- Smok o ośmiu głowach - wycedził z mieszanką pogardy i nabożnego strachu. Czy to właśnie był potężny demon, któremu służyli bezlitośni najeźdźcy? Czy to ta istota obdarzała ich nieludzkim okrucieństwem i żądzą mordu? Tak, czy inaczej, pozostawiony zapewne przez atakujących znak, był złym omenem. Kargan czym prędzej chwycił w dłoń trochę śniegu i zatarł nim bluźnierczy malunek. Wiedział, że tego typu symbole same z siebie potrafiły posiadać złowróżbną moc.
Po wysłuchaniu sprawozdania zaradnego malca pokiwał głową, spoglądając raz to na wschód, raz na południe. W końcu podjął decyzję. - Brakuje nam czasu, by udać się w długą podróż. Nasza zemsta musi nastąpić szybko i niespodziewanie, niczym uderzenie orlego szpona.
Zamyślił się, spoglądając na ostrze swej włóczni. - Nie zlękniemy się też tych trolli. Jeśli to Duchy pozostawiły je na drodze naszej podróży, to musiały mieć w tym jakiś cel.
W końcu zwrócił się bezpośrednio do dzieci, przyklękując i spoglądając im z powagą w oczy. - Bądźcie cisi niczym polna mysz i uważni jak zając poza swoją norą. Jeśli Ojciec Wiatr i Matka Ziemia pozwolą, pokonamy tę przeszkodę i dotrzemy do celu silniejsi.
Nagle, nie wiadomo czemu, natchnęło go poczucie bezgranicznej dumy, wynikającej z męstwa obu dzieciaków. Może dlatego, że sam od jakiegoś czasu marzył o silnych i mądrych potomkach? Mimowolnie pomyślał też o Yann i ich rodzinnym domu. Co ona pocznie bez niego? Czy opuści go obdarzając synami innego z plemiennych wojowników?
Otrząsnął się. Nie mógł teraz o niej myśleć, stawał się przez to słaby i nieuważny. Ponownie skupił się na zadaniu, wsłuchując się w wołanie Wietrznego Ojca. Ruszyli w drogę.
Ostatnio edytowane przez Tadeus : 20-01-2011 o 22:50.
|