Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 01:07   #17
Feataur
 
Feataur's Avatar
 
Reputacja: 1 Feataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetnyFeataur jest po prostu świetny
Kiedy Yuusha wyrzekł słowa kondolencji, Uchikatsu musiał ponownie powściągnąć emocje. Teraz jednak jego twarz była skupiona a spojrzenie - skoncentrowane.
- Wydaje mi się, minna-sama - rozpoczął miękko Tokoyogi - że dyskusja przesunęła się nie w te strony, co trzeba. Nie jest moją intencją podważanie czyichkolwiek umiejętności. Jestem od tego niezwykle wprost daleki. Dlaczego? Bo kłamałbym, ot co. Jest z nami Yuusha Mizunoko, o którym nawet chłopi mówią Wodnik, w podziwie dla jego jedności z wodnymi kami. Jest z nami jego uczennica, za której talent ręczą tak jej znamienity ojciec jak i jej znamienity sensei. Jest z nami Shirase Kenbatsu, którego wielu określa najpotężniejszym pośród mrocznych magów Shirase. Nieuchwytny Shinobu Misute. Człowiek... iye! Cień! który setki razy oszukiwał wysłanych za nim łowczych. Jest wreszcie Shouri-dono. Moje oczy widziały i mogę świadczyć moim honorem. Nie ma nikogo wśród noszących nazwisko Seishin, mogących zmierzyć się z nim.
Zapytacie być może, dlaczego mówię rzeczy, o których wiecie. Ponieważ od dziecka uczono mnie, że umiejętności człowieka powinny być gwarantem szacunku dla niego. Nie jedynym, nie za wszelką cenę, ale jednak.
Wiedząc o tym, wszyscy tutaj macie mój olbrzymi szacunek. Nie tylko to jednak jest istotne. Istotnym jest, że zgromadziliśmy się tutaj otrzymując naglący do czynu apel. Każdy z nas wie, że stawka wyższa być nie może. I mimo to, nikt się nie waha, nawet najmłodsza z nas
- Uchikatsu wskazał na dziewczynkę.
- To, minna-sama, mówi wiele o odwadze tych, którzy tu siedzą. Ryzyko nie jest jedynie nasze, jest także naszych najbliższych, przyjaciół. Ale - jak rzekłem - wszyscy wiemy jaka jest stawka.
Mężczyzna odetchnął, lecz nie było to zakończenie ale przerwa w przemowie:
- Jestem gotów zaufać każdemu z tu zgromadzonych moim życiem. - oznajmił spokojnie, wyważonym tonem - I nie mam zamiaru unosić się gniewem, żywić urazy. Wiem, czego wymaga żywot wygnańca i nie mógłbym rzec, że jestem wielkodusznym, jeślibym miał pałać urazą o szorstkie słowa. Jako wojownik jestem do nich nawykły, na polu bitwy niestety maniery są luksusem. Jednocześnie pozostaję pod wrażeniem spokoju Yuusha-dono i jego pięknych słów do Chou-hime - mężczyzna skłonił się Yuusha Mizunoko z aprobatą, księżniczce z serdecznym i szczerym współczuciem widocznym w złotych oczach - byłem skłonny pogrzebać mój smutek i walczyć, lecz Yuusha-dono wskazał mi inną drogę. Chou-hime - kolejna łza spłynęła po twarzy Uchikatsu - nie powiem tego tak pięknie jak mój przedmówca, lecz płaczę razem z Tobą, pani.
Zapadła chwila ciszy. Uchikatsu uniósł dłoń, by zasygnalizować, że nie skończył jeszcze. Widać było, że starannie dobiera słowa i jego poprzednie długie myślenie było także po to, by odpowiednio rzecz wyrazić. Gdy spostrzegł, że pozostali pozwalają mu mówić, dokończył:
- Szlachetni, dostrzegam w tym karmę. Będąc tu, razem, stanowimy przyszłość Cesarstwa Wa. Nic nie pokazuje tego tak dobitnie, jak to, że są z nami dzieci Cesarza Konomashiego. Jednak potrzebujemy się wzajemnie. Wszyscy. Oznacza to, że każdy z nas musi stać się odrobinę jak trzcina. Jak woda. Shirase-sama, Shinobu-sama. Nie jesteście już sami. Nie dbacie tylko o jedną osobę i to zmieni wiele. Jestem w Waszej pieczy, ja, moi uczniowie. I jestem nieważny, ja i oni, jeśli Wasza decyzja ma ocalić księżniczkę i Cesarza. Jestem jednak przekonany, że zrobicie wszystko, by każdy z moich uczniów wyszedł z tego cało. Dziękuję Wam za to.
Głębokim, pełnym szacunku ukłonem Uchikatsu pokazał szczerość swoich słów.
- Yuusha-sama, Yuusha-dono - zwrócił się do dwójki shugenja - O ile mam pojęcie o sztuce wojennej, o ile znam się na prowadzeniu armii, o ile potrafię takową zaopatrzyć, uzbroić i wyćwiczyć, o ile mogę zapewnić nam przewagę w walce... o tyle zawierzę Wam bez chwili, jeśli będziecie w stanie nam jej oszczędzić. W dniach, które nadejdą, Wasze umiejętności będą ratować życia rannych. Albo, za co już teraz składam dziękczynienie z głębi serca - będą unikać bitew. W mojej rodzinie powtarza się pewną opowieść. Opowieść o tym, jak stal mocniejsza jest od słowa. To nie jest lubiana przez wojowników historia. Mówi o mężczyźnie, który przybył do daimyo ze swoją sprawą. Odczekał, uzyskał audiencję. W trakcie audiencji, wydobył ukrytą broń i przystawił ją daimyo do gardła i rzekł, że stal jest mocniejsza od jakiegokolwiek słowa. Uzyskał co chciał - a chciał służbę dla siebie i swojej licznej, przymierającej głodem rodziny. To był śmiały ruch i sam daimyo był pod wrażeniem. Kiedy tamten skłaniał się swemu nowemu panu, daimyo rzekł doń, “wojowniku, oto nakaz Twojej egzekucji.” Tego wieczoru, mężczyzna nie żył. Bo słowo było silniejsze od jego stali.
- Na pewno jasnym jest dla Was, szlachetni, przesłanie tej opowiastki. Będą chwile, kiedy będziemy musieli stawać do walki. Ale jeśli będziemy jedynie walczyć, lub przemykać się cieniami, zginiemy. Potrzebujemy ludzi słowa. Choć - spojrzał na Yuusha, kłaniając się im naprawdę głęboko - każdy Yuusha jest kimś więcej niż tylko dyplomatą.
Spojrzawszy po nich wszystkich rzekł, patrząc po kolei:
- Shouri-dono, ile czasu mamy, nim stanie się jasne gdzie udałeś się z Miyako? Kogo możemy spodziewać się w pościgu? Czy mistrz Dakai ma dla nas jakieś zalecenia?
- Shinobu-dono, jak blisko mogą podejść Shinobu, nim ich wynajdziesz? Jak można ustrzec Yasuke-heika - i nas tu zgromadzonych - przed atakiem z cienia, podobnym do tego, który opisywany był tu już dwukrotnie? Czy masz dla nas jakieś wytyczne?
- Yuusha-sama, czy któreś z Was ma możliwość zasięgnięcia rady kami na temat posunięć naszych wrogów? Czy wśród Waszych talentów jest może wróżenie lub astrologia?
- Shirase-sama, czy Tsukashi
- Tokoyogi swobodnie użył imienia kruka - może okrążyć klasztor i czy da Ci znać w razie niebezpieczeństwa?
Skłoniwszy się wszystkim raz jeszcze, Tokoyogi dodał celem wyjaśnienia:
- Gomen nasai, minna-sama. Wiem, że moje pytania nie wiążą się bezpośrednio z tematem dalszych naszych poczynań, lecz czyniono tu plany na dalsze dni. Ja chciałem poprosić Was wszystkich o dostrzeżeniu także najbliższych minut.
Po długiej przemowie, mężczyzna zamilkł. Widać było, że nie był do takich nawykły.

- Mądrość przemawia przez Twe usta, Uchikatsu-sama. Zapewne w czasie naszej podróży wielokrotnie dane nam będzie udowodnić swoje umiejętności. Dlatego miast marnować czas na czcze przechwałki i pogróżki skupmy się na tym co w tej chwili najważniejsze. Wielkie to błogosławieństwo od Kami, że zebrały się tu osoby o tak wszechstronnych umiejętnościach. Wykorzystajmy to jako naszą przewagę, a nie powód do udowadniania wyższości jednych metod nad drugimi.
- Shirase-kun, słusznie rzekłeś, że żadne miejsce nie jest obecnie bezpieczne dla Jego Świetlistości. Dlatego wybacz mi proszę, że powątpiewam w Twoją zdolność ukrycia Yasuke-heika. Zapewne masz rację, że nikt nie odważy się naruszyć spokoju przodków. Ale zważ, że nasi przeciwnicy już większego dopuścili się świętokradztwa. Zaś każdy wybierze możliwą śmierć, ponad pewną, chyba że mu honor nie dozwala. Obawiam się, że nasi wrogowie dostaną się wszędzie, choćby drogę mieli wyłożyć poległymi i musimy liczyć się z tą ewentualnością. Jeśli weźmiemy Syna Niebios ze sobą narażamy go na równie wielkie niebezpieczeństwo, jednakże mamy możliwość go bronić i dostosowywać naszą taktykę do posunięć wroga. Sądzę też, że wielu wiernych Cesarzowi samurajów chwyci za broń i dołączy do nas, gdy zobaczy, że opowieści daimyo są wypełnione kłamstwami niczym sushi ryżem. Jednak ostateczną decyzję w tej sprawie zostawiam Shouri-sanowi i całkowicie się do niej dostosuję. Myślę jednak, że powinniśmy zapytać o zdanie Yasuke-heika. Jest jeszcze chłopięciem, ale nie wolno nam zapominać, że to nasz Cesarz. Jeżeli odmówimy mu prawa decydowania o sobie, w czymże będziemy lepsi od tych, którzy próbują sobie jego władzę przywłaszczyć? Jeśli zaś ktoś ma podejmować decyzje w jego imieniu, to chyba tylko Chou-hime, która wszak jest mu najbliższą rodziną.
- Wracając do Twego pytania, Uchikatsu-sama, sądzę, że jesteśmy w stanie, za łaską Kami, przynajmniej częściowo poznać posunięcia naszych wrogów. Szczególnie tych, którzy spróbują zbliżyć się do naszej kryjówki. Nie zapominaj, że jesteśmy otoczeni przez bagna. Sui ma tu niemalże nieograniczoną potęgę. Myślę, że zajmiemy się tym niezwłocznie, po zakończeniu tej narady.
- Co zaś się tyczy roninów, Shouri-san, uważam ich za zbyt niepewnych sojuszników. Czyż nie lepiej będzie sprowadzić Yasuke-heika i Chou-hime do Miyako? Gdy Cesarz zasiądzie na tronie wszelkie maski zostaną zdarte i każdy ujrzy podstęp daimyo w pełnej jego ohydzie. Niewielu się wówczas znajdzie, którzy zechcą stanąć po ich stronie.


Seishin widocznie miał zamiar odnieść się do słów Uchikatsu, słysząc jednak ostatnie zdania Mizunoko spojrzał w jego kierunku:
- Mizunoko-san, wprowadzenie Yasuke-sama do Miyako w tym momencie jest niewykonalne. Insygnia potrzebne do koronacji rozsiane są po cesarstwie i nie łatwo będzie je odzyskać. Uważam jednak, że koniecznym będzie odnaleźć i ukryć choć jedno z trzech. Tak by cały komplet nie wpadł w ręce daimyo... Poza tym, nie zapominaj przyjacielu, iż do momentu koronacji to głos rady jest głosem cesarza. Niezależnie od tego czy będzie z nami Yasuke-sama czy też nie. Jeśli nasza noga postanie w stolicy i zostaniemy schwytani - czeka nas niechybna śmierć przez wyrok rady.
Chłopak westchnął ocierając drobne kropelki potu, które zebrały się na jego czole. Zapewne efekt wycieńczenia spowodowanego ciężką podróżą i brakiem snu.
-Chou-sama, musimy zatem Ciebie poprosić abyś zdecydowała co będzie najlepsze dla Yasuke-sama. Jeśli pozowolisz nam go ukryć, zapewniam Cię , że będzie to najlepsze miejsce jakie możemy w tej chwili wybrać. Jeśli uważasz, że powinien podróżować z nami - zapewniam , iż będziemy go bronić nawet za cenę naszego życia.
Chou rozejrzała się po pomieszczeniu jakby całkowicie zdezorientowana. Nie spodziewała się, iż przyjdzie jej podejmować tutaj takie decyzję. Mówić zaczęła nieśmiało.
- Jeśli... Jeśli dobrze rozumiem, każda z możliwości nie jest perfekcyjna, shikata ga nai, ne ? Rozumiem oddanie sprawie, Mizunoko-san - ukłoniła się dworsko w kierunku Yuusha - I jestem Ci za nie dozgonnie wdzięczna, musisz jednak zrozumieć , że ani Ja ani mój czcigodny brat nie jesteśmy tak zaprawieni w podróżach, i to zapewne tak wyczerpujących jak ta, na którą przyszłoby nam się udać. - zerknęła na chwilę w kierunku Shouri’ego przerywając na chwilę - Czy bezpiecznym będzie dla nas podróżować w tempie, na które możemy sobie pozwolić ja wraz z Yasuke-sama? Nie staram się tutaj w żaden sposób oddawać waszych zdolności pod wątpliwość, jednakże... Sami rozumiecie? Yasuke-sama całe swoje życie spędził w Miyako, na dworze cesarskim. Opuścił miasto pierwszy raz. Ta, zaledwie kilkudniowa podróż niezwykle go wyczerpała. A jeśli przyjdzie mu znaleźć się w wirze walki? - pokręciła lekko głową - Wybaczcie, ale wolę oddać życie broniąc go w kryjówce niżeli oglądać jego cierpienie i przerażenie przemierzając u waszego boku kolejne bitewne pola.
Shouri skinął lekko głową, przenosząc spojrzenie z kobiety na siedzącego po drugiej stronie Yuusha.
- Decyzję musimy podjąć szybko i koniecznie dzisiaj. Oczywiście na względzie mając uwagi Chou-sama, ne? - Seishin spojrzał w kierunku Tokoyogi - Nie jestem w stanie sprecyzować ile czasu może zająć wrogom odnalezienie nas. Jeśli nikt nie śledził nas od Miyako, nie zdradził, bądź nie powiadomił Rady o mojej podróży w tym kierunku - nawet kilka dni. Nalegałbym jednak o pośpiech. Najpóźniej chciałbym opuścić klasztor nazajutrz. Co do wskazówek Dakai-sensei, to on zaproponował odnalezienie Hamoku Ryuusei-san’a. Stąd moja pewność, że człowiek ten dalej żyje. Jestem pewien, że w razie jakiś nowych wieści i propozycji Dakai-sensei znajdzie sposób by się z nami skontaktować. Inute-san - odwrócił się na chwilę w kierunku starca - Gdzie znajduje się kolejny punkt, w którym Himaru posiadają gołębie pocztowe i sprzymierzeńców?
- Yokose, mój Panie. Miasto znane ze swych dzielnic rozkoszy i wspaniałych festynów, na północ stąd. Należy tam odnaleźć Keiko-san. Jest Okaasan jednej z Okiya w tym mieście i przyjaciółką z lat młodości Dakai-sama.
- Zatem tam mogą czekać na nas wiadomości od Dakai-sensei, kiedy opuścimy już klasztor.

- Jeśli taka jest wola Księżniczki, nie mam nic do dodania. Niechaj się stanie jak rzekła.
- Mizunoko skłonił głowę na znak, że uważa dyskusję za zakończoną. - Jeśli zaś mamy wyruszyć już jutro, proponuję czym prędzej udać się na spoczynek, by zmęczenie nie spowalniało naszego marszu. Tym bardziej, że niektórzy z nas niedawno przybyli i nie mieli jeszcze możliwości wypocząć po poprzedniej podróży. - Mówiąc to spojrzał w stronę Chou i Shouriego, a na koniec na dziwnie milczącą Ayano. Najwidoczniej albo onieśmielało ją towarzystwo, albo spała na siedząco, bo od początku narady nie odezwała się ani słowem. - Oczywiście po podjęciu niezbędnych decyzji i powzięciu należytych środków ostrożności - dodał.

Misute drgnął nieznacznie. Przechylił się w stronę Shouriego i Tokoyogiego i szepnął znacznie cichszym głosem niż miał to w zwyczaju, tylko do tej dwójki.
- Boję się przyjaciele. Boję się o to, o co mnie zapytałeś, Tokoyogi-san. Nie wiem, czy będę w stanie odnaleźć w cieniu niektórych wojowników Shinobu, jeśli nie zdradzą się jakimś fałszywym krokiem. W tej chwili jestem niemal pewien, że nikt NIEPOWOŁANY nas nie obserwuje i będę w stanie ostrzec nas, jeśli inni agenci Shinobu będą nas śledzili, jednak... Nie mogę nazwać się wszechmocnym... Shinobi klasy Shinobu Usumi... i wyższej... Nie jestem pewien, czy dostrzegę ich odpowiednio wcześniej. W najgorszym razie będę w stanie dać nam tylko minutę wiedzy.
Widać było, choćby po tonie głosu, że własna słabość w wykrywaniu potężnych shinobi trapi go. Po chwili zmienił temat.
- Cień wykorzystywany do ataku, to tylko ciało przeciwnika. Gdyby tak nie było, twój miecz odskoczył by od ciała yojimbo Arakiego, z którym walczyłeś. Ważną jego cechą jest to, że wojownik może spontanicznie wybierać jakie jego elementy tworzą konkretne miejsce na powierzchni cieni. Miejsce w które celujesz może być głową, sercem, ale może być również rąbkiem płaszcza, lub bronią. Jeśli jednak przyszpilisz cień do powierzchni na której osiadł, zablokujesz go wystarczająco długo, by zadać cios... być może że ostateczny. Nie będę ukrywał - śmierć tego yojimbo była wynikiem połączenia szczęśliwej łaski Kami z twoimi umiejętnościami, ale drugi raz możemy nie mieć tyle szczęścia, Uchikatsu-san.
Słowa Chou-hime sprawiły, że Tokoyogi spojrzał na nią uważnie. Mało znał hime, a jej słowa o cierpieniach podczas podróży zaskoczyły go. Czy Konomashi-shiryo nie podróżował?
Skinieniem głowy podziękował każdemu z odpowiadających na jego pytania, lecz ponieważ zawsze wywiązywała się dalsza dyskusja, nie mówił nic więcej, czekał.
Wiedział dobrze, że Los już zapisał co się stanie i czerpał z tego spory komfort, nauczony latami życia.

Kenbatsu wysłuchał do końca słów każdego z zebranych. Nie wymuszał na nich, aby oddali mu Cesarza, by mógł go ukryć. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że żadne miejsce nie będzie wiecznie chronić Syna Niebios, lecz tymi obawami również się podzielił. Wziął kruka na dłoń i wyszeptał kilka mrukliwych słów. Tsukashi zakrakał i wzbił się w powietrze, okrążył dwa razy zebranych, po czym wyleciał przez wejście do pagody.
- Tsukashi do końca dnia będzie obserwował bagna - powiedział do zebranych - Jednak nocna pora nie jest dobrym czasem dla ptaków. Kruk ten, mimo że jest mądry, pozostaje jedynie krukiem. Nie obroni się przed atakiem jastrzębia - dodał, metaforycznie porównując ich sytuację - Dlatego musi być sprytny, aby unikać zasadzki.
Shirase ukłonił się zebranym, po czym zwrócił do Uchikatsu.
- Tokoyogi-kun, jeśli mógłbyś, odwiedź mnie dzisiaj w moim pokoju - rzekł - Sądzę, że jest wiele do omówienia, z związku z tą sytuacją. Shouri-kun, Saite-san - skierował teraz słowa do Seishina i wodza Himaru - prosiłbym was również na to spotkanie. Chciałbym wam przekazać pewne wieści. Później, kiedy uznacie je za ineteresujące, przekażemy je reszcie grupy.
Skłonił się dwójce Yuusha oraz księżniczce i z uśmiechem na twarzy przepraszająco powiedział
- Wybaczcie ową dyskrecję, lecz to - zamyślił się - jakby sprawy poniekąd rodzinne. Dowiecie się wszystkiego jak najszybciej.
Ponownie zamilkł, czekając na resztę.

- Arigato, Shirase Kenbatsu-sama. - rzekł formalnie Tokoyogi, podobnie jak mówił od momentu kiedy do pagody wkroczyła Chou-hime. - Proszę, miej na uwadze, że wśród moich uczniów są także Shirase. Oczywiście, z przyjemnością zobaczę się z Tobą dzisiaj.

Nowo-przybyłym ukłoniła się oddając im należny szacunek. Gdy jednak usłyszała, że między nimi jest cesarska córka oddała jej znacznie głębszy ukłon i zaczerwieniła się z powodu niedopasowanej zbroi i źle założonego kimona. Odczekała, aż starsi i ważniejsi skończyli swoje narady postanowiła jednak zabrać głos.
- Wybaczcie, o szlachetni samurajowie, że także się wtrącę. - powiedziała i zerknęła na kuzyna - Śmiem podejrzewać, że najbezpieczniej będzie jednak jeśli następca tronu jak i wielmożna Chou-hime będą w ciągłym ruchu. W ten sposób znacznie trudniej będzie ich zlokalizować każdemu potencjalnemu wrogowi. Jeżeli darzymy się wzajemnie zaufaniem i oddajemy całe nasze oręże wraz z życiem za ciągłość Rodu Cesarskiego to z kim będą bardziej bezpieczni? Całym sercem wierzę w umiejętności mnichów, ale jeśli ktokolwiek zrobiłby zasadzkę to... poza tym nie godzi się by przyszły Cesarz i jego Szlachetna siostra - tu ukłoniła się Chou - spędzali czas na cmentarzysku. Nie znam się jednak ani na polityce ani na taktyce więc decyzję pozostawiam oczywiście wam, Cni samurajowie. - ukłoniła się z pokorą przed Seishinem w ramach oddania czci wszystkim zebranym samurajom.
Niepewnie spojrzała na Mizunoko. Wiedziała, że nie otrzyma teraz potwierdzenia czy dobrze robi. Zdawała sobie jednak sprawę, że gdy tylko zostaną sami to zostanie jej wytknięty każdy błąd.
 

Ostatnio edytowane przez Feataur : 18-01-2011 o 01:18.
Feataur jest offline