Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2011, 18:55   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Honorowe miejsce dla bohatera.
Peter uniósł puchar z winem, kryjąc za nim szyderczy uśmiech. Znaczna część zebranych na samo słowo 'czarodziej' dostawała drgawek i ich zadowolenie z pojawienia się kogoś takiego jak on na tej uczcie było równie szczere, jak radość z pojawienia się poborcy podatkowego.
Opowiadać o bohaterskich czynach nie miał najmniejszego zamiaru. Wszyscy tu obecni słyszeli te opowieści w różnych wariantach i tyle razy, że z pewnością mieli ich powyżej uszu. Niektórym na samą myśl o tym najwyraźniej robiło się niedobrze, czego najlepszym dowodem był człowiek, który wyszedł z sali.
Za szczerość należał mu się wielki plus, zaś za wychowanie... Niektórych widać należało wpuszczać najwyżej do chlewa.
Na szczęście nie będę mieć z nim nic do czynienia, pomyślał.

Kosma, koloryzując nieco, opisał liczne starcia z ludźmi duPonta. Za miesiąc liczba wrogów znów się podwoi. A niech no sobie Kosma łyknie piwa w gronie znajomków... Palców mu zabraknie do liczenia usieczonych przez siebie nieprzyjaciół.
Jeszcze ciekawsze rzeczy by Kosma opowiadał, gdyby rozmowę Petera z lordem Berengerem usłyszał. O tym, co Wieży siedzi i na chętnych czeka.
Ale o czym kto nie wie, o tym nie paple.

Peter upił kolejny, niewielki łyk wina i rozejrzał się po zgromadzonych.
Chociaż nie bywał zbyt często w mieście, to znał większość z nich, przynajmniej z widzenia. W skierowanych w jego stronę spojrzeniach krył się, oprócz uznania, pewien niepokój. Całkiem jakby uwierzyli w zbyt dużą część usłyszanej przed chwilą opowieści. I jakby nie do końca byli pewni, czy czarodziej nie zrobi czegoś... szalonego. Na przykład nie rzuci wspomnianą błyskawicą.
Wszak wszyscy, parający się magią, mają źle w głowach. Nawet jeśli są bohaterami. W zasadzie mag i bohater winien być podwójnie szalony.
Nieco inne uczucia można było odczytać ze spojrzeń rzucanych mu przez córki co dostojniejszych gości. Uznanie i ciekawość.
Ciekaw był. jaki udział w tym ostatnim miał mit, że magowie sukkuby sprowadzają dla nocnych igraszek, po czym metody różne znają, przed zwykłymi śmiertelnikami zakryte. Już spotkał się z pytaniem jakiegoś młodziana, co zrobić, żeby przyzwać taką demonicę.
Załamać się można. Niby rozsądny chłopak. Na tyle przystojny, że dziewczyny przed nim nie uciekały, i takie pomysły. A jeśli nie wiedział, co z de zwykłą dziewuchą robić, to po co mu sukkub? Na nauczycielkę?
Jemu osobiście wystarczały prawdziwe dziewczyny.

Peter uśmiechnął się niezobowiązująco w przestrzeń, obdarowując uśmiechem wszystkich i nikogo w szczególności.

Zygfryd wymigał się od opowieści, potwierdzają liczne plotki o swej małomówności, przez niektórych ubogością języka niesłusznie chyba zwaną, i zrzucił ciężar opowieści na Tupika. Peter po szynkę sięgnął, przygotowując się na dłuższą legendę. Wiedział, do czego niziołek jest zdolny, a teraz, przed tak liczną publiką, miał szansę rozwinąć skrzydła.
Cóż... Niektóre wykłady bywały dłuższe, nudniejsze i wysłuchiwane w gorszych warunkach. Peter rozsiadł się wygodnie i uzbroił w cierpliwość.
 
Kerm jest offline