Dziecko. Kilkuletni maluch o wielkich błękitnych oczach i rdzawych włosach odziany był w proste typowe dla mieszkańca raczej ubogiej wioski, osmolone ubrania. Twarz jego również była czarna od sadzy, zaś niewielkie dłonie pozostawiły na czole kilka smug po ocieraniu potu z czoła. Młodzieniec drżał cały, mimo iż Kargan był dla niego ratunkiem. Słoneczne światło oślepiało go, bo gdy tylko wyłonił się z cienia gruzowiska przystawił nerwowo dłoń do skroni. Lewą ręką trzymał zaś dłoń młodszej siostry. Najwyżej czteroletni aniołek w białej sukience, ubrudzonej jak twarz jej brata, o złocistych włosach sięgających szyi, z łzami w oczach wejrzała niepewnie na rosłego męża, który to przyniósł im ratunek, a następnie na swego brata, który na chwilę obecną był jej jedyną rodziną.
-Dziękujemy panie...- stęknął piskliwym głosem po raz kolejny próbując zetrzeć z twarzy sadzę. Na nic jednak się to nie mogło zdać bez czystej, a najlepiej ciepłej wody.
-Nazywam się Rukka, a to jest moja siostra, Hija.- rzekł dość odważnie podchodząc nieco bliżej Kargana. Dopiero teraz gdy się rozejrzał i dostrzegł porozrzucane dookoła trupy, przyciągnął siostrę do siebie i wtulił ją mocno w kościstą pierś, aby nie spoglądała w miejsce, gdzie roiło się od spopielonych ciał.
-Nie wiem co się stało... Mama krzyczała wieczorem, a tata szybko otworzył właz do piwnicy i wrzucił nas tam... Kategorycznie zabronił krzyczeć i płakać. Słyszeliśmy krzyki... Potem bardzo trudno się oddychało... A potem Ty nas usłyszałeś...- wyjaśnił po krótce młodzieniec.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |