Hörbinger pojawił się na śniadaniu późno. Niemrawo spożywał posiłek i nie zwracał uwagi na wróżącą kobietę. Wiedział, że nie należy ulegać naciągaczom, nigdy też nie wierzył w takie banialuki jak przepowiednie wioskowych wieszczów. Jedząc, zauważył liścik leżący na stole. Mruknął i nachylił się, żeby na niego spojrzeć. Ledwo rzucił okiem, usiadł z powrotem i powiedział flegmatycznie do ogółu: – Gospodarz nas naciął. Chyba, że wlicza do ceny wartość pergaminu.
Co dziwne, nikt nie zwrócił na to szczególnej uwagi, poza jedną osobą, tym mężczyzną, który poprzedniego dnia pomógł im w starciu ze zwierzoludźmi. - Wartość pergaminu oraz czas pobytu – stwierdził tamten, a następnie zajął się rozmową z ranną dziewczyną.
Hörbinger w zasadzie nie dbał o to, czy pozostali zwrócili uwagę na oszustwo – i tak zamierzał załatwić to sam – jednak pomyślał, iż wytłumaczy, o co mu rzeczywiście chodziło, temu – nieco podejrzanemu, co prawda – jeźdźcowi. Nie chciał przerywać jego konwersacji i na razie zajął się jedzeniem. Dopiero gdy dziewczyna zaczęła rozmawiać z kimś innym, odezwał się. – Nie wiem, czy mnie dobrze zrozumiałeś, ale gospodarz dosłownie chciał nas oszukać. Przelicz kwotę. – Faktycznie, nie zgadza się! – wykrzyknął ze zdziwieniem. – No cóż, uznałem, że chcielibyście wiedzieć – wyjaśnił Gabriel. - Nawiasem mówiąc, taka gospoda na pustkowiu to świetny interes – nikt ci nie odmówi, jakąkolwiek ustalisz cenę – dodał, nie wiedząc, czemu. Nigdy nie był specjalnie towarzyski, ale przebywanie wśród całkiem obcych ludzi dziwnie na niego wpływało. Zamilkł. – Czego, jak czego, ale sprytu nie można mu odmówić. Ciekawe ilu przed nami próbował tak oszukać – rzekł ten Varian Wrynn, którego imię Hörbinger dosłyszał wcześniej w czasie śniadania.
Gabriel wzruszył ramionami i dokończył posiłek, po czym wyprostował się ze smętnym westchnięciem. Chociaż propozycja gry w karty, która właśnie padła, wydawała się nawet kusząca, uznał, że zdecydowanie powinien odetchnąć trochę świeżym powietrzem. – Ja pójdę się przejść – powiedział zatem i wstał od stołu. Na zewnątrz pogoda była ładniejsza niż się spodziewał. Przechadzał się przez chwilę po podwórzu zajazdu, ciesząc się słońcem i świeżym powietrzem oraz myśląc o wydarzeniach ostatnich dni i o tym, co jeszcze go może czekać. Usiadłszy na ławeczce niedaleko skraju lasu, spoglądał na drzewa, przez których korony swobodnie przebijało światło. Ten widok zupełnie się różnił od wczorajszego krajobrazu. Mężczyzna przymknął oczy i wsłuchał się w śpiew ptaków.
Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 19-01-2011 o 00:38.
Powód: drobne poprawki
|