o to martwić. Z plecakami, tobołkami, bagażami i rybami w dłoniach weszliście do ciężkie maszyny bowiem tak szykowała się już do odjazdu. Magicznie wzmocniony głos oznajmił odjazd, a zasilany energią magiczną pojazd ruszył przed siebie.
Jednak pojawił się pewien problem, bowiem zatłoczenie pojazdu zmusiło was do rozdzielenia się na różne wagony by odnaleźć sobie miejsce do siedzenia! Nikt dwóch dni bowiem stać nie zamierzał...
Fluffy złapał za rękę swego nowego niewidomego towarzysza i pociągnął go gdzieś w stronę końca pociągu zostawiając zaszokowaną Anette daleko z tyłu. Kotoczłek wykonując energiczne susy przedzierał się przez tłumy, a Shimizu niczym chorągiewka na wietrze poruszał się za nim. Po chwili bystre oko kota dostrzegła wolne dwa wolne miejsca w czteroosobowym przedziale. Fluffy wciągnął tam muzyka i usadzając go obok siebie zamruczał i położył mu głowę na ramieniu domagając się drapania. Niewidomy chłopak nie miał nic przeciwko i kichając na wskutek swej alergii zaczął muskać palcami sierść swego nowego towarzysza. Po za wami w przedziale znajdowało się jeszcze dwie osoby, które jednak wysiadły na pierwszym postoju. Jednak ich miejsca zostały szybko zastąpione przez dwie niezbyt sympatyczne persony. Byli to osobnicy łysi i szerocy w barach, ubrani w krótkie spodenki i lekko zapocone koszuli bez rękawów. Siedzieli ramię w ramię niemal nie przyciskając się do siebie swymi potężnymi łapskami. Jeden zobaczywszy kotoczłeka łaknącego pieszczot od Shimizu wybuchnął gromkim śmiechem i szturchając drugiego powiedział.
- Te, patrz, se ślepiec zwierzaka znalazł. – jego głos sprawiał że słuchacz od razu chciał sięgnąć po słownik. – Ciekawe, co se, ten zwierzak myśli, se.
- Pewnie to takie głupie, że se nie myśli se. – odpowiedział drugi głosem niemal identycznym. – Patrz jakie to dwa chucherka, se siedzą, i se jadą. - mówiąc to szturchnął wielkim paluchem przypominającym parówkę pierś muzyka.
- A ty co taki milczący, se siedzisz, pewnie żeś jest ślepy i niemowa co. – powiedziawszy to łysol znowu zaśmiał się głośno. Fluffiego zaś, aż zaświerzbiała ryba by temu osobnikowi przyłożyć.

Gdy kotoczłek zostawił Anette samą ta zmuszona była znaleźć sobie kogoś innego do spędzenia wspólnej podróży. Padło na Ishira bowiem młody...albo młoda... znaczy się Rei oddalił się gdzieś razem z Dante. Tak więc dziewczyna i chłopak ze słuchawkami na uszach znaleźli sobie miejsce wraz z dwoma starszymi paniami, które rozmawiały głośno o najnowszych ploteczkach i robiły na drutach. Niebieskowłosy chłopak nie słuchał zbytnio rozmów kobiet bowiem zasłuchany w muzykę mógł spokojnie pomyśleć, oraz ewentualnie porozmawiać z Anette.. Jednak po dwóch godzinach jazdy staruszki opuściły przedział a ich miejsce zajęło dwóch dość szczupłych młodzieńców. Jeden z nich miał przy pasie nawet krótki miecz! Właśnie ten osobnik po kilku minutach odezwał się do swojego towarzysza.
- Słyszałeś w ogóle co ostatnio działo się w Fairy Tail? – mówiąc uśmiechnął się z kpiną.
- Nie wiem, coś ważnego? – spytał drugi, przypatrując się dokładnie ciału Anette
- Ten, Luxus czy jak mu tam myślał, że przejmie kontrolę nad gildią. Co za idiota! Spuścili mu takie bencki, że musieli go zbierać z ziemi, a potem jeszcze wywalili na zbity pysk. – oznajmił właściciel miecza i zaśmiał się szyderczo. Ishir zaś usłyszawszy strzępki tego co mówił chłopak wyłączył swoją Mp3ójkę by słyszeć już dokładnie.
- Kto by się przejmował jakimś Luxusem, głupiec z przerostem ambicji i tyle. Dobrze że go wywalili, w przyszłości pewnie tylko bardziej by im zaszkodził – odpowiedział ten patrzący się na Anette po czym zwrócił się do niej. – A ty laleczko dokąd jedziesz? Po co masz siedzieć z jakimś gburem w słuchawkach jak możesz pogadać z prawdziwymi facetami.
- Taaa Luxus to idiota i tyle. – powiedział jeszcze mężczyzna i tez zwrócił się do Anette- No właśnie ślicznotko, chodź na nasza ławkę, na naszych kolanach zawsze znajdzie się miejsce dla takiej ślicznotki.

Rei i Dante zaś usiedli w przedziale z kobieta ubraną w fikuśny kapelusz i mężczyzną w długiej szarej szacie. Chłopcy, znaczy chłopiec i dziewczyna... w każdym razie chłopak i Rei mogli w spokoju podziwiać piękne widoki przewijające się za oknem i spokojnie sobie dyskutować. Bowiem parka która siedziała naprzeciwko ich rozmawiała o sprawach codziennych i nie była zbyt zainteresowana dwójką młodych pasażerów. Ponad dwie godziny jazdy później jednak kobieta w kapeluszu poruszyła temat który sprawił, że Rei mocno się tym zainteresował.
- Słyszałeś o tych postaciach w bieli które ostatnio widzieli na wschodzie? – powiedziała dziewczyna do swego towarzysza.
- Tak, tak obiło mi się o uszy. Pojawiali się w miastach dając pokazy niesamowitej sztuki tworzenia mechanicznych stworzeń z niczego. – stwierdził ubrany na szaro mężczyzna i podrapał się po podbródku. – Ponoć kogoś szukali.
- Tak, tak też słyszałam, że kogoś szukają, ale nie słyszałam kogo. Pewnie jakiegoś kolejnego sztukmistrza. Doprawdy ciekawi ludzie. Tak samo jak ten młody szlachcic Silvan, pamiętasz go? – po tych słowach to Dante wielce zainteresował się rozmową parki.
- Oczywiście że pamiętam, był bardzo uprzejmy, ale wielkie nieszczęście go spotkało, żeby jego syn zaginał w tak młodym wieku. Mówił że szuka go po całym kraju. Pamiętasz jak nazywał się ten chłopak?
- Coś na D... a może na B... nie, nie pamiętam... – stwierdziła kobieta w kapeluszu.

Pociąg zaś gnał przed siebie, z każdą minutą zbliżając się do Berm. Miasteczka gdzie grupka nowych adeptów Fairy Tail miała podjąć się swojej pierwszej pracy na rzecz tej gildii.


Andher

Wszyscy opuszczali budynek Gildii ty zaś siedziałeś przy barze powoli popijając napój. Gdy ostatni z nowych rekrutów opuścił budynek Mira spojrzała na Ciebie i zapytała lekko zdziwiona.
- Ty nie idziesz z resztą?
- Nie podoba mi się ta praca, jest coś innego? – mruknął Andher spod swego kapelusza patrząc na dziewczynę.
- Na tablicy na pewno znajdziesz coś dla siebie, ale Mistrz prosił byście wszyscy się udali na ta misję...

Wstałeś z krzesła nie odpowiadając i zbliżyłeś się do tablicy z ofertami pracy. Wisiały tu najróżniejsze zadania od zabójstwa potworów, po polowanie na osoby za których głowy wyznaczono nagrody. Ty jednak upatrzyłeś sobie jedną konkretną kartkę przypięta w samym rogu tablicy. Odczepiłeś zlecenie i przechodząc koło Miry rzuciłeś ogłoszenie na blat, zaznaczając tym że weźmiesz ta pracę. Skierowałeś swe kroki do wyjścia a dziewczyna spojrzała na rzuconą przez Ciebie kartkę. Gdy już przeczytała ogłoszenie spojrzała jeszcze na twoje plecy znikające za drzwiami i krzyknęła.
- Tylko uważaj na siebie!
Gdy wyszedłeś jeszcze raz spojrzała na ofertę i przeczytała ją pod nosem.


Infiltracja obozu Bandytów

Straż miejska z miejscowości Piloro potrzebuje kogoś kto zdobędzie dla niej informację o bandytach nękających te okolice!
Zapłata to 50.000 kryształów.
Po więcej informacji należy udać się do dowódcy straży w Piloro

Szpiegostwo nigdy nie należało do popularnych prac w tej gildii, bowiem zazwyczaj kończyło się zniszczeniem obiektu szpiegowanego. Ale może ten tajemniczy kapelusznik, woli właśnie pracować w ciszy niż walczyć w otwartym polu? Mira nie zastanawiała się nad tym długo gdyż po chwili zaczęli schodzić się inni członkowie Fairy Tail, składając zamówienia i pobierając nowe prace.
 
Ajas jest offline