Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 15:53   #37
QuartZ
 
QuartZ's Avatar
 
Reputacja: 1 QuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemuQuartZ to imię znane każdemu
Wcześniej, w Port Wander.

Vladyk przybył do portu wciąż jeszcze rozdarty umysłowo. Raz podzielona świadomość scalała się i synchronizowała całymi godzinami nieraz robiąc dwa kroki w tył po jednym do przodu. W dodatku wciąż jeszcze trwały prace nad przywróceniem okrętowi pełnej sprawności, a nawet odkrywano jeszcze nowe systemy, którymi wspólnie z drugim kapłanem i tak na ogół zadekowanym w maszynowni, musieli sprawdzać i w skupieniu i modlitwie prosić je o ponową posługę dla Boga Maszyny. Kiedy dotarli na miejsce i olbrzymia konstrukcja otwarła przed mini swoje przestrzenie Vladyk momentalnie skupił się na jej detalach, konstrukcji i kunszcie budowniczych tego molocha.

Po pewnym czasie dotarły do kapłana wieści o organizowanych tutaj walkach z użyciem najpiękniejszej z broni - kroczących mechów klasy Sentinel, chociaż na ogół przerobionych na tyle, że już w ogóle nie przypominały swoich pierwowzorów. "Jaka szkoda, że nie mamy tutaj więcej czasu" - Pomyślał już wstępnie opracowując w głowie możliwe udoskonalenia i przeróbki jakie tylko da się zamontować. Na szczęście miał jeden pomysł, który miał mu zagwarantować sukces w tych walkach i prawdopodobnie sławę wśród skupionych wokół tych walk, a i tak nie interesowały go one tak, jak wyzwanie szybkiej budowy na prawdę sprawnej maszyny.

Po obejrzeniu jednej walki i rozmowach z kilkoma konstruktorami maszyn wiedział już mniej więcej jak wszystko przebiega i co jest zabronione. W zasadzie wszystko ograniczało się do broni opartej o brutalną siłę i darcie metalu. Było w tym coś pierwotnie pięknego, jednak dla kapłana lekki zawód przyniosły wielkie restrykcje we wszelkich broniach energetycznych i innych mechanizmach jak nadajniki zakłócające pracę wrogiego mecha. Może i dałoby się to jakoś obejść, albo zakamuflować tak by nikt się nie zorientował, jednak nie o to chodziło by spędzić większość czasu na obchodzeniu zasad. Jedynie moduł bojowy przemontowany z wojennego serwitora nijak nie został wspomniany kapłanowi. W zasadzie jeśli potraktować go jako jednostkę wspomagającą sterowanie, to i dziesięć takich można by tutaj zamontować. Musiał niestety wystarczyć jeden, chociaż jeśli zadziała poprawnie to i on będzie kluczem do zwycięstwa.

Kolejna walka odbywała się w czasie budowy nowego "sentinela", a Vladyk nie miał okazji marnować czasu. W raz z jednym z akolitów i zestawem niedawno skonstruowanych serwoczaszek udał się na widownię, gdzie wszystkie urządzenia tak w automatach, jak i podzespołach samego Tensera zajęły się nagrywaniem i analizą walk. Najczęściej zadawane ciosy, zastosowania broni i taktyki walki, wszystkie zagrania stosowane na arenie czyste i nieczyste, a także zachowania poszczególnych pilotów. Wszystko to pochłaniały czujniki ruchu i nagrywające sygnatury pracy mechów, cujniki ciepła i pełne spektrum pomniejszych czujek. Wszystko to tworzyło symfonię, która podpięta do modułu taktycznego kilka godzin później nastrajała go na walkę. Analiza ruchów i słabych punktów trwała kolejne kilka godzin, ale ostatecznie mech był gotowy do walki i Vladyk nie chciał przepuścić okazji by przetestować to wszystko w walce.

Podpięte do maszyny zostały po kolei, mechanomózgi do kontroli ruchów i częściowej integracji z modułami szybkiego reagowania zestawu taktycznych udoskonaleń, oraz mózg biologiczny koordynujący wszystko i obierający taktykę wraz z rdzeniem modułów bojowych. Od dawna kapłan nie poszerzał swojej świadomości i rozszerzenie swoich umysłów o taktyczny moduł oraz podzespoły mecha napawało go radością kolejnego kroku ku ideałowi mechanicznego bóstwa. W zasadzie mógłby zostać samym mózgiem i pozbyć się ciała, kiedy siedział w tej maszynie, mógłby przejść do etapu prawie ostatecznego zespolenia, jedynie o krok od świętej mechanizacji, ale nie miał tutaj nawet namiastki świata kuźni, gdzie pełną integrację mogłoby przeprowadzić kilkudziesięciu kapłanów. Niemniej jednak nowe doznania będą wymagały dalszych badań, jak się wydaje bioniczne elementy dzielące jaźń pozwoliły mu w zupełnie nieznanym stopniu panować nad maszynami i gdyby nie nadchodząca walka pewnie chciałby się tym pochwalić na odbywającej się lada dzień konferencji. Teraz jednak trzeba było gotować się do boju.

Następna walka miała być walką nowicjusza, jednak kapłan wyzwał zwycięzcę ostatnich kilku pojedynków. Inaczej, gdzie byłoby to wyzwanie? Pewnym siebie krokiem na arenę wymaszerowała machina wroga. Ciężko opancerzony mech uzbrojony w potężne szpony zakrzywione prawdopodobnie do zdzierania poszycia z atakowanych pojazdów. Płyty pancerne nosiły ślady wielu ciosów i wgniecenia po poważniejszych zderzeniach w ferworze walki. Po drugiej stronie areny natomiast pojawił się nikomu z publiki dotychczas nieznany mech, lżejszy i o wiele zwinniejszy pojazd kapłana uzbrojony w dwa masywne młoty zdawał się zupełną odwrotnością pojazdu przeciwnika. Pojedynek Dawida z Goliatem. Wrzeszczący tłum czekał na sygnał rozpoczynający pojedynek, ale Vladyk nie słyszał krzyków. Zespolone z maszyną umysły pracowały wciąż nad coraz ściślejszą integracją z jej systemami i coraz większym opanowaniem jej systemów. Wtedy zawyła syrena oznaczająca początek walki.

Pierwszy do boju ruszył pewny siebie czempion. Jego pierwszy atak był identyczny niemal w kązdej walce i moduł szybko rozpoznał podstawowe wzorce przesyłając nagły impuls do bionicznych umysłów, które natychmiast zarządziły unik. Szybka kontra potężnym młotem wgniotła blachę jednej z potężnych mechanicznych nóg na tyle, że ograniczył on jej ruchy. Mimo to przeciwnik nadal był groźną bronią czekającą tylko na odsłonięty punkt. Celując w osłonę kokpitu, w którym siedział kapłan, zaczął ogromny zamach, który miał zdruzgotać maszynę jednym uderzeniem odrywającym dość podzespołów by unieruchomić maszynę. Na szczęście moduł taktyczny równie szybko rozpoznał zagranie i zarządził kolejny unik. Potężne ramię runęło na ziemię tuż obok lżejszej maszyny, co natychmiast wykorzystał Vladyk szybką kontrą młota dobijającego ramię do ziemi i nadrywającego mocowania. Przeciwnik stracił jedną z dwóch swoich broni. Spanikowany pilot większego mecha w desperackiej próbie odzyskania kontroli nad polem bitwy zadał cios niemal na ślepo w kierunku pilotowanego przez adeptus mechanicus pojazdu. O dziwo cios zagłębił szpony w blasze bocznej osłony zrywając z mecha jedyny pancerz jaki w tym miejscu chronił taktyczne moduły domontowane przez akolitów. Nie zniszczył ich, jednak dane płynące z taktycznych dodatków zaczęły być bardziej chaotyczne i by nie stracić drogocennych części Vladyk zmuszony był wyłączyć cały moduł. Teraz wszystko zależało od jego umysłów i sprytu. Trzeba było działać szybko, korzystać z chwili gdy przeciwnik próbował usunąć blachę unieruchamiającą jego ostatnią broń, tym bardziej iż były to próby zdarcia blachy ze szponu poprzez walenie w przeciwnika. Pierwsze uderzenie było zaskoczeniem. Moduł taktyczny odłączony od systemu zostawił wielką wyrwę w przewidywaniu opartym na nagraniach i dopiero drugie udało się zablokować jednym z ramion. Serwomechanizmy zawyły i strużki dymu płynące z blokującego ramienia jasno dały znać iż nie na wiele już się ono zda. Chwilę później kolejny zamach w ostatniej chwili trafił w ziemię, gdzie chwilę wcześniej znajdował się Vladyk. Było blisko, a szpony uwolnione wreszcie od blachy pancerza wywołały na trybunach ryk radości wśród zebranych. Teraz oba mechy dysponowały tylko jednym ramieniem i oba miały w nim w pełni sprawną broń.
- Wracamy do punktu wyjścia, nie poddasz się? - Rzucił kapłanowi przeciwnik.
- Za dobrze się bawię. Może Ty w swoim złomie uznasz wyższość mojego dzieła? - Odpowiedział prowokująco.
- Nigdy! - Wrzasnął tamten trochę pod publiczkę i ruszył do boju.
Na to liczył kapłan. Nacierający mech wroga musiał odsłonić otwór po wyrwanym ramieniu by zachować równowagę. Był to idealny cel i wykorzystany przez kapłana do zadania jednego potężnego ciosu praktycznie zakończył walkę. Zwarcia wywołane przez młot w wewnętrznych podzespołach rozeszły się po maszynie dotychczasowego mistrza wywołując serię spięć, a ostatecznie po prostu unieruchomienie mecha. To był koniec walki i początek wielkiej wrzawy na trybunach. Kapłan triumfował.

(...)

Na orbicie Garris V

Kapłan wciąż zajęty był naprawami. W zasadzie od momentu zakończenia walki nie miał już na nic czasu, bo tuż po niej Czarną Gwiazgę zaatakowano w zdradziecki i tchórzliwy sposób. Do naprawy było w zasadzie wszystko. Zaczynając od najważniejszych generatorów przez osłony a kończąc na zwykłym oświetleniu wielu korytarzy. Do tego dziesiątki załogantów, którzy nadawali się już tylko na serwitory i jeszcze więcej takich, którym należało wymienić to czy owo na nowe. Gdyby nie akolici i drugi kapłan Vladyk nie miałby nawet czasu na odpoczynek, a umysł przecież też czasem tego potrzebował, a i tak nawet w takich chwilach biomechaniczne mózgi pozostawały włączone i wydawały podwładnym polecenia.

Co jakiś czas docierały do kapłana wieści o postępach i po pewnym czasie prace przekazane w ręce serwitorów i akolitów nie wymagały już nadzoru i bezpośredniego udziału. Pierwszy raz od wielu dni. Nawet teraz jednak nic nie było tak spokojne, jak by tego chciał. Ledwie znalazł czas na przemontowanie ponownie modułu bojowego do swojego najlepszego serwitora, a już przybiegł do niego jeden z akolitów z kolejnymi wieściami.
- Mistrzu Tenser. Nowe wieści od dowodzących militarną częścią naszej wyprawy. Planowany jest desant na powierzchnię planety i próba zajęcia miasta.
- Kiedy?
- Lada moment, mistrzu! Nie chcą ryzykować powrotu tamtego okrętu przed końcem ofensywy.
- Rozumiem. Przygotuj te serwitory do walki. Zamontowałem już moduł taktyczny, załóż pancerz i naładuj broń. Muszę się przygotować.
- Oczywiście, mistrzu!
Zgodnie z poleceniem Vladyka serwitory bojowe zostały przygotowane, jednak nie zadecydował o wyprawie. Pozostając w gotowości w swoim warsztacie niedaleko głównego hangaru wciąż pracował nad stanem okrętu i wydawał polecenia.

Do każdego z obecnych na pokładzie oficerów wysłany został akolita z deklaracją gotowości do desantu w razie potrzeby. Vladyk nie chciał na razie lądować na planecie, jeśli okrętowi mogła w każdej chwili grozić walka na orbicie. W takim wypadku o wiele bardziej potrzebny będzie na pokładzie.
 
QuartZ jest offline