Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-01-2011, 22:38   #69
Arsene
 
Arsene's Avatar
 
Reputacja: 1 Arsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwuArsene jest godny podziwu
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=pmm7AoZ5m2A[/MEDIA]

Ostatni szaniec, którego broniło kilkunastu Rosjan, i to dość zacięcie, został zdobyty przez kilku niewyszkolonych i dopiero co uzbrojonych milicjantów. Teraz tylko trzeba było ściągnąć trójkolorową rosyjską flagę z masztu i powiesić coś białego. W półmroku nie widać było niczego. Do słupa z kawałkiem szmaty podbiegł Arek. Zakręcił kilka razy kołowrotkiem i już trzymał transparent wrogiej obecności. Jego dwaj towarzysze przyglądali się temu, powoli kierując się na barykadę. Nikt z nich nie dostrzegł przy słabym świetle wyrazu twarzy Kapczyńskiego. Ta zamarła w dzikim przerażeniu, skierowana ku frontowi. To co zobaczył wstrząsnęło nim bez mała. Nim zdążył zareagować poraził go jakiś pocisk. Z otwartymi oczyma oparł się o maszt. Przejechał ręką po brzuchu i załkał gdy wpakował palce w głęboką i silnie krwawiącą ranę. W następnej chwili już nie płakał, nie wołał o pomoc. Blask jego oczu zgasł, krew oblała całe ubranie i ziemię dookoła. Pocisk przeszedł na wylot, tworząc regularną dziurę średnicy dwóch, może trzech centymetrów.

Michał i Piotr byli już na szańcu, kiedy zobaczyli jak Arek osuwa się na ziemię. Pewnie w normalnych warunkach pobiegli by szybko ku niemu, lecz dostrzegli to co on. Front wyglądał trochę inaczej niż się spodziewali. Centralna jego część, na którą wychodziła barykada stanowiło puste pole, gdzie od czasu do czasu przewalał się jakiś worek z piaskiem, wrak lub też parę pustych skrzynek. Po przeciwnych stronach okopane były prowizorycznie wojska polskie i rosyjskie. Ostrzeliwali się jednak sporadycznie. Obie strony wspomagały czołgi i sprzęt ciężki, lecz w małej ilości. Bili się głównie żołnierze piechoty, od czasu do czasu próbując podejść wroga przez resztki kamienic. W oddali widać było jedną taką wysuniętą, podniszczoną i zajętą przez Polaków. Była pod silnym rosyjskim obstrzałem. Od czasu do czasu pośród rozdzierających bębenki uszne odgłosów strzału huknął granat, RPG lub czołg. Nikt jednak nie patrzył na to. Pojazdów lekkich nie było na polu bitwy, do tego czasu postawiono w stan gotowości jedynie kilka czołgów. Jak więc to możliwe, że ktoś zbombardował pół miasta, zniszczył ukrytą bazę milicji ? Rozwiązanie tego problemu było w zasięgu wzroku ...

Każda z armii biła się niezbyt zawzięcie z jednego prostego powodu. Była oskrzydlona, otoczona i przybita do muru. Na tyłach wojsk toczyła się inna walka. Ktoś z kimś się bił, czasem coś błysnęło - jakby granat ale wybuchający na niebiesko lub czerwono. Dwaj milicjanci mogli przyglądać się temu widokowi dość długo, gdyby nie fakt, że nagle w okop uderzył rykoszet. Chmura pyłu, odłamków i ziemi wzbiła się w powietrze. Gdy w uszach przestało piszczeć, obraz przestał się trząść, obaj zobaczyli, że ktoś idzie drogą, którą oni sami tu przybyli. Nieznana, trzecia siła próbowała przebić się na środek frontu, gdzie mniej więcej znajdowali się milicjanci. Skryli sięszybko w zniszczonej kamienicy, z której zostały tylko dwie kilkumetrowe ściany i dziura w podłodze prowadząca do piwnicy. Zejście było łagodne, pełno było gruzu. Z tej perspektywy obserwowali. Najpierw pojawiła się jedna postać. Szedł jak zwiadowca, na kuckach, ostrożnie stawiając każdy krok i skanując obszar. Całą głowę zakrywał hełm, który jednak nie przypominał konwencjonalnego, znanego milicjantom hełmu. Z jego tyłu odchodził rurki do czegoś co osobnik miał na plecach, kształtem przypominał walec, nie koło, a otworów na oczy było sześć. Każdy jarzył się żółtym światłem. Kamizelka przypominała skrzyżowanie modułowego pancerza i ochrony dla pasażerów na Roller Costerze. Reszta "munduru" była czarna, wykonana ze śliskiego, matowego materiału. Karabin też wyglądał dziwnie. Przypominał trochę zabawkę na prąd. Wokół lufy były dwa jakby widelce, które obracały się nieustannie. Żołnierz kucną i wycelował do Arka. Milicjanci nie zauważyli, że trzyma on w ręku granat. NA wpół odbezpieczony, nie zdążył bowiem całkowicie wyjąc zawleczki. Wystarczy jednak mały wstrząs by spowodować eksplozję. Nieznany przeciwnik nacisnął spust, a z broni przez widelce do zakończenia lufy przeszedł czerwony promień, który ostatecznie zakończył się przeszyciem ciała Arka wiązką lasera. Wypalił mu on dziurę w czaszce, przepalił na wylot maszt i uszkodził ścianę znajdującą się około dwadzieścia merów za nim. Zwiadowca podniósł rękę i pojawiło się dwóch innych, ubranych w cięższe pancerze osobników. Ne mieli karabinów, dzierżyli natomiast włócznie z ostrzami na bokach, początku i końcu. Wyglądali jakby rozmawiali, lecz milicjanci nie słyszeli rozmowy. Widzieli tylko gestykulację i nic więcej. Wreszcie Piotr obejrzał się. W niezasypanej części piwnicy były wyważone drzwi prowadzące nie wiadomo gdzie i jak daleko. Mogli spokojnie uciec stąd, może przedrzeć się do swoich. Oczywiście perspektywa rozwalenia tych trzech z AK74 też była kusząca.

 
__________________
Także tego
Arsene jest offline