Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 15:34   #14
Leoncoeur
 
Leoncoeur's Avatar
 
Reputacja: 1 Leoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputacjęLeoncoeur ma wspaniałą reputację
Jean-Blaise słuchał urzeczony.
Pogłoski o wydarzeniach w Arvill doszły go jeszcze w czasie drogi, ale nawet chłopi i podróżni nie kolorowali tak jak rozochoceni uczestnicy tych wydarzeń. Setki trupów, tysiące rannych, co za styl! Paź z uznaniem pokiwał głową przeciskając się ku niepozornej istotce która zarówno brylowała w opowieści, co i miała dość sporo do powiedzenia na zamku.

Majordomus zagadnięty odwrócił się do Jeana-Blaise'a kierując na niego pytające spojrzenie.
- Wiwiwiwitaj mości Tututututupipiku, sprapraprawę mam i nadzieję wiewiewiewielką iż pomóc mimimi zdołasz. - rudzielec ukłonił się grzecznie.
- A w czymże to pomóc mógłbym? - niziołek z zainteresowaniem zwrócił się do strojnego jąkały.
- Pracy szuszuszuszukam, a słyszałem że na zazazazazamku w słuzbie braki mamamama-macie.
- A na czym się znasz?
- Oooooo-od pię-pię-piętnastu lat za papapa-pazia służę. Na gegege-genenene... na rodach i heherbach się znam. - Jean-Blaise odpuścił wypowiedzenie: "genealogii", a "heraldyki" już nawet nie próbował. - W pipipiśmie uczony jejejestem, etykiekieta mi nieoooooo-obca, muzyką się papaparam - wyliczał kolejno wskazując na mandolinę wiszącą u pasa. - nininikt jak jajaja nie goli tatatata-tak dokładnie, a i tretretrefić włosy umiem nananana modę z Gisosososreux i Cou-cou-cou... stolililicy. Fafafafacecje znam różne i tatatalenty różnoooorakie aby panów i dadadadamy zabawiać. Rararany leczyć też uuuuuumiem, czczczego się na-na-na służbie 'Rycececerza Próby' nienieniedawno wyuczyłem.
- A gdzie ten rycerz?
- Z ran zszedł... A-a-a-ale nienienie moja wina! W łełeb strzałą dodododostał, nic zrooooobić się nie dadadało, wcześniej, tom go dziedziedzie-dziesiątki razy łacno zszywał.

- Prawdę gagaga-da - kot na ramieniu Jeana-Blaise'a potwierdził słowa swego właściciela nie siląc się nawet na szersze otworzenie zmróżonych sennie ślepi..


Szelma

- To gadający kot? - Tupik oczy wyłupił zainteresowawszy się zwierzęciem.
- Sze-sze-szelma się zwie, papapapapanie, czasem gagagada czasem nie, kto totototo za kokotami nadąży - paź mrugnął do niziołka. - Przedrzedrze-drzeźniać uwielbia dadada-darmozjad jejeden.
- Sasasam da-darmozjad jesteś - kot odezwał się głosem Tupika.
- I śpiepiepie-piewać umiem ładnie! - Jean-Blaise zakończył autoprezentację.
W możliwości śpiewu Tupik niespecjalnie wierzył, choć niczego też nie zakładał
"Kto wie, może jak się rozpędzi to i zaśpiewa składnie... może nawet to jąkajstwo w śpiewie gubi...albo śpiewa jąkające się piosenki...ale ten kot..." - pomyślał po czym zaraz skonkretyzował wątpliwości.
- Hmmm, to brzuchomówstwo prawda? - zapytał się pazia.
- Tatatata-tak, spospostrzgagagawczy papapanie jesteś. - rudzielec błysnął uśmiechem.
- Referencyje jakoweś pisemne posiadasz? - Nie to żebym wątpił w twe umiejętności, pytanie raczej komu ostatnio służyłeś, po przeprawie z Du'Pontami mamy wzmożoną ostrożność w przyjmowaniu nowych na zamek...
- Rererefefefefereferefere... Poświadczenia mamamam, ale nie od ostatnienieniego pana. Momomogę jeno wskazać gdzie z giegiegiegiermkiem swoim leży przezezeze mnie popogrzeban, jak go kakakapturniki ubiły. Aaaale jak wowowola twa panie, tototo popytać w Lacros i Rouen momomożesz, gdziedzie mnie w świwiwicie jego wiwiwidzieć mumumusiano.
- Tak... sąsiedzi... nie darzymy zbytnio zaufaniem sąsiadów. Ani nikogo kto od nich przychodzi. No nie wiem... - Tupik był wyraźnie niezdecydowany, podparł ręka brodę wyraźnie myśląc co tu zrobić z jąkającym się paziem... - Poza tym gdybym wprowadził Cię na dwór, co ja bym z tego miał? Rozumiem, że przynajmniej wszelakie usługi jakie oferujesz byłyby tak do mojej jak i do panicza Malcolma dyspozycji?
- Oooooo-oczywiście! Jak popopomóc by ci w czym papapanie by trzetrzetrzeba, to ja piepiepierwszy. Miemiemiejsce swooo-oje znam.
- Na razie mogę Cię wziąć na własnego pomocnika, zanim się sprawdzisz na tyle co by można było Cię paniczowi polecić. Nie zrozum mnie ale ale zamach na jego życie to nie jest coś co zdarza się często, a już na pewno nie coś co mogłoby się powtórzyć. Zresztą przez czas próby, mógłbyś nauczyć mnie etykiety i genealogi... A z pewnością przynajmniej w początkowym okresie byłbyś w tych dziedzinach używany... że się tak wyrażę.
Tupik dopiero zdał sobie sprawę, że to wstyd iż majordomus nie zna się na etykiecie... ale po prawdzie nie najmował się wprost na majordomusa...

- Jeśli Ci to odpowiada, możesz być moim pomocnikiem od zaraz. Paziostwo będziesz kontynuował w późniejszym czasie... możesz oczywiście próbować się wbijać do służby u rycerzy...ale wierz mi u mnie będziesz miał lepiej - dodał z szerokim uśmiechem halfling.
- Na Piękną Papapanienkę, nie pożążażażałujecie! - Jean-Blaise wyraźnie uradowany poklepał niziołka po ramieniu.
- No Szesze-szelma? Mómómówiłem że dobrze będzie? - rzekł do kocura rozwalonego leniwie na jego barku.

Paź z poczuciem dobrze odwalonej roboty zbliżył się do szynku a celu zamiany smutnej pustki w pucharze, na wesołą, chlupoczącą, płynną drogę ku ciekawszemu stanowi umysłu. Mógł sobie pozwolić na przepuszczenie części niewielkich zapasów na rubinowy strumień szczęścia, skoro robotę wstępnie sobie już załatwił.
Wieczór wszedł w fazę przyjemności. Jean-Blaise uśmiechnął się szelmowsko do służki dbającej o to by gościom nie brakowało wina i gdy nalewała mu słodkawe Rousilliońskie, zapatrzył się w niewątpliwe atrybuty rozsadzające bluzeczkę dziewczyny.
Czasem życie bywało naprawdę piękne.
 
__________________
"Soft kitty, warm kitty, little ball of fur...
Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur."

"za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!"

Ostatnio edytowane przez Leoncoeur : 20-01-2011 o 15:57.
Leoncoeur jest offline