Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 00:13   #10
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Halfling siedział na swoim miejscu wyraźnie zadowolony z faktu, iż Kedgard o nim pomyślał. Dobrał najwyższe krzesło przewidując pojawienie się halflinga i na dodatek uraczył je sporej grubości poduszką, dzięki czemu Tupik siedział na wysokości innych zaproszonych gości. Jedynie nóżki majtały mu swobodnie pod stołem czym jednak zupełnie się już nie przejmował.
Uważnie obserwował wszystkich zebranych, szczególnie tych których dotąd nie widział a zwracali jakoś na siebie uwagę. Nie ominął nikogo zważywszy , że przybył tu bardziej w celach wywiadowczych niż dla samej przyjemności biesiadowania.

Był zadowolony do czasu... Do czasu gdy Kosma z nieznanych mu powodów zaczął opowiadać o sytuacji pod diabelską wieżą. I bynajmniej nie chodziło o walkę z Du’Pontami, lecz o dokładną opowieść o sytuacji Lorda... Gdyby mógł rzucić go pucharkiem, talerzem lub innym przedmiotem jaki miał pod ręką, nie zwracając przy tym niczyjej uwagi , z pewnością byłby to zrobił.

“No cóż, najwyżej Lord przerobi go na mielone, gdy się dowie jakie słabości ten głupiec obnażył...” - pomyślał będąc przekonanym, że nadmiar prawdy niczemu nie służy a już na pewno nie siatce szpiegów jaka musiała znajdować się w karczmie przy tego typu okazji...

Oczywiście pierwsze podejrzenia co do szpiegostwa padły na bardów, jednak i każdy inny podejrzanie zachowujący się osobnik mógł liczyć na przenikliwe i badawcze spojrzenie majordomusa.

Gdyby miał opowiadać o wyprawie z pewnością ominął by opowieść o odbiciu lorda... choćby i była powszechnie znana... Nim się jednak zorientował został “wpakowany” przez Zygfryda w opowieść o walce na zamku. Oczywiście nie umknęło jego uwadze, że rycerz pominął świeży przydomek sir wskazując na Tupika, po prawdzie jednak bez widocznego na dłoni pierścienia i mając w świadomości, że Lordowi ów tytuł mógłby się nie spodobać, wolał zachować go na czarną godzinę i niespodziewane okoliczności... Gdy został wskazany odchrząknął, ukłonił się na ile pozwalała mu pozycja na poduszce, po czym przystąpił do opowieści bez ceregieli omijając niewygodne szczegóły obnażające niewydolność obrony zamku. A przynajmniej starał się je ukryć jak tylko mógł.

- Kiedy pożar ogarnął miasto nie lepiej było na zamku, przeciwnicy obsypani przeklętym Du’Pontowskim złotem, nie mieli żadnego poszanowania ani do dóbr naszego wspaniałego Lorda, ani też do życia kobiet, czy dzieci jakie w tym czasie przebywały na zamku.
Rzeź jaka się rozegrała na dziedzińcu długo jeszcze będzie odbijać się w pamięci obrońców zamku. Gdyby nie dzielna i natychmiastowa postawa obecnego tu szlachetnego rycerza sir Zygfryda z pewnością ofiar byłoby więcej. On ci to poprowadził nielicznie obecną straż do ataku na psy gończe Du’Pontów, potrafiące jeno kobietą i dzieciom ostrzem grozić. Krew służących rozbryzgiwała się na prawo i lewo w akompaniamencie krzyków i wołań o litość czy ratunek...


Halfling chwilowo zrobił pauzę podkreślając horror sytuacji i wlewając w serca słuchaczy szczera nienawiść do Du’Pontów. Co ciekawsze nawet nie kłamał, kobiety które gasiły pożar faktycznie ginęły atakowane przez sługusów, służba ginęła szlachtowana przez strażników a i dziecko - panicz się znalazło i jak wspomniał, życie jego było zagrożone. Oczywiście nikomu szczegóły nie były potrzebne, a przynajmniej o tym z góry rozsądzał już halfling, nie zamierzając ujawniać zdrady służby czy strażników... po prostu źle by to wyglądało...

Oczywiście rozkaz strzelania do każdego kto w większej zbliży się do zamku czy fakt, jak dokładnie ratował życie rycerzowi nie mogły być częścią owej opowieści. Postanowił więc skupić się na dokonaniach samego rycerza, dyskretnie pomijając też bezpośrednie zagrożenie życia panicza. To także wskazywałoby na nieudolność obrony - w tym i samego Tupika jako majordomusa...

- Tak więc gdy zdradzieckie psy Du’Ponty zajmowały się mordowaniem bezbronnych kobiet i służby próbującej gasić pożar, zdradziecko wywołany, sir Zygfryd zorganizował niewielki oddział z pozostałych na zamku strażników i ruszył do boju. Jakaż była jego finezja ciosów, gdy jeszcze miejsca było sporo głowy fruwały a odcięte kończyny znaczyły szlak jakim się poruszał. Nawołując do boju i siekąc przeciwnika, nie zwracał większej uwagi na razy jakie czasem przypadkiem otrzymał. Zdawał się być nieczuły na ciosy, niczym taran przełamując wszelki opór. Gdy ścisk się większy zrobił nożem oczy wyłupywał i gardziele podżynał nikogo żywego na swej drodze nie zostawiając.
Oczywiście i moja “huśtaj zgroza” nie leżała bezczynnie
- halfling wyjął demonstracyjnie procę zawieszoną przy boku i pokazał ją wszem i wobec licząc, że rekwizytem ubarwi nieco opowieść i nada jej większej wiarygodności...

- Oczywiście nie sposób nie wspomnieć o głównych obrońcach zamku, nieobecnych tu strażników, którzy służbę swa wiernie i z oddaniem Lordowi wykonują. Gdybyście ich widzieli w akcji... Musze przyznać, że obecny tu kapitan straży Frank Kress wykonał arcydobrą robotę szkoląc swych podkomędnych na prawdziwe wojenne bestie.

“Zważywszy kto się zgłaszał do zamkowej straży iście wykonał arcydobrą robotę...” - dodał szybko w myślach nim jakakolwiek mina zdradziła jego prawdziwą ocenę sytuacji i strażników.

- Strażnicy bronili zaciekle zamku, nie dopuszczając nikogo na schody, raz po raz siekąc zdrajcę i przesuwając się dalej aż do pełnego zwycięstwa. Sztychy , parady, finty, zastawy, i jeszcze inne rynsztunki wojenne przewijały się przez pole bitwy...

“ Nic to, ze właściwie jedynie w wykonaniu rycerza,a i to w ograniczonym zakresie...No ale ważne aby potencjalni przeciwnicy i szpiedzy owych przeciwników nabrali właściwego respektu. Gdzie jesteś silny udawaj słabego, gdzie masz słabość udawaj siłę, myląc przeciwnika osiągasz połowę sukcesu...” - halfling widząc, że coraz częściej musi dodawać w myślach dopowiedzenia, aby słowa wypowiedziane na głos nie brzmiały fałszywie, postanowił skrócić swa przydługawą opowieść i oddać batutę Kressowi, zgrabnie przechodząc do sytuacji w mieście.

- Atak tchórzliwych, wyrodnych dzieciobójców spod znaku Du'Pontów zakończył się niemal tak szybko jak się rozpoczął. Równie dobrze mogli sami się powyrzynać, oszczędzając przy tym masakry dokonanej na służących w tym większości kobiet. No ale czego można było oczekiwać po Du’Pontowych psach? - zadał na koniec retoryczne pytanie.

- Sami wiecie dobrze, a szczególnie wy Panie Kress byliście przecie w samym środku bitew które rozegrały się w mieście, z tego com słyszał nawet nie rękami Du’Pontów tylko przy pomocy najętych zbirów bo i sami pewnie zbytnio się bali stawić czoła regularnej armii...

Halfling skończył raz jeszcze kłaniając się publiczności i oddając głos druhowi. Miał tylko cichą nadzieję , że ten nie ujawni jakichś kompromitujących faktów... Po tym co usłyszał od halflinga przed biesiadą jaka sytuacja była na zamku a tym co słyszał obecnie, musiał zauważyć, że właściwie wszystkie niewygodne fakty zostały dyskretnie pominięte. Choć halfling po Kressie spodziewał się już wszystkiego, znając naiwność młodego kapitana mógł oczekiwać ujawnienia nawet najbardziej kompromitujących szczegółów... choć miał pewna nadzieję, ze ostatnie wydarzenia wpłynęły zdroworozsądkowo na postawę kapitana.
 
Eliasz jest offline