Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 19:51   #35
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
Jantar
Szaniec wokół laboratorium
Godzina: 11:56


*trzask* - Dwójka do bazy, u nas widać kilka trupów idących od Prypeci. *trzask*
Posterunek numer 2 ulokowany był około pięćdziesiąt metrów od wejścia do bunkra. Siedziało tutaj sześć osób w kombinezonach powinności. Przypominał trochę okop z czasów IIWŚ. Brakowało tylko stojącego na środku działa 88mm. Wszystkie sześć posterunków połączone było siecią tuneli-okopów. Wszystko podparte było prowizorycznymi podporami zrobionymi z desek po skrzynkach i wszystkiego co udało się znaleźć n bagnach. Były tu kawałki pancerza strąconego śmigłowca, za barykady robiły powbijane w ziemię drzwi od jeepów i transporterów wojskowych. Panowała atmosfera ponownego spokoju. Od kilkudziesięciu minut nic się nie działo. Zombie nie podchodziły bliżej niż dwieście metrów. Z takiej odległości nie było sensu do nich strzelać. Jakiekolwiek dostawy amunicji były kosztowne i bardzo niebezpieczne. Była tylko jedna droga wjazdu, między dwoma zaminowanymi, stromymi wzgórzami. Od drugiej strony znajdowało się niewielkie jezioro .. a właściwie to bagno, które kiedyś było jeziorem. W wodzie i mule pełno było rozkładających się ciał, które chciały od kilku dni przedostać się do laboratorium. Obserwując wszystko ze śmigłowca można było zauważyć, że posterunki tworzą nieco kopnięty sześciokąt. Wszystkie znajdują się nie dalej jak sto metrów od laboratorium. Zwieńczeniem wszystkiego była wąska droga dla pojazdów prowadząca na teren laboratorium. Kiedyś wszystko otoczone było stalowym murem, lecz ktoś (prawdopodobnie Wolnościowi anarchiści) wysadził go w powietrze którejś nocy. Niedługo po tym trupy zaczęły nie wiadomo czemu ciągnąć dalej na obrzeża Zony. Zupełnie tak, jakby ktoś nimi sterował lub wypędzał jakoś z terenów Mózgozwęglacza.
*trzask* - Dwójka do bazy, widzę wóz jadący w naszą stronę. *trzask*

Teren należący do Powinności
Dziedziniec przed Areną
Godzina: 11:12


Maks dotarł w umówione miejsce kilka minut przed wszystkimi. Z budynku obok z okazałym szyldem "Arena" dochodził strzały i krzyki ludzi. Powodowane były nie tylko konwulsjami ale także radością i podjudzaniem do bardziej krwawego rozprawiania się z wrogiem. Po około minucie do przed blaszaną konstrukcją pojawił się transporter typu "Rosomak". Pachniał wręcz nowością. Stalker zastanawiał się, co wojsko powie na zniknięcie takiego sprzętu, gdy nagle tylna klapa otworzyła się i wyszedł z niej ... rosyjski soldat! Chwilę później pojawił się też organizator całej zabawy, a od strony siedziby Powinności przyszło kilku stalkerów. Wszyscy bez zbędnych słów zapakowali się do wozu.
- Za trzydzieści do czterdziestu minut i jesteśmy na miejscu - powiedział kierowca i odpalił silnik. Ruszyli przed siebie nie przejmując się zbytnio przeszkodami. Taki pojazd radził sobie z nimi podobnie do czołgu. Ścinając mniejsze drzewka jechali bezdrożami przez jakiś czas. Wreszcie jednak musieli zjechać na drogę. Jak się okazało, Powinność z laboratorium zaminowała cały teren. Maks dowiedział się, że pewna grupa oddzieliła się od Wolności tworząc grupę anarchistów mocno sabotującą wszystkie organizacje w Zonie. Kieruje nimi nijaki Łukasz. Nie jest to jednak prawowity szef Wolności, a ponoć nawet nie ma tak na imię. Wreszcie kierowca rzucił hasło, że widać już teren laboratorium. Wszyscy ucieszyli się, gdyż droga była męcząca. W wozie było gorąco, a ludzie którzy nie znali się byli nieco spięci. I kiedy było już naprawdę blisko, wozem mocno rzuciło. Maks poczuł, że traci kontakt z podłożem. W następnej sekundzie ogłuszony hukiem stalker wiedział już, że transporter przewrócił się na bok. Mężczyzna obok niego leżał bezwładnie na boku, a jego twarz zalewała krew. Inni byli nieco zbici z tropu, nie wiedząc co się dzieje. Gusarow potraktował drzwi butem z całej siły. Egzoszkielet okazał się bardzo pomocny. Klapa odpadła i wszyscy zaczęli wychodzić z pojazdu. Gdy Maks jako trzeci wychylił głowę na zewnątrz od klapy odbiło się kilka kul. Na szczęście udało mu się uniknąć rykoszetu. Facet za nim miał mniej szczęścia, leżał z kulą w głowie. Ktoś popchnął stalkera, ten padł twarzą w błoto. Strzały nie cichły nawet na chwilę, łuski padały obok twarzy leżącego. Podniósł się i rozejrzał. Transporter wjechał na minę, otaczały ich uzbrojeni stalkerzy z wodą zamiast mózgu, a do szańca było blisko dwieście metrów.
- Wycofujemy się do laboratorium, szybko! - Kierownik wycieczki wydał rozkaz, i wskazał ręką na umocnienia. W wyciągniętą rękę trafiła kula przerywając jakiś obwód w pancerzu. Facet zawył z bólu i posłał serię z G36 w krzaki.
- Ruszać się! Już!
Kule świstały nad głową Maksa, mało brakowało by nie stracił głowy. Dosłownie. Na szczęście żywych, Zombie nie były dobrymi strzelcami. nie oglądając się za siebie, lekko przybrany stalker mógł pędzić dość szybko. Pokonał te dwieście metrów pierwszy. I jak się później okazało - jedyny. Przyszpilony ogniem Gusarow padł na półmetku, kilku zaliczyło bliski kontakt z ziemią już dwadzieścia, może trzydzieści metrów od okopu. Na ciała tych przy transporterze rzuciła się horda mutantów, które wyrosły jakby spod ziemi. Snorki, zmutowane zwierzęta, pijawki - wszystko było głodne.

- Stary, miałeś niezłego farta. Nazywają mnie "Kaskader", kieruję tutaj całą obroną. Nic ci nie jest ? Masz wszystko ? Idź lepiej do bunkra, napij się czegoś. Mam nadzieję, że wśród tamtych nie miałeś żadnej rodziny czy coś w tym stylu ...
 
__________________
Także tego
Arsene jest offline