- Ach ci wspaniali detektywi, ze swoimi zbereźnymi świadkami. - mruknął Leonardo. - Są w górach, powiadasz? A co jeśli powiem ci, że wiem dokładnie w której jaskini? Wybacz, że nie padam na twarz przed twoimi umiejętnościami śledczymi, ale wygląda na to, że jesteśmy o krok przed wami.
Urwał, by poobserwować reakcje najemników. - Nie znaczy to jednak, że myśl o współpracy napawa mnie odrazą, ba zawsze twierdziłem, że w kupie siła i kupy nikt nie ruszy, albowiem kupa śmierdzi. Jednak nie chcę podejmować tej decyzji pochopnie.
Westchnął. - Powodów jest kilka: Primo - sądzę, że chcecie nas wydymać. Secundo - nie jestem pewien, czy tak naprawdę chcę się w to pakować, miast po prostu fugare chrustare. Tertio - Chciałbym najpierw wylizać rany, które zadaliście atakując mnie bez broni. Quattro - Najpierw chcę skonsultować to z Tasselhofem. Capisci? Teraz możecie rozwiać moje wątpliwości wyrażone w pierwszym punkcie. |