A więc jednak dzieci! Kamień spadł mu z serca. Niemal natychmiast opuścił przygotowaną do ataku włócznie, kierując się pospiesznie ku uratowanym szkrabom. Mimo radosnego odkrycia czuł jednak w sobie trochę smutku. Gdzieś głęboko w duchu miał nadzieję, iż więcej dzieci zdołało się schronić w porę przed wrogim najazdem. Na samą myśl o okrucieństwie dokonanego czynu ponownie zapłonął w nim gniew i niepohamowana żądza słusznej zemsty. Te musiały jednak poczekać, póki co należało zająć się bowiem umorsanymi dzieciakami. - Mężny i silny z ciebie mąż - położył dłoń na ramieniu chłopca. - Lecz i niezbyt ostrożny! Co, jeśli byłbym następnym z piekielnych jeźdźców? Zbyt łatwo zaufałeś nieznajomemu! Oducz się, jeśli chcesz przeżyć.
W zamierzeniu reprymenda miała być ostra, wyszła mu jednak wyjątkowo łagodnym tonem. Mimo, że chciał dla nich jak najlepiej, to nie miał serca, by męczyć ich po tym, co przeżyli. A faktycznie wykazali się przecież godnym wojownika opanowaniem i wytrzymałością. - Duchy waszych Przodków musiały was chronić, skoro przeżyliście tak długo duchotę pod ziemią. - rzekł w końcu z pełnym przekonaniem i podziwem. - A to dobry znak, jedynie wytrwali i mężni doczekują się ich wsparcia.
Po wypowiedzeniu tych słów, zagłębił dłoń w przewieszonej przez ramie futrzanej torbie wyciągając z niej kawałki mięsa i podając je dzieciom. - Jedzcie. Wasze ciała muszą być silne, byście mogli przetrwać i zachować pamięć o odwadze waszych rodziców!
W końcu odstąpił od dzieci, rozglądając się po otoczeniu. Wyglądało na to, że w wiosce nie zostało już nic, co mogłoby im pomóc. Nie chciał też narażać malców na dalszy widok poległych rodaków. Należało ruszyć w dalszą drogę, tylko którędy? - To obce mi strony - odparł, próbując dostrzec dalszy bieg zasypanego śniegiem traktu. - Gdzie wiedzie droga do najbliższej wioski? Musimy odnaleźć pomoc, jeśli chcemy pomścić waszych rodziców!
Ostatnio edytowane przez Tadeus : 20-01-2011 o 00:13.
|