Rosjanin znał język Kani i Zaniewskiego. Jednak był to poziom nie nadzwyczajny.
- Ja... ja. Do licha! Pracowałem i wciąż pracuję w UPS. Mieszkam w Polsce rok, a gdy Ci żołnierze mnie znaleźli, gdy próbowałem uciekać z miasta, zobaczyli, że w dokumentach jestem jako... znaczy się.... ja Rosja. To mnie zabrali tutaj i wypytywać o jakieś... канал. Tunel, pod ziemia, szambo płynie. Nie wiem czemu. Pytali też o База. W sensie... tam gdzie teraz jesteśmy tylko ruskie. Na litość! Ja nawet nigdy w Moskwie nie byłem. Wychowałem się w Rumuni! - Płakał obficie. Był strasznie przerażony. Gdy już jego kaci zmarli, zjawili się następni. I ci też pewnie mieli mu nie uwierzyć.
Kania jako broń maszynową zawłaszczył sobie parkę UZI do tego glocka, mógł jednak wziąść tylko dwa przedziwne karabiny.
Zaniewski przywłaszczył sobie Forta 12-tkę i shotguna SPAS-12.
Młody rusek wciąż wpatrywał się w uzbrojonych polaków, pełen niepewności i strachu. Bóg albo ostatecznie go olał, albo zesłał mu wybawicieli. A przecież przez całe lata się modlił we dnie, w nocy, zawsze.