Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 01:17   #19
Tadeus
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Droga do wnętrza posiadłości została wreszcie wybrana i obcokrajowiec ruszył niepewnie ku śmierdzącym otchłaniom miejskich kanałów. Trasa może i nie była przesadnie ciężka, nie była też specjalnie długa, nadrabiała to jednak niesamowitym wręcz smrodem, nasilającym się z każdym krokiem czynionym wgłąb ściekowego labiryntu. Po paru chwilach odór był tak intensywny, że zaczął wywoływać prawdziwe duszności i srogie zawroty głowy. Wydawało się wręcz niemożliwością, by te toksyczne opary były jedynie efektem rozkładania się ludzkich ekskrementów. I nie były. Już wkrótce nasz podróżnik, posuwając się niemal na ślepo przed siebie, wpadł bowiem na pierwsze, gnijące truchła. Tysiące okropnych obrazów stanęło mu przed oczami, gdy nie mógł skorzystać ze wzroku, by ocenić z czym miał do czynienia. W końcu mimowolnie wyczuł jednak dotykiem fragmenty futra, świadczące o tym, iż były to "tylko" resztki miejscowych zwierząt. Co się jednak z nimi stało? Tu znowu wyobraźnia zaczęła działać, a żaden z pomysłów nie był specjalnie pokrzepiający. Na szczęście do celu zostało już chyba niedaleko...

I faktycznie, po paru chwilach powitało go światło księżyca sączące się przez żelazną kratkę w górnej ścianie kanału. Otwór niestety był za mały, by skorzystać z niego jako wyjścia, bądź dobrego punktu obserwacyjnego. Gdy jednak Edgar chciał już ruszyć dalej, by poszukać lepszego miejsca, doszły go dźwięki cichej rozmowy.
- Czego on znowu od nas chce? - pytanie zdawało się dochodzić od niezbyt rozgarniętego osobnika o wiejskim akcencie i niskim głosie.
- Mistrz Braun zechce wytłumaczyć wam wszystko osobiście, gdy się już spotkacie. Był zadowolony z waszej ostatniej pracy i gotów jest podwoić stawkę. - odpowiedział mu już znacznie świetlej brzmiący mężczyzna.
- Znaczy co? Znowu trza będzie coś zwinąć? My z chłopakami mamy dość babrania w tym czarostwie! Hugonowi wczoraj jaki czyrak na zadzie wyskoczył! To niechybnie od tego tomiska przeklętego!
- Mistrz Braun chętnie wysłucha waszych obaw i wszystko wam wynagrodzi -
odparł ten sam dystyngowany głos, nadal nie dając wyprowadzić się z równowagi.
- Oby, oby! Bośmy już dumali z chopakami, czy nie zgłosić tych waszych nocnych śpiewów i dziwnego czarostwa na strażnice! Pewnikiem by się kto zainteresował, a jakże!
Rozmowa momentalnie ucichła i przerodziła się w krótką serię przytłumionych, gwałtownych dźwięków przypominających szamotaninę. Całość zakończyła się zaskoczonym, bolesnym jęknięciem i następującą po nim ciszą.
- Martin... - mężczyzna o dystyngowanym głosie, gdy się znowu odezwał, brzmiał na wycieńczonego - Zadbaj o to, by nikt nie znalazł truchła tego idioty, i znajdź nam na mieście nowego osiłka. Tym razem kogoś, kto potrafi trzymać język za zębami i wie jak porządnie mieczem robić.
Przywołany sługa przytaknął i ruszył przed siebie - szczęśliwie trasą blisko kratki - tak, że Edgar dokładnie dostrzec mógł jego facjatę i ubiór.

Na tym rozmowa się skończyła i Edgarowi nie pozostawało nic poza ruszeniem w dalszą drogę. Ta znowu okazała się niezbyt długa i zakończona dość niespodziewanie, gdy nagle wysoko nad nim rozwarła się jakaś zapadnia, z której wypadło rozchlastane cielsko zamordowanego osiłka. Opasłe truchło uderzyło w gówno z imponującą siła, rozchlapując kleistą substancję na dobre trzy metry w każdą stronę.

Po tym dość dramatycznym przeżyciu Albiończyk potrzebował dobrej chwili, by zebrać zmysły. I właśnie ten moment na atak wybrał zbyt późno usłyszany przeciwnik*.


Potężna czarna bestia, będąca zapewne kiedyś jednym ze strażniczych psów posiadłości, niemal bezszelestnie podkradła się do jego pozycji. Zniekształcona maszkara musiała wiedzieć, że klapnięcie zapadni oznaczało zrzucony jej posiłek. Nie spodziewała się jednak zapewne niedobrowolnej przystawki w postaci obcokrajowca. Niemal natychmiast rzuciła się do skoku, rozwierając potężne czarne zębiska. Źle wymierzony i pospieszny atak nie trafił jednak zręcznego złodzieja**, który zdążył zmienić pozycję, schodząc z drogi morderczej szarży stworzenia. Miał wybór. Walczyć, bądź uciekać. Wyjście z kanałów nie było wszak aż tak daleko, a był niemal pewien, że przywykła do mroku bestia nie ruszy za nim w miasto i zadowoli się trupem. Gdyby jednak zdecydował się na wyciągnięcie broni i walkę, musiałby uważać, by hałasem nie zaalarmować mieszkańców rezydencji, którzy mogli znajdować się jeszcze gdzieś w pobliżu klapy. Życie nie było proste. Szczególnie w Imperium.

*Spostrzegawczość 1k100: 40
** WW 1k100: 42
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 20-01-2011 o 01:26.
Tadeus jest offline