Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-01-2011, 23:28   #15
Raeynah
 
Raeynah's Avatar
 
Reputacja: 1 Raeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetnyRaeynah jest po prostu świetny
Pirat złapał dziewczynę za nadgarstki tak mocno, że nie była w stanie siągnąć nawet po sztylet, który wsadziła za pasek. Kątem oka dostrzegła, że Tortuga zmieniła się już w niewielką plamę na horyzoncie. Osiłek stanął przy grotmaszcie i głośnym, charczącym głosem wezwał kapitana na pokład. Na jego wołanie w pierwszej kolejności odpowiedziała załoga, która zbiegła się tworząc wokół nich coraz ciaśniejszy okrąg.
- Bry! Piotrek jestem - usłyszała gdzieś obok siebie, a kiedy podniosła głowę jej oczom ukazała się twarz uśmiechniętego chłopaczka w przydużej koszuli. Wyciągnął ku niej dłoń z nektarynką - Witamy na pokładzie “Poszukiwacza”!
Osiłek nieco zciaśnił uchwyt.
- No dzięki wielkie - mruknęła pod nosem krzywiąc się na widok owocu. Nie była do końca pewna, czy młokos stroi sobie żarty, czy mówi poważnie.
- No mówiłem wam, że słyszałem! - triumfalnie zarechotał Peredo.
- Na syrenę to mi ona nie wygląda, tłumoku! - parsknął jeden ze stojących obok piratów.
Mężczyźni wymienili między sobą parę uszczypliwych uwag, zanim okrąg wokół się przerwał i kapitan ich uciszył.
- Skąd się tu wzięła? - spytał spoglądając to na nią, to na trzymającego ją załoganta, na co on w odpowiedzi jedynie wzruszył ramionami.
- Żem ją znalazł w ładowni, kapitanie, parę minut temu.
Kapitan zamruczał coś do siebie, ale dziewczyna nie usłyszała co. Odezwał się po chwili.
- Znajdźcie panience jakieś wygodne miejsce w kubryku i jej pilnujcie - zwrócił się do dwóch mężczyzn, których dziewczyna nie mogła zobaczyć. - A reszta niech wraca do swoich zajęć.
Peredo puścił jej ręce. Wyprostowała się, poprawiła kurtę i dumnym, beznamiętnym wzrokiem obiegła twarze załogi, zatrzymując się przy tym dłużej na młokosie i kapitanie Bright’cie. Ktoś złapał ją za przedramię i mruknął do ucha:
- Na dół, skarbie.
Nie oglądając się za siebie i nie reagując na szydercze śmiechy reszty załogi, w towarzystwie dwóch piratów zeszła spowrotem pod pokład. Usadzili ją kubryku na jednej z pryczy, sami usiedli na schodach i z tego co widziała kątem oka spoglądali na nią uśmiechając się do siebie. Głośno wymieniali między sobą komentarze, których nawet nie była w stanie usłyszeć, zajęta gorączkowym analizowaniem swojej sytuacji. Ze wzrokiem utkwionym w czubki butów wymyślała co powie na swoje usprawiedliwienie.

Nie wiedziała, ile czasu tak siedziała zanim przyszedł kapitan. Podwładnym kazał wracać na pokład a sam usiadł naprzeciwko niej na jednej z prycz. Podał jej bukłak z wodą, którą wzięła dopiero po chwili. Napiła się trochę, po czym spojrzała na kapitana. Patrzył w jej oczy badawczo.
- No więc, czemu zakradłaś się na mój okręt? - zapytał po chwili spokojnym tonem.
Wzięła głęboki oddech.
- Jest kilka powodów - powiedziała powoli. Parę pomysłów przyszło jej na myśl, ale żaden nie wydawał się w pełni sensowny. Postanowiła pograć chwilę na zwłokę. - Po pierwsze - miałam nieodpartą i nieugiętą potrzebę wydostania się z wyspy. Pociąg do morza - dodała w odpowiedzi na jego pytający wyraz twarzy. - Musiałam znaleźć okręt, który wypływałby dalej niż łodzie rybackie - to powód numer dwa.
- I z jakiegoś powodu “Poszukiwacz” wydał ci się okrętem bardziej odpowiednim niż “Ancien le navire? - powiedział bez mrugnięcia okiem i niby od niechcenia wymierzył do niej z pistoletu.
Spojrzała na lufę bez cienia jakichkolwiek emocji.
- Stary” wypłynął zanim zdążyłam się na niego wkraść - powiedziała spokojnie.
- Widziałem go około tydzień temu. Płynął tu z Port Royal. Widziałem też ciebie, na jego pokładzie - podsunął jej lufę pod nos. - Black znowu chce wyciągać ręce po czyjąś własność? Życie nie nauczyło go, że ze mną nie wygra? - Kapitan naciągnął kurek.
Dziewczyna wzięła kolejny głęboki oddech.
- Wystawił mnie - mruknęła po chwili. - Należałam do jego załogi, ale widocznie byłam mu zbędna. Wykiwał mnie i porzucił na Tortudze.
Bright uśmiechnął się kącikiem ust.
- Przekonaj mnie, że nie łżesz, a opuszczę broń - odpowiedział spokojnie.
Spojrzała mu w oczy.
- Możesz mnie zabić - powiedziała spokojnie - bo nie mam pojęcia, jak mogłabym dowieść swojej prawdomówności. Sytuacja w jakiej się znalazłam działa na moją niekorzyść - westchnęła. - Jedyne co mogę przysiąc, to że jeśli przyjmiesz mnie do załogi i dasz możliwość odpłacenia Blackowi pięknym za nadobne - pójdę za tobą choćby na dno.
Bright uniósł brwi. Po chwili zaśmiał się drwiąco.
- Takiego zdania oczekiwałem. Nie mam powodu, żeby ci wierzyć. - Ku zdumieniu Pearl kapitan opuścił pistolet. - Nie jestem również w stanie stwierdzić, czy przypadkiem nie mówisz prawdy. Na razie uznam, że mnie nie oszukujesz.- Wstał i schował broń. - Jak ci na imię?
- Pearl Gray - odpowiedziała bez namysłu.
- Kapitanie - natychmiast poprawił ją Bright. - Zwracaj się do mnie per “Kapitanie”.
- Pearl Gray, Kapitanie - wstała i uśmiechnęła się do niego. - Dziękuję.
- Nie dziękuj
- zatrzymał ją wzrokiem. - Jeśli wywęszę jakiś podstęp oddam cię w ręce załogi, więc żadnych numerów. Wyrażam się jasno?

Weszli spowrotem na pokład. Wszystkie oczy automatycznie zwróciły się w ich kierunku.
- Nie przerywać pracy, panowie! Do roboty! Żagle staw! A pani, panno Gray, proszę się zająć czymś sensownym - rozkazał kapitan, po czym skierował się ku swojej kwaterze.
- Aye, kapitanie - powiedziała do jego pleców.
Mężczyźni powrócili do swoich zajęć, choć ciągle spoglądali na kapitana z dziwną miną, jakby oczekiwali na całkiem inny koniec tej rozmowy.

Dziewczyna nie przejęła się nimi zbytnio. Wzrokiem odszukała majtka pokładowego i podeszła do niego.
- Masz jeszcze tą nektarynę? - spytała z uśmiechem.
 
__________________
"Jeśli płomień mnie nie oślepia i nie spala to ja jestem płomieniem"
Raeynah jest offline