Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2011, 16:34   #6
Aschaar
Banned
 
Reputacja: 1 Aschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znanyAschaar wkrótce będzie znany
Na wszystkim dawało się zarobić, na urodzinach też. Szlachectwo wcale nie przeszkadzało Młokosowi w liczeniu i kombinowaniu. A jak się okazało - sir przed nazwiskiem kosztowało sporo. Nie zrujnowało bynajmniej Młokosa, ale opłacenie najemników, wyrównanie strat gildii, datki na Klasztor Miłościwej Panienki, wyposażenie dla garnizonu, to i tamto. Jeszcze tamto i temu do łapy.

Wielu zginęło, niektórzy uważali, że mogą wypłynąć na zmianach, niektórych Młokos, albo Stary Maciej chcieli "wypłynąć" na zmianach. Roboty było co niemiara. Łącznie z oczywiście nowym konceptem wepchnięcia kogoś na zamek - każdy zamek - w okolicy... To co się stało nie miało prawa się powtórzyć. To... zupełnie nie służyło biznesowi... Każdemu biznesowi.


Zajazd został przygotowany zgodnie z wymogami pana Videmera, za stawkę, której nie powstydziłby się najlepszy lokal w stolicy (i to nawet po uwzględnieniu zniżki). Kedgard nie chciał mieć żadnych problemów. Strażnicy dostali polecenie, które w pierwszej chwili ich lekko zdziwiło - Młokos nie chciał, aby komuś przeszkadzano w łażeniu po karczmianej części Złotej Monety; mimo tego, że pokoje były puste i nikt nie powinien się tam kręcić. Mieli tylko dokładnie wiedzieć gdzie delikwent chodził, co nie będzie zbyt kłopotliwe, bo ilość straży przekraczała zdrowy rozsądek.
Duża Sala Biesiadna ustrojona proporcami D'Arvilów (wypada), kwiatami i szarfami (też wypada) i oświetlona jak... (też wypada) zapełniona była gośćmi. Służba kręciła się wśród biesiadników roznosząc potrawy, dolewając alkoholi i strzelając z ucha. Zwłaszcza strzelając z ucha.

*****

Kedgard stał w cieniu na galerii nad salą i patrzył w dół na biesiadników. Jego myśli były zupełnie gdzie indziej.

- Siruńciu kochany, kieliszeczek winka?
- Agnes, żmijo jedna - odparł mężczyzna nie odwracając się - coś ciekawego? - dodał uważając wymianę grzeczności za zakończoną.
Kobieta podała mu puchar z winem i oparła się na jego barku. Delikatny zapach rumianku otulił ich oboje. Agnes powiedziała patrząc na salę:
- Widzisz tego chłopaczka koło Zygfryda de'Lewe? Tego rudego? Albo jest szurnięty i gada za kota, albo jego kot gada. Ale to nie ważne - wygląda na to, że chce się załapać na służbę we dworze D'Arvilów... - zauważyła najwidoczniej błysk w oku Martona, któremu pewne klapki momentalnie zapadły na swoje miejsce, dwór miał braki, wystarczyło zasugerować Tupikowi, to i owo. Gość był nowy w okolicy, więc raczej w niczym nie utopiony i potrzebował protekcji - Ten miś sympatyczny, który się tam przeciska pomiędzy stolikami, Arden twierdzi, że to nasz pierwszy zwiedzający komnaty prywatne. Herbatka?
- Nie, jeszcze nie. Póki chodzi po części karczmianej, niech chodzi. Nie on pierwszy będzie miał jej plany i pewnie nie ostatni. Dobrze byłoby się wywiedzieć co to za jeden i kto go zaprosił, albo z kim przybył. Dzięki Agnes. Mam nadzieję, że masz zapas ziółek jakby któryś z klientów się rozochocił i miał ochotę na małe tetate?

Uśmiechnęła się tylko w odpowiedzi i odeszła. Kosma dalej opowiadał swoje...
 
Aschaar jest offline