Andrea de Dienes
Lat około 20. Cyganka. W przeciwieństwie do Angielki nie ma zbyt śniadej cery
Włosy blond, farbowane rzecz jasna, pomalowane na czerwono usta, oczy szare. Nosi kwieciste spódnice z dużą ilością halek, niezbyt długie, bo przeszkadzałyby jej w jeżdżeniu motocyklem, z którym weszła na pokład na samolotu, znaczy tego czym lecimy. Duże dekolty i chusty jeszcze bardziej kolorowe niż spódnice. Również nie jest wychudzona
Zapytana co robi na tej wyprawie powie, że reprezentuje Klub Gentelmanów Imperial, co zdaje się jest prawdą i bardzo ją bawi. Profesora Doodlaya nie zna, ale twierdzi, że musi go znaleźć i wygląda na zdeterminowaną.
Szklaną kulą ani kartami się nie bawi. Sprawnie czyści broń, bo przy pasku nosi dwa colty, śliczne i nowiusieńkie, jeszcze ją cieszą, cudny model sześciokomorowy. Jak mówi, można wystrzelać cały pluton bez przeładowywania. I sama zajmuje się swoją maszyną. Widać, że wie, co robi.
Czasem pali fajkę.
I witam wszystkich