Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2011, 18:16   #7
Komtur
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Kilka dni przed biesiadą.

Zygfryd wszedł do małego sklepiku w dzielnicy kupieckiej i ogarnął go specyficzny zapach, ziół, borsuczego sadła i bogowie wiedzą czego jeszcze. Dzwoneczek, który odezwał się przy otwieraniu drzwi, po krótkiej chwili przywołał właścicielkę sklepu. Wdowa Guisscard była aptekarką i mimo młodego wieku i złośliwych plotek o przyczynie śmierci jej męża rok temu, była profesjonalistką w tym fachu.
-Czym mogę służyć szlachetny Panie? - zapytała usłużnie
Rycerz zlustrował ją wzrokiem. Była ubrana w brązową suknię mieszczki, która teoretycznie miała zapewnić właścicielce skromny wygląd, ale jak zauważył Zygfryd suknia była dopasowana do ciała tak, że tylko ślepy eremita nie zwrócił by na nią uwagi. Chyba zdawała sobie sprawę jakie wrażenie robiła bo skrzyżowała wzrok z rycerzem, a na jej ładnej okrągłej buźce zakwitł ni to figlarny, ni to wyrażający triumf uśmieszek.
-Khm...Potrzebuję, a raczej będę potrzebował pewnych specyfików – de Leve nie był dyplomatą i nie bardzo wiedział jak to powiedzieć.
-Coś ci dolega Panie?
-Nie zasadzie nic mi nie dolega
– podrapał się po brodzie myśląc co powiedzieć dalej.
-Wielu mężczyzn przychodzi do mnie po pewne specyfiki – uprzedziła jego odpowiedź, spuszczając głowę z fałszywą skromnością – specyfiki, które zapewniają odpowiedni wigor.
Zygfryd wkurzył się słysząc insynuację kobiety. Pewnym krokiem podszedł do niej i całym swym ciałem przycisnął ją do lady sklepu.
-Słuchaj dziewko – zawarczał – wigoru to ja mam aż nadto, więc lepiej uważaj co gadasz bo może mi się zaraz zachcieć by ci go udowodnić. W innej sprawie przychodzę i lepiej dla ciebie bym był zadowolony ze sposobu jej załatwienia, jasne!?
-Tak Panie – rzekła wystraszona, a Zygfryd odsunął się od niej i spokojniejszym już tonem ciągnął dalej.
-Będę potrzebował różnych specyfików, osłabiających, usypiających i tym podobnych, zrozumiałaś? – spojrzała na niego ze zdziwieniem i kiwnęła głową na tak - Dobrze, tylko morda w kubeł bo inaczej... Zresztą co ja będę ci gadał, rozumna jesteś to wiesz co może się stać. Przygotuj na jutro coś takiego by człeka można osłabić i by po dodaniu do jadła lub napoju nie dało się tego rozpoznać. Na trzech ludzi zrób specyfiku i pachołka przyślij z tym do mnie. Jakby kto pytał to są to leki na ból głowy, który po ostatniej walce mi został. Tu masz na wydatki – sypnął jej kilka monet – Spraw się a grosza nie poskąpię. Tylko morda w kubeł.
A potem wyszedł zostawiając niewiastę w konfuzji.

***
Biesiada w zajeździe „Pod Złotą Monetą”

Impreza zapowiadała się pysznie zwłaszcza, że była darmowa. Jadła i napitku było pod dostatkiem, a i urodziwych dziewek do obsługi gości nie brakowało. Zygfryd był w wyśmienitym nastroju i nawet dziwne zachowanie jakiegoś ćwoka nie zepsuło mu humoru. Jean-Blaise coś tam przebąkiwał do niego, ale rycerz był zbyt zajęty jadłem i podszczypywaniem służek, że ledwie zwracał na niego uwagę. Humor spartolił mu się dopiero gdy ktoś wymyślił by bohaterowie o swych wyczynach sami opowiadać mieli. Gdy więc Kosma zakończył gadać, Zygfryd wstał i rzekł:
-Mnie jako skromnemu słudze zakonu, nie wypada chwalić się swymi dokonaniami, proponuję więc by majordomus, dzielny Tupik opowiedział o moich i swoich dokonaniach w obronie zamku.
Po tych słowach usiadł ciesząc się, że może uda mu się wybrnąć gładko przed publiczną mową. Publicznych wystąpień bowiem rycerz bowiem nie znosił, no może za wyjątkiem pola bitwy, ale tam krzyczał tylko „dopieprzmy im”, albo „hajda na psubratów”.
 
Komtur jest offline