Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 01:08   #18
Mizuki
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
Bagna w pobliżu wioski. Kilkanaście minut przed zakończeniem narady.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1SIH8cREptA[/MEDIA]

Słońce powoli znikało za horyzontem, a falujące w lekkim wietrze gałęzie leśnej gęstwiny rzucały cienie na twarze trzech bushi w niej skrytych. Jeden z mężczyzn, którego yoroi ozdabiał mon Shirase, co chwila zbliżał do twarzy toporną lunetę, wykonaną z pnia bambusa. Za każdym razem kierował szklane oko w kierunku wioski , dokładnie przeczesują jej okolice w poszukiwaniu niebezpieczeństwa.
- Nie podoba mi się tutaj...Ten las, ta cała sytuacja... - mruknął pod nosem potężnie zbudowany mężczyzna. Spod zbroi, na karku wystawał kołnierz jego kimona, z widocznym symbolem klanu Uchikatsu. Obejrzał się za siebie, na młodszego samuraja , jego pobratymca.- Sora-san, bądź w caly czas w pogotowiu.
Chłopak lekko drgnął, słysząc swoje imię. Każdy szept pośród tej gęstwiny wydawał mu się tworem złego kami. Jego oczy zamykały się same. Własnie złapał siebie samego na małej drzemce.
Był wyczerpany stałym czuwaniem od wczesnego rana. Jego zadaniem było w razie niebezpieczeństwa, popędzić przez moczary w kierunku klasztoru by ostrzec swego sensei.
- Cisza... - warknął Shirase-Coś się dzieje...
Uchikatsu natychmiast przycisnął podbródek do runa leśnego.
- Co widzisz, Shirase-san ?
- Ktoś kręci się w pobliżu wioski... Trzech... Czterech. Skradają się.
- Chyba nie powinniśmy zwlekać. Niech chłopak zaniesie wiadomość...

Shirase Iryu milczał przez chwilę, wpatrując się w skupieniu przed siebie.
- Nie wiemy jak liczny jest przeciwnik. Musimy przekazać jak najwięcej informacji, ne ?
- To bez znaczenia, Shirase-san. Możemy być niemal pewni, że wróg będzie miał przewagę liczebną. Sora-san, ruszaj. Przekaż Uchikatsu Tokoyogi-sama, że wróg rozpoczął działania. Niech postawią wszystkich na nogi i podejmą odpowiednie działania.
- Hai, ikuzo!

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=4IU7ia0XIGg&feature=related[/MEDIA]
Drobny chłopak błyskawicznie poderwał się na nogi, zrzucając z siebie misternie przygotowane maskowanie. Niedbałym ruchem strzepnął resztę mchu i ziemi, która przywarła do jego lekkiej zbroi, po czym ruszył przed siebie. W tym samym momencie starszy Uchikatsu zmarszczył brwi i otworzył usta, chcąc ostrzec przyjaciela... niestety było zbyt późno.
Kilka cieni, do tej pory nieruchomych pośród gałęzi, poruszyło się, okrążając chłopaka. Sora chwycił za rękojeść katany, jednak jego atak został uprzedzony przez błysk ostrza. Stanął w miejscu jak wryty, a z jego podbrzusza trysnęła ciemna krew. Organy wewnętrzne wypłynęły przez ogromną, poziomą ranę na liście i błoto pod jego stopami. Sora padł martwy.

Uchokatsu Mishizaki wraz z kompanem poderwali się na nogi, wysuwając ostrza z saya. Natychmiast przybrali pozycje bojowe, wbijając jednocześnie wściekłe spojrzenia w cienie dookoła zwłok Sory.
Mishizaki ruszył jako pierwszy, biorąc potężny zamach a następnie wyprowadzając proste cięcie w mrok... Niestety, miecz ściął jedynie kilka gałęzi.
Shirase ruszył bokiem, asekurując towarzysza od flanki. W tym momencie poczuł żelazny uścisk cudzych dłoni na swojej szyi. Szybko obrócił ostrze w dłoni, wymierzając nim za siebie. Wakizashi kolejnego z cieni, przebiło jego ramie, wbijając się następnie między żebra uniemożliwiając tym samym kontratak. Coś zazgrzytało w jego karku, a Shirase wywrócił oczy ukazując białka.

Mishizaki obrócił się na pięcie, błyskawicznie atakując cień, który przebił ramie Iryu. Niestety, i tym razem cios okazał się niecelny. Klnąc pod nosem, wyrwał wakizashi zza pasa, prowadząc cięcie od dołu , wycelowane w ramiona , które pochwyciły jego towarzysza.
Krew trysnęła na twarz Uchikatsu, a oddzielone od ciała ramiona niewidzialnego wojownika padły na ziemie raz ze zwłokami Shirase.
Mishizaki ciął kilka razy na oślep, starając się odpędzić wrogów jak najdalej. Szybko omiótł bystrym spojrzeniem otoczenie i wypatrzywszy bezpieczną drogę puścił się w las.
Przedzierał się przez gęstą roślinność w niemal całkowitym mroku. Gałęzie drzew i krzewów nieubłaganie uderzały o jego twarz, rozcinając skórę twarzy aż do krwi. Kątem oka dostrzegł dwie postacie, podążające za nim szybkim tempem ,nieco po jego prawej. Nie zwalniając tempa , wsunął katanę do saya, by po chwili wydobyć z uchwytu na plecach potężny łuk.
Uchikatsu czuł jednak, że z jego ciałem dzieje się coś dziwnego. Nogi z każdą chwilą stawały się coraz bardziej drętwe. Wzrok odmawiał posłuszeństwa, otoczenie rozmywało się coraz mocniej. Był cały spocony, rozpalony - przecież przywykł już do takiego wysiłku , a nawet większego. Do tej pory nigdy nie przychodziło mu to tak trudno.
Udało mu się dotrzeć do niewielkiej polany. Przeskoczył nad niewielkim krzewem, jęcząc przy tym nieznacznie, po czym skierował się ku zwalonemu drzewu na środku porośniętej wysoką trawą polany. Napiął strzałą cięciwę łuku, jednocześnie odwracając się za siebie i wymierzając we wroga. W tej samej chwili jednak, palący ból ogarnął jego ramie. Zaciśnięta na strzale dłoń rozluźniła się wbrew jego woli a strzała poszybowała gdzieś pomiędzy zaroślami.
Jeden z cieni wypełzł z lasu, ukazując w słabym świetle swoją prawdziwa postać. Był to mężczyzna, o długich , kruczoczarnych włosach w lekkiej zbroi ozdobionej monami klanu Shinobu.
- A więc w końcu się pokazałeś... tchórzliwy draniu ?...- wysapał ciężko Uchikatsu, osuwając się na z kolano. - Pamiętasz jeszcze czym jest honor ? Stań ze mną do pojedynku. Nie zatrzymasz mnie !
- Przykro mi, ale już przegrałeś Uchikatsu no samurai-san.
- wojownik wskazał palcem na swoją twarz.- Na Twoja twarz spłynęła krew mojego przyjaciela, Shinobu Kirimitsu-san. Wśród nas nie jest tajemnicą, że jego krew miała specjalną właściwość... jest śmiertelną trucizną. - uśmiechnął się lekko, krzyżując ramiona na piersi. Przedzierając się przez las i raniąc zabrudzona twarz, sam wpuściłeś ten jad w swoje żyły. Teraz umrzesz. Nie mam zamiaru dobierać miecza.
- Ty parszywy...
- samuraj poderwał się na równe nogi, unosząc klingę nad głowa. Przypuścił atak. Nim zdążył się wystarczająco zbliżyć do przeciwnika, padł jak długi pośród wysokiej trawy na polanie.- Uchikatsu-sama... Wybacz. Jestem psem bez honoru... zasługuje na śmierć...- w gorączce zaczął majaczyć pod nosem.
- Umi-san...- do Shinobu stojącego na polanie dobiegł głos z ciemności lasu.- Zostawmy go, niech zginie jak chłop. Nie dajmy zdrajcy cesarstwa zaszczytu godnej śmierci. Czas zameldować się Taichou.
Umi skinął głową, po czym jeszcze raz zerknął na leżącego w trawie Uchikatsu.
- Zannen, ne ? Jednak taka była twoja karma... Żegnaj.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"

Ostatnio edytowane przez Mizuki : 18-01-2011 o 01:11.
Mizuki jest offline