Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 16:49   #52
Lhianann
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Szpital.

Mia szczerze nie przepadała za tego typu miejscami.
Pozornie sterylnymi, jasnymi, mającymi nieść pomoc i otuchę.
Pozornie.

Zapach środków dezynfekujących połączonych z wonią perfum, kwiatów, krwi, wymiocin i tysięcy osobniczych wydzielin tworzył straszną kakofonię zapachową.
Wnętrze windy chowające za swymi lśniącymi drzwiami grupy ludzi dziś przypomniało jej tylko klaustrofobiczne wrażenie z kanałów, więc wybrała schody.
Szybkim krokiem przemierzyła piętra i poplątane korytarze nim dotarła do pokoju w jakim leżał McDavell.
Powoli spod łagodnej mgiełki znieczulaczy zaczynał wysuwać się stary znajomy Mii - ból.
Na razie swą obecność jedynie delikatnie zapowiadał, szeptem obiecując spore atrakcje.

Już chciała wejść to pokoju oznaczonego numerem 512-3, ale w środku przy łóżku jej partnera siedziala młoda kobieta starająca się zachowa spokoj i opanowanie na twarzy, czemu kłam zadawała druga dłoń nerwowo szarpiąca brzegi chusteczki.
Chwila jej wahania nagle została przerwana przez szept.

- Chodź za mną...

Mia ku swojemu zdziwieniu stwierdziła, że na korytarzu była sama.
Ale im dłużej wpatrywała się w korytarz, tym bardziej wydawał się on by czymś innym, niż na logikę, powinien być.
Na chwilę przymknęła oczy, z myślą, że może to omamy spowodowane środkami przeciwbólowymi.
Ale przecież to niemożliwe.
Po chwili do buntu wzroku dołączyły uszy.
Zalała ją fala dźwięków, głosów, okrzyków, jęków, wrzasków i wycia.
Nagle spośród nich wydobył się jeden, znajomy jej głos.
Yo'Bill

– To miasto umiera, Miya. Spierdzielaj stąd, mała. Póki możesz.

Ten głos wyrwał ją z dziwnego stuporu w jakim sie znalazła.
I zaraz dołączył do niego inny.



- Nic pani nie jest? Pytanie, co dziwne, wydawało się dochodzi z nad niej samej. Nagle zdała sobie sprawę, że siedzi pod ścianą, z ugiętymi kolami.
– Potrzebuje pani pomocy? Pielęgniarka jaka nad nią stała, ta sama jaka wskazywała jej drogę, pochylała się nad nią z dość zdziwioną miną.
- Ja...zakręciło mi się w głowie. Mogłabym dostać trochę wody?

Pielęgniarka jak najbardziej przyniosła jej wodę, zaproponowała coś przeciwbólowego, z czego Mia nie skorzystała.
Młoda blondynka wydawała się by szczerze przejęta zachowaniem policjantki.
Mia zaś powoli podniosła się z posadzki, i po wypiciu kubka zimnej wody postanowiła jednak zajrzeć do McDavella, zwłaszcza, że w czasie zamieszania z pielęgniarką rodzina Walthera wyszła.

- Hej McDavell.

Chyba jednak jej partner nie spał, tylko był nieprzytomny.
Sięgnęła po telefon chcąc zadzwonić do Strepsilsa, że z Waltherem bez zmian gdy nagle jej ręka wydała się jej potwornie ciężka, podobnie jak reszta ciała.
Wszystko wokół zdawało się wydzielać dziwne iskierki w oślepiających barwach, by po chwili zacząć szaleńczo wirować.
Poczuła tylko, że traci równowagę, i pędzi na spotkanie z zielonkawą wykładziną podłogowa.
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline