Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-01-2011, 23:38   #1
Bielon
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
[WFRP 2ed] Rycerskie obyczaje II

Rycerskie obyczaje cz.2








Jesień w D’Arvill nadeszła wraz z ostrzejszą bryzą, żółtymi liśćmi i zapachem świeżego drewna. Jasne deski i krokwie odbudowywanych składów i domów miast pomagać zapomnieć przypominały niczym przysłowiowy wrzód na dupie o zdradzie Mistrza Cecile i du’Pontach. Gdyby ktokolwiek zapomniał. Jednak w D’Arvill pamiętano a fakt iż Lord Berenger powrócił powodował niemal pewność, że niebawem w okolicy zrobi się gorąco. Zdawało się, że i do du’Ponte dotarła ta świadomość, bo powiadano, że Lord Cedryk na wszystkie strony rozpuścił wieści o zaciągu i już z różnych okolic ściągały gromady tych, którzy żądni byli łatwego łupu i zarobku o który w dzisiejszych czasach robiło się coraz trudniej.


W D’Arvill wróciły stare porządki, bo choć majordomus Tupik miał swój pogląd na sprawę, choć ocalił Panicza Malkolma, to jednak nie uważał za stosowne by w takiej chwili obwieszczać swemu Panu o nadaniu, jakie jego syn dlań uczynił. Zważywszy na to, że odzyskawszy przytomność Lord Berenger kazał od razu, bez dania racji obwiesić wszystkich zdrajców, których udało się schwytać na zamku i w mieście; jeśli nie dobili ich ludzie Tella i Kresa; wstrzemięźliwość owa była nader właściwą. Bohaterowie spod Fungi z miasta i z zamku zyskali jednak nieśmiertelną sławę. Po D’Arvill krążyły na przemian opowieści o Kapitanie Kressie, który społem z nowym kapitanem Straży Miejskiej Tellem uderzył mimo ciężkich ran na zastęp wrogów walnie przyczyniając się do ostatecznej wiktorii. O mężnym Tupiku i rycerzu Zygfrydzie, którzy ocalili młodego Panicza. I o elfim tropicielu, Kosmie i czarodzieju, którzy wyrwali Lorda z więzów du’Ponte i wydarli z zasadzki skrzętnie utkanej niczym pajęcza nić. Dużo było owych opowieści i dużo pochwał. Pochwał, darów i podziękowań. Dziękowali zwykli obywatele D’Arvill, dziękowali kupcy, kmiecie, rzemieślnicy i panowie rajcy. I dziewki. Te głównie Kressowi. Za ocalenie… życi… a. Też.


Nikogo nie zdziwiło więc zaproszenie na uroczystość, jakie Antoin Videmer, głowa wpływowej rodziny kupieckiej z południa Akwitanii, skierował do tak znamienitych osób. Z czystej przyzwoitości nie prosił Lorda Berengera, bo nie godziło się szafować podupadłym zdrowiem D’Arvilla, ale ten sam posłał swego zaproszonego przecież również majordomusa, z grzecznymi słowy skreślonymi na karcie pergaminu. Akwitania była krainą rycerską, ale i tu dawało się już odczuć, że stan średni potrafi pełną kiesą wyrównać pewne niedostatki urodzenia. Videmer uroczystość urodzinową odprawiał w oberży Młokosa. Był to jego własny hołd dla człeka, który ocalił jego składy ratując je z rąk zbójców Kulawca. Wszak Videmera stać było na to by wyprawić swe urodziny nawet w ratuszu. Postanowił jednak skorzystać z dobrodziejstwa Zajazdu pod Złotą Monetą i tak od wczesnego poranka jego służba przywoziła do zajazdu Młokosa specjały, które miały dopieścić należycie wysublimowane gusta sproszonych gości. Gości, wśród których bohaterowie D’Arvill mieli niepośrednie miejsce…


Zaproszeni zaczęli przybywać już wczesnym popołudniem zjeżdżając do położonej pod miastem oberży wystrojonymi orszakami. Większość z przybyłych stanowili wpływowi mieszczanie. Burmistrz Gustaw Guly z żoną Lukrecją i trzema nader wysoko zadzierającymi nosy córkami Stefanią, Esterą i Nicol przybył kolaską, o której posiadanie nawet nikt go nie podejrzewał. Kupcy Biveden i Doccur przyjechali samotnie, konno, wioząc na luzaku ogromną skrzynię, którą kazali służbie wnieść z tajemniczymi uśmiechami krytymi pod wąsem. To wnet obudziło i burmistrza, który zapakowaną pakę nakazał wynieść z kolaski i wnieść śladem skrzyni, do biesiadnej. Kolejni przybyli goście, Mistrz Cechów Desire Porru, bakałarz Elmo, Kapitan Tell i wielu, wielu innych przybywali do oberży i witani byli na jej progu przez jej gospodarza i właściciela Młokosa, który służbie wnet kazał wszystkich gości od razu kierować do biesiadnej. Tam dwóch bardów na przemian zabawiało goszczących się przy ustawionych w podkowę stołach gości zmyślnymi acz lekkimi przyśpiewkami. Uginające się pod ciężarem mis, tac i pater stoły wabiły kolorem, dostatkiem i zapachem. Aż wierzyć się nie chciało, że ledwie miesiąc temu D’Arvill groziło zniszczenie. Obecność bohaterów D’Arvill była żywym dowodem na to, że tak było w istocie.


Pośród gości ; wszyscy wyposażeni byli w stosowne prezenty; byli i tacy, których najprawdopodobniej nie zapraszał nikt a i tak przyleźli. Ba, może i przyleźli z czyjegoś polecenia bądź na czyjąś prośbę, ale nikt przy stole nie potrafił do końca ich przypiąć do znanych twarzy. Goszczący na zamku błędny rycerz Tavesson De’lavega mógł jeszcze od biedy ujść, ale strojny Jean-Blaise, który ostatnio zawitał na d’arvillskim dworze musiał się solidnie naprosić Zygfryda, by ten wziął go z sobą. Eryk poszedł i wszedł bez większych problemów, co graniczyło niemal z cudem, bowiem ludzie Młokosa skrzętnie strzegli oberży broniąc wjazdu przygodnym podróżnym. Może pomogło mu to, że przybył wraz z Taverssonem, do którego przyczepił się niczym rzep do psiego ogona, może co innego. Pewnym było, że musiał starannej ochronie Zajazdu pod Złotą Monetą ujść niczym piskorz i teraz bawił się w rozśpiewanej biesiadnej, gdzie rajcy i dostojni kupcy bawili się w iście nie dostojny sposób. Gromko śpiewając, trzaskając o blaty stołów kuflami i klepiąc po wystawianych na zachętę dupach damy, które specjalnie na tę okazję Młokos dla rajców sprowadził. Cierpiały na tym nieliczne przywiezione na uroczystość żony. I córki. Choć te ostatnie strzelały oczyma rade samodzielnie „poznać bliżej jakiego bohatera”. Których tego wieczora w Zajeździe pod Złotą Monetą było zdecydowanie nie mało.


- Panowie! Panowie cisza! – głos gospodarza biesiady wzniósł się nad rozochocone, pijackie głosy gasząc i tłumiąc dyskusje. Od razu niektórym przypomniało się, że w młodości było on podobnież nadzorcą. Jednym z donośniejszych. – To rzadka okazja i prawdziwy zaszczyt, że w naszym gronie są wszyscy niemalże bohaterowie z D’Arvill. Poprośmy ich grzecznie, by barwną opowieścią raz jeszcze przypomnieli nam te straszne chwile. Nie znamy ich tak jako Wy, Panowie!

Videmer prosił, co należało do rzadkości. Liczne „Prosimy!” „Prosimy!” rozległo się z różnych stron sali a ciekawe oczy mknęły od jednego do drugiego z zaproszonych „bohaterów D’Arvill” zastanawiając się który z nich podejmie rękawicę i piękną opowieścią uraczy spragnionych heroicznych czynów gości. Heroizm bowiem ma tę wyjątkową właściwość, że najpiękniejszy bywa w opowieściach…



[Pozdrawiam i zapraszam do dalszej zabawy. I powodzenia życzę]
 

Ostatnio edytowane przez Bielon : 18-01-2011 o 23:56.
Bielon jest offline