Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 13:08   #16
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Irg

Irg uciekał ile sił w nogach, nie oglądając się za siebie. Miał świadomość, że potwór, tylko ogłuszony może ruszyć za nim w pogoń. Biegł na oślep, wciąż przed siebie, nie zwracając uwagi na szczegóły otoczenia. Po bokach migały mu ciemne otwory odnóg głównego korytarza, ale bał się w nie skręcać. Korytarz wznosił się i wił, to w prawo, to w lewo. Dopiero w jakiejś większej sali, krasnolud zatrzymał się i obejrzał za siebie. Stał przez chwilę wpatrując się w mrok, ale nic nie nadciągało tunelem. Najwidoczniej potwór go nie ścigał, albo zaprzestał pogoni.

Rozejrzał się po komnacie. Na pierwszy rzut oka widać było, że została wykuta przez jakieś istoty posługujące się narzędziami. Ściany były równe i wyszlifowane, kąty ostre, a sufit sklepiony w kopułę. Pod jedną ze ścian stał posąg.


Przedstawiał brodatego mężczyznę, w ceremonialnej szacie, z wieńcem na głowie. Rysy twarzy i broda wskazywały na to, że jest to krasnolud. Na postumencie, na którym stał były wyryte jakieś napisy, jednak tak zatarte przez czas, że Irg nie był w stanie ich odczytać. Już miał ruszyć w dalszą drogę, przechodząc obok figury, gdy usłyszał głos.
- POMÓŻ MI! - Irg spojrzał na posąg i miał wrażenie, że zmienił on pozę. Teraz głowa była pochylona i patrzyła na niego swoimi kamiennymi oczami. - UWOLNIJ MNIE...

Irg patrzył otwartymi szeroko ze strachu oczami. Głowa figury poruszyła się, a usta otwarły.
- ZNAJDŹ BERŁO XULIVANA I ODCZARUJ MNIE, A JA WÓWCZAS POMOGĘ TOBIE...

Argena


Podróż trwała nadal. Kilka kolejnych dni upłynęło spokojnie i bez żadnych przygód, typu nocne ataki włochatych rabusiów. Okolica stawała się coraz dziksza. Teraz podążali szeroką doliną, której dnem płynęła rzeka, niosąca lodowate wody z gór. Same szczyty były już bardzo blisko, na wyciągnięcie ręki. Wkrótce dolina zaczęła się zwężać i piąć w górę. Rzeka przeistoczyła się w wartki strumień. Łąki ustąpiły miejsca ciemnym, wilgotnym lasom. W powietrzu czuć było zimno, bijące od skalnych turni.


Wyglądało na to, że zmierzali ku przełęczy. Ostra, postrzępiona piła wierzchołków w pewnym miejscu urywała się i tworzyła zdecydowanie niższą, łagodną grań, ku której wiodła droga. Będąc kilkaset metrów od przełęczy, pośród zarośli kosodrzewiny Argena usłyszała głosy dobiegające z góry. Oczywiście nikt inny ich nie usłyszał, magia kolczyków działała prawidłowo. Rozmawiało kilku mężczyzn, których nie było widać.

- Mówię przecie, że to wilcy - powiedział pierwszy.
- Jakie wilcy, Burt - zaprzeczył drugi, o niższym basowym tembrze głosu. - Widzisz przecie, że wielgaśne kły, nie wilcze z pewnością.
- Bo to wielkie, górskie wilki były
- zaperzył się Burt.
- Sam żeś górski - parsknął trzeci mężczyzna. - To jakaś bestia była, może harpia...
- Dobrze prawisz, Selgest - poparł go basowy. - Harpia, ludzie w dolinie mówili, że coś owce porywa. Mus, że harpia.
- Wilcy czy harpia, tego tutaj trzeba zabrać na dół. Pochówek sprawić
- zaproponował Burt. - Tylko zastanawia mnie, czemu on taki cały czarny. Przecie to niemodne, się tak ubierać... I koń taki sam jak on, czarniuśki był...

Podyskutowali jeszcze chwilę i Argena usłyszała jak zbierają zwłoki i ładują je na konia. Potem usłyszała stukot kopyt na kamieniach. Wszystko ucichło. Mężczyźni ruszyli w dół, ku jakiejś osadzie położonej po drugiej stronie przełęczy.
 
xeper jest offline