Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 23:25   #25
Irrlicht
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
# Tędlarz
Jednooki gej ubrany w podniszczoną kiecę przystrojoną w falbanki spacerował wśród ruin Jatek. Na szczęście, Jatki były daleko od wyrywy w Kopule, zatem wcale nie musiał przerywać swoich eksperymentów z płcią. Szedł wolno, kręcąc drewnianą laską zdobioną na jednym końcu w czaszkę, a na drugim – w zaostrzony piszczel. Obok niego szedł android stylizowany na czternastoletniego chłopca o niebieskich oczach i blond włosach, noszący na sobie uczniowski mundurek, zamiast zwykłych uczniackich spodni posiadał jednak spódnicę w kratę.
Teren zabezpieczało czterech oprychów. Niektórzy z nich palili, przyzwyczajeni do „wydziwiania” swojego szefa. Wydziwianie, niestety, nie kończyło się na zwykłej, babskiej grotesce obejmującej ubierania zrabowanych od prostytutek bielizny.
W rzędach było ustawionych może z dwudziestu robotników wziętych z okolicznych fabryk. Kolejnych dwudziestu, na czworakach, było wpatrzonych w ziemię.
- Jak tam płace? - zapytał Tędlarz androida.
- Sir! - android mówił z angielskim akcentem. - Informuję, że nie wypłacono na razie nic! Wypłata była w poprzednim tygodniu!
- Czym płaciliśmy?
- Rozdano w słusznych racjach dwa kilogramy Zbawiciela.
- Świetnie. Czy dzisiaj płacimy w prochach?
- Nie dzisiaj, Sir!
- W czym zatem?
- Płacimy w przyjemności, Sir. Tak dzisiaj mówił jaśnie oświecony Sir Tędlarz z rodu Windsor.
- Właśnie! Mario, wydaję ci rozkaz przeczyszczenia kanałów przyjemnościowych. Sam obejmę prowadzenie.
- Sir, yes, Sir!
- po czym oddalił się.
- Panowie! - krzyknął w stronę robotników. - Ostatnio doszły do mnie słuchy, że istnieją zarzewia strajku w fabryce numer dwieście dziewięćdziesiąt dziewięć. Pomimo tego, że została wypłacona wypłata obejmująca pokaźne ilości halucynogenu, widzę, że wasz apetyt rośnie w miarę jedzenia. Dać wam possać, to zeżrecie z jajami. Dlatego, w ramach ssania z rogu obfitości, złapaliśmy was jako wyróżniających się inteligencją i postanowiliśmy wypłacić zaległości w walucie, której, jak mniemamy, wam brakuje.
Zaległa cisza.
- Żooooooł-nieeee-rzeeeee! Kokardki założone?
- Rozkaz!
- krzyknęli tamci chórem i zaczęli zakładać kokardki na tych na czworaka.
- Dyscyplina! - krzyknął. - Postęp! Czystość! Ejakulacja!
- Wykonane! - krzyknęli jednym głosem tamci, założywszy grubawym i owłosionym robotnikom różnokolorowe kokardki na głowę.
- A teraz! Kocie uszy! Zaaaaa-kłaaaaa-daaaaać!
- Kocie uszy! Zrobione!
- krzyknęły nagie grubasy.
- Panowie! Baczność! Cielesna oraz genitalna!
Cokolwiek usłyszało to, stanęło na baczność.
- A teraz, panowie! Penetracja, kurwa! Penetracja analna!
Penetracja rozpoczęła się z werwą. Podczas akcji militarnej, odebrał informację radiową.
- Szefie, przyszły informacje. Możesz?
- Co, kurwa
– odbiło mu się lekko – nowy model dildo przyszedł?
- Nie, coś poważniejszego. Otrzymaliśmy informację, że Gołębiowski może być nieżywy.

Na frywolne oblicze Tędlarza wpełzł leciutki grymas wściekłości.
- Dokończę sprawę z kocimi uszami i już lecę.
- Przyjąłem.



# Nadia Bauer – Niklas – Paweł Jankowski – Wilhelm Fingst
Wszystko rozgrywało się zbyt szybko. Choć, chyba przekroczyli granicę już dawno.
Walka z doktorem nie była zbyt trudna – wystarczyło posłać serię między jego nogi, żeby upadł. Musieli posłać jeszcze jedną, żeby wypuścił broń z ręki. Najbardziej oberwał od doktorka Jankowski. Kule, choć niecelne i nie mające tak dobrego ciągu jak te wystrzeliwane z każdej innej broni, zadrasnęły go w udo i ześlizgnęły się po żebrach.
O wiele trudniejsze zadanie miała Nadia. Pomimo osłony ogniowej, stwór chlasnął ją od obojczyka aż do policzka, tworząc krwawą pręgę. Sam stwór wykazywał inteligencję i szybkość, która była zaślepiana tylko i wyłącznie furią w stronę człowieka. Gdyby nie noże Niklasa, które skutecznie odwróciły jego uwagę, być może skończyłaby tak samo jak Sarian. Na szczęście, nie stało się tak. Kiedy kolejny zamach kosy wystającej z klatki żeber śmignął nad jej głową, zaryczał, zrobił zwrot i zamachnął się. Otwarta rana nie od razu bolała, jednak krew zaczęła się sączyć natychmiast. Nie miała jednak czasu, by nawet siebie zasłonić – uciekła w stronę rękawicy.
Szybko dopadł do Niklasa. Jego ruchy, w miarę postępu jego złości, stawały się coraz szybsze, coraz bardziej chaotyczne, coraz trudniejsze do przewidzenia.
Pierwszy był zamach, drugie przyszło uderzenie. Poczuł ból w ramieniu i zatoczył się.
Z rękawicy wystrzeliła smuga, która uformowała się w kulę wokół stwora. Zdziwiony ryk zanosił się coraz wolniej, wolniej... Wizg trzech gardeł zwolnił i stał się niższy, docierając do nich przez pole chroniczne tylko jako gulgot. Pole czasowe wyglądało jak fatamorgana lub chmura zgęstniałego powietrza. Od czasu do czasu, wyładowanie czasowe sprowadzało piorun energii, który oplatał sferę po to, by dotknąć ziemi.
Licznik tykał. Zwolniony stwór dalej wykonywał ruchy i śmiertelne zamachy, jednak teraz zajmowały one paręnaście razy dłużej. Kule, które wystrzeliwali i noże, które rzucał weń Niklas także zawisały w powietrzu pola chronicznego, tak, że wkrótce nie widzieli samego stwora, tylko rój kul, który nieuchronnie zbliżał się w jego stronę. Tak samo woda, ogień i chemikalia; kwasy, wylewały się z fiol tworząc lekko pulsujący, śmiertelny deszcz, który miał lada chwila sięgnąć swojego celu.
3... 2... 1... 0. Licznik na rękawicy wyłączył się, a pole chroniczne wygasło – kule w przeciągu paru sekund coraz bardziej przybierały na szybkości. Deszcz kwasu, kul i ognia sprawił, że stwór został zmieciony przez falę. Upadł. Ogień dokończył reszty, choć nie mieli wątpliwości, że same strzały w takiej ilości pozbawiłyby go życia.
Głuchy wybuch zawału w jakiejś odległej części Altstadt był sygnałem dla wyjścia z odrętwienia.
Został doktor, który jeszcze żył. Kiedy przystawili mu broń do skroni, przedstawił się jako Gołębiowski. Jacek Gołębiowski.
Zażycie prochów na ból i użycie koagulantów do zaleczenia ran sprawiły, że nie czuli bólu, szczególnie Nadia. Ból pręgi był niemal tak drażniący, co nie do zniesienia. Szczęśliwie, technika pozwalała wyeliminować ból na poziomie neuronalnym, to jest w przeciągu paru sekund. Zalepione rany wymagały dłuższej opieki, jednak na ten czas to, co zastosowali, było najlepszym wyjściem.

*

Naukowiec płakał, przeklinał, prosił.
- Boże! Boże! Wiedziałem, zawsze wiedziałem, że zajebią mnie! Tak, tak właśnie wiedziałem, wy skurwysyny, szwaby, pierdoleni słudzy Federacji! Kurwa mać! Nie zabijajcie mnie, błagam, tylko mnie nie zabijajcie! Powiem wam wszystko, rozumiecie, do cholery? Rozumiecie, niemieckie świnie? Powiem wam wszystko, co wiem!
Ale sam niewiele wiem. Kiedy zacząłem badania, nie byłem zainteresowany niczym innym, jak tylko pieniędzmi. Przysięgam, przysięgam! Nigdy nie należałem do Miasta Wewnętrznego. Wszystkiego nauczyłem się sam. Cholera, niech ktoś mi da coś na ból. Czy wy wiecie, jak ma mówić człowiek z przestrzelonymi nogami?
Tkanka, tak. Nekrotkanka. Pracowałem nad nią za pieniądze. Marne grosze, przysięgam, to były marne grosze. Obiecywali mi o wiele wyższe stawki w zamian za moją pracę, ale wszystko, co dostałem, to przestrzelone nogi. Nekrotkanka? Nazwałem ją tak dlatego, ponieważ nie ma żadnych cech, które noszą organizmy żywe. Nie ma w niej komórek, są tylko struktury, które można porównać do budowy wirusów. Ale żadna z tych struktur nie nosi cech dziedzicznych. Jej budowa jest podobna do kryształu, ale jednak wykazuje na tyle samoświadomości, żeby tworzyć zróżnicowane twory. Jedyne struktury komórkowe, które buduje nekrotkanka, to te, które infekuje swoim własnym materiałem DNA. Z nich mutuje się w nową broń biologiczną.
Rozumiecie? Pewnie nic nie rozumiecie. To jest nowa broń biologiczna! Myślicie, że jestem tak wielkim ignorantem, żeby pomyśleć, że jestem jedyny na tym polu? Ta nowa broń, Organische Waffe, będzie użyta w wojnie przeciwko Czcicielom Krzyża i Rządowi Nieśmiertelnych. A także przeciwko reszcie frakcji, tak, żeby wreszcie Federacja Nuklearna mogła ogłosić swoją supremację.
Tych trzech, których ostatnio mi przynieśli, miało zostać wykorzystanych jako specjalny genotyp. Widzicie, nekrotkanka żywi się martwymi ciałami ludzkimi, dzięki czemu wchłania informacje, które są zawarte w DNA. Wydaje się, że informacje są przekazywane dalej niż DNA, ponieważ nasze eksperymenty wykazały pojawienie się tych samych informacji genetycznych w odseparowanych od siebie tkankach. Oznacza to, że przekaz informacji między tkankami dokonuje się na poziomie wyższym niż komórkowy. Ustaliliśmy, że pewna część informacji jest przekazywana na pewnej frekwencji, jednak nie mogliśmy dokładnie odszyfrować jej. Wydaje nam się, że informacja jest podzielona na wiele części, z czego ta radiowa to tylko część przekazu. Podejrzewamy, że tam, na dole, istnieje coś w rodzaju mózgu lub świadomości zbiorowej, która komunikuje się z pozostałymi jej częściami. A tych trzech – oni mieli specjalny genotyp, który mógłby zostać użyty w dalszym rozwoju Organische Waffe. Nie powiedziano mi, jakimi dokładnie cechami wykazywali się, ponieważ nie zdążyłem ich zbadać.
Sama tkanka, kiedy zaaplikuje się ją w stosunku do żywych organizmów, z czasem zaczyna przejawiać świadomość i zachowuje się jak pasożyt, lecząc właściciela i żywiąc się nim. Wydaje nam się, że uzupełnianie martwych lub zużytych komórek gospodarza może do pewnego stopnia przedłużać wiek tego, w którym zagnieździł się pasożyt.
Tkanki nie można zniszczyć, można ją tylko przystopować, najlepiej ekstremalnie wysoką lub niską temperaturą. Ale jako że nie jest to stricte tkanka organiczna, to nie można zbyt wiele zrobić, aby ją zniszczyć. Można ją tylko zebrać i wyizolować. Tak długo, dopóki istnieją niekorzystne warunki, czeka. Nie powiela się, chociaż samo powielanie zajmuje dość długo. O wiele szybciej trwa mutacja tkanki, która, o ile plotki, które zasłyszałem, się nie mylą, jest w stanie tworzyć z tkanek organicznych całe społeczności tych stworów, stworzywszy uprzednio Matkę Roju, czyli mózg, który kieruje tymi stworami.
Kto ich tutaj sprowadził? Mam na myśli, tych dwóch. Był to jakiś facet. Powiedział mi, że zainteresują mnie pod względem genetycznym. Że, skoro tkanka absorbuje cechy genetyczne gospodarzy, to może być jeszcze lepszą bronią, niż była kiedyś. Był w towarzystwie jeszcze jednego, tamten powiedział, że będzie mnie często odwiedzać, żeby zobaczyć, co zostało z tego jednego. Nawet się przedstawił. Powiedział, że czasem nazywają go Tędlarzem.
Nie do końca wiemy, skąd bierze się nekrotkanka. Powiedzieli mi, że pierwsze próbki nekrotkanki były zamknięte tam, na dole, w Starym Mieście. W kapsule. Cholera, nie wiem! Nigdy nie wiedziałem, co to za pierdolona kapsuła! Powiedzieli mi, że Federacja odnalazła w Altstadt jakiegoś rodzaju kapsułę albo nawet cały pierdolony kompleks, w którym odnaleźli badania, które kiedyś były prowadzone przez Rząd Nieśmiertelnych. Dlatego wywołano wojnę, ponieważ wiedzieli, że Rząd będzie zainteresowany dalszym odkryciem kompleksu, czy, jak czasem to nazywają, kapsuły. Mówili, że wewnątrz nie było tylko nekrotkanki. Że było tam o wiele więcej i nikt nie miał pojęcia, dlaczego Rząd Nieśmiertelnych nie wykorzystał kapsuły, skoro osiągnięto tam takie cuda techniki.
Ekstrakcja duszy? Tak, to możliwe, a w każdym razie – do pewnego stopnia. Jest bardzo niestabilna.
Widzicie, efektem prac nad nekrotkanką było osiągnięcie wykrycia pewnego pola energetycznego znajdującego się wokół człowieka. To pole energetyczne, jak wykazywały eksperymenty, pozostaje przez paręnaście dni na miejscu, w którym są zwłoki. Nie wiemy, czy to naprawdę jest ta dusza, o której gadają Czciciele Krzyża. Mamy pewne podstawy do tego, żeby sądzić, że tak właśnie nie jest – że jest to do tej pory nieodkryte promieniowanie mózgu, które, jeśli przechwycone przez Seeleekstraktor, może być zamknięte w specjalnym pojemniku. Jako że eksploracja wspomnień i osobowości na podstawie czysto organicznej jest możliwa przez sondowanie mózgu i ekstrakcję komórek odpowiadających za wspomnienia, taka sama ekstrakcja jest możliwa i tutaj, jednak ekstrakcja nie ma charakteru biologicznego, a energetyczny. Tak zamknięta informacja w kapsule może zostać odtworzona na tej samej podstawie, na której są wspomnienia.
Mówiłem o tym, że tkanka może pasożytować na właścicielu, tak? To właśnie ja wszczepiłem tej idiotce... Jak jej tam? Alecto. Tak... Pewnie nie poznaliście, co? Te-he-he-he-he... Ja też najpierw się nie zorientowałem, tak dobrze się z tym ukrywa. Z tego, co mogłem się zorientować, Alecto to facet po terapii hormonalnej. Ciekawą musi mieć przeszłość, skoro nagle wybrał cycki, co nie? Szkoda tylko, że nie przeprowadzono pełnej transformacji... W sumie nie jest taka droga dzisiaj. Alecto jest nosicielem nekrotkanki. Zmiany w jej, czy jego zachowaniu powinny się pojawić wkrótce. Ona miała być naszym najświetniejszym eksperymentem, miała pokazać, w jaki sposób można używać nekrotkanki. Oby ten eksperyment nie wymknął się spod kontroli... Nie wiadomo, w jaki sposób nekrotkanka może wpływać na żyjący organizm. Jesteśmy pewni, że tkanka działa na centrum instynktowe, na cerebellum, na gadzi mózg człowieka. Zapewne świadomość osobowa pozostanie – ale jakie będą jej instynkty? Czy nekrotkankę da się kontrolować?
Nie ma nic pewnego. Nekrotkanka została jej wstrzyknięta szprycą. Co do tych dwóch... Nie zdążyliśmy przeprowadzić pełnej instalacji tkanki. Udało nam się tylko wszczepić substancje synchronizujące z nekrotkanką, co oznacza, że jeśli nekrotkanka będzie nadawała na pewnych frekwencjach, to mogą się u nich pojawić pewne halucynacje.
Próbowałem dowiedzieć się, kim tak naprawdę jest mój pracodawca, jednak jedyne, co udało mi się dowiedzieć, to tylko to, że człowiek nazywał się Alexander Möbius. Pomimo tego, mam wątpliwości, czy za tym jednym nazwiskiem nie kryje się o wielu więcej ludzi. Słyszałem, że cała ta sprawa z bronią biologiczną dostała swój własny wydział, jeśli chodzi o Federację. O ile pamiętam, wydelegowano paru sierżantów, aby się tym zajęli. Oczywiście, nie tylko z bronią biologiczną.
Wygląda na to, że Elysium przestało być oficjalną siedzibą Federacji, a w każdym razie to siedziba tylko z nazwy. Mam... Pewne wątpliwości, żeby nawet w samym Kernstadt znajdował się dyrektoriat Elysium. Nie w sytuacji, kiedy do miasta zostali wpuszczeni Rosjanie z Polakami.
Nie zabijajcie mnie, słyszycie!? Chcę jeszcze żyć... Potrzebują mnie tam, na górze! Ja muszę żyć, dla niej... Dla niej, słyszycie mnie, do cholery!? Muszę ją ożywić jej mózg tak szybko, jak to stanie się możliwe. Tam jest, w tamtym słoju, kurwa! Czy macie pojęcie, co zniszczyliście, kiedy tutaj weszliście? Zniszczyliście całe miesiące i lata badań nad nekrotkanką. Dzięki Bogu, że natychmiast przekazywałem swoje badania dalej... Bałem się... Ale wolałem, żeby moje doświadczenia i wnioski zostały unieśmiertelnione. Żebym przeżył, a nie zginął. Jaką macie gwarancję, że nie powrócę zza grobu? Teraz jest to możliwe... Ale nie! Błagam! Nie zabijajcie mnie! Jeśli to zrobicie, zdradzicie naród niemiecki, zdradzicie Federację, staniecie się wrogami publicznymi numer jeden! Do ciężkiej cholery, ludzie, czy wy nie rozumiecie, co wy uczyniliście? Przerwaliście badania, które mogą zaważyć na życiu każdego pod Kopułą. Kiedy Federacja wreszcie zlikwiduje tych brudnych Słowian, nareszcie nastanie nowy, lepszy świat! Nie możecie tego zrobić, do cholery, nie możecie! Nie pozwolę! Ja...

W końcu, rozpłakał się, jak gdyby ostatecznym jego argumentem był płacz. Przypominał teraz małe, brzydkie i chude dziecko, które w jakiś sposób zostało pozbawione ochrony rodziców. O ile istniały w nim osobowości dążące do destrukcji ich, to przecież bronił swojego życia. Z jego płaczu można było wyczytać tylko jedno – dotkliwy i ostry strach przed śmiercią.

*

Naukowiec był albo sprytny, albo miał dużo szczęścia. W obu przypadkach nie mogli się dowiedzieć, skąd przyszło połączenie. On sam zarzekał się, że jego specjalnością nie jest technologia informacyjna, a genetyka i biologia, zatem, w świetle jego słów, nie mógł odpowiedzieć im, jak tak naprawdę się obsługuje to ustrojstwo. Ostatnie loginy i połączenia także zostały wykasowane, jednak ta funkcja została ustawiona już automatycznie. Gołębiowskiemu musiało bardzo zależeć na tym, by nikt nie dowiedział się, z kim się kontaktował, a on sam utrzymywał, że informację przekazywał tylko pionek.
Pomimo tego, laptop posiadał adresy do kilkunastu miejsc – niektórych w zasięgu Elysium, niektórych zlokalizowanych poza Kopułą. Miały to być kryjówki operacyjne i składy użytecznego sprzętu, jednak sam doktorek nie wiedział, ile jeszcze z nich jest użyteczna, ponieważ nigdy ich nie odwiedzał.
Często przewijały się w sumie nic nie warte wspomnienia naukowca o niejakiej dziewczynie, której układ nerwowy zachował w jednym ze słojów – choć w innym, „znacznie bezpieczniejszym” miejscu. Zawsze nazywał ją Elle.
Dane z laptopa podawały także o istnieniu pewnego zamku – jednego z tych nowszych budowli, które wróciły do łask przed wojną nuklearną. Gołębiowski podawał jego dokładną lokalizację i opisywał go jako „miłe miejsce na badania”, dodając, że „był on swojego czasu domem dla Towarzystwa Chrystusowego, co nieco zobowiązuje jego właścicieli”. Zapewne, w praktyce, zamek Gaustadt, bo taka była jego nazwa, egzystował gdzieś na północny wschód od Elysium, niedaleko Miasta Pana i był kompleksem badawczo-militarnym. Gołębiowski wątpił, czy aby na pewno było w nim cokolwiek wartego obejrzenia, ponieważ sama budowla była raczej zbytkowna i mogła zostać bez problemu zmieciona z powierzchni ziemi przez nuklearny ogień. Kiedyś – jak dalej podawały notatki – znajdowała się tam centrala i jeden z głównych ośrodków dowódczych Federacji.
Sprawdzając poziomy radiacji na liczniku Geigera, Niklas nie znalazł żadnego promieniowania – na szczęście, choć jego poziomy leciutko wzrastały w niektórych miejscach Unterstadt. Nie znalazł także żadnych zapasowych baterii do rękawicy.
Zarówno laptop, jak i komputer wskazywały na istnienie dawnej sieci trakcyjnej, która wiodła w różne części miasta podziemnego, jak i poza Kopułę na wschód. Choć mapa była kompletna, a najbliższa stacja nie znajdowała się od nich dalej niż jeden kilometr, ciężko było oszacować, ile korytarzy i szyn było operatywnych, a ile zniszczonych. Pomimo tego, najbliższe stacje kolejki wychodziły parę kilometrów poza Kopułą i dwie na granicach Eses-sztuby. Można było mieć nadzieję na to, że korytarze kolejowe sieci zostały wybudowane w przeciągu jednego stulecia, zatem istniało spore prawdopodobieństwo, że nie zawaliły się tak samo. Ponadto, zasilanie głównych linii było odcięte, to znaczy, generator prądu nie pracował. Szczęśliwie, znajdował się on niewiele dalej od stacji. Ponadto, stacja i wyjście pokrywały się z drogą Fingsta, bowiem ta wiodła przez budynek, do którego spadła Łezka.
Jeśli chodziło o Vixen i resztę znajomych Nadii, to, o ile mogła połączyć się z każdym innym, aby wysłać mu wiadomość, Vixen nie odbierała wiadomości na swój osobisty komunikator, co mogło tylko rodzić złe przeczucia. Franz z kolei mógł się z nią na chwilę połączyć, żeby wymienić parę słów:
- Nadia? Nadia, to ty? O, cholera, w coś ty się wpakowała? Rozwalili nasz dom zaraz po tym, jak do Wohnblocku wprosili się partyzanci i zaczęli walczyć na dwa fronty, a potem przyszła ta banda sukinsynów z bronią soniczną i zaczęła się rzeź. Do teraz dzwoni mi trochę w uszach... Ale straty były małe, nie licząc wszystkich tych, którzy zginęli pod gruzami. Ja, jak tylko ujrzałem zbliżający się korpus, od razu uciekłem, gdzie mogłem.
Co się tutaj dzieje? Źle się dzieje, siostra. Od czasu, kiedy przebili kopułę, na ulicach zaczęły szerzyć się zamieszki. To nie tak, że wcześniej ich nie było, ale teraz jest ich o wiele więcej. I to nie tylko tam, gdzie jest wyrwa w Kopule. Zamieszki z wolna ogarniają cały Zewnętrzny Krąg.
Nadia, jest jeszcze coś... Słyszałem plotki z zewnątrz. Te, że nagle odkryto silosy nuklearne. I że jest ich o wiele więcej, niż utrzymywała Federacja. Myślę, że jest to ich broń, którą wymierzą w miasta głównych frakcji. Chociaż może trochę się boją, bo tamci dostaną szału. Ciężko jest przeżyć w mieście ogarniętym wojną, więc niektórzy uciekają poza Kopułę.
Chodzi o to, że od czasu, kiedy wyciągnęli broń dźwiękową, było sporo strat w ludności cywilnej.
 
Irrlicht jest offline