Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-01-2011, 21:39   #129
ObywatelGranit
 
ObywatelGranit's Avatar
 
Reputacja: 1 ObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnieObywatelGranit jest jak niezastąpione światło przewodnie
Debata na temat wielkiego polowania powoli się rozkręcała. Bard bawił się swym plugawym sztyletem, zręcznie okręcając go w palcach. Zdawał się być tym niezwykle zaaferowany. Jednocześnie, niby od niechcenia, zerkał na świeżo przybyłą część drużyny. Spojrzenie piwnych oczu minstrela pełzło wzdłuż oręży, wnikliwie badało oręż, doszukiwało czegokolwiek, co mogłoby posłużyć mu w przyszłości. Wkrótce poznają się nawzajem i będą zmuszeni do rzucenia kart na stół. Póki co, David mógł być kimkolwiek zachciał...

Znali Kaldora, znali. I niekoniecznie byli tą znajomością zachwyceni. Przynajmniej nie Bared, który stwierdził, że Cristin ma dość kiepski gust, jeśli chodzi o wybór partnera życiowego. Jako że nie była to jego sprawa, nie miał zamiaru w ten wybór się wtrącać. Wolał wypowiedzieć się bardziej na temat nocnego polowania.
- Jeśli chodzi o plan, to dość trudno ustalić coś konkretnego - stwierdził. - Wiemy mniej więcej, gdzie możemy je znaleźć. Reszta to już od nas mniej zależy. Ważne jest, byśmy się nie rozdzielali, bo jeśli jest ich więcej, to z mniejszą grupką sobie poradzą.
- Czy polują stadami?
- zwrócił się do Kaldora.
- Pod każdym psychologicznym względem wilkołaki są jak normalne wilki. - wyjaśnił tropiciel. - Jeśli żyją w stadzie to i polują w stadzie. Choć w tym wypadku można by też brać pod uwagę możliwość, że są jakieś młode mniej zdolne do walki od innych. To by nam uprościło sprawę...
- Możliwe, że młode i głupie
- odparł Bared. - Przynajmniej tak się zachowują. Albo też takie pewne siebie, co nie wyklucza głupoty. W takim razie szukać ich nie będzie trzeba, bo same nas znajdą, jak tylko wejdziemy na ich teren. Zapewne pomyślą, że przyszło świeże mięsko.
- Możemy na chwilę zmienić temat?
- spytała Amaretta. - Co dokładnie macie... mamy zrobić? Tamte zakapturzone błazny nic nie powiedziały. No i miało was być więcej. Widziałam jakąś rogatą zgarniętą przez strażników, więc to raczej wyjaśnia brak diablęcia. Co z dziadem?
- Druid umarł dziś rano na zawał serca.
- odparła z przekonaniem rudowłosa. - Strata to wielka dla nas wszystkich, ale nic z tym nie zrobimy. Mówisz, że rogata została zgarnięta przez Tormistów? Hmm... to też niedobrze... ale chyba nie możemy pozwolić sobie na heroiczne wtargnięcie do jaskini lwa, żeby ją ratować. Jest zdana na siebie - wzruszyła ramionami.
- Co zaś do naszego “zadania”. - kontynuowała. - Póki co mamy dostać się do Hluthvar, potem do jakiejś krasnoludzkiej twierdzy w tamtej okolicy i pobawić się w poszukiwaczy skarbów, a dokładniej legendarnego miecza, który mamy dostarczyć naszym mocodawcom.
- David Bas de Winter
- bard dopełnił formalności. - Czy wiecie coś, o czym my nie wiemy, na temat zakapturzonych?
- Kapłani Cyrica.
- odparła Cristin. - Przywołali w Rozciągniętym Lesie armię demonów ze sporym balorem na czele o jakimś-tam imieniu i puszą się niesamowicie z tego powodu. W sumie mają powód...
Elfka rozejrzała się po wszystkich.
- Ktoś z was będzie w stanie związać te wilkołaki w walce wręcz?
- Napewno nie ja.
- odpowiedzieli niemal jednocześnie Kaldor, Cristin i Elora. Dalej kontynuował tropiciel. - Najlepiej byłoby je zranić na tyle, by nie mogły za wiele zdziałać, ale żeby jeszcze żyły... to będzie trudne, ale przynajmniej nie są jak trolle, żeby się regenerować w takim tempie.
-Nie, walka wręcz jest poza tym zbyt niebezpieczna. Szczególnie z formą, na której głowie nam zależy.
- Podsumujmy: będziemy walczyć w nocy, kiedy mają przewagę zmysłów, nie wiemy ile dokładnie ich jest, szacujemy że pięć, a w razie walki bezpośredniej także będą miały przewagę. Pozostaje mieć nadzieję, że dostrzeżemy je szybciej niż one nas i wystrzelamy nim nas dopadną. Może się udać.
-Prawie. Nie unikniemy walki wręcz, ale możemy starać się, aby była krótka.
- David starał się ukryć rozczarowanie. Miał nadzieje, że pracująca dla Cyrican część drużyny dowie się czegoś więcej na ich temat:
- Przydam się wam w roli wsparcia. Potrzebna była by też jakaś przynęta, trzeba je jakoś wyciągnąć z cienia.
- Ledwo się pojawimy w rejonie ich polowań
- wtrącił Bared - to pewnie od razu się nami zainteresują. Czemu mieliby przepuścić okazję, która sama się do nich pcha - powiedział.
- Sęk w tym - David uniósł palec do góry - by dorwały się do zadu komukolwiek innemu niż nam. Łatwiej zabić wilkołaka, który jest zajęty pożeraniem jakiejś bezbronnej owieczki.
- Ustawmy się jakoś
- odezwał się po chwili milczenia Dant. - Opracujmy przynajmniej tyle, żeby potem w walce nie było chaosu. A tak właściwie wydaje mi się, że powinniśmy spróbować odbić Cerre. Bez niej jesteśmy jednak słabsi...
 
ObywatelGranit jest offline